○Co tu się dzieje?!●
Nick nie chciał mnie puścić! Mimo że się szarpałam, nic nie pomagało, ale na pomoc przybył Kapelusznik i jego broń palna wycelowana w czoło zboczeńca i wariata.
-nie widzisz, że nie ma ochoty na twoje towarzystwo- warknął Richard ładując kulkę.
-zamknij się, głupku!- krzyknął rycerz i wziął zamach włócznią w stronę chłopaka. Strzelił. Kula odbiła się od stalowego ostrza na końcu włóczni.
-spadaj, niewdzięczniku!- usłyszałam gdzieś nad nami w powietrzu. Uniosłam głowę i zobaczyłam wielkie czarne skrzydła. Czy to jest....
-Black! Loki, przestańcie chłopaki!- znowu głos Sirina a po chwili jego osoba wbiegła z impetem na Czerwonego Rycerza tak mocno, że poszkodowany leżał metr dalej a Czarownik dalej leciał za Krukiem i... Lokim!
-na króliczek uszy, co ty się dzieje?!- Ravi nie ukrywał zdziwienia. Furry wciągnął mnie do wozu a Kapelusznik ruszył za bramę uciekając od pola bitwy.
-Zdychaj, Kocurze!- z nieba spadło wielkie ptaszysko a w pazurach dało się zauważyć jego ofiarę. Był to Uśmiechnięty Kot. Tutaj są drzewa a on leci prosto na nie. Na ostre gałęzie i pnie drzew. Moje serce stanęło w gardle. Co jeśli on tego nie przeżyję? Będę go miała na sumieniu.
-Black, stop! Nie rób tego!- krzyczałam z wozu do ptaka, który chyba mnie nie słyszał, bo nie reagował. Nagle w miejscu gdzie zaraz miał się spotkać z ziemią Kot staną Sirin i wymierzył w walczących swoje "magiczne berło".
-Prohiberos Tempus!- wykrzyczał jakieś zaklęcie a z końca berła wyleciała fioletowa błyskawica i trafiła obu wojowników. Czas jakby zwolnił a Kot bezpiecznie wylądował na trawie, za to Black miał problemy z tym ze względu rozmiarów.
-Retrorsum!- Sirin ponownie tym razem poziomo machnął berłem a Kruk spadał szybciej, lecz zdążył wylądować cały i zdrowy. Wyskoczyłam z wozu i pobiegłam do nich. W moje ślady ruszyła reszta mojej ekipy.
-co to miało znaczyć?!- spytałam zdenerwowana.
-... Alicjo, to długa historia... zaczęli się bić a ja leciałem za nimi, aby pilnować ich żeby się nie pozabijali- wyjaśnił Mag i schował berło.
-pilnowałeś tak, że Loki prawie zginął!- moja złość rosła.
-Alicjo, uspokój się- mówił Kruk.
-mogłeś go zabić! Rozumiem że się nie lubicie, ale nie do przesady!- wewnątrz mnie aż się gotowało.
-trzeba mu pomóc- stwierdził Ravi.
-zaraz gdzie ja to... o jest!- Sirin wyciągnął ze swojej torby fiolkę z eliksirem wzmacniającym. Chciał ją dać Kocurowi, ale on jakby ożył i odepchnął od siebie eliksir.
-nie przyjmę od przyjaciela tego ścierwa niczego- warknął słabo rzucając złowrogie spojrzenie na Blacka.
-Alicjo!- w oddali było słychać krzyk Nicka. Idzie tutaj! Nie dobrze.
-my go zabieramy a wy spadajcie stąd. Rycerzyk nie będzie zadowolony z tego wszystkiego- powiedział Furry w stronę Maga. Ten szybko się z nim zgodził i razem z Krukiem uciekli w las. Wzięliśmy Kota do wozu i zanim Nick nas dogonił byliśmy daleko od granicy Czerwonego Królestwa.
Witam szanownie ^^ mam nadzieje że rozdział się podoba no i ten... zostaw po sobie coś :3 komentarz, albo gwiazdkę ^^ to strasznie motywuje :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top