¤Biały Kruk¤

Noc była zimna. Bardzo zimna i nieznośna. Udało się zdobyć coś na rozpałkę ogniska. Wszyscy leżeliśmy wokoło ognia patrząc a to na tańczące iskry a to na Alicję. Nie budziła się już dłuższy czas co zaczynało nas wszystkich niepokoić. Nagle smoki Sirina obudziły się i stały się niespokojne. Sirin poderwał się do trójki i próbował je uspokoić.

           - Co się dzieję, Sirin? - Spytałem marszcząc czoło.

          - Nie dobrze. Są wystraszone, Black. - Mruknął lodowatym głosem patrząc na rozgwieżdżone niebo. Zacisnąłem broń przy sobie i również szukałem czegokolwiek podejrzanego. Jeśli coś tu jest, najbardziej zagrożona jest w tej chwili Alicja.

            - Nie jesteśmy tu sami. - Bąknął Kizoku podnosząc się z miejsca w dłoni trzymając sztylet.

           - Smoki dadzą radę lecieć? - Spytał Kocur.

           - Mam nadzieję. - Odpowiedział Mag i nagle coś ujrzał na niebie. - Uciekać! - Krzyknął i rzucił się na mnie. Prosto na ognisko poleciał ogromny płomień fioletowego ognia. Na szczęście Ravi w porę zabrał Alicję z tego miejsca.

           - Wsadzić Alicję na smoka! -Krzyknął Biały Zając robiąc unik przed kolejnym ognistym ciosem. Na ziemię wylądował ledwo widoczny w ciemności czarny smok z białymi oczami i jeźdźcem na grzbiecie, którego wszędzie rozpoznam.

           - To Posłaniec Śmierci! - Krzyknął Marcowy Zając zdziwiony jego obecnością. Wszyscy byliśmy gotowy do walki kiedy to smok rzucił się na smoki a jego władca stał przed nami. Coda, którego posunięcie było niespotykane, zaskoczył siwowłosego jeźdźca od tyłu. Zamachnął się szpadą i już chciał wbić cienkie ostrze w plecy przeciwnika, gdy ten odwrócił się i uderzył Mysz tak mocno, że odleciała kilka metrów dalej prosto pod walczące gady.

           - Coda! - Na ratunek Ryczypiskowy ruszył Marcowy Zając, lecz został ugodzony w bok mieczem ponurego jeźdźca. Zawahałem się i ruszyłem do walki z wrogiem. Tuż koło mnie pojawi się Wampir i postanowiliśmy razem uderzyć w przeciwnika. Podniósł rannego za fraki i rzucił w bok na pustynny piasek.

            - Sirin, jeden smok! - Dało się usłyszeć wrzask Wilka po czym wyskoczyłem do góry i zaatakowałem go mieczem, ale ten zablokował ostrze swoim smukłym i lśniącym na fiołkowo mieczem.

            - Nie ignoruj mnie, plugawy stworze. - Spokojny głos Kizoku rozbrzmiał już za plecami jeźdźca. Jednak po chwili jego znudzony wyraz twarzy zmienił się w zaskoczenie i grymas bólu.

            - Pierwszy, którego ostrze zdołało dotknąć mojej skóry. - Powiedział chłodnym tonem siwowłosy a z piersi Wampira trysnęła krew. W wolnej dłoni trzymał sztylet, którym zranił Kizoku a z jego policzka poleciała leniwie stróżka krwi. Odskoczyłem od niego i zerknąłem w bok. Loki Za wszelką cenę chciał załatwić ogromnego czarnego smoka a Furry osłaniał i czekał na jednego smoka, aby zabrał Alicję w bezpieczne miejsce.

            - Cholera. - Syknąłem i zanim się obejrzałem siwowłosy czarnoksiężnik był już przy mnie a jego ostrze już leciało na spotkanie z moją głową. Osłoniłem się ostrzem i w momencie, gdy miecze się spotkały ogromna ilość energii uderzyła dookoła nas. Piach podniósł się tworząc wokół mnie i jeźdźca mur.

            - Twoje ostrze jest równie potężne co mój Nunmortis. Zdradź mi jego imię. - Powiedział spokojnie jeździec. Uśmiechnąłem się lekko z kpiną i spojrzałem mu głęboko w szare tęczówki.

             - Spytaj swoich wyrżniętych prze niego przyjaciół z Czarnego Grodu. - Odpowiedziałem doniosłym i dumnym głosem a energia wokół nas była dosłownie przygniatająca. Jeden ze smoków Sirina podleciał do Raviego i odebrał mu Alicję odlatując z pustyni i pola bitwy. Piach upadł a energia zniknęła.

             - Kocia miętka. Nie wygramy z nim. - Warknął cicho Loki zaciskając zęby.

            - Możesz spać spokojnie. Nie mam zamiaru używać już Nigrniman. - Odpowiedziałem i włożyłem miecz do pochwy unosząc dłonie w geście poddania się.

            - Zapamiętaj moje imię, magu. Jestem Avis. Rara Avis*. - Powiedział czarnoksiężnik i wszyscy straciliśmy przytomność.


Rara Avis - Imię i nazwisko naszego nowego wroga po łacińsku oznacza "Biały kruk" tak jak mówi tytuł tego rozdziału ^^ Jak wam się podoba? Co się stanie z Ekipą? Dowiecie się za tydzień~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top