>Łzy przepełnione emocjami>

...Przerwał nam Loki. Mocno odepchnął Wampira ode mnie a goście wokół odsunęli się nieco tworząc koło, muzyka umilkła i słuchać było tylko szepty zgromadzonych.

-to, że jesteś moim przyjacielem, nie oznacza, że pozwolę ci sobie ją odebrać- powiedział stanowczo Kot.

-wyluzuj, stary, to tylko element tańca- tłumaczył się Kizoku. Byłam w chwilowym szoku, ale gdy zdałam sobie sprawę co tu się stało, postanowiłam opuścić jak najszybciej sale.

Nawet on traktuje mnie jak rzecz. Myślałam, że Kizoku jest z pozoru leniwym, ale miłym chłopakiem a tu takie rozczarowanie.

W oczach zebrały mi się łzy, ale postanowiłam nie zatrzymywać się i biegłam dalej. Okazało się, że wybiegłam na tyłu rezydencji, gdzie znajdowały się ogrody i jeden wielki labirynt z żywopłotu.

-Alicjo! Gdzie jesteś?!- ktoś mnie wołał, lecz ja nie miałam siły na tłumaczenie. Wbiegłam do labiryntu. Była już późna godzina i nie było dzisiejszej nocy zbyt ciepło, a ja wybiegłam w sukience na dwór. Wszystko umilkło. Nie słyszałam krzyków i muzyki z sali. Ciężko oddychając usiadłam na trawie i podwinęłam kolana pod brodę dając się wypłakać emocjom.

-dlaczego oni mnie tak traktują?- pytałam się rozpaczliwym głosem i nagle usłyszałam czyjeś kroki.

-Alicjo...- ten zawsze pogodny głosik wszędzie rozpoznam.

-nie chcę rozmawiać w tej chwili- odpowiedziałam na co Mysz przykucnęła koło mnie i oparła się o żywopłot za nami.

-zimno dzisiaj. Czemu uciekłaś, bez niczego ciepłego?- spytał i okrył mnie czule swoją czarną kamizelką.

-wszyscy traktujecie mnie jak rzecz. "Nie odbieraj jej", "ona jest moja", jakbym była waszą własnością. To nie jest przyjemne- powiedziałam wymijając nieco jego wcześniejsze pytanie.

-to nie jest traktowanie jak "rzecz"- zaprzeczył spoglądając na niebo. Gwiazdy odbijały się w jego oczach jak w lustrze. Starłam łzy i spojrzałam na niego gniewnie.

-to co to jest?!- spytałam zdenerwowana. Chłopak po chwili uśmiechnął się i popatrzył teraz na mnie.

-to nazywa się troska- odpowiedział krótko. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.

-...ale...- chciałam coś powiedzieć, ale przeszkodził mi Coda.

-mówienie "Nie odbieraj jej" nie oznacza, że ktoś traktuje cię jak rzecz, a raczej wręcz przeciwnie, ta osoba martwi się o ciebie, bo jesteś dla niej ważna- odpowiedział spokojnie. Może i ma rację? W takim razie czemu z tym tak źle? Z tym, że ktoś się o mnie martwi?

-W takim razie czemu mi z tym źle?- pytałam sama nie wiem czy bardziej siebie czy jego.

-może w swoim życiu w tamtym świecie mało jej doświadczyłaś, albo coś... W każdym razie tutaj masz jej nawet nadmiar!- odpowiedział ostatnie z radością. Mimowolnie uśmiechnęłam się do niego. Może ma rację, w domu praktycznie w ogóle nie doświadczałam miłości rodzicielki, chyba że ze strony mojego wujka.

-oj a teraz przytul mądrą myszkę za pomoc!- wyciągnął ręce zapraszając do przytulasa. Zaśmiałam się cicho i przytuliłam się do Cody. Był taki cieplusi i przyjemny! Jego ogon radośnie machał w lewo i prawo z zadowolenia. Jestem mu wdzięczna za te mądre słowa.

-ale ty super pachniesz- Coda zaczął wdychać zapach mojego ciała nie przerywając przytulania. Dobrze, że nie widział mojej twarzy, która właśnie płonęła rumieńcami.

-Ty...ty też niczego sobie- odpowiedziałam speszona lekko niuchając jego koszulę. Pachniał lasem, świeżym, mokrym lasem po deszczu. Przyjemny zapach. Mogłabym zostać tak na wieki. Przyjemnie i cieplusio... to lubię. nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam przy Codzie.


Taki oto rozdzialik wam daje ^^ I co ciekawy? Mam nadzieje, że się wam podoba XD Ta piosenka chyba pasuje do rozdziału...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top