♥︎Roszpunka-ROZDZIAŁ DRUGI♥︎

— To co robimy? — zapytał Severus.

Evan pokazał z szybkością błyskawicy na Blacków.

— To oni wymyślili, to niech mówią!

— My? My?! To był pomysł Cyzi!

— No i znowu na mnie zwala! Oczywiście, że to był pomysł Regulusa!

— Uważaj, bo ci uwieżą!

Pozostali patrzyli na nich w milczeniu.

— Oni tak zawsze? — zapytał Lucjusz.

— Chyba tak — odparł Rabastan. — Ej, bo tak w ogóle to mam pomysł.

Reg i Cyzia przerwali spór.

— Chodźmy do mojego brata.

Narcyza natychmiastowo się ożywiła.

— Tak, tak, tak! — zapiszczała, podskakując, a Emma szepnęła do Dorcas "ona na pewno jest arystokratką?". — Zobaczę się z Bellą! Tak!

Regulus jednak nie popierał jej entuzjazjmu.

— Nie — jęknął, odchylając głowę do tyłu. — Tylko nie ta świruska.

— Chyba nie boczysz się na nią o to, że sześć lat temu wisiałeś przez nią na drzewie? — spojrzała na niego z niedowierzaniem Narcyza, a twarz Regulusa pokrył rumieniec. — Reggie, rodzinie się wybacza. Nie nauczyła cię ciocia tego czy co?

— Och, no wiesz, matka jest doskonałym przykładem wybaczania — prychnął. — Syriusz podtwierdzi.

— Ou, fakt. Tak czy inaczej, postanowione! — Black klasnęła zadowolona w dłonie. Zapadła cisza.

— Chyba nikt oprócz ciebie nie powiedział "tak" — zauważyła Emma. — Ale jestem za.

— Ja w sumie też — stwierdził Evan.

— Nie mam nic przeciwko.

— Skoro Evan idzie, to muszę go pilnować, bo spierdoli zanim się zorientu. . . EVAN! — Pandora złapała za kołnierz brata, który naagle wziął nogi za pas. Barty wyglądał na zdezorientowanego.

— Ale ja tylko mu poczochrałam włosy. . .

Dorcas i Emma wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.

— Melduję się — Dorcas przyłożyła dłoń do czoła.

— Czyli idziemy!

♡♡♡

Droga zajęła im conajmniej godzinę.

— Ile jeszcze? — jęknęła Emma.

— Niedaleko jesteśmy — odparł Rabastan. — O, patrz. Tam są.

Rezydencja była skąpana w mroku, ale w oknach paliły się światła. Rabastan zapukaľ do drzwi.

— Kto tam?

Otworzyła im Bella. Regulus przez chwilę myślał, że dostał halucynacji — Bellatrix po raz pierwszy pokazała mu się w koszuli nocnej. Różowej. Z jednorożcami.

— Co się tak na mnie gapicie? — zapytała brunetka. — A, chodzi o piżamę? To sprawka Rudolfa. Ten głupi renifer dał mi ją na ósmego marca i spalił wszystkie moje piżamy, żebym mogła spać tylko w tym gównie.

— To bardzo podobne do Ruda — zaśmiał się Rabastan.

Weszli do willi, i Bella zaprowadziła ich do obszernego salonu, gdzie na kanapie leżał Rudolf, przykryty dwoma czteroletnimi dziećmi.

— Rudolfus Frederick Lestrange! — zagrzmiała Bella. Jej mąż podskoczył, a dzieci — gdyby nie zaklęcie lewitujące Belli — pewnie spadłyby na ziemię. Bellatrix przekrzywiła głowę, zacisnęła usta, skrzyżowała ręce na piersi i uniosła pretensjonalnie brew do góry. — Masz coś na swoje usprawiedliwienie?

— Bella — jęknął wciąż zaspany Rud. — Prosiłem cię tyle razy, żebyś nie przypominała tak mojej matki.

Rabastan przyjrzał się żonie swojego brata.

— On jest ślepy — oznajmił. — Nie wyglądasz jak matka, jesteś... khm, ładniejsza.

— Nie podrywaj mi żony! — burknął następca rodu Lestrange.

— Albo faktycznie jest ślepy — była Black zmrużyła oczy — albo jest na kacu. I z jakiegoś powodu wydaje mi się, że bardziej prawdopodobne jest to drugie.

Rudolf w końcu usiadł na kanapie i przetarł oczy.

— Idźcie spać — powiedział. — My musimy... załatwić parę spraw między sobą.

— Nie zapominaj, Bella, że zawsze możesz wymienić tego jełopa na lepszego z braci Lestrange! — krzyknął na odchodne, mrugając uwodzicielsko do Bellatrix. Ta westchnęła.

— Jeśli twój brat nie zmądrzeje, to obowiązkowo tak postąpię.

♡♡♡

Następnego ranka młodych zbiegów obudziły jakieś hałasy. Kiedy Regulus, Cyzia, Rabastan, Lucjusz, Sevcio, Emma, Evan, Pandora i Barty zeszli na dół, zobaczyli Rudolfusa, zmywającego naczynia.

— Ruuud? — brwi młodszego Lestrange'a uniosły się w górę, a sam on zamarł w półkroku. — Co ty odwalasz?

— Zmywam — burknął Rudolfus. — Wiesz, skrzat nam zdechł. Chociaż wciąż jestem pewien, że ktoś mu w tym pomógł.

Wtedy do kuchni weszła Bella, prowadząc deóch bachorów za ręce. Kapella opatulała się ręcznikiem jak mogła, za to Mirach przy pierwszej lepszej okazji zrzucił z siebie to skudne "odzienie".

Bella cicho przeklnęła i zaczęła gonić uciekającego z chichotem chłopca, podczas gdy Kapella stała na swoim miejscu z ponurą miną.

— Selio¹ — westchnęła, kiedy Mirach potknął się o nogę własnej matki i rozwalił sobie nos.

Pandora niepewnie podeszła do dziewczynki.

— Wiesz jak ja ciebie rozumiem? — czterolatka odwróciła się w jej stronę i uniosła z zaciekawieniem brwi, przez co wyglądała teraz jak mini-bella. — Mój brat kiedyś taszczył odtwarzacz przez cholerne kilka kilometrów do domu tylko po to, żeby rozwalić nim głowę naszego ojca.

Kapella zaśmiała się, a Evan krzyknął oburzony:

— To był genialny plan! Poza tym — tutaj wyszczerzył się chytrze — sama mi pomagałaś, jeśli nie pamiętasz.

— To są szczegóły, Ev, szczegóły! — oznajmiła Pandora i powiedziała do dziewczynki: — A teraz patrz i się ucz, masz jedyny w życiu i niepowtarzalny tutorial pod tytułem "jak sprawić by twój bratsię ciebie bał"!

Rudolf zbladł, domyślając się, co zrobi jego czteroletnia córka, jeśli nauczy się chociażby części tego, co potrafi Rosier.

— Co powiecie na wycieczkę do mugolskiego kina? — powiedział, nie dając Pandorze otworzyć usta.

— Tak! — pisnęła Kapella. — Możemy obejrzeć Zaplątanych? Plooooooooooseeeeeeeee!

Dziecko zrobiło szczenięce oczka. Rudolf wzruszył ramionami i zastanawiając się, co to za film o takim dramatycznym tytule, krzyknął do Belli:

— Zmiana planów! Idziemy do kina na Zaplątanych!

Tym razem to Bellatrix zbladła, a patelnia wypadła jej z rąk. Mirach wyglądał tak, jakby miał się zaraz rozpłakać.

— Tylko nie ten film — zawył chłopiec. Kapella zadowolona pokazała mu język.

— Dobra, myślę, że mała da sobie radę bez moich wskazówek — oznajmiła dumnie Pandora (Rudolf wyraźnie się uspokoił).

— Ah, Zaplątani? — syknęła Bella gorzej od bazyliszka. — Wiesz co, następnym razem to ty zabierasz dzieci z przedszkola. I ciesz się, że na razie jestem zbyt zajęta ubraniem naszego syna i nie mogę ci tak przywalić łopatą w mordę że ludzie cię z Lordem mylić będą!

Po czym wybiegła z pomieszczenia za Mirachem. Rudolf przez jakiś czas bezmyślnie obserwował drzwi, a potem jakby się ocknął.

— Wiedziałem, że jednak warto robić dzieci — oznajmił w końcu.

— Zbo-cze-niec! — wrzasnęła z jakiegoś pokoju Bella.

Ale Rudolf całkowicie oddał się zmywaniu naczyń — teraz dla niego istniał tylko on, zlew i sterta brudnych, czekająca na umycie naczyń...

I ani Severus, ani Dorcas nie mieli sumienia uświadamiać mu, że obok niego stoi zmywarka...

♡♡♡

Bellatrix warczała przez większość drogi do najbliższego kina, podczas gdy Mirach podkradł siostrze parasolkę i z całego serca walił się nią w łeb (parasolką, nie siostrą, chociaż to również przyszło mu do głowy). Rudolf wciąż nie rozumiał, co takiego zrobił, a Kappie podskakiwała i, promieniując szczęściem, śpiewała:

Już jutro jest urodzin mych dzień...

— A ona przypadkiem nie ma urodzin za pół roku? — zmarszczył czoło Rudolf. Bellatrix tylko prychnęła, na co Lestrange wywrócił oczami. — No jak z dziećmi!

Jednak wymowny, naprawdę bardzo, bardzo, bardzo wymowny wzrok żony go uciszył (wiecie — nawet bazyliszki ustępują wymowności jej spojrzenia²).

Kiedy kupili już bilety, całą grupką weszli sali kinowej.

Zaczął się film.

Przez jakieś półtorej godziny wszyscy rżeli jak opętani, podczas gdy Mirach cichutko płakał sobie w kącie. Kapella (złoty medal najlepszej siostry jej za to) taktycznie to zignorowała.

Po wyjściu z sali kinowej wszyscy o czymś myśleli, więc na dziesięć minut zapadła cisza. W końcu przerwał ją Snape.

— Ej Lucjusz!

Blondyn odwrócił się w jego stronę.

— Hm?

— Wiesz co? — Snape zrobił dramatyczną pauzę, po czym wykrzywił wargi w uśmiechu. — Roszpunka.

Narcyza weszła w słup, a Kapella krzyknęła:

— A gdzie twoja patelnia?!

— Patelnię ma mama — prychnął ponuro Rudolf.

— I ta patelnia zawsze może wejść w użycie — dodała wesoło i niewinnie Bellatrix.

♡♡♡

— AUĆ!!!

— Sory, braciszku, ale musiałam!

— Okej, ale co tak ostro?!

— Ej, Evan, nic nie rozumiesz.

— To mi wyjaśnij!

— Powiedz mi, Cyziu, czy da się cokolwiek wyjaśnić komuś, kto nie jest w stanie dodać trzech do dwóch?

— Nie chcę cię zasmucać, — cholera, Reg, co ty odwalasz?! — ale to chyba nie możliwe. REGULUS!

— No co?

— Bo jeszcze uwierzę temu twojemu niewinnemu głosikowi! Oddawaj. Moją. Patelnię!

— Ale to moja!

— A jest podpisana?

— No nie, ale jest moja.

— Chcesz nie mieć nosa?

— Co ty? Serio? Czarny Lord zabije mnie za to że mu konkurencję robię.

— Ale wtedy będziemy mogli otworzyć jakiś specjalny konkurs piękności dla beznosych... ej, jebnij mnie ktoś łopatą w twarz, też chcetam być.

— Rosier, walnęło cię czy co?!

— Jeszcze nie walnęło. Jeszcze. Ale walnie, jeśli spełnisz moją prośbę.

— No nie wiem...

— Co, Crouch, nie masz psychy?

— Czekaj, czekaj. Że to niby JA nie mam psychy?!

— O [piiiiiiiiiiiiiiiip!!!], fak-ktycznie bolało!

— Ale wciąż masz nos... Wiesz co, Barty, może tak mógłbyś jeszcze raz...

— O nie nie nie, Malfoy, lepiej nie trzeba...

— Rosier, to ja tu jestem Roszpunką i chyba lepiej od ciebie wiem, co trzeba, a co nie.

— Brzmisz jak McGonagall.

— Wiesz co, Vanity? To było nawet przykre.

— Aha, wiesz, mam to gdzieś.

— Ogólnie wszyscy mają cię gdzieś.

— Nie wszyscy, Meadowes, nie wszyscy... eh, gdzie jest mój Flynn Rider?

— Właśnie, gdzie się podział Snape?

— Rabarbar, milcz.

— Wiesz, jakby ciebie tutaj nie było, to pomyślałbym, że...

— LESTRANGE!!!

— AŁA! To bolało!

— Tak właśnie miało być.

— Sadysta!!!

— Co ja tutaj rubię? — zapytała Bellatrix, obserwując przyjaciół młodszej siostry walczących na patelnie w jej ogrodzie.

— Mnie pytasz? — prychnął Rudolf, ale po chwili zapomniał o wszystkim, widząc jedynie pole walki. — DAWAJ, RAB! WALNIJ GO! OOO TAAAK!

Bellatrix bardzo żałowała, że wszystkie patelnie zostały rizebrane, bo teraz nie miała jak przywalić swojemu mężowi.

Ale z drugiej strony, mam do dyspozycji łyżki, talerze, deski... — pomyślała, rozglądając się po domu.

Gdyby Rudolf odwrócił się od okna i spojrzał na żonę, wiedziałby, że musi w trybie natychmiastowym spadać z domu, ale, niestety, był zbyt zajęty obserwowaniem brata goniącego następcę rodu Malfoyów...

¹ — czyli Serio.

² — a teraz wyobraźcie sobie bazyliszka nad duchem jęczącej Marty i patrzącegi na nią "bardzo wymownym wzrokiem"...

KONIEC ROZDZIAŁU DRUGIEGO

NO I JAK?

1540 słów

Następny rozdział —

♣︎︎Wywiadówka♣︎

Kiedy Bellatrix i Rudolf przyjęli do siebie Rega, Cyzię, Evana, Barty'ego, Emmę, Dorcas, Pandę, Lucjusza, Severusa i Rabastana (no dobra, to oni się do nich przypałętali³), nawet nie wiedzieli, że mogą wyniknąć z tego korzyści. Na przykład, więcej rąk do sprzątania i pilnowania dzieci. . . I chodzenia na wywiadówki w przedszkolu.

Czy biedne wychowawczynie Miracha i Kapelli przyzwyczają się do dziwnych gości na wywiadówkach, próbujących wzwywać duchy zamiast tego, żeby robić. . . w sumie cokolwiek? I czy Mirach i Kapella wyjdą cało po kilku wieczorach spędzonych z Regiem, Evanem, Bartym, Lucjuszem i Severusem w rolach "nianiek"?

I czy siostrzana miłość Belli do Narcyzy nie wyczerpie się, kiedy Cyzia "przypadkowo" wysadzi jej w powietrze prawie pół domu?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top