Prolog: Magia nade wszystko.
Historia spisana w Wielkiej Bibliotece Palanthas, na polecenie Głównego Kronikarza Krynnu: Czcigodnego Astinusa, w którego wspaniałej służbie pełen wdzięczności pozostaję – Brat Fergal, Ascetyk.
[dopisek na marginesie: Na podstawie zbiorów bibliotecznych, osobistych (chociaż skąpych) doświadczeń oraz świadectw i notatek Osób bardziej zaangażowanych.]
* * *
Zima, kilka tygodni przed początkiem misji.
Odziany w biel Starzec imieniem Par-Salian siedział zamyślony w swojej komnacie. Od wielu dni przeglądał zgromadzone wokół siebie stosy ksiąg i zwojów, wzięte zarówno z biblioteki tej Wieży, pożyczone z Wielkiej Biblioteki od Astinusa (o materiały stamtąd musiał się nieźle postarać – Astinus i jego Ascetycy traktują swoje zbiory jak świętość. W sumie nie bez racji), bądź też wyszperane z własnego, prywatnego księgozbioru.
Aby uprzyjemnić sobie mozolną pracę, staruszek od czasu do czasu „pykał" fajkę. To jedna z niewielu rozrywek, jakie mu jeszcze zostały. Dym płynący z główki przybierał różne kolory i kształty: zielony liść bukowy, niebieski ptaszek, biały statek sunący po falach, czerwony smok ziejący ogniem...
Mężczyzna zganił się tą częścią umysłu, która nie była zajęta poszukiwaniami. Dobrze wiedział, że nie powinien wykorzystywać swojego Daru w tak trywialny sposób, ale czasami nawet jemu zdarzało się przymykać oko na zasady, których na co dzień sam ściśle przestrzegał i do czego namawiał innych.
Westchnął ciężko, masując czoło. Czuł, że już prawie dotarł do celu. To musi gdzieś tutaj być.
I faktycznie! Pod innymi dokumentami, pochodzącymi sprzed setek lub tysięcy lat, natrafił wreszcie na to, na czym mu zależało: jeden zwój z nieokreślonej liczby podobnych. Przynajmniej kilka przetrwało do chwili obecnej. Wszystkie te zwoje pisał jeden człowiek. Było to wiadome, bo podpisał swoje dzieła. Problem w tym, że dziejowe zawirowania rozproszyły je po różnych miejscach, dlatego dotarcie do nich kosztowało teraz tyle wysiłku.
Wziął do ręki poszukiwaną kartę i zaczął czytać. Atrament sprzed wieków, niegdyś zapewne czerwony, aktualnie bury, wciąż był zadziwiająco czytelny, chociaż w kilku miejscach odrapany. Skończywszy lekturę, mężczyzna uśmiechnął się lekko. To było to, o co mu chodziło. Przejrzał tekst jeszcze kilkukrotnie zanim wreszcie kiwnął głową zadowolony. W każdej legendzie tkwi ziarno prawdy, wyglądało na to, że w tej również. Starzec wstał, aby rozprostować mocno zmęczone plecy
– Pora naradzić się z pozostałymi – wyszeptał cicho w drodze do łóżka, chowając znaleziony zwój w kieszeni szat.
* * *
Tej samej nocy, w swojej komnacie znajdującej się w innej części Wieży, spała smacznie Kobieta w czerni. Starsza już, choć i tak młodsza od Starca. Zarówno ona, jak i wspomniany mężczyzna służyli temu samemu celowi, tym samym bogom, mimo iż kroczyli ku nim różnymi drogami. Oboje byli jednakowo poważani wśród swoich za mądrość i potęgę, jaką dzięki swej służbie zdobyli.
Nagle Kobietę obudziło oślepiające światło. Kiedy jej oczy po chwili przywykły do nienaturalnej jasności, ujrzała w nogach łóżka tajemniczą postać. Sądząc po wzroście, intruz przypominał elfa lub dorosłego człowieka. Ciężko było stwierdzić z całą pewnością, gdyż okrywała go długa do ziemi, prosta czarna szata – z rodzaju tych, jakie nosiło większość członków jej zakonu, zauważyła Kobieta z zaskoczeniem.
Co najbardziej niepokojące, w miejscu twarzy pod nisko nasuniętym na głowę kapturem, znajdowały się tylko dwa ogniki, tlące się pośrodku pustki, czarniejszej niż sama Otchłań.
– Witaj, Ladonno, moja córko – głos dobywający się z tej próżni był zimniejszy od lodowców Icereach na dalekim Południu kontynentu. Kobieta poczuła nieprzyjemny dreszcz, ale bynajmniej nie z powodu chłodu. Wiedziała, kim jest jej gość: Nuitari we własnej osobie. Usiadła prosto w łóżku, przyciskając kołdrę do piersi.
– Witaj, Panie...– Skłoniła głowę z szacunkiem. – Czemu zawdzięczam taki zaszczyt?
– Przychodzę z ostrzeżeniem – odpowiedziała po chwili postać. – Szale Równowagi między Dobrem a Złem znów się przechylają. Moja matka pragnie się uwolnić i łaknie zemsty za ostatnią przegraną wojnę. Gromadzi wierne sobie siły i odkryła coś, co może ją przybliżyć do celu. Jeżeli uda jej się tym razem, zagrożony będzie nie tylko ten świat, nie tylko ta rzeczywistość, lecz również wszystkie pozostałe. Takhisis zagarnie dla siebie drzemiącą wszędzie Magię. Wówczas inne istoty stracą ten Dar. Dlatego głowy Trzech Zakonów muszą się spotkać, w tajemnicy. To wszakże, co usłyszysz, przekażesz im dopiero później, w odpowiednim czasie. Poznasz, kiedy nadejdzie.
Ladonna kiwnęła głową: nadzwyczajne zebranie. Gra na dwa fronty i tajemnice godne boga czarnej magii. Rozbawiła ją ta myśl, lecz powstrzymała uśmiech, cisnący się jej na usta.
– Dostrzeżono i odczytano pierwsze znaki, jakie się pojawiły – bóstwo kontynuowało przemowę tym samym, pełnym grozy tonem. – Odnaleziono jedną z trzech dawnych przepowiedni, mówiących o tym, co ma się zdarzyć. Jej słowa można wypełnić w najbliższą Noc Oka. Wtedy i tylko wtedy. Moja matka o tym wie, lecz chwilowo coś innego zaprząta jej myśli. Na pewno znowu będzie próbowała wykorzystać różne istoty do swoich celów. Nie zawaha się przed oszukaniem i mnie, tak, jak robiła to dawniej. Taka jej natura. Wszystko podlega nieustannym zmianom, ale pod pewnymi względami nie zmienia się nic. My troje wciąż pamiętamy przysięgę złożoną w czasach młodości świata: Magia nade wszystko.
– Trzy Zakony do dzisiaj pozostają jej wierne – zapewniła go kobieta, zgodnie z prawdą. Nuitari kiwnął głową, jakby nie spodziewał się innej odpowiedzi.
– Wasza wierność kolejny raz zostanie poddana próbie – zapowiedział. – Przewidziano zadanie dla ciebie. A ściślej: dla jednego z twoich uczniów. Słuchaj uważnie. Jutro zaraz po naradzie udaj się do Palanthas. Odnajdź go. Przekaż ostrzeżenie, które przed chwilą usłyszałaś i wręcz mu to, co zaraz ci dam...
Kobieta chłonęła słowa boga, usiłując zrozumieć ich sens. Kiedy ten wreszcie zniknął krótko przed świtem, ona zapadła w niespokojny sen. Obudziła się z jasną wizją tego, co należało czynić wobec nadchodzącego zagrożenia.
I jak wrażenia na początek? :) Jako że książka ta pisana jest głównie z myślą o tych, którzy Dragonlance nigdy nie czytali, rozdział pierwszy w przyszłym tygodniu dotyczyć będzie stworzenia świata. Zyskacie lepsze pojęcie o tym, w jakim świecie będziemy się poruszać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top