Moja siostra ma ADHD...
Aura
Cóż. Jakby opisać moje ostatnie osiem lat życia na tej wyspie to... czysty chaos. Amazonki zaakceptowały mnie jako nowego członka mimo że jestem facetem. Stały się wobec mnie bardzo opiekuńcze. Szczególnie gdy się dowiedziały jak się tu znalazłem. Zaczęły mnie uczyć wielu różnych rzeczy takich jak walka, opanowanie czy tym podobne. Co najciekawsze jednak to okazało się po dwóch latach od dostanie się na wyspie że mam jakieś specjalne zdolności jak mówiła mi ta postać. Tymi zdolnościami było możliwość porozumiewania się z duchami, demonami itd, przepowiadanie przyszłości z kart Tarota czy zaglądanie w zaświaty i przechodzenie między nimi. Moja nowa matka stwierdziła że to niesamowite i zaczęła mnie uczyć walczyć na ich podstawie.
Mój wygląd przez te lata mocno się zmienił. Kiedyś byłem małym i wątłym chłopczykiem bez niczego. Teraz jestem wysokim wątłym chłopcem o białych włosach z kokiem, zielonych oczach i bardzo bladej skórze z piegami. Na twarzy mam także okulary. Ubrany zwykle jestem w czarno zielony płaszcz z ciemnoczerwonym paskami po bokach który jest poszarpany wzdłuż dolnego szwu. Pod nim jest także czarna koszulka z symbolem Hadesa na środku. Czarne spodnie są w różne symbole bogów a buty lekkie i wygodne. Zwykle też mam laskę dzięki, której łatwiej kontroluje swoje moce. Wygląda jak typowe berło królewskie ale na jego końcu jest skamieniały wąż ponoć z głowy meduzy.
Mi było bardzo dobrze w zaświatach. Tak wygodnie że większość wolnego czasu przebywałem w nich i pijam z duchami herbatki. Zjawy na tej wyspie mają nawet interesujące historie a jeszcze lepsze żarcie. Do teraz moim ulubionym żarciem i piciem są te z tamtego świata. Nawet ambrozja nie była aż tak smaczna. Dianie to ona najbardziej pasowała.
A właśnie. Diana. Ona też trenowała koło mnie ale robiła to o wiele lepiej. Jest ona jakaś hiperaktywna. Matka powiedziała żebym miał na nią oko ale nawet duchy mają z tym problem. Zaprzyjaźniliśmy się na początku, a później staliśmy się jak rodzeństwo. W stosunku do innych amazonek była bardzo oschła albo po prostu okazjonalnie dawała im piątki. Mnie traktowała inaczej. Przytulała mnie, dawała całusy w poliki czy przychodziła na noc kiedy miałem koszmary. Tak. Miałem je ale ostatecznie je pokonałem i już ich nie mam.
Właśnie teraz spokojnie i smacznie śpię. Wraz z mojrami kończymy nasze co nocne ploteczki a ma się ich dużo kiedy jest się boginią losu. Miło się z nimi gada. Są nawet fajnymi przyjaciółkami... jednak ktoś zaczął próbować mnie obudzić. Eh.
Aura: Wybaczcie ale ktoś najwyraźniej lubi budzić ludzi w nocy.
Mojra: Do zobaczenia kochany. Do jutra.
Aura: Żegnam - zacząłem się budzić i głos stawał się coraz bardziej zrozumiały aż skumałem kto to.
Diana: Braciszku! Aura! Braciszku!
Aura: Diana jest noc... - powiedziałem nie otwierając oczu.
Diana: Wiem ale potrzebuje twojej pomocy.
Aura: Jest - spojrzałem w świat duchów - druga w nocy. Daj że spać... Pomogę ci jutro.
Diana: Proszę! Potrzebuje pomocy teraz!
Eh... Spojrzałem się na nią i zrozumiałem że jest w swojej dziwnej czerwono niebieskiej zbroi ze złotymi wstawkami. Ma przy sobie lasso i miecz. Jest niesamowicie podekscytowana. A no tak. Wczoraj ukończyła jakiś turniej. Eh. Tak strasznie mi się nie chcę ale no dobra.
Aura: Dobra ale przejdziemy tunelem węży.
Diana: Zawsze robi mi się nie dobrze jak tędy przechodzimy...
Aura: To wybieraj...
Diana: Niech będzie. Na najbardziej północny kraniec wyspy.
Aura: Już już.
Wstałem, ziewnąłem, pstryknąłem żeby się przebrać i wraz z nią przenieśliśmy się do tuneli węży czyli do innego świata w jakby kosmosie gdzie idziemy przez powstające pokrywy pod nogami, które prowadzą nas do wyjścia. Oczywiście te tunele o wiele bardziej przyspieszają podróż ale organizm to odczuwa i czuje się jakby nagle przebiegł z punktu a do punktu b. Ja się przyzwyczaiłem ale Diana za pierwszym razem rzygała.
Aura: Gotowa?
Diana: Tak...
Wyszliśmy i pojawiliśmy się przed dużym statkiem. Nie wiem o co tu chodzi więc chciałem się jej zapytać ale jedyne co dostałem do rzygi do krzaka. Oczywiście. Poklepałem ją po plecach aż skończyła, napiła się dużo morskiej wody i była gotowa. Czuje się... niekomfortowo przez to... tak bardzo.
Aura: Więc o co chodzi?
Diana: Pomóż proszę mi dać ten statek na wody i przytrzymaj do czasu aż nie wejdę.
Aura: Dlaczego sama tego nie zrobisz?
Diana: Jest za ciężki.
Aura: No dobra.
Diana: Dziękuje braciszku.
Dała mi całusa w policzek. Stworzyłem ogromną duchową rękę, która popchnęła z lekkim trudem łajbę do oceanu. Po tym schowała się i stworzyłem łańcuchy dzięki, którym moja siostra mogła wejść tam. Łańcuchy znikły i miałem już iść spać ale wtedy się zorientowałem że moja siostra z ADHD jest na łodzi, którą zwykle przepływa się oceany.
Aura: A ty gdzie w ogóle płyniesz?
Diana: Do świata mężczyzn żeby wybawić go od zła!
Aura: Nie no poważnie? Co ja mam powiedzieć matce jak odkryje że ciebie nie ma?
Diana: Prawdę. Na pewno zrozumie.
Aura: Wiesz że to głupi pomysł?
Diana: Tak... a może popłyniesz ze mną?
Aura: Co? O nie nie nie nie. Ani dubi du. Nie popłynę do miejsca gdzie są ludzie.
Diana: Bracie spokojnie. Nie skrzywdzą cię. Obiecuje. Niech tylko spróbują a osobiście im pokaże co znaczy siła amazonki. Nie pozwolę by ktokolwiek cię skrzywdził. Możemy nawet zawrzeć Umowę Styksu.
Ta... nie uśmiecha mi się płynąć do miejsca gdzie jest wielu podobnych ludzi do mojej dawnej rodziny. To przez nich miałem koszmary. Nie cierpię ludzi i nie chcę ich widzieć... ale Diana tego chce. Obiecaliśmy sobie że zawsze będziemy się wspierać nie ważne jak. Eh. Będę żałować tej decyzji nawet bez Umowy Styksu. A. Ta umowa to taka umowa co ma bardzo trwałe skutki. Ja komuś pomagam na przykład bogom lub demonom a oni są mi dłużni. Mam sporo takich długów. Zawsze mogę poprosić Zeusa o zniszczenie danego człowieka...
Aura: Eh... będę tego żałować - pojawiłem się nagle przy niej - Płynę z tobą.
Diana: Tak! Nie pożałujesz tego!
Aura: Pod kilkoma warunkami - kiwnęła - Ty rób sobie co chcesz ale ja z nikim nie gadam jak nie chcę, jeżeli jakiś człowiek będzie do mnie chamski to mogę zrobić z nim co zechcę i... słyszałem że są tam naiwni więc będę przepowiadał im przyszłość za duże pieniądze... no i złe duszę pożeram. Zgoda?
Diana: Dobra... ale naprawdę złe dusze.
Aura: Może być.
Diana: Proszę jednak chyba o Umowę Styku.
Aura: Niech będzie. Umowa Styksu.
Moja ręka zapaliła się i podaliśmy sobie dłonie. Lekki ogień buchnął od nas i poczuliśmy na naszych szyjach lekkie łańcuchy, które są niewidzialne i potrzebne w razie niedotrzymania umowy. Po tym poszła by nadzorować statek a ja zszedłem pod pokład by sprawdzić dla bezpieczeństwa karty Tarota dla mnie i Diany. Zacząłem medytować, pozwoliłem by energia duchowa wstąpiła we mnie i już wtedy z tej energii zaczęły materializować się karty.
Pierwszą z nich dla Diany był Rydwan, który symbolizuje podróż, jak również mocne postanowienia. Niestety ma ona te postanowienia i mi się to nie podoba. Następne są Puchary. Odnoszą się do myśli, wrażeń, emocji i pokazują, że jeśli czegoś bardzo się chcę to, można to osiągnąć. Na końcu Koło fortuny. Coś czego najmniej chciałem żeby u niej wyszło. Znaczy to tyle że zmiany następują cały czas, w każdej chwili los może się odwrócić. Karta ostrzega, by nie popaść w samozadowolenie, kiedy jesteś na szczycie, ale też radzi mieć nadzieję na poprawę, gdy wszystko idzie nie tak.
Aura: W co ty się pakujesz Diana. Zwykle były inne. A moje?
Zrobiłem to samo co wcześniej i zielona duchowa energia wyszła ze mnie ukazując pierwszą z trzech kart. Diabeł... To symbol prymitywnej, złowrogiej energii, która jest w we mnie, a dodatkowo ostrzeżenie, że może ona dojść do głosu. Wiem że potrafię być kompulsywny ale bez przesady. Dalej to Kochankowie. Oni opowiadają o relacjach międzyludzkich, pokazują, że każdy związek ma blaski i cienie, raz przynosi radość, a raz smutek. Jednak ta karta była ciemniejsza z jednej strony a z drugiej jaśniejsza niż zwykle. To znaczy że negatywne i złe relacje będą wkrótce silniejsze niż się mogę spodziewać.
Aura: Te karty stają się coraz dziwniejsze. A ostatnie?
Ostatnie formowało się dłużej niż zwykle co było dziwne. Nie rozumiałem o co chodzi dopóki nie wyszła. Jest inna. O wiele bardziej inna. Ta nie jest zielona a złoto czarna. Na odwrocie nic nie było ale to co zobaczyłem na przodzie sprawiło że przestałem się unosić i spadłem. Oczy ze strachu mi się powiększyły i nie wiedziałem co powiedzieć. Karta Kosiarza... Nie wróży ona co prawda zawsze końca życia, lecz zmiany w otoczeniu. Przy tym zobaczyłem wizje trzech ludzi wylatujących z nieba. Taka karta w była tylko raz. Jedna amazonka taką dostała i wkrótce zginęła. O nie... Chyba powinienem po prostu powiedzieć Dianie i teleportować się na wyspę ale nawet jeśli to zrobię to już nie zmienię przyszłości.
Diana: Wszystko dobrze braciszku - spytała się pokazując w drzwiach - stawiałeś Tarota?
Aura: Tak... - nie chcę psuć jej marzeń - Pojawił mi Diabeł, Kochankowie i Rycerz. To jakaś gwałtowna zmiana a ja nie lubię takich zmian...
Diana: Spokojnie bracie. Będzie dobrze. Obiecuje że zawsze będę przy tobie. Przejdziemy przez to razem. A moje karty?
Aura: Rydwan, Puchary i Koło fortuny.
Diana: Czyli mam karty drogi. Będzie dobrze Aura. Na pewno. Tak długo jak będziemy trzymać się razem to będzie dobrze. Na pewno.
Uśmiechnęła się po czym wzięła mnie do jednego ze swoich słynnych dużych przytulasów. Dzięki temu poczułem się lepiej ale jeszcze spojrzałem na kartę Kosiarza, która wręcz krzyczy mi do ucha że to może być koniec.... Eh. Nie ważne. Ja dostałem to co chciałem i jestem wdzięczny. Być może to co mnie uratowało chcę po prostu odebrać swój dług... Może. Przynajmniej umrę ze świadomością że Diana spełni swoje marzenia o ocaleniu świata...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top