Bezbożni przyjaciele?


31 grudnia, 2015


*Piiiiiiiiiip*

O mało nie zszedłem na zawał, spadając z łóżka prosto na włochaty dywan. Moja optymistyczna dusza zrobiła swoje i radowała się niezmiernie, że mama odwiodła mnie od pomysłu zakupu piętrowego posłania.
''Bądź przy świątyni o 23:00''- Głosił mój poranny sms. Dupek znowu mnie obudził.. Nawet w przerwę świąteczną nie można się spokojnie wyspać. Życie jest takie ciężkie. 
''Jasne, będę. Musiałeś pisać tak wcześnie?''- Odpisałem. Po kilku sekundach, kiedy oczy ponownie zaczęły mi się same zamykać, usłyszałem dźwięk otrzymanej wiadomości. Szybki był.
''Yō.. Jest dwunasta. Sen zimowy niedźwiedzia trwa krócej, niż twój na co dzień''- Bla, bla bla. 
I tak już bym nie zasnął, więc podniosłem się na równe nogi, założyłem moje przecudowne, szare bambosze z podobizną Totoro i począłem ścielić łóżko. 
Ponownie zarejestrowałem  znajomy sygnał. Sięgnąłem po telefon leżący na stoliczku nocnym i spojrzałem na świecący ekran.
''Ubieram yukatę. Ty też mógłbyś to zrobić, chciałbym Cię w niej zobaczyć''- Oto, co na nim wtedy widniało. Nie kontrolując tego, zrobiłem się czerwony po całości. Dlaczego kurna chciał mnie w niej zobaczyć? Wiem, że jeszcze nie zdążyłem opowiedzieć wam o sobie zbyt wiele, ale króciutki fakcik, iż na moje szczęście lub nieszczęście od niepamiętnych czasów preferuję płeć męską chyba nie za bardzo teraz zaszkodzi.
Ha! To nie wszystko. Bujam się w moim najlepszym przyjacielu. Jest przystojniakiem, wszystkie dziewczyny w szkole na niego lecą, a mam wrażenie, jakbym znał go jedynie ja. 
Oczywiście w stu procentach heteroseksualista, bo jakżeby inaczej?
Jeśli Bóg by istniał, to by mnie nie kochał.
Ale nie istnieje, a nadal mam wrażenie, jakby mnie nie znosił.
Piździ jak w kieleckim, ale postanowiłem ubrać yukatę.
Może w końcu uświadomi sobie, że jestem boski i zmarnował kilka lat swego życia, podczas, gdy w ciągu ich trwanie mógłby bezgranicznie mnie kochać. 
Tiaa.


Poszedłem do łazienki umyć zęby. Podśpiewywałem wraz z moją szczoteczką elektryczną słowa piosenki ''World is mine'' Hatsune Miku. Niezwykle taneczna ballada, polecam. 
Minęły dwie minuty ich szorowania, więc wyplułem pastę i wypłukałem jamę ustną. 
Może w końcu nadszedł ten czas, w którym trochę powinienem wam opowiedzieć.
Nazywam się Yōji Nishimura i zbliżam się do osiemnastki. Uczę się przeciętnie, ale chyba nie jest najgorzej. Postanowiłem, że w przyszłości zostanę mangaką. Nie chwaląc się.. No wiecie.. 
Rysuję naprawdę zajebiście. 
Przyjaciele mówią mi Yō. Błąd, Yōji, masz tylko jednego przyjaciela. 
Miyo Kaminaga, którego rodzice kochali tak mocniutko, że aż postanowili nadać mu kobiece imię jest moim najlepszym (No i jedynym, patrząc na to wszystko realiami tego miernego świata) przyjacielem. Zyskałem go dzięki incydentowi mającemu miejsce osiem lat temu. Albowiem w wieku dziesięciu wiosenek postanowiłem samotnie wybrać się do parku z kartką papieru i ołówkiem.
Uciekłem wtedy mamie próbującej mnie spiknąć z córką swojej przyjaciółki.
Okropna zołza, zawsze spuszczała lalki koleżanek w sedesie. 

Przechodząc do rzeczy.. Klapnąłem wtedy na ławce w parku, wpadając na znakomity pomysł narysowania małego chłopca z watą cukrową w ręku, siedzącego tuż przede mną. 
Wszystko byłoby naprawdę znakomicie, gdyby nie przyszli wtedy moi trzej klasowi rówieśnicy, wyzywając mnie od ''pedała-pedofila''. (Powiedźcie mi, czy 10-letni dzieciak może w jakikolwiek sposób być pedofilem? Mało tego, tłusty bachor z watą nie bardzo mnie pociągał, jeśli mam być szczery).
Próbowałem się wybronić dissami złożonymi głównie z ''No chyba ty'', ale byłem naprawdę ciotowatym dzieckiem, więc niezbyt mi to wychodziło. 
Kątem oka zobaczyłem, jak mój rysunkowy model z oponką zwiewa żwawo sto na godzinę z miejsca akcji. 'Świetnie'- Pomyślałem.- 'No nawet on'.
Kiedy otrzymałem soczystego kopa prosto w brzuch od Go Funabashiego, myśląc, że to już pora spotkania się z aniołkami, przybył mój wybawiciel. 
''Jeśli natychmiast się stąd nie zmyjecie, jutro wszystko powiem waszej nauczycielce. A ostrzegam was, nauczycielka na pewno ma numery do waszych mam.''- Powiedział. Dobra, dobra,  śmiejcie się. Ale wydawał mi się naprawdę cool. Otaczał go blask zajebistości, a ja bałem się do niego odezwać, więc radował mnie fakt, iż zrobił to pierwszy. 
''Nic Ci nie jest?''- Zapytał, pomagając mi wstać z ziemi. 
''N-nie, dziękuję.''- Odpowiedziałem jękliwie.
 Patrząc na to z perspektywy czasu: Naprawdę musiałem brzmieć, jak wystraszona dziewczynka. 
''Jestem Miyo, zaprzyjaźnimy się?''- Wyciągnął do mnie wtedy dłoń, a ja byłem oczarowany zarówno nim, jak i jego śmiałością. Potrzebowałem kogoś bliskiego.
''Uhm. Mam na imię Yōji!''
I właśnie tak zyskałem przyjaciela.

Wróciłem do swojego pokoju, żeby się ubrać i ogarnąć. 
Pomyślałem, że jestem głodny. 
-Mamoo!- Krzyknąłem. 
-Oh, ktoś tu postanowił wstać.- Odezwała się 45-letnia kobieta.- No pięknie, to chyba twój rekord w tym tygodniu.
-Tak, tak, oczywiście. Zrobisz mi tosty?
-Jasne, syneczku. Za to ty mi zaraz pójdziesz wysłać list na pocztę.-
Powiedziała.
-Ok, ok.
Mieszkam z mamą sam, nigdy nie poznałem ojca. I w sumie mi to zwisa, bo nie jest mi do szczęścia potrzebny. Mam Starszą o siedem lat siostrę Yui.. Ale postanowiła wyrwać się z Japonii w poszukiwaniu pracy w Stanach. Zawsze była kobietą biznesu. Nie licząc mojego dzieciństwa, z którego pamiętam, że uwielbiała się nade mną znęcać, nucąc mi kołysanki najokropniej, jak tylko się da. 
Yui nie jest za bardzo uzdolniona muzycznie. 

A skoro już o muzyce mowa.. Wszystkie laski chyba zaczęłyby się cykać Miyo, gdyby wiedziały, że jest i zawsze będzie największym na świecie fanem BABYMETALU. Nie pytajcie. Zawsze, zanim do mnie przyjdzie, muszę się ubezpieczyć w malutki zapasik czekolady, bo jak tego nie zrobię, zaczyna kolędować nutką ''Gimmie Chocolate!!'', chociaż wie, jak bardzo tego nienawidzę. Ogólnie nie przepadam za tymi trzema dziewczynkami, lekko mnie przerażają. Wolę słuchać Vocaloidów i Nightcore'a. Taki ze mnie zagorzały mangozjeb. 

Poszedłem do kuchni, żeby zjeść swoje tosty. Mama robiła coś przy swoim laptopie, zawsze jest zapracowana. Ale i tak ją kocham, nie wiem, co bym bez niej zrobił. 
Od kilku lat kminię, jak jej powiedzieć o mojej orientacji seksualnej, choć jestem w 99,9% pewien, że to zrozumie i nie będzie mi miała tego za złe, ale hmm.. To nie takie proste. 
Miyo wie o tym, że wolę chłopców. I niepodważalnym dowodem na to, że nigdy przenigdy nie znajdę sobie miejsca w jego serduszku jest to, że kompletnie mu to nie przeszkadza.
Mimo to, nie może się oczywiście dowiedzieć, że na niego lecę. Nie mam pojęcia, jak zareagowałby słysząc słowa ''Kocham Cię'' od swojego kumpla, a ja nie chcę go stracić. Tylko chyba pęknie mi serce, jak kiedyś przyjdzie mu  przedstawić mi swoją dziewczynę. A ma takie rwanie, że długo sobie nie poczekam.

Skończyłem jeść tosty, więc wziąłem od mamy list i wybrałem się na pocztę. 

Naprawdę bardzo żałowałem, że jestem półmózgiem i nie pomyślałem o zabraniu czapki z domu, a sam wam wcześniej mówiłem, że piźdźiło jak w kieleckim. 

''boku no kata ni motare kakaru omomi ga itoshii''- Podśpiewuję sobie songa Gumi, maszerując z powrotem do domu. Moją uwagę przykuwa coś ciekawego. 
Śmiejący się Miyo z rudowłosą pięknością na drugim końcu uliczki, idący prosto w moją stronę. Panicznie obracam się, przyśpieszając kroku. 

Coś mnie kuje w serce. Chciałbym być teraz na jej miejscu, tak bardzo bym chciał.

Ale to niemożliwe.

Obszedłem drogę dookoła i wróciłem do domu z ponurym wyrazem twarzy. 
-Yōji, coś się stało? Marnie wyglądasz.- Odezwała się mama, patrząca na mnie z kuchni, podczas, gdy ja zajmowałem się zdejmowaniem butów.

-Kompletnie nic się nie stało.- Powiedziałem.- Wysłałem twój list.
-Za list dziękuję. A ty się może zacznij cieplej ubierać, wychodząc na dwór, bo nie mam zamiaru znowu chodzić przez Ciebie codziennie do tej głupiej aptekarki.-
Mówiła.
-Tak, tak, mamusiu.

Zacząłem zmierzać w kierunku swojego pokoju, żeby pójść w kimę. Bo co miałem robić do wieczora? Wszystkie mangi na mojej półce przeczytane, a na rysowanie nie miałem humoru.
Ale zatrzymałem się i zwróciłem do mamy. 

-Nie wiesz może, gdzie mam swoją yukatę?- Zapytałem. Zdziwiona popatrzyła na mnie, zdejmując okulary.
-Powinna wisieć w twojej szafie. A co? Umówiliście się z Miyo na yukaty?- Spytała z sarkastycznym uśmieszkiem. O co jej chodziło? Miałem nawet wrażenie, że brwi jej zafalowały. Czasem mnie przerażała. 
-Owszem, dzięki.- I zwiałem do pokoju.

Posiadam zieloną yukatę przeplataną kolorowymi kwiatkami. Ładniutka jest. Dziewczęca, ale ładniutka. No i całkiem fajnie w niej wyglądam. 

Ciekawe, jaką założy mój przyjaciel. 

Spałem, wstałem, żeby coś zjeść, porysowałem, znowu poszedłem spać, wstałem, zjadłem.
Ten dzień strasznie się ciągnie. Do spotkania z Miyo zostały mi jeszcze prawie trzy godziny, a ja nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić. Może obejrzę jakiś film.. Mam ochotę na coś poważniejszego, niż anime. 
Odpaliłem na laptopie film pod tytułem ''Koizora''. Wielokrotnie w trakcie oglądania go musiałem sięgać po chusteczki, a zakończenie tak mnie załamało, że straciłem chęci do życia. 
Ale nie spoileruję, sami się przekonajcie, jeśli chcecie.
Chęci do życia szybko powróciły, kiedy ogarnąłem, że zostało niewiele czasu. 
Umyłem się, wypsikałem i ubrałem w yukatę. 

22:49
-Mamo, wychodzę!.-
Powiedziałem
-Baw się dobrze synku.- Odpowiedziała. Czytała jedną z tych swoich książek podróżniczych.

Zbliżałem się do miejsca festiwalu. 
Jest tu naprawdę hucznie, mam nadzieję, że Miyo czeka w umówionym miejscu przy świątyni, bo sam go w tym tłumie nie znajdę na pewno. 
Przeciskając się przez kolorowy targ i równie kolorowych ludzi, znalazłem się przy świątyni. 

''Yō''- Woła znajomy głos. Obracam się w celu poszukiwania jego właściciela. Miękną mi kolana. 

Chyba nigdy nie wyglądał przystojniej. Przynajmniej  teraz niczego takiego nie mogę sobie przypomnieć. 
-Hej, pobudka.- Z uśmiechem pstryka mi przed oczami palcem. Zawstydziłem się.
-Chodźmy się pomodlić.- Powiedziałem szybko. Jezusie. 

Złożyłem ręce.
''Dobry panie Boże, chociaż wiem, że nie istniejesz, proszę, spraw, abym odkochał się w Miyo. Pozdrów Maryjkę i takie tam. Amen''.- Przedstawiam wam moją wzruszającą modlitwę.

-To co? O co prosiłeś Boga?- Spytał Miyo. Chyba jednak oszczędzę sobie wyjawienia mu prawdy. 
-O dużo nowych yaoi w sklepie z mangami.- Powiedziałem ironicznie, choć chyba nie wyczuł ironii, bo zrobił dziwny wyraz twarzy.
-A ty?- Zapytałem. Wydał się zakłopotany. 

-O spotkanie Yui Mizuno.- Odpowiedział.
-Ty i to twoje babygówienko. Chodźmy na jabłka w karmelu.- Rzekłem. 
-Pff. Ok.

Moje jabłko w karmelu było naprawdę bardzo smaczne, skończyłem je konsumować w mniej, niż dwie minuty.  Miyo nienawidzi karmelu, więc zakupił sobie wielkiego, tęczowego lizaczka. Jak małe dziecko. 

Trochę pobawiliśmy się przy stoiskach z zabawami, a następnie kupiliśmy fajerwerki, bo już zbliżał się ten czas. Zawsze chodzimy w to samo miejsce je odpalać. Przynajmniej jesteśmy tam sami, a widok jest niesamowity. 
Dotarliśmy do naszego małego wzgórza niewiele oddalonego od świątyni.

22:58

Chcę sięgnąć po fajerwerki, żeby je przygotować, ale Miyo chwyta mnie za ramię z poważnym wyrazem twarzy. 

-Coś się stało?- Pytam.

-Yō.. Muszę ci coś powiedzieć.- Mówi. Co on, w ciąży jest? Ma minę szczeniaczka. Jak słodko.
-Słucham. Tylko szybko, bo trzeba coś wystrzelić jeszcze.

-Okej. Więc.. Przemyślałem sobie to wszystko.- Co wszystko?- Myślałem o twojej seksualności..- 
Zacząłem się bać, że zaraz mi powie, że nie możemy być dłużej przyjaciółmi. Na kij mi minutę przed nowym rokiem coś o mojej orientacji seksualnej? Naprawdę się bałem.
-Do czego zmierzasz, Miyo?- Zapytałem.
-Bo ja.. Myślę, że.. Ewentualnie, no wiesz. Tak bardzo prawdopodobnie, prawie definitywnie, aczkolwiek w sumie definitywnie i..
-Wysłowisz się wreszcie?- Pytam.
-Kocham Cię, Yōji.- Co?
-Nie żartuj sobie, Miyo.- Mówię. Bo jeszcze zrobię sobie nadzieję. Na głupie żarty mu się zebrało. 
-To nie jest żart, nie wiedziałem, jak Ci o tym powiedzieć. Ale myślę, że przyszedł odpowiedni czas, zwłaszcza, że jestem pewien, że również żywisz do mnie podobne uczucia.
Co się dzieje, ludzie?! Chyba zaraz eksploduję. 
-Ja.. Tak, kocham Cię, ale..- Zaczynam. 
3..
2..
Słyszę głosy ludzi odliczających czas, który pozostał do 2016. 
1..
Patrzę na Miyo. On patrzy na mnie. 
-Szczęśliwego nowego roku, Yōji.- Właśnie całuje mnie człowiek, w którym się bujam przez pół mojego życia. Nie wierzę. Jedyne, na czym skupiam swoją uwagę, to jego błękitne oczy i odgłos puszczanych fajerwerków. 


---------------------
Koniec!

Jak wam się podobała moja mała niespodzianka? :)
Miłego 2016!
Kc was bardzo mocno 

  ( ͡º ͜ʖ ͡º)  

I pozdrawiam Bulominka, dzięki za ''Barbie'', pantoflu



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top