Część 2
Yuuki:
Od dzisiaj będę chodził do liceum, a na dodatek z internatem! Jestem taki szczęśliwy! Wolnooooooość!!!
Ojć! Zapomniałem... Hejka! Jestem Yuuki. A co do dzisiaj... dziś jest mój pierwszy dzień w liceum z internatem, gdzie nie będą mnie kontrolować rodzice. Wiem, że to nic niezwykłego i to normalnym dla nastolatków jest chodzenie do szkoły, ale ja wreszcie czuje się wolny. Moja mama była bardzo nadopiekuńcza. Nigdy nie mogłem za długo siedzieć na dworze i zaraz po szkole wracałem do domu. Ale tego koniec! Teraz jest luz... No prawie... Chciałbym kogoś poznać, ale raczej mi to nie wyjdzie... Pytacie dlaczego? BO JESTEM CHOLERNIE NIEŚMIAŁY! Nie umiem się zaprzyjaźniać z ludźmi. Zwykle jestem wtedy tak spanikowany, że zapominam odpowiadać albo odpowiadam pół słówkami. Zazdroszczę ludziom, którzy mają dar przekonywania do siebie ludzi.
Tatsuo:
Dzisiaj rozpoczęcie roku szkolnego w moim nowym liceum. Nie mogę się doczekać. Poznam tylu ludzi i może ,,tego kogoś". Kto wie... Chociaż mam problem z wybraniem typu. Uwielbiam niziutkich, słodkich i nieśmiałych, a zarazem takich, którzy nie boją się stawić na swoim, są odważni i uwielbiają kreatywność. Fajnie by było gdyby miał też jakieś osobliwe zajęcie... Mój typ to taki... Tsundere... Chyba mam problem z psychiką... Nieeee, wcaaaaaalee!
Taa... ludzie mówią mi co chwile, że jestem szalony i zakręcony.
Yuuki:
Jestem centralnie pod szkołą... szczęście i strach. I ciężar gitary basowej. Ta... gram na basie i pomyślałem, że go ze sobą wezmę, bo mam za kilka godzin lekcje śpiewu, a później tańca i nie będzie mi się chciało wracać do pokoju.
Wszedłem przez wielkie drzwi i podziwiałem wnętrze tej dosyć dużej szkoły. To nie byłą zwykł szkoła, o nie. To liceum zostało zbudowane we wnętrzu zamku z XV wieku. Wielki hol, ogromne, kryształowe żyrandole.
Przechadzałem się, mając jeszcze trochę czasu i zauważyłem grupkę ludzi. Otaczali jedną osobę, którą jak najbardziej było widać. Wyróżniający się chłopak był mega przystojny i równie mega wysoki. Wydawało mi się, że patrzył przez chwile w moją stronę, prosto w moje oczy. Miałem wrażenie, że ten krótki okres czasu bardzo się dłużył.
Wtem podszedł do mnie jakiś chłopak. Miał osobliwe włosy, jakby czerwony połączony z brązem i czerwone oczy. Był wysoki, ale na pewno niższy niż chłopak pośród tłumu.
-Witaj, jak się nazywasz?
-Yuuki Kazuto.
-Ja jestem Ken Ryoutarou z rodu Fuurinkazan, a ty z jakiego jesteś rodu?
-Z rodu Czarnych Szermierzy.
-Łał! Serio?!
-T-tak... czy to aż tak niezwykłe?
-Bardzo! Jesteście sławni na cały świat! Chociaż... od kogo?
-Co?
-Jesteś od strony Kirito, czy...
-Czy od ciotki?
-O!!! Jesteś z głównego rodu?
-Tak... ale nie rozpowiadaj tego nikomu dobrze? Nie chce żeby ktokolwiek zwracał na mnie uwagę.
-Okej! Czego się nie robi dla syna przyjaciela mojego taty! No i mojego nowego przyjaciela.
-Nasi rodzice się znają?
-Tak. Byli razem w SAO.
-Naprawdę? To dlatego kojarzyłem twój ród... Mój tata musiał mi kiedyś o was opowiadać.
-Hehe- wyszczerzył swoje białe ząbki i nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu. Po chwili zaczęliśmy się śmiać.
Tatsuo:
Zauważyłem, że MÓJ mały słodziak rozmawia z jakimś kolesiem, który zdaje się być trochę zaskoczony i zaciekawiony nim... To źle. Nagle zaczęli się śmiać. Byłem zazdrosny, że mój maluszek jest z kimś innym niż ja... Chce go mieć... a ja zawsze dostaje to czego chce. Kuźwa... książe się budzi...
Yuuki:
-Tak właściwie...
-Hm?
-Wiesz może kto to jest?-wskazałem na wysokiego przystojniaka.
-Tak. To Tatsuo Yuki, jest z rodu Rycerzy Krwi.
-Aha...
-A co? Czyżbyś...?
-Co?- naprawdę nie rozumiałem o co mu chodzi.
-Nie... nic.- chłopak spojrzał na mnie z zaciekawieniem - Chyba jest dosyć popularny, nie?
-Taa...
-Ale czekaj! Jak możesz nie wiedzieć kto to jest?
-He?
-Jego matka i twój ojciec przecież kiedyś ze sobą byli!
-... CO?!?!?!
-Ty... nie wiedziałeś?
-Nie, skąd miałbym wiedzieć? Mój tata nigdy nie mówił o tym, że z kimś chodził! Łaaaaaa...- w tej chwili Tatsuo zaczął do nas podchodzić. Szybko schowałem się za Kenem... spanikowałem okej?!
-Hej... Jestem Tatsuo Yuki z Rycerzy Krwi.
-Ja jestem Ken Ryoutarou z rodu Fuurinkazan.
-A ty... niziutki?
-Proszę nie nazywaj mnie niziutkim... -wychyliłem się lekko zza Kena by zaraz ujrzeć jego olśniewający uśmiech, teraz to spaliłem buraka, po chwili schowałem się znów za nowym kolegą i powiedziałem cicho- Yuuki Kazuto z Czarnych Szermierzy...
-Łał... Super.- chłopak wyciągnął mnie za nadgarstek przed siebie- Tak. Słodziutki... Mój typ. -puścił mi oczko i udał się w nieznanym mi kierunku.
Upadłem na ziemie z rumieńcem na twarzy.
-He?
-Ej stary! Wszystko dobrze? Co ci powiedział?
-N-nie słyszałeś?
-Cóż powiedział to głośno, ale... w języku którego nie zrozumiałem.
-He?
-To brzmiało jak... język mojego taty gdy się wkurzy, zawsze w nim mówił. Powiada się, że tylko ludzie, którzy byli w SAO lub z wyjątkowymi genami z gry go rozumieją. Ale mimo wszystko trzeba się nieźle nagłowić żeby się go nauczyć.
-He? A-ale ja nigdy się go nie uczyłem... nie wiedziałem nawet, ze takie coś istnieje, a go zrozumiałem. Jak?
-Łaaaaa nieźle. Musisz mieć talent. Będziesz miał łatwiej... aaa...
-Hm?
-Co ci powiedział? No wiesz, Tatsuo.
-Em... nie ważne...
-Ej no! Już masz przede mną tajemnice? Nieładnie!
-Może kiedyś się dowiesz...
-Co? Ej no!
Po tej jakże dziwnej konwersacji poszliśmy do klasy na pierwszą lekcje.
Mam w głowie masę pytań: Czemu to powiedział? Jak to możliwe, że zrozumiałem ten język? No i... Czemu tak bardzo biło mi serce?
~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~*~~~
Tak wygląda Tatsuo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top