𝟱. ❝𝙮𝙤𝙪'𝙧𝙚 𝙨𝙪𝙘𝙝 𝙖 𝙬𝙝𝙤𝙧𝙚, 𝙝𝙮𝙪𝙣𝙜𝙞𝙚...❞
na wstępie chciałabym tylko zaznaczyć, że czytacie ten rozdział na własną odpowiedzialność!! jeśli ktoś jeszcze nie ogarnął, na co się pisze, czytając to, radzę zajrzeć do tagów w opisie ficzka, bo właśnie teraz zaczynamy jazdę bez trzymanki ♡
✧✧✧
❦❦❦
Jeongguk nie mógł na siebie patrzeć. Choć stał tuż przy lustrze, jego głowa była spuszczona w dół, a spojrzenie wbite w zlew. Jego palce raz po raz zaciskały się na umywalce. W ten sposób mężczyzna próbował jakkolwiek wyładować rosnącą w nim frustrację. Jednak, mimo starań, im dłużej to robił, tym bardziej czuł, jak w jego gardle powstaje gorzka gula, a w kącikach oczu zbierają się łzy.
Przygryzał wargi niemal do krwi. Jego knykcie bielały, a tusz na skórze prawej dłoni stał się wyrazistszy na bladym tle. Kasztanowe włosy kleiły się do zroszonego delikatną warstewką potu czoła, podczas gdy powieki unosiły się i opadały pospiesznie, byleby odgonić wilgoć, która już rozmywała jego widoczność. Z całych sił powstrzymywał się, by się zwyczajnie nie rozryczeć, nie wybuchnąć rozpaczliwym płaczem, nie zwinąć się na podłodze w kulkę i zwyczajnie nie utonąć w swoich własnych łzach. Smutek, jaki go ogarniał, był nie do wytrzymania, sprawiał mu wręcz fizyczny ból, a świadomość, kto mu sprawił tak dogłębną przykrość, łamała jego serce na milion kawałeczków, których nie dało się poskładać.
Jeongguk chciał być wściekły. Chciał czuć irytację, chciał być obrażony i zdenerwowany całym tym pomysłem, na jaki wpadł Taehyung. Pragnął być tak zły, żeby aż się na niego wydrzeć, żeby mocą swojego gniewu wybić mu to z głowy.
Ale potrafił czuć się tylko bezradny. Słaby i niewystarczający.
Właśnie, niewystarczający.
Bo coś musiało być z nim nie tak, skoro Kim znienacka wymyślił ten dziwny układ i chciał przespać się z Yoongim. Jeon tego nie rozumiał. Przecież Kim zdawał się być ostatnio zadowolony. A może tylko mu się tak wydawało? Może tak naprawdę znudził się Taehyungowi? Może ten pragnął czegoś więcej? Może Jeongguk był za mało uległy? Nie potrafił nawet stwierdzić. Na próżno doszukiwał się w sobie winy, nie mogąc wciąż określić, co było najbardziej prawdopodobną przyczyną.
To go wręcz wyżerało od środka, to poczucie winy i beznadziejności. Nawet myśl o ARMYs, mówiących mu na każdym kroku, że jest idealny, że nie musi nic w sobie zmieniać, że widać, jak zawsze się stara, i że wcale nie musi już bardziej, w tym momencie nie pomagała. Bo jak miał czuć się z siebie dumny, jak miał czuć się piękny, wartościowy i wystarczający, kiedy najbliższa mu osoba, dla której zrobiłby wszystko, najwyraźniej miała wszelkie jego starania w głębokim poważaniu? Jak miał się czuć w porządku, kiedy Taehyung tak po prostu go nie chciał?
A może to wcale nie była jego wina? Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad tym. Przecież nic nie zrobił, prawda? Dlaczego miałby nagle stracić w oczach Tae? Dlaczego jego chłopak nagle miałby zapragnąć przespać się z chłopakiem kogoś innego?
Może po prostu sam był zwyczajnie chciwym chujem?
Jeon zagryzł wargę. W jego głowie pojawiła się postać Yoongiego. Właśnie, czy on się na to, tak właściwie, zgodził? Nie zachowywał się wcale ostatnio, jakby w ogóle miał o czymś takim pojęcie. No i co z Jiminem? Jeongguk wątpił, żeby też na to przystał. Nawet, jeśli kilka lat temu ich więź była dość...specyficzna. W końcu wiadomo było, że Jimin i Yoongi w rzeczywistości wzajemnie wychwalają się pod niebiosa i zwyczajnie nie potrafią bez siebie żyć. Jeon nigdy w to nie wątpił.
Ale cóż, tak samo Jeongguk myślał o sobie i Tae.
Zacisnął mocniej palce na umywalce, wręcz czując, jak paznokcie stukają o jej powierzchnię. Cholera, co było nie tak? Co niby ostatnio zrobił źle, by sobie na to zasłużyć? Skąd w ogóle Kimowi przyszło coś takiego do głowy?
Nie rozumiał. Nie rozumiał z tego nic i to go najbardziej denerwowało. Przecież nie było możliwości, żeby hyungowie się na to zgodzili. Zawsze rozwiązywali problemy między sobą, tak, że nikt więcej z zespołu nawet nie wiedział o tym, iż przechodzili kryzys. Czemu nagle chcieliby zakończyć spór w tak absurdalny sposób?
Ponadto był wściekły na siebie. Wściekły, że nie potrafił powiedzieć Kimowi wprost o swoich uczuciach wobec tego wszystkiego, że nie potrafił się postawić i dosadnie skarcić go za sam taki pomysł.
Był sfrustrowany. Tak ogromnie sfrustrowany, smutny i zły. Kochał Taehyunga tak mocno, starał się go uszczęśliwiać na każdym kroku, więc dlaczego musiał tak cierpieć?
Dlaczego Tae nie widział tego, co najlepszego wyprawiał?
Niepewnie i z trudem uniósł wzrok, wlepiając go w taflę lustra. Jego oczy lśniły od powstrzymywanych łez. Zazwyczaj, kiedy miał ochotę płakać z jakiegokolwiek powodu, to Kim zawsze szybko go uspokajał, trzymając w swoich ramionach, to on czule wycierał jego łzy. Jego policzki były czerwonawe z nerwów. Taehyung też uwielbiał sprawiać, że przybierały taki kolor, jednak z zupełnie innego powodu. Jego wzrok zsunął się na jego klatkę piersiową, ukrytą pod materiałem czarnej koszulki. Kim uwielbiał go tam pieścić, obcałowywać, zostawiać malinki. Właściwie, Tae zawsze uwielbiał całe jego ciało. Potrafił wycałować każdy jego centymetr, jeśli miał na to ochotę, wielokrotnie podkreślając, że Jeongguk jest dla niego najpiękniejszy, sprawiając, że Jeon naprawdę czuł się, jak najśliczniejsza istota na ziemi.
Więc co się nagle zmieniło? Co Taehyungowi nie wystarczało? Dlaczego nagle nie mógł go w pełni docenić, tak jak zawsze? Dlaczego nie mógł z nim o tym normalnie porozmawiać, zamiast wpadać na durne pomysły i chcieć się przespać z kimś innym?
Jeon nie wierzył, że Taehyung zaproponował coś takiego ich hyungom z czystej dobroci serca. Coś musiało się za tym kryć. W końcu to nie było ani trochę normalne.
I w tej chwili Jeongguk poczuł gniew. No właśnie, to nie było normalne. Taki układ był najzwyklejszą zdradą, skoro jemu nie odpowiadał. Powinien był od razu wybić to Kimowi z głowy i powiedzieć jasno: albo on, albo ten popieprzony plan.
I powinien właśnie w tej chwili wrócić do pokoju i to wszystko wyjaśnić. Powinien powiedzieć Tae, jak się z tym wszystkim czuje, a nie siedzieć teraz w łazience, jak idiota, i niepotrzebnie się denerwować.
Właśnie, powinien.
Ale w tym momencie był zbyt zirytowany, zbyt wściekły. Cała ta złość uderzyła w niego gwałtownie, kiedy zrozumiał, że to wcale nie musiała być jego wina. To wszystko przez Taehyunga. To on zachowywał się, jakby myślał tylko o sobie i jednocześnie miał go za komlpletnego idiotę.
Ale cóż, skoro chciał, to niech ma.
W końcu nie zamierzał mu tak łatwo wybaczyć. Na pewno nie teraz, kiedy już to pojął. Skoro rzekomo miał przyzwolenie swojego jakże genialnego chłopaka, to podjął już decyzję.
Zabawi się jako pierwszy i jutro z samego rana zajrzy do Genius Lab.
Z taką myślą poprawił po raz ostatni swoje włosy i odsunął się od lustra. Opuścił łazienkę i udał się korytarzem do salonu, gdzie miał oglądać film z Hoseokiem.
Po drodze rzucił tylko przelotne spojrzenie w stronę drzwi sypialni, jaką dzielił z Taehyungiem, nie mając pojęcia, co właśnie się za nimi dzieje.
❦❦❦
Wystarczyło jedno spojrzenie. Brak słów, tylko jedno spojrzenie, z którego dało się wyczytać wszystko, i Taehyung w ułamku sekundy odwrócił Yoongiego w swoją stronę. Zachłannie wpił się w jego delikatnie rozchylone usta. Mocno, wręcz agresywnie, nie czekając na powolne zezwolenie na dostęp. Od razu przesunął językiem po jego dolnej wardze i zaraz wsunął go do środka, całując go mokro i brutalnie. Usta Tae były miękkie, lecz także zdawały się być szorstkie przez sposób, w jaki go dotykał. Składał gorące, soczyste pocałunki na jego wargach, dłońmi błądząc zaborczo po jego talii. Spodnie oraz bokserki Mina już dawno zsunęły się w dół wzdłuż jego łydek. Tae przyciągnął go jeszcze bliżej do siebie, tym samym zmuszając go do całkowitego pozbycia się ich. Yoongi nie miał nic przeciwko. Już absolutnie wyzbył się wstydu. Cały jego umysł przejęła żądza. Myślał tylko o tym, jak cudownie byłoby w końcu poczuć w sobie kutasa. Nic więcej się nie liczyło.
Sam pociągnął Kima w stronę jego łóżka, zupełnie zapominając o tym, że zazwyczaj spał tutaj również Jeongguk, spychając ten z lekka niewygodny fakt gdzieś w odmęty nieświadomości. Ani na sekundę nie odsuwając się od ust Kima, sięgnął do jego dresowych spodni. Z łatwością zsunął je w dół, wydobywając na wierzch męskość Kima. Niebieskowłosy uśmiechnął się tylko z pobłażaniem na zniecierpliwienie starszego.
Pocałował go znowu zachłannie. Min od razu rozchylił posłusznie usta. Wysunął język, od razu napierając na ten Kima. Ich walka o dominację trwała krótko; Yoongi prędko odpuścił, od początku się nawet nie starając. W końcu uwielbiał to. Pomimo swojego nieco trudnego, niby niepokornego charakteru, uwielbiał czuć się zdominowany, bezwolny i mały w ramionach drugiej osoby. Taehyung idealnie sprawiał, że właśnie tak się czuł — drobny, bezbronny, a także pożądany. Minęło już trochę czasu, odkąd ostatni raz uprawiał seks z Jiminem, i w tym momencie Min nie pragnął niczego innego, jak znów poczuć kogoś nad sobą, wbijającego jego ciało w materac i poruszającego się w jego wnętrzu. I nie musiał wcale być to jego chłopak.
W końcu Jimin sam tego chciał, prawda?
Yoongi nie mógł już dłużej czekać. Po kilku sekundach zażartej wymiany śliny z Taehyungiem, odsunął się od niego i przesunął w górę łóżka. W pokoju panował półmrok, jedynie lampka na biurku Jeongguka go rozświetlała. Przez brak dokładnego oświetlenia Yoongi czuł się zdecydowanie pewniej. Rozłożył się wygodniej na łóżku na plecach, opierając się na łokciach i spoglądając na Tae. Powolnym ruchem rozszerzył uda w zapraszającym geście.
Myślał, że Kim od razu się na na niego rzuci. Że weźmie skądś lubrykant o jakimś słodkawym zapachu, rozciągnie go szybko i sprawnie, ale z odpowiednim wyczuciem, i dobrze wypieprzy, tak, jak mówił, że potrafi.
Ale Taehyung spoglądał tylko na niego, wciąż stojąc w nogach łóżka. Uniósł brwi, skanując wzrokiem całe ciało rapera, nie ruszając się jednak ani o milimetr.
— Przed każdym tak szybko rozkładasz nogi? — zapytał poważnym tonem.
Min przez chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć. Ścisnął odrobinę nogi i zakrył się ręką.
— Co?
Kim jednak pochylił się nad nim i ułożył dłonie na jego udach, na powrót władczym ruchem je rozchylając. Jego twarz znów znalazła się blisko tej Mina. Jego hebanowe oczy świeciły zjawiskowo, przeszywając go świdrującym spojrzeniem.
— Pytałem, czy przed każdym tak szybko rozkładasz nogi — powtórzył, przekrzywiając lekko głowę. — Aż taki jesteś niewyżyty? Wystarczy wspomnieć o pieprzeniu, a już zachowujesz się kotka w rui?
Wzdłuż kręgosłupa Yoongiego przebiegł porażający dreszcz, jaki głównie poczuł w okolicach lędźwi. Brudne słowa Kima wywołały w nim zaskoczenie, ale także podniecenie. W jednej chwili Min poczuł, jak w jego podbrzuszu narasta przyjemne mrowienie i gorąc, a penis, skryty pod jego dłonią, drgnął niekontrolowanie.
Chciał, żeby w tej chwili niebieskowłosy tak o nim myślał. Żeby na ten moment ich wspólnego uniesienia miał go za zwykłą szmatę, puszczalską dziwkę, której wystarczyło tylko wspomnieć o fiucie, a ta już wypinała dupę. Chciał, żeby właśnie tak go teraz potraktował; jak nic niewartą zabaweczkę o ciasnym tyłku, nadającym się tylko do pieprzenia. Tego właśnie potrzebował. Potrzebował tak silnych bodźców, żeby poczuć pełną satysfakcję.
Właśnie dlatego na te słowa jedynie zagryzł seksownie wargę i rozszerzył jeszcze bardziej nogi. Jego uda już podrygiwały z lekka niespokojnie, a skórę pokryła delikatna warstewka potu. Nie miał wstydu, już nie. W tej chwili pozwoliłby Taehyungowi zajrzeć w każdy zakamarek swojego ciała, pozwoliłby zrobić ze sobą wszystko, byleby tylko poczuć wszechogarniającą przyjemność.
— Przeszkadza ci to, Taehyungie? — zapytał, patrząc nań spod przymrużonych frywolnie powiek.
Taehyung parsknął cicho, uśmiechając się szerzej.
— Mnie nie. Ale założę się, że twojemu chłopakowi tak.
Yoongiego szczerze to już nie obchodziło. Może i nie zachowywał się teraz lepiej niż Jimin, kiedy przyszedł do jego studio, by przedstawić mu ten popieprzony pomysł, na jaki raper z początku się nie zgadzał. Ale skoro zmienił zdanie, co stało na przeszkodzie? W końcu Park sam tego chciał. Sam to zaproponował, sam zapytał, czy Suga nie chciałby przespać się z V. A w tym momencie tego chciał.
W tym momencie nie liczyło się nic innego. Yoongi chciał jedynie dostać to, czego tak bardzo potrzebował od tak cholernie długiego czasu.
— Wątpię — odparł zdawkowo, przybliżając twarz bardziej do tej Kima.
Powolnym ruchem, mimo wszystko, wciąż trochę nieśmiało zarzucił mu ramiona na szyję. Ich usta znów spotkały się w namiętnym, niebywale wyuzdanym tańcu. Dolna warga Yoongiego znalazła się między zębami Taehyunga, a następnie jego jamę ustną znów zaatakował język Kima. Całowali się mocno, mokro, pożądliwie, i Min to po prostu uwielbiał. Przyciągnął Tae mocniej do siebie, tak, aby młodszy nad nim gorówał. Poczuł, jak jego penis napiera na jego własne krocze, a fala podniecenia przepłynęła momentalnie przez całe jego ciało. Wypchnął biodra nieco, dając Kimowi oczywisty znak, by już się nim zajął. Chciał go, pragnął go, aż to pożądanie go paraliżowało. Taehyung nie musiał go nawet rozciągać, nawet nawilżać. Yoongi zadowoliłby się samą śliną, byleby tylko jak najszybciej zostać porządnie wypieprzonym.
Przylgnął do Kima całym ciałem, stękając cicho. Język Tae zsunął się z jego ust na podbródek, a następnie na szyję. Yoongi automatycznie odchylił głowę, by dać mu lepszy dostęp. Z jego ust wyrwał się krótki jęk, kiedy w jego skórze już po chwili zatopiły się zęby Taehyunga.
Kim nie oszczędzał jego alabastrowej skóry. Zostawiał malinkę za malinką, ugryzienie za ugryzieniem, raz po raz ssąc ją zachłannie i wpijając się w nią mocno wargami oraz zębami.
Nie spieszył się, ale nie był też ani trochę delikatny. Ssał, skubał i kąsał jego skórę na całej powierzchni, jakby jego szyja była najsłodszą rzeczą na tym świecie. Nie miał litości, oznaczał go z lubością mocno, niczym swoją własność, choć Yoongi był nią tylko na chwilę.
Min z każdą chwilą czuł, że twardnieje coraz bardziej. Czuł także sztywnego członka Taehyunga tuż przy swoim udzie. Otarł się o niego mocniej i objął Taehyunga nogą w pasie, przyciągając go, chcąc go jeszcze bliżej. Chciał, by Tae odczuł, jak gotowy na niego jest.
Usta wokalisty zsunęły się odrobinę niżej. Zahaczyły o obojczyk, na nim również pozostawiając soczyste ślady. Yoongi wiedział, że wszystko to będzie cholernie trudne do zakrycia. Od jutra przez kolejne ładnych parę dni zapewne będzie zmuszony chodzić po dormie w wysokim golfie.
Podobała mu się ta zaborczość Kima. Ta władczość w jego ruchach i wręcz agresja w pocałunkach, jakie składał na jego skórze. Cholernie mu się to wszystko podobało, ale zarazem tak ogromnie pragnął więcej.
— Tae... Nie baw się mną, cholera — mruknął, wyraźnie podniecony, wypychając znów biodra ku górze.
Taehyung wypuścił poczerwieniałą skórę Yoongiego spomiędzy warg z dosadnym mlaśnięciem. Zamiast przylgnąć do niego jeszcze mocniej, znienacka wzniósł dłoń i zdjął ze swojej talii smukłe udo rapera. Drugą zaś w zawrotnym tempie chwycił jego dłonie i gwałtownie przyszpilił do materaca nad jego głową. Uniósł się nad Yoongim, patrząc mu prosto w oczy z góry. Jego ślepia lśniły i onieśmielaly, i Suga już pod ich jednym spojrzeniem poczuł się całkowicie zdominowany.
— Myślisz, że tak od razu zasłużyłeś na mojego kutasa? — parsknął Kim aroganckim tonem. Nachylił się nad Minem, muskając niemal swoim nosem ten jego. — Cóż, zaraz zobaczymy, czy te usta nadają się do czegoś innego, prócz błagania o ostre rżnięcie.
Z tymi słowami skubnął niedbale dolną wargę starszego, znów ciągnąc za nią zębami, tym razem jeszcze mocniej. Po tym podniósł się i wstał, prostując się nad łóżkiem. Yoongi z każdą sekundą czuł się przy nim coraz mniejszy i coraz bardziej bezbronny. I tak cholernie to na niego działało.
— Rozbieraj się — rzucił Taehyung, patrząc na rapera z widocznym wyczekiwaniem. — I połóż się na plecach, twarzą do mnie.
Yoongi przez moment miał pewne opory przed tym, by tak po prostu obnażyć się przed Tae. Owszem, od pasa w dół był już nagi, ale w tej chwili zdjęcie koszulki, o ironio, wydawało mu się dziwnie intymne. W końcu Min nie należał do osób, pozbawionych jakichkolwiek kompleksów. Jego niezbyt umięśniony brzuch oraz klatka piersiowa były najczęstszymi rzeczami, przez które się wstydził, czasem nawet uprawiając seks z Jiminem, choć robili to już tyle razy. Bo przecież mięśnie Parka zawsze były wydatne, zwłaszcza wtedy, gdy nad nim górował, gdy wsuwał się w jego rozgrzane, wilgotne wnętrze, gdy poruszał biodrami coraz szybciej i szybciej. A Yoongi uważał, że ani trochę nie miał się czym pochwalić. Jednak Jimin zawsze zauważał jego trochę nietęgą minę w takich sytuacjach i zawsze w mig potrafił sprawić, że dzięki czułym, a przede wszystkim szczerym słowom Min finalnie czuł się najpiękniejszym człowiekiem na ziemi.
Ale teraz nie był z Jiminem, a z Taehyungiem, który, mimo wszystko, bardzo się od niego różnił. Przede wszystkim — Taehyung nie prosił, by Yoongi się przed nim odsłonił, przekonując, że wygląda nieskazitelnie. Taehyung szorstko żądał. Każde jego słowo brzmiało stanowczo, jakby nie przyjmował najmniejszego sprzeciwu. Jego oczy iskrzyły się, jak u drapieżnika, obserwującego swoją absolutnie bezbronną ofiarę. I nie zamierzał wcale czekać z polowaniem na nią. A powoli tracił cierpliwość.
— No? Długo się jeszcze będziesz zastanawiał? — prychnął. Palcami musnął blade udo Mina, po chwili klepiąc je lekko. — Nagle zacząłeś się wstydzić, koteczku? Już nie chcesz tak łatwo rozłożyć nóżek?
Mówiąc to, przesunął dłonią aż do pachwin Yoongiego, wywołując u niego elektryzującą falę dreszczy. Jego dotyk palił w tak przyjemny sposób, a zachowanie sprawiało, że raper chciał być posłuszny i uległy, a zarazem wciąż dostawać za to same upokorzenia. Jego ręce jednak odmówiły mu posłuszeństwa. Podniecenie, jak i ostre, zaborczo spojrzenie Taehyunga dosłownie go paraliżowały. Ale Kim wcale nie zamierzał czekać, aż starszy ocknie się z tego dziwnego stanu.
— Niegrzeczny koteczek... — wymruczał, subtelnie głaszcząc podbródek Mina.
Wcale nie zdjął z niego koszulki. Nie chwycił skrawka jej materiału, by go unieść i ją z niego ściągnąć, jak spodziewał się Yoongi.
On ją dosłownie z niego zedarł. Mocno, gwałtownie, w ułamku sekundy, nie dając mu nawet chwili na zrozumienie tego, co się w ogóle dzieje. Po chwili Min był pewien tylko jednego — jego czarna koszulka została w kilku miejscach niedbale podarta i z pewnością nie będzie się już nadawała do noszenia.
Ruchy Tae były szybkie i zdecydowane. W kolejnym momencie, tuż po zrzuceniu jego ubrania bezceremonialnie na podłogę, chwycił starszego za ramię i odwrócił go na brzuch. Uniósł dłoń i bezpardonowo wycelował ją w jego soczyście czerwony tyłek. Uderzył go w pośladek na tyle mocno, że ten aż zadrgał lekko, kiedy w sypialni rozległ się głuchy plask. Dla Mina ten klaps był podwójnie bolesny przez to, że jego dolna partia ciała wciąż pokryta była świeżymi, szkarłatno-purpurowymi śladami.
— Ała, kurwa! — zaklął siarczyście, wzdrygając się i zaciskając palce na śnieżnobiałej pościeli.
— Oj, cichutko, Yoonie... — mruknął Kim znienacka złagodniałym głosem. Dotknął jego pośladka, jeszcze intensywniej poczerwieniałego, i pogłaskał go niemalże czule. — Nie możesz się tak brzydko odzywać... Grzeczni chłopcy się tak nie wyrażają, prawda? A chyba chcesz być dla mnie grzeczny, tak, kotku?
Chciał. W takich sytuacjach chciał być zupełnie uległy i uniżony, chciał być zdominowany i z lubością zadowalać osobę nad nim najlepiej, jak tylko potrafił.
Ale zarazem pragnął prowokować. Pragnął być niegrzeczny, niczym rozpieszczony bachor, a to tylko po to, by zasłużyć na rozkosznie ujmujące słowa i zwroty, na kolejne uderzenia i ostrzejsze klapsy oraz nieustanne przedłużanie drogi do spełnienia.
— Jak mam się nie wyrażać? Kurwa? — parsknął, odwracając lekko głowę w stronę Tae.
Kolejne uderzenie w pośladki niemal sprawiło, że bezwładnie opadł na łokcie. Z jego ust wydobył się urwany krzyk. Skóra zapiekła go okropnie, boleśnie. Zarazem jednak miał wrażenie, że przez jego ciało przebiegło całe stado przyjemnych, mrowiących dreszczy.
— Właśnie tak. — Głos Kima na powrót stał się szorstki, niski i władczy. — Lepiej, żebyś wykorzystał ten cięty język do czegoś innego.
Yoongi zagryzł wargę, szybko rozumiejąc aluzję. Taehyung odsunął się od niego i znów stanął w nogach łóżka, nad nim, w ten sposób mając idealny widok na całe jego nagie ciało. Zlustrował je uważnie wzrokiem z nieskrywanym pożądaniem, może nawet fascynacją, na zdecydowanie dłuższą chwilę zatrzymując go na jego soczyście rumianych pośladkach. Zwilżył delikatnie wargi językiem, zaczesując także swoje szafirowe włosy do tyłu.
— No już, nie wypinaj tyłka, tylko się odwróć, jak kazałem. Nie lubię się powtarzać — zakomenderował z wyższością.
Yoongi powoli przesunął się po pościel tak, by ułożyć się na plecach. Pomimo widocznego rozochocenia i oczekiwania w jego lśniących oczach, jego ruchy wciąż naznaczało wahanie. Nie był pewien, co, tak właściwie, może go czekać. Wiedział natomiast, że Taehyung, pomimo swojej obecnej postawy, nigdy nie zrobiłby mu prawdziwej krzywdy. Z pewnością przerwałby to wszystko od razu, gdyby Min go o to poprosił.
Ale Yoongi już mu się w pełni poddał. Postanowił skorzystać ze wszystkiego, co zostało mu zaproponowane. Stał się uległym koteczkiem, pragnącym tylko ostrego rżnięcia, pokazał stronę, którą ukrywał nawet przed Jiminem, wiedząc, że jego chłopak nie jest jej zbytnio przychylny. A przede wszystkim mu zaufał. Już nie tylko jako przyjacielowi, ale i kochankowi.
Przesunął się jeszcze bardziej w dół, tak, by jego głowa zwisała nieco poza łóżkiem. Domyślał się, czego oczekiwał od niego Taehyung. A był już tego pewien, kiedy niebieskowłosy zbliżył się do niego i bezwstydnie przysunął swoją męskość do jego delikatnie uchylonych ust.
Penis Kima był twardy i czerwony. Całą jego długości naznaczało multum niespokojnie pulsujących żyłek. Sterczał wysoko, nabrzmiały i napęczniały, i w pierwszej chwili wydał się Yoongiemu tak duży, że raper przez moment wątpił, czy uda mu się wziąć go całego w usta.
Nie musiał się tym jednak zbyt długo martwić. Nie zdążył nawet nic powiedzieć, ani się poruszyć. Taehyung sam stanowczym ruchem chwycił jego żuchwę i odchylił jego głowę w tył, tym samym zmuszając do otwarcia szerzej ust. Min już po sekundzie poczuł na mokrych od śliny wargach ociekającą preejakulatem główkę przyrodzenia Tae.
— Wiesz, co zamierzam zrobić, kiciu? — zamruczał młodszy, patrząc na Yoongiego z góry tak cholernie władczym spojrzeniem, sprawiającym, że raperowi miękły kolana, takim, wymagającym uległości i posłuszeństwa.
Oczywiście, już wiedział, a przynajmniej się domyślał. Nie mógł jednak odpowiedzieć, mając już czubek stwardniałego członka w ustach, toteż na znak potwierdzenia przesunął tylko po nim językiem, delikatnie i powoli, wciąż trochę niepewnie, ale zmysłowo.
Taehyung uśmiechnął się z zadowoleniem. Jego dłoń zacisnęła się mocniej na szczęce rapera, a kształtne biodra wysunęły się niespiesznie do przodu.
— Lepiej rozluźnij gardło, suczko.
Yoongiemu ledwo udało się złapać ostatni głębszy oddech. Już w kolejnej sekundzie Kim jednym gwałtownym, niemal brutalnym ruchem wsunął w jego usta prawie całego penisa. Po prostu pchnął biodrami i wszedł mocno między jego wargi, jakby te były jego tyłkiem, dziurą, którą zamierzał jedynie mocno posuwać. Yoongi w pierwszej chwili zakrztusił się i miał lekki odruch wymiotny. Tae jednak nie pozwolił mu się odsunąć ani na milimetr. Zatrzymał się, z całą męskością w jego ustach, tylko w ten sposób dając mu krótki moment na przyzwyczajenie się do tego uczucia, którego nie miał okazji doświadczać już od jakiegoś czasu. Chwilę zajęło mu skuteczne rozluźnienie gardła oraz przywyknięcie do oddychania przez nos. Penis Kima tak idealnie wypełniał jego usta i przylegał do jego warg. Yoongi czuł, jak mocno pulsuje na jego języku, jak twardnieje jeszcze bardziej, jakby to było w ogóle możliwe.
Ale już po sekundzie na nowo poczuł pustkę w ustach. Tae wysunął się z jego gardła całkowicie. Spojrzał na niego z góry, a jego wzrok z lekka złagodniał, zaś dłoń poluźniła swój uścisk na szczęce Mina.
— Bezpieczne słowo?
Yoongi wziął głęboki oddech. Jego usta już były wilgotne od preejakulatu. I choć odczuł ulgę, to zarazem wcale nie chciał, żeby Kim się odsuwał. Pragnął więcej. To mu odpowiadało.
Dopiero po słowach Tae zrozumiał, że to był tylko przedsmak tego, co miało nadejść. Kim chciał mu pokazać, na co się pisał. I nawet, jeśli wcześniej zdawał się być taki władczy, stanowczy i brutalny, to, mimo wszystko, nigdy umyślnie nie skrzywdziłby Mina. Raper o tym doskonale wiedział. W końcu znali się nie od dziś.
Zapragnął go jeszcze mocniej. W tej chwili Taehyung wydawał mu się po prostu kochankiem idealnym. Yoongi chciał, aby zajął się nim najlepiej, jak potrafił. Żeby go tej nocy doszczętnie zrujnował.
Nie miał siły zastanawiać się nad jakąś sensowną odpowiedzią. Odwrócił na moment wzrok od Kima, by rozejrzeć się po pokoju na tyle, na ile pozwalała mu jego pozycja.
Pierwszą rzeczą, jaką dojrzał kątem oka, było biurko w rogu pomieszczenia, należące do Jeongguka.
— Biurko — odparł bez wahania.
Tae skinął głową.
— Jeśli nie możesz mówić, pstrykasz lub kopiesz mnie gdziekolwiek dwa razy — polecił. — A teraz lepiej otwórz szerzej buzię, kiciu.
Yoongi uśmiechnął się frywolnie pod nosem. Nawet się nie zawahał. Otworzył usta i od razu poczuł, jak męskości Taehyunga zatapia się w nich głęboko. Główka gwałtownie naparła na jego gardło. Min zakrztusił się lekko i odruchowo ugiął nogi. Nie zrobił jednak nic, by sprawić, żeby Kim się odsunął. Bo właśnie o to mu chodziło.
Odchylił mocniej głowę i rozluźnił gardło jak tylko potrafił. Podniecenie przepłynęło przez całe jego ciało, niemal go paraliżując. Czuł, jak robi się jeszcze twardszy, jeszcze bardziej niecierpliwy.
Taehyung poruszył lekko biodrami, wysuwając się nieco spomiędzy warg rapera. Stękał gardłowo, spoglądając w dół na twarz starszego. Usta Yoongiego tak idealnie oplatały jego męskość. Czuł także, jak raper okrąża jego członka językiem na tyle, na ile jest w stanie. Zagryzł wargę, przymykając oczy.
— Grzeczny koteczek... — zamruczał. — Taki piękny i posłuszny...
Yoongi niemal jęknął na te słowa. Rozluźnił szczękę jeszcze bardziej, czując, jak Tae zaczyna poruszać się w jego ustach. Falował biodrami powoli, podtrzymując jego żuchwę. Pchał w jego wargi niespiesznie, ale stanowczo i zdecydowanie. Yoongi przyjmował go z lubością, zachłannie, głęboko. Poruszał językiem żarliwie. Czuł dokładnie wszystkie żyłki, pulsujące niespokojnie z podniecenia, czuł twardość członka Tae i wiedział, że to on doprowadził go do takiego stanu. Nikt inny.
Ale to był dopiero początek zabawy. Po kilku ruchach Tae zaczął stopniowo przyspieszać. Jego pchnięcia szybko stały się bardziej gorączkowe. Penis wchodził w jego usta cały, dotykał ścianek jego gardła za każdym razem, kiedy się w nich zatapiał.
Z początku Min nie był w stanie nadążyć. Wszystko działo się zbyt gwałtownie, nazbyt szybko. Przez kilka sekund dosłownie się krztusił i dławił, ale w dalszym ciągu nie chciał, żeby to zostało przerwane. Taehyung zagryzł wargę, wpatrując się w niego. Jego oczy rozbłysły pożądaniem, a zarazem tliły się wyższością i pogardą, kiedy wchodził w jego usta, niczym w najciaśniejszy tyłeczek.
— No co, koteczku? Już nie dajesz rady? — warknął, zaciskając palce mocniej na żuchwie Mina. Przyciągnął jego głowę bliżej do siebie, nabijając wręcz jego gardło na swojego penisa. — Gdzie się podziało twoje tongue technology, hm?
Yoongi zadrżał. Czuł, jak wzdłuż jego ud przemykają dreszcze. Mrowienie w podbrzuszu stawało się coraz bardziej nieznośne, a zniecierpliwienie narastało z każdą chwilą. Podniecenie było wszechogarniające. Rapera nakręcały takie poniżające odzywki tak samo, jak pochwały. Uwielbiał czuć się jak szmata, jak zabawka, ale jeszcze niewystarczająca, wiedzieć, że musi się bardziej postarać, zrobić wszystko, by zadowolić Taehyunga, doprowadzić siebie na skraj, wytrzymać porażający, ale zarazem tak przyjemny ból, byleby Kim był usatysfakcjonowany.
Odchylił mocniej głowę, by mieć lepszy dostęp do przyrodzenia Tae. Zassał się mocniej niemal u samej nasady. Pracował żywiej językiem, poruszał nim wszędzie tam, gdzie dosięgał, napierał nim na wszystkie żyłki i z lubością zlizywał preejakulat z członka. Raz po raz zwijał go, wyciągał i poruszał na wszystkie strony, aż ten mu ścierpł, aż przestał go czuć.
Czuł tylko penisa Tae, tak cholernie dobrze rozpychającego mu usta. Biodra Kima poruszały się coraz szybciej, a członek w zawrotnym tempie wsuwał się i wysuwał z ust Mina. Główka co sekundę uderzała w jego gardło, a jądra gwałtownie obijały się o jego czoło.
Teraz Yoongi nawet nie był w stanie nic zrobić. Nie czuł języka, machając nim już tylko bezwładnie. Usta również mu ścierpły, a szczęka pulsowała tępym bólem. Raper oddychał z coraz większym trudem przez nos, dyszał, stękał i sporadycznie jęczał wprost w penisa Kima. Drżał na całym ciele, niemal się dławił tą pokaźną męskością, ale dalej nie robił nic, by Tae przestał. Znosił to wszystko, nie, czerpał przyjemność z tego, jak młodszy posuwał jego gardło, zwyczajnie pieprzył go w usta, mocno, brutalnie, zwierzęco.
Zawsze, kiedy brał członka Jimina w usta, Park nie pozwalał sobie na taką agresję. Jakiekolwiek większe wyuzdanie ich seksu oralnego kończyło się na wplataniu palców we włosy Yoongiego i ciągnięciu za nie — ale też nieprzesadnie — oraz kilku brudnych słówkach. To nie było wcale tak, że Min nie czerpał wcale przyjemności z takiego rodzaju miłości z Jiminem. Ale w momentach, w których desperacko potrzebował gwałtowniejszego zbliżenia, musiał dosłownie sam pieprzyć się w gardło jego kutasem.
Bo Jimin nigdy nie pchnąłby biodrami za mocno. Nie sprawiłby, że Yoongi by się krztusił, nie przysporzyłby mu umyślnie bólu, nie pozbawiłby oddechu. A przede wszystkim, nigdy nie kazałby mu sobie obciągnąć w rzekomo tak niekomfortowej dla rapera pozycji.
Dlatego teraz Yoongi czerpał z tego jak najwięcej. Przyjmował każdy ruch Tae, każde stanowcze pchnięcie jego bioder i każdy centymetr jego penisa z lubością, uniżenie i grzecznie, niczym posłuszna kurwa, której wargi zostały stworzone do sprawiania tak brudnej przyjemności. Był bezwstydny i pozwalał, by ślina lała się po jego zroszonej potem skórze strumieniami, by z jego gardła wyciekały niekontrolowanie nieokreślone dźwięki i wciąż pracował językiem oraz trzymał szczękę szeroko rozwartą, choć ból stawał się nie do wytrzymania.
A Kim pieprzył go dalej. Falował biodrami wciąż z taką samą mocą. Jego penis wychodził z jego ust cały, po czym znów zanurzał się w nich gwałtownie. Yoongi czuł jego jądra na czole i oczach, wypełnionych łzami. Czuł, jak wsuwa się najgłębiej, jak tylko może, odbierając mu przy tym dech.
Taehyung spoglądał na niego z góry, zagryzając co chwilę wargi. Nieustannie trzymał Mina mocno za żuchwę, by ten ani myślał się odsunąć. Z każdą sekundą coraz bardziej przyspieszał swoje ruchy. Widok Yoongiego, oddającego mu się w ten sposób, nieznośnie go nakręcał. Min był taki uniżony, posłuszny i bezwstydny, że Taehyung ledwie powstrzymywał się, by już w tej chwili po prostu go nie odwrócić i nie zerżnąć z całą mocą, wsłuchując się w jego głośne, przeciągłe i słodkie jęki. Ale wiedział, że Yoongi jeszcze na to nie zasłużył. I wiedział też, że starszy również zdawał sobie z tego sprawę.
W tej chwili był taki inny. Taki potulny, na pozór do siebie niepodobny. Oczywiście, Kim wiele razy słyszał od Jimina o ich rozmowach, dotyczących nieco masochistycznych, bardziej wyuzdanych i bezpruderyjnych zapędów Mina, więc zdawał sobie sprawę z pewnych jego upodobań. Ale nigdy nie sądził, że raper z aż taką łatwością pozwoli, by Tae go zeszmacił i upokorzył. A przede wszystkim, nie przypuszczał, że Yoongi będzie prezentować się przy tym tak atrakcyjnie, niczym najsłodszy koteczek, ale zarazem jak najbrudniejsza i najbardziej puszczalska szmata.
Taehyung dokładnie lustrował roziskrzonym, pożądliwym spojrzeniem całą twarz oraz ciało Mina. Jego skóra, zazwyczaj wręcz śnieżnoblada, teraz pokryła się cała soczystym karmazynem. Łzy, przez siłę grawitacji lecące z kącików oczu rapera wzdłuż jego skroni, lśniły, tak samo, jak lepka ślina, zmieszana z preejakulatem. Zroszona delikatnym potem klatka piersiowa ledwie się unosiła, kiedy Yoongi z trudem oddychał przez nos. Jego również sterczący oraz pokryty destillatio członek także nabrał czerwonawej barwy przez nieopanowane, niewyładowane podniecenie i sporadycznie podrygiwał lekko. Niemalże bielusieńkie uda trzęsły się nieprzerwanie, wyglądając tak słodko i kusząco, że Tae miał ochotę tylko wgryźć się w nie mocno, tak, by usłyszeć pisk z ust starszego i zostawić krwisty ślad zębów na tym bladym tle. Obserwował także, jak łydki napinają się, a palce u stóp co chwilę zaciskają się na pościeli pod wpływem nieznośnego podniecenia.
Niespiesznie powrócił wzrokiem do twarzy Yoongiego. Wypchnął biodra jeszcze mocniej, rozkoszując się kolejnym odgłosem dławienia się i jego kolejnymi łzami.
— Założę się, że Jiminnie chciałby cię zobaczyć w takim stanie — westchnął, gładząc lekko kciukiem wilgotny i lepki policzek Sugi.
Ale Yoongiego już to nie obchodziło. Jimin przestał dla niego istnieć. Na ten moment przestał być jego chłopakiem i kochankiem, a stał się tylko kolegą z zespołu, którym Min i tak nie zamierzał w takiej chwili zaprzątać sobie głowy. Chociaż nie, tak właściwie — był nikim, kompletnie nikim. Bo teraz dla Yoongiego nie istniało nic, nawet ich zespół. Taehyung także nie był jego przyjacielem, z jakim znał się od lat, lecz, najwyraźniej, nie tak dobrze, jak myślał. Był najlepszym kochankiem, tylko i wyłącznie, jedynym, który może go zadowolić.
Odchylił głowę jeszcze mocniej, a Tae jeszcze ciaśniej oplótł palcami jego szczękę. Zapewne już pozostawił na niej śliwkowe siniaki. Min jednak o tym nie myślał. Nie myślał o tym, że był osobą publiczną i takie ślady mogą zostać łatwo zauważone. Pragnął więcej. Pragnął, żeby Kim boleśnie naznaczył go całego. Żeby pchał w niego najmocniej, jak tylko potrafi, żeby rozpierdolił mu gardło, a następnie jeszcze tyłek, by go doszczętnie zrujnował, potraktował, jak szmatę, ale wyjątkową i potulną, która koniec końców zasłuży na nagrodę.
Stęki niebieskowłosego stały się bardziej urywane, pędzący oddech zaś cięższy. Biodra poruszały się gorączkowo i chaotycznie, a penis niebezpiecznie pulsował w ustach rapera. Starszy wiedział, że V jest już blisko, dlatego też postarał się jeszcze bardziej. Żarliwie naciskał językiem na każdy czuły punkt, ustami zachłannie ssąc go na całej długości. Przyjmował go głęboko, głębiej, niż był w stanie znieść, chcąc go tylko zadowolić i zasłużyć na porządne rżnięcie. Jego wilgotne wargi prześlizgiwały się od samej główki męskości aż do nasady, tak mocno, że Yoongi za każdym razem niemalże czuł ustami podbrzusze Kima. Ssał, lizał, pieścił, obciągał zażarcie, jakby od tego zależało jego życie.
Taehyung oblizał znacząco wargi, spoglądając na rapera spod przymrużonych powiek i przyspieszając swoje ruchy, będąc na skraju.
— Mam ci dojść w usta, czy lepiej na twarz? — warknął chrapliwie. — Może lepiej w usta, co? Połkniesz wszystko ładnie, koteczku? Wszystko, co ci dam, kurewko?
Pytanie to było czysto retoryczne; Yoongi nie miał w końcu możliwości odezwania się. Ale był bardziej, niż zadowolony z takiej decyzji Kima. Już od dawna nie czuł smaku spermy i cholernie za nim tęsknił. Tęsknił za jej połykaniem, za byciem w niej ubrudzonym i za poczuciem upokorzenia, i wyuzdania, jakie temu towarzyszyło.
Tae nie potrzebował już wiele. Wykonał kilka ostatnich gwałtownych i chaotycznych pchnięć, i dobił do końca, zatrzymując się dopiero, kiedy jego napęczniałe jądra rozpłaszczyły się na czole Yoongiego. Jego ciało przeszył dreszcz, a już w następnej sekundzie z jego członka trysnęła potężna salwa spermy.
Yoongi zacisnął z całej siły powieki, czując, jak substancja zalewa jego gardło. Łzy zaczęły mu lecieć jeszcze mocniej wzdłuż skroni, kiedy przez kolejne sekundy nie mógł złapać oddechu. Dławił się i krztusił, ale nie był w stanie połknąć ani wypluć nasienia przez ciągłą obecność członka Tae w swoich ustach. Kim dopiero po chwili wysunął się spomiędzy jego warg. Min połknął część spermy grzecznie, mimo tego, że ledwie łapał powietrze, i przez chwilę kaszlał. Kilka kropel spłynęło wzdłuż jego policzka z kącika ust.
Przez chwilę w pokoju nie było słychać nic innego, prócz dwóch ciężkich oddechów. Tae dyszał głośno po ciężkim orgaźmie, wycierając resztki nasienia z penisa chusteczką higieniczną, jaką wyjął z najbliższej szuflady. Min w tym czasie nie ruszył się z miejsca. Sapał, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w zawrotnym tempie. Drżał na całym ciele, jakby to właśnie on przeżył paraliżujący orgazm, nie Kim. Dopiero po chwili odnotował dotyk Tae na swoim policzku, po chwili także na wilgotnych wargach. Jego palce przesunęły się wzdłuż jego zbrukanego nasieniem podbródka.
— Co to jest? — warknął.
Yoongi zamrugał kilka razy, by odgonić łzy. Obraz przed nim wyostrzył się. Kim patrzył na niego z góry z wyraźnym niezadowoleniem w oczach.
Powoli zebrał paliczkiem resztkę swojej spermy ze skóry Yoongiego. Spojrzał na nią i uniósł brew, po chwili kierując nieprzychylny wzrok na rapera.
— Pozwoliłem ci wypluć, kotku? Czy też raczej... — pochylił się nad nim bardziej — ...mała, nieposłuszna kurwo?
Yoongi otworzył szerzej usta, by coś odpowiedzieć. Ale nie zdążył.
Nie minęła sekunda, a znienacka poczuł gwałtowne uderzenie na twarzy. Taehyung spoliczkował go na tyle mocno, że jego głowa aż odchyliła się w bok, a skóra zapiekła boleśnie. I zarazem na tyle mocno, żeby przez ciało Mina przepłynął paraliżujący prąd podniecenia.
— Nie będę słuchać twoich tłumaczeń — mruknął Tae, sprawnym ruchem powrotnie odwracając głowę starszego w swoją stronę. — Miałeś połknąć wszystko, co do kropli. Zlizuj.
Niespiesznym, ale zdecydowanym ruchem wsunął dwa palce w usta Yoongiego, które jeszcze chwilę temu rozpychała jego nabrzmiała męskość. Min potrzebował kilku sekund, by zrozumieć, co się wokół niego dzieje, na co w zawrotnym tempie otrzymał niedbałe uderzenie w szczękę.
Momentalnie zacisnął delikatnie wargi na paliczkach Kima. Wysunął leniwie język, w którym wciąż nie do końca odzyskał czucie, i powolnymi ruchami zaczął zlizywać pozostałości spermy z paliczków niebieskowłosego. Tae wcisnął je niemal całe w jego usta, więc Yoongi ponownie był zmuszony oddychać przez nos. Mimo to, dzielnie sunął językiem i zbierał nasienie Kima. Napawał się jego słonawym smakiem, nieco innym od smaku spermy Jimina. Pozostawiał dużo śliny na całej długości palców Kima, przymykając oczy i wydając sporadyczne pomruki.
— Mhm... Nawilż je dobrze, bo zaraz cię nimi rozciągnę, koteczku...
Yoongiego przeszły dreszcze. Podniecenie narastało w nim z każdą chwilą. Jednocześnie jednak żołądek ścisnął lekki niepokój. W końcu raper dawno nie uprawiał ostrego seksu, w dodatku bez dobrego nawilżenia. Jimin zawsze dbał o to, by Yoongi przed przyjęciem go w swoje wnętrze był wystarczająco wilgotny. Nigdy nie żałował mu lubrykantu, czy wazeliny. Często ich wspólna pościel po stosunku pachniała mocniej owocami, niż potem, i lepiła się bardziej od nawilżacza, niż spermy. Park potrafił również rozciągać Mina dłużej, niż w rzeczywistości się z nim kochać, byleby tylko nie wyrządzić mu najmniejszej krzywdy, kiedy mocno przyspieszał finalnie swoje ruchy.
A Taehyung z kolei wcale nie wyglądał na osobę o dużej cierpliwości. I na Yoongiego to tak cholernie działało.
Starszy zassał się na palcach Tae po raz ostatni. Kim odsunął dłoń od twarzy Mina i wyprostował się. Po raz kolejny spojrzał na niego z góry, jakoby z pogardą.
Yoongi oddychał ciężko, również na niego zerkając. Powoli uniósł drżącą rękę i delikatnie otarł ślinę z kącików ust.
Zupełnie niepotrzebnie. Bo w następnej sekundzie Taehyung znów się nad nim pochylił i splunął mu w twarz.
Yoongi wzdrygnął się, zaskoczony, i odruchowo przymknął powieki. Dopiero po chwili na powrót je uchylił i z lekkim wyrzutem spojrzał na Kima.
— Ojoj, koteczek się tego nie spodziewał? — parsknął Tae, zauważając jego wzrok. Uśmiechnął się z przekąsem. — No co, Jiminnie cię tak nigdy nie traktował, hm?
Min zagryzł nerwowo wargę. Znów czuł się przy Tae taki mały i bezbronny. Ekscytacja i podniecenie mieszało się z podświadomym strachem o to, co będzie kolejne. W gardle miał sucho, jego oddech wciąż był ciężki, a oczy stale się szkliły. Głos ugrzązł mu w gardle.
A Tae naprawdę widocznie nie był cierpliwy. Gwałtownym ruchem chwycił Mina za podbródek, odchylając mu głowę w swoją stronę. Spojrzał mu w oczy i oblizał subtelnie wargi.
— Odpowiedz mi — mruknął niskim głosem.
— N-Nie... — wymamrotał Yoongi chrapliwie z lekkim trudem.
— Co nie? — Taehyung uniósł brew, wyraźnie oczekując pełniejszej odpowiedzi.
Raper przełknął ślinę.
— Nie traktował mnie tak...
— Nie? Nigdy cię nie traktował jak szmaty, nawet, kiedy tego chciałeś? Biedaczek... — mówił Kim z teatralną, przesyconą kpiną słodyczą. — Zamiast tego, pewnie zawsze cię czule całował i powtarzał, jaki piękny i idealny jesteś, co? A ty czułeś wyrzuty sumienia, że nie jarało cię to tak bardzo, jak powinno, hm?
Mina szczerze przerażało to, jak Taehyung prześwietlił go całego na wylot, jak w tak prosty sposób potrafił określić jego myśli i odczucia, których często sam raper do siebie nie dopuszczał. Zarazem jednak z każdym szorstkim słowem Kima czuł coraz większe, niepoprawne podniecenie.
To wcale nie było tak, że Yoongiego w żaden sposób nie ruszały komplementy ze strony Parka. Wręcz przeciwnie — uwielbiał je otrzymywać, chociaż w codziennych sytuacjach zawstydzały go bardziej, niż powinny. Zawsze go podbudowywały i sprawiały, że dostrzegał w sobie więcej dobrych rzeczy. Jednak w sypialni, kiedy odzywały się pewne jego potrzeby, Min w istocie czuł wyrzuty sumienia przez to, że zamiast słodkich słów, jakimi obdarowywał go Jimin, wolałby usłyszeć coś skrajnie innego.
Zacisnął usta, co było wystarczającym potwierdzeniem.
Tae uśmiechnął się szerzej.
— Był dla ciebie taki dobry, co? Zawsze dbał, żeby było ci jak najlepiej, prawda? — mówił dalej teatralnie czułym głosem. Delikatnie przesunął palcami po jego policzku, odgarniając z jego skroni nieco lepiące się od potu włosy.
Min wciąż nie miał zbytnio siły, by składnie odpowiadać. Niepewnie skinął głową. Nie miał pojęcia, do czego zmierzał Taehyung.
— No właśnie. Chyba był aż za dobry, hm? Jak sądzisz, Yoonie? — uniósł brew. — Może powinienem ci pokazać, co w takim razie tracisz, tak oschle go traktując? — wyprostował się, ponaglając go wzrokiem. — No już, wstań.
Yoongi miał z tym lekki problem. Wciąż drżał, a jego kończyny były dziwnie skostniałe. Taehyungowi wyraźnie nie spodobało się leniwe tempo, w jakim Min wykonywał jego polecenia. Klepnął go niezbyt mocno, acz zdecydowanie w udo. Raper pisnął cicho, bardziej z zaskoczenia, niż z bólu, i z trudem wyprostował się na miękkich nogach.
Kim w tym czasie zasiadł na skraju łóżka. Poklepał lekko swoje kolano w zachęcającym geście.
— Połóż się tutaj na brzuszku, koteczku.
Yoongi zmarszczył brwi nieco podejrzliwie.
— Po co? — Pytanie samo wyrwało się z jego ust.
Tae w ułamku sekundy zmierzył go karcącym spojrzeniem.
— Pozwoliłem ci się odezwać? — warknął głębokim głosem. — Myślałem, że kurwy takie jak ty nie mają prawa głosu.
Cholera, Yoongi czuł, jak coraz bardziej twardnieje. Jego penis pulsował mocno, tak samo jak jego niezaspokojone wejście. Każdy ruch Taehyunga, każde jego słowo, przesiąkłe pogardą, działały na jego dogłębnie i wzmagały jego zniecierpliwienie. Yoongi na tym etapie był gotów zrobić wszystko, byleby Tae go zerżnął.
Jednak wciąż nieco nieśmiało położył się na brzuchu na jego kolanach. Kawałek jego tułowia oraz pośladki znalazły się dokładnie na jego udach. Łokcie oparł na materacu. Jego nogi, lekko ugięte, odrobinę zwisały z łóżka.
Taehyung powoli uniósł dłoń i delikatnie pogłaskał starszego po włosach. Mozolnie, subtelnie przesunął rękę niżej, wzdłuż karku oraz pleców Mina, na co tego od razu przeszły wibrujące wręcz dreszcze. Musnął palcami jego lędźwie i dotknął delikatnie pośladków, soczyście pokrytych szkarłatno-purpurową barwą, kontrastującą z bladą skórą jego bioder, czy ud. Yoongi skulił się ledwie wyczuwalnie na jego kolanach. Może i był cholernie napalony, może i każdy ruch ze strony Kima tak niesamowicie go rozpalał — jednak wciąż był nieco niepewny, co do swojego ciała, zwłaszcza teraz, kiedy jego tyły zostały tak bezwstydnie odsłonięte. Wciąż zastanawiał się, czy wygląda wystarczająco dobrze, czy Taehyungowi podoba się jego widok w takim stanie. Niepewność i wahanie mieszały się z palącym pożądaniem. Yoongi mógł się tylko poddać Tae.
Palce młodszego finezyjnie wręcz sunęły po pośladkach Mina. Tak subtelny dotyk sprawiał już, że ten wzdrygał się co chwilę. Ślady po ostrych klapsach, jakie sam sobie wymierzał, oraz jego pasku, były świeże i szczypały lekko przy najmniejszym muśnięciu.
— Jesteś piękny, wiesz, hyungie? — odezwał się nagle Tae. Brzmiał szczerze i czule, tym razem wcale nie prześmiewczo. Sprawił, że Min powoli się rozluźnił.
I to był błąd. Ledwie odetchnął z ulgą a zaraz musiał powrotnie napiąć się, niczym struna. Oczy zaszły mu łzami, a z gardła wydarł się krótki, przytłumiony krzyk.
Otwarta dłoń Tae niemalże z całej siły obiła się o karmazynowy pośladek Yoongiego. Zostawiła tam kolejny soczysty ślad. Przez ciało Yoongiego przepłynął prąd bólu. Jego tyłek zapiekł tak mocno, że Min przez chwilę myślał, że zemdleje. Zacisnął zęby na dolnej wardze, przygryzając ją niemal do krwi, i zamknął oczy, palcami desperacko miąc pościel.
— No, będziesz ładnie liczył, koteczku? — zapytał słodko Tae.
Min spiął się cały jeszcze bardziej.
— Chyba nie zamierzasz...?
Kim uśmiechnął się szeroko, znów głaszcząc Yoongiego po pośladku.
— Mówiłem, że sprawię, że zatęsknisz za Jiminem — zachichotał. — Ktoś musi dać ci nauczkę.
Yoongi zacisnął mocniej palce na kołdrze, zagryzając wargę.
— Pamiętaj o słowie bezpieczeństwa — przypomniał Tae.
Yoongi pamiętał o nim, pamiętał o nim cały czas. Jednak, mimo bólu, nie chciał go wypowiadać. Pragnął więcej. Pragnął, by Tae, tak naprawdę, sprawił mu jeszcze więcej bólu, by nie czuł go już prawie wcale, gdy Kim będzie go w końcu rżnął bez litości.
Dlatego zamilkł, czekając na uderzenie.
Taehyung uśmiechnął się pod nosem, gładząc wręcz krwiście czerwony tyłek Yoongiego. Jego dłoń była dość chłodna, więc jej dotyk przyniósł Minowi chwilową ulgę. Szybko jednak odsunęła się i uniosła ku górze, by po kilku sekundach przeciąć powietrze i znów wylądować na pośladku Mina.
Tym razem klaps był o wiele delikatniejszy, ale Yoongi wiedział, że to swego rodzaju cisza przed burzą. I tak wciąż boleśnie to odczuł. Automatycznie zacisnął dłonie na prześcieradle i pisnął niekontrolowanie.
— Jeden — udało mu się wydusić.
— Mhm... Grzeczny koteczek — wymruczał niebieskowłosy, gładząc z finezją udo starszego.
Kolejny plask, mocniejszy. Yoongi wydał zduszony jęk, znów zagryzając wargę prawie że do krwi. Jego nogi podkurczyły się lekko.
— D-Dwa... — wysapał cicho.
Plask, plask, plask, każdy zakończony wypowiedzeniem przez Mina kolejnej liczby. Jego głos robił się coraz słabszy. Pośladki piekły, Yoongi miał wrażenie, że wręcz płoną żywym ogniem. Całe jego ciało było niemal sparaliżowane przez ten nieznośny ból, który jednak w niepoprawny sposób tak mocno go nakręcał. Wiedział, że Tae czerpie z tego taką samą satysfakcję. Ich krocza napierały na siebie i Yoongi doskonale czuł nabrzmiałą erekcję Kima. To sprawiało, że czuł się pewniej. Penis młodszego był znowu twardy i sztywny, tak, jakby Min wcale kilka minut temu mu nie obciągnął. Świadomość, że tak działał na Tae w jakiś sposób sprawiała, że ból był mniej odczuwalny, a także dostarczała mu wiele satysfakcji.
Kolejne dwa uderzenia. Yoongi poruszał niespokojnie nogami niekontrolowanie. Zagryzał mocno materiał pościeli, by zdusić krzyk.
— Siedem... — wysapał z ledwością zduszonym głosem.
— To chyba nasza szczęśliwa liczba, prawda? Więc nie będę cię dłużej męczył, koteczku. Przynajmniej teraz. — Taehyung pogładził jego palące pośladki, na co Yoongi syknął cicho. — Dasz radę się podnieść, prawda, maleństwo?
Yoongi zrobił to, aczkolwiek z trudem. Jego nogi drżały, niczym galareta, wątłe i jak z waty. Miał wrażenie, że długo już nie wytrzyma w tym stanie. Był podniecony do granic możliwości, a wciąż niezaspokojony. Jego penis pulsował mocno, a odbyt zaciskał się niespokojnie. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a wybuchnie przez całe to pożądanie, gromadzące się w nim.
— A więc, czego byś teraz chciał, koteczku? — zapytał Tae, również podnosząc się do pionu. Spojrzał na Mina i uniósł dłoń, delikatnie głaszcząc go po policzku i zakładając kosmyk fioletowawych włosów za ucho.
Yoongi znów poczuł się przy nim mały. Taki drobny, wątły i kruchy, niczym, o ironio, bezbronny kotek. I pragnął tylko jednego.
— Dobrze wiesz, czego, Tae — mruknął, ledwo utrzymując się na trzęsących się nogach.
W ułamku sekundy Tae zmarszczył brwi groźnie. Odsunął dłoń od twarzy Mina, spoglądając na niego z góry.
— Och? Co to za ton? — prychnął. — Takie łatwe kurewki chyba nie powinny się tak odzywać, nie sądzisz?
Yoongi zagryzł wargę. Taehyung w każdej sekundzie brzmiał tak cholernie władczo i zaborczo. Wszystkie jego słowa z każdą chwilą coraz bardziej to rozpalały.
Doskonale wiedział, że na ten moment się nieco zapomniał. I doskonale wiedział też, że Tae zaraz przywróci go do porządku i pokaże, kto tu ma kontrolę.
— No więc? — Kim spojrzał na niego z wyczekiwaniem. — Będziesz już grzeczną suczką, czy powinienem cię bardziej dotkliwie ukarać?
Wzdłuż pleców Yoongiego przeszła elektryzująca fala dreszczy. Wstyd schował się gdzieś w zakamarkach jego umysłu, stał się kompletnie nieistotny, wyparował. Yoongi chciał tylko dostać w końcu nagrodę za bycie posłusznym koteczkiem.
— Będę grzeczny... — wymruczał, a w jego głosie wręcz słyszalna była desperacja. — I doskonale wie pan, czego chcę, panie Kim.
Ten zwrot z lekkim wahaniem przeszedł mu przez gardło. Było to nieco uwłaczające, ale na swój sposób także równie podniecające. Yoongi, nieważne, co, chciał teraz tylko, by Tae był z niego zadowolony. Nie, nie Tae. Nie Tae, a pan Kim, jego pan, jego kochanek, który wiedział, czego mu trzeba, i mógł mu to dać.
Lecz Taehyung wciąż nie wyglądał na w pełni usatysfakcjonowanego. Wprawdzie kącik jego ust uniósł się nieznacznie do góry, ale oczy wciąż ukazywały lekki zawód.
— Wyobraź sobie, koteczku, że nie mam pojęcia, czego chcesz. — Tae przekrzywił głowę w teatralnym geście konsternacji. — I liczę, że zaraz mi to bardzo dokładnie opiszesz, hm?
Min czuł, jak uderza weń fala gorąca. W głowie miał już idealny obraz tego, co chciał, by zaraz się wydarzyło. Taehyung, wbijający go w materac, wsuwający się w jego ciasne wnętrze, od razu z całą mocą. Pieprzący go do do utraty tchu, w szybkim tempie, co chwila zmieniając pozycję. Sięgając do jego najczulszego punktu, sprawiając mu nieziemską przyjemność, wyrywając z jego gardła jęki, krzyki, stęki i wszystkie najbrudniejsze dźwięki.
Yoongi był cały czerwony i wahał się nieco. Ale wiedział, czego oczekiwał od niego Taehyung. A jedyne, czego chciał teraz, to żeby był z niego zadowolony. Żeby dał mu oczywistą nagrodę.
— Chcę... Chcę uprawiać z panem seks, panie Kim.
Kącik ust Tae uniósł się ku górze jeszcze bardziej. Dłoń niespiesznie przesunęła się po szyi Yoongiego w górę, aż do policzka. Pogładziła jego skórę z finezją, kiedy Tae spojrzał Minowi głęboko w oczy.
— Uprawiać seks? — parsknął po chwili prześmiewczo, unosząc brew. — Tylko tyle?
Yoongi już otwierał usta, by coś odpowiedzieć. Zanim jednak zdążył to zrobić, ręka Kima gwałtownie, ale niezbyt mocno zacisnęła się na jego gardle.
— Myślałem, że takie szmaty się tylko ostro rżnie.
Nogi niemalże ugięły się pod Yoongim na te słowa. Jego pędzący, drżący oddech przyspieszył jeszcze bardziej. Mężczyzna zwilżył językiem wargi, czując jak robi się mu się znów tak cholernie gorąco.
—No więc, Yoongi, jak byś chciał, żebym cię wypieprzył, hm? — wymruczał Tae. — Delikatnie? Trochę ostrzej? Bo nie mam bladego pojęcia...
Taehyung widocznie się z nim drażnił. Doskonale wiedział, że Yoongiego nie interesuje żaden waniliowy, delikatny i czuły, tradycyjny seks, na pewno nie teraz. Jemu samemu również taka wizja niespecjalnie odpowiadała.
Ale chciał to usłyszeć od rapera. Chciał usłyszeć brzydkie słowa, których najczęściej używał tylko w piosenkach, czy na scenie, wprost z jego ust. Chciał go zmusić do posłuszeństwa, absolutnego posłuszeństwa.
— No, koteczku, musisz mi powiedzieć, inaczej nic nie zrobię...
Przez umysł Yoongiego przelatywało multum sprośnych zwrotów, jakich mógłby użyć. Pragnął, żeby Tae zrobił z nim tyle rzeczy. Nie, nie tyle rzeczy — wszystko. Teraz pozwoliłby mu na wszystko, będąc tak okropnie podniecony, i ze wszystkiego byłby zadowolony.
Ale najbardziej chciał już tego wszystkiego nie przedłużać. Dlatego odparł tylko pewnie:
— Jak najmocniej.
Taehyung uśmiechnął się półgębkiem.
— Najmocniej, tak? Chciałbyś, żebym zerżnął cię jak kurwę, Yoonie? Tak, żebyś przestał oddychać i jutro nie mógł chodzić? Tak, żeby bolało? Lubisz ból w takich sytuacjach, prawda? — mruknął mu do ucha, nachylając się nad nim. — Szkoda tylko, że Jimin nie umie ci go sprawić...
Yoongi rozchylił delikatnie usta. Po chwili poczuł, jak kciuk Kima przesuwa się po jego dolnej wardze, tym gestem nakazując mu milczenie.
— A teraz na łóżko, no już. Na czworaka, tyłek do góry — wydał jasne polecenia.
Yoongi nie stawiał się ani trochę, nawet nie próbował. Bez oporu wszedł na łóżko. Jego uda wciąż drżały z podniecenia i niecierpliwości. Z trudem utrzymywał się w tej pozycji na posłaniu. Oparł dłonie na materacu i wypiął się lekko w tył, tak, jak kazał mu to zrobić Tae. Był całkowicie obnażony, odkryty, w dodatku idealnie w stronę Kima. Teraz jednak już mu to nie przeszkadzało nawet w najmniejszym stopniu. Chciał tylko, by Tae się nim dobrze zajął.
Słyszał kroki Taehyunga za sobą. Niebieskowłosy odszedł od niego na moment, lecz Yoongi nie odwrócił się, by sprawdzić, co robi. Był grzecznym koteczkiem, który cierpliwie czekał na swoją nagrodę. A zarazem wyposzczoną, niewyżytą kurwą, która pragnęła tylko pieprzenia i tylko dlatego się słuchała.
Po chwili Tae pojawił się znów za nim. Wyciągnął rękę w przód i chwycił Yoongiego za nadgarstek, ciągnąc go lekko.
— Obie rączki do tyłu, suczko — zakomenderował.
Yoongi był zniecierpliwiony i ciekawy tego, co chce zrobić Tae. Posłusznie wziął ręce do tyłu i opadł na materac. Tae przytrzymał stanowczo jego biodra, by dalej pozostał wypięty.
Wzdłuż kręgosłupa Mina przebiegła fala dreszczy, kiedy tylko poczuł szorstki materiał na swoich nadgarstkach. Niemal jęknął, gdy Tae powoli przewiązywały linę wokół nich. Przez całe jego ciało przepłynęło podniecenie nie do opanowania.
Stał się zupełnie bezwolny. Był kompletnie na łasce Tae. To nakręcało go do granic możliwości. Cała ta sytuacja podobała mu się coraz bardziej.
Z jego ust wyrwał się jęk. Wzdrygnął się, czując, jak Kim niedbale spluwa na jego dziurkę. Zagryzł wargę i przymknął oczy. Długi, smukły palec Tae drażnił przyjemnie jego wejście. Biodra Yoongiego mimowolnie wysunęły się w tył. W sypialni rozległ się cichy śmiech Kima.
— Koteczek się niecierpliwi, hm? Chciałbyś już tego tak bardzo, że nie miałbyś nic przeciwko, gdybym wziął cię teraz na sucho, co?
Yoongi odetchnął ciężko, przymykając oczy. Wypiął się w stronę Tae jeszcze mocniej. Stęknął cicho, przygryzając wargę.
— Kurwa, nie wytrzymam, jeśli zaraz nie wsadzisz mi kutasa — mruknął chrapliwie.
Taehyung zachichotał.
— Jednak koteczek potrafi powiedzieć, czego chce... — odparł Kim z zadowoleniem. Po chwili odsunął dłoń od pośladków Mina, na co ten niemal jęknął z zawodem. — Ale znaj moją łaskę, jeszcze trochę cię nawilżę.
Mówiąc to, nachylił się nad Yoongim i przysunął palce do jego ust. Przez swoją pozycję Min z trudem przyjął je między wargi.
Odwrócił głowę i zaczął sunąć po nich językiem. Pozostawiał na nich dużo śliny. Delikatnie zaciskał dłonie na linie, krępującej jego nadgarstki za jego plecami, przynajmniej tak dając upust ciągłemu napięciu w jego ciele.
Tae stał nad nim, wpychając palce głębiej w jego gardło, i uśmiechał się. Spoglądał na niego z góry z wyższością i władczym błyskiem w oku.
— Naprawdę zachowujesz się jak niewyżyta kurwa — warknął gardłowym z podniecenia głosem. — Podoba ci się to? Podoba ci się to, jak traktowałeś Jimina, a teraz sam oczekujesz, że zerżnę cię jak najmocniej?
Min zassał się tylko mocniej na palcach Taehyunga. Zacisnął powieki, słysząc jego słowa, ale nie skupił się na nich zbytnio. I choć dosłownie na ułamek sekundy poczuł się jeszcze brudniejszy, to nie pozwolił, by to przerwało im to, co teraz robili.
W końcu to był też pomysł Jimina. Nie robili nic złego.
Poczuł po chwili dłoń Tae we włosach. Kim szarpnął dość mocno za jego fioletowawe kosmyki, sprawiając, że jego ciało odgięło się w tył. Przez to, że miał skrępowane dłonie nie mógł się oprzeć o materac. Taehyung z pewnością wyrwał mu trochę włosów. Przez nagłe pociągnięcie palce Tae naparły na gardło Yoongiego, na moment odbierając mu dech. Z jego ust wyrwał się zdławiony krzyk. Wzdłuż kręgosłupa przebiegły porażające dreszcze bólu, jak i nieokiełznanego podniecenia.
— No, odpowiadaj — warknął mu wprost do ucha Tae, zaciskając mocniej pięść na jego włosach. — Podoba ci się to, szmato?
Yoongi jęknął przeciągle, będąc zmuszonym jeszcze bardziej odchylić głowę. Taehyung przesunął językiem po jego szyi, zlizując z niej słony, gorący pot, powodując dreszcze na całym jego ciele. Kiedy delikatnie, ale wyczuwalnie i stanowczo wgryzł się w jego skórę, Min już nawet nie zastanawiał się nad tym, co mówi.
— Ach! Tak!
Tae parsknął cicho, wciąż trzymając mocno jego włosy, i zrobił mu kilka soczystych malinek, kontrastujących z jego bladą skórą. Yoongi przymknął oczy, wbijając paznokcie w wewnętrzną część swoich skrępowanych dłoni. Język Kima przyjemnie drażnił jego skórę, a zęby zostawiały pełno śladów. Min z trudem łapał powietrze przez odchylenie głowy. Ale teraz zupełnie to się dla niego nie liczyło, nie liczyło się to, że jego twarz czerwieniała z każdą sekundą. Liczyły się tylko szorstkie, mocne pocałunki Kima i sposób, w jaki go oznaczał.
Tae odsunął się od jego szyi po chwili i puścił go. Dopiero wtedy, opadnąwszy znów na materac, Yoongi złapał desperacko powietrza do płuc. Dyszał ciężko, stękając sporadycznie, kiedy dłonie Taehyunga dotykały jego trzęsących się ud i pośladków, uniesionych ku górze. Czuł jego ślinę na szyi i palce tuż przy swoim wejściu.
— Naprawdę jesteś niewyżyty, hm? — mruknął mu Kim do ucha, skubiąc lekko zębami jego płatek.
Yoongi pisnął cicho, czując niedbałe uderzenie na pośladku. Niecierpliwie poruszył biodrami, domagając się w końcu uwagi w oczywistym miejscu.
Zamiast tego jednak poczuł, jak Tae na ułamek sekundy znów się od niego odsuwa. Przez moment panowała cisza, przerywana tylko ciężkimi oddechami. Po sekundzie Yoongi znów poczuł, jak Tae spluwa niedbale na jego wejście. Ślina spłynęła niespiesznie między jego pośladkami. Smukły palec Kima ponownie znalazł się przy szparce Mina, tym razem wyraźnie na nią napierając.
Yoongi spiął się wyraźnie w pierwszej chwili. Tae wymamrotał coś pod nosem niezadowolonym tonem i klepnął Mina znowu, wyrywając z jego ust słodki jęk.
— Rozluźnij się — nakazał władczo.
— Myślisz, że to takie proste? — odmruknął bez namysłu Yoongi z lekkim grymasem na twarzy.
I od razu tego pożałował. Tae wymierzył uderzenie w jego udo. Było na tyle mocne, że jego skóra zadrgała pod jego wpływem.
— Chyba się trochę zapominasz, co, suczko? Nie kazałem ci się odzywać, tylko rozluźnić. Lepiej uważaj, bo zaraz zostawię cię w takim stanie i nie będzie żadnej zabawy, koteczku — odparł Tae z przekąsem, uśmiechając się chytrze.
To była ostatnia rzecz, jakiej Yoongi teraz pragnął. Dlatego właśnie, zagryzając wargę, postarał się rozluźnić najlepiej, jak tylko potrafił. Zresztą, nie tylko dlatego. Zachowanie Kima po prostu go nakręcało. Władczość w jego słowach i ruchach sprawiała, że musiał, nie, chciał się mu poddać. Chciał być tylko zabawką w jego rękach, chciał, żeby Tae zerżnął go nawet tylko dla własnej przyjemności, chciał być brzydko nazywany i doprowadzany na sam skraj. I właśnie dlatego wysunął biodra jeszcze bardziej w tył, wypiął się mocniej i dał Taehyungowi do siebie jak najlepszy dostęp.
Pierwszy paliczek naparł na jego wejście i w końcu wsunął się do środka. Yoongi automatycznie zacisnął się wokół niego z niepowstrzymanym jękiem. Wbił paznokcie w wnętrze swoich związanych dłoni, zagryzając znów desperacko wargi. Palec Kima był smukły, długi i zdawał się tak perfekcyjnie pasować do jego wnętrza. Powoli wsuwał się głębiej, naciskając na jego ścianki, rozciągając go niespiesznie, acz zdecydowanie.
— Ciasna z ciebie suka — warknął Tae chrapliwym z podniecenia głosem, który przez to zdawał się być jeszcze niższy, głębszy. Yoongi niemal poczuł, jak wzdłuż jego kręgosłupa przechodzą przez to wibracje, sprawiające, że z coraz większym trudem utrzymywał się na drżących udach.
Taehyung zaczął miarowo poruszać pierwszym palcem w jego wciąż z lekka spiętym wnętrzu. Min oddychał płytko, sporadycznie wydając słodkie jęki, czy kwiląc. Wydawało mu się, że minęła wieczność, odkąd czuł w sobie inne palce, niż swoje własne. Jednak bycie rozciąganym przez Kima i tak różniło się od tego, kiedy to Jimin go przygotowywał. Jego palce były o wiele dłuższe, ale też chudsze. Sięgały daleko, zdecydowanie dalej, niż te Parka. Jeden paliczek był w stanie niemal dotknąć jego najczulszego punktu i Yoongi sam poruszał biodrami, by nabijać się na niego mocniej. Jego stęki ginęły w poduszce, a wejście powoli się rozluźniało. Wkrótce Taehyung dołożył kolejny palec, dając Minowi poczuć je jeszcze dokładniej.
— Ach... Ale z ciebie łatwa kurewka, hyungie... — zamruczał Kim, poruszając miarowo nadgarstkiem. Opuszki jego palców coraz mocniej napierały na ścianki jego odbytu. — Tak łatwo przyjmujesz paluszki kogoś innego, niż swojego chłopaka, hm?
Yoongi jęknął głośno, czując, jak Taehyung naciska na jego dziurkę trzecim palcem. Wygiął się w lekki łuk, tym samym wypinając się mocniej. Trzy palce stopniowo zanurzały się w nim razem. Kim poruszał nimi, najpierw naprawdę powoli, delikatnie, później sukcesywnie przyspieszając. Rozciągał go dokładnie, sprawnie i z wyczuciem, zupełnie nie tak, jak Min się tego spodziewał. W końcu wcześniej niemal wszystkie jego posunięcia były niedbałe, szybkie, gwałtowne, może nawet odrobinę porywcze. Yoongi spodziewał się mocnego, szybkiego przygotowania, a później równie mocnego, ostrego rżnięcia.
Ale nie wiedział do końca, co go czeka. A Taehyung musiał go na to przygotować.
Z wprawą poruszał palcami szybciej, wyrywając kolejne sprośne dźwięki z gardła Yoongiego. Czuł, że ciało rapera powoli się pod nim rozluźnia, a jego ciasna szparka przyzwyczaja do goszczenia trzech paliczków. Wykonał nimi jeszcze kilka pełnych ruchów, po czym powoli wysunął je z jego tyłka. Wytarł z nich resztki śliny bezceremonialnie w pościel, po czym sięgnął dłonią w stronę szafki nocnej.
— Muszę wziąć gumkę — mruknął, otwierając szufladę. — W końcu nikt nie chciałby bez zabezpieczenia pieprzyć takiej dziwki jak ty, rozumiesz? Zapamiętaj to sobie.
Hebanowe oczy Yoongiego zalśniły w delikatnym półmroku. Jego oddech przyspieszył jeszcze bardziej, a tyłek uniósł się wyżej ku górze, jak gdyby automatycznie.
Pragnął takich słów. Łaknął ich, jak najprawdziwsza suka. Mógł zrobić wszystko, mógł się łasić, podlić, kurwić, ile tylko byłoby trzeba, żeby móc przy każdym akcie miłości słyszeć coś tak uwłaczającego. Wiedział, że dla ogółu nie było to coś normalnego, ba!, nawet dla jego ukochanego nie było to do końca akceptowalne. Ale Yoongi właśnie tego potrzebował. I właśnie w tym momencie potrzebował Taehyunga, który będzie w stanie się nim dobrze zająć, tak, jak tego pragnął.
Przez myśl przeszło mu nawet, że mógłby się w nim zakochać. Ale, tak właściwie, tylko na ulotną chwilę. Tylko w tym Tae dokładnie teraz, w tym władczym, pociągającym mężczyźnie, patrzącym na niego z góry z pogardą i obiecującym dobre pieprzenie.
Yoongi rozsunął mocniej uda, słysząc, że Kim zdążył już założyć prezerwatywę. Jego ramiona i barki zaczynały pulsować tępym bólem przez niezmienną pozycję, w jakiej się znajdowały, ale raper nie narzekał. Liczyło się tylko to, że zaraz nabrzmiały penis Kima wypełni do granic możliwości jego wnętrze i da mu porządną dawkę nieziemskiej przyjemności.
Usłyszał jeszcze krótkie kliknięcie zakrętki od lubrykantu. Słodki zapach jagodowego żelu podrażnił jego nozdrza. Wzdrygnął się delikatnie, kiedy odrobina chłodnej substancji rozlała się między jego pośladkami.
— Nie zamierzam się powstrzymywać — warknął Kim zniecierpliwionym tonem, rozsmarowując nawilżacz w jego wnętrzu. — Chyba nie masz nic przeciwko, prawda, suczko?
Yoongi od razu pokręcił głową. Wysunął biodra jeszcze mocniej w tył, czując, jak materac ugina się pod ciężarem Kima, a jego członek delikatnie dotyka jego rozciągniętego, gotowego wejścia.
— Zrób wszystko, na co masz ochotę — mruknął, podniecony chyba, jak jeszcze nigdy, co było słychać nawet w jego głosie.
Taehyung uniósł brew, parskając cichym śmiechem.
— Wszystko? — powtórzył, unosząc frywolnie kącik ust ku górze, napierając nieco mocniej penisem na zaczerwienioną szparkę Yoongiego. — Powiedz to.
— Co mam powiedzieć? — jęknął raper, wypinając się mocniej w stronę niebieskowłosego. — Co mam powiedzieć, panie Kim?
Taehyung poczuł dreszcze, łaskoczące jego plecy, skupiające się głównie w okolicy lędźwi. Cholera, Yoongi wyglądał pod nim tak gorąco. Tae widział jego pokryte karmazynem policzki, widział poprzygryzane, zaróżowione wargi. Obserwował zarys jego bladych pleców, ramion, patrzył na chude nadgarstki, przewiązane szorstką liną mocno, ale nie przesadnie. Głos Yoongiego brzmiał chrapliwie, gardłowo, pożądliwie, kiedy zwracał się do niego w ten sposób, sprawiając, że podniecenie Kima także sięgało zenitu.
Młodszy ustabilizował swoje ciało na materacu i pochylił się nad Yoongim. Jego usta naznaczyły mokrą śnieżką od jego łopatek aż do karku, kąsając tam lekko jego skórę.
— Powiedz, jak bardzo mnie chcesz, hyungie — wymruczał mu wprost do ucha. — Powiedz, jak bardzo chcesz, żebym cię zerżnął. Mocno, jak zwykłą szmatę, którą w końcu jesteś, czyż nie? Powiedz, że jesteś cały mój i że mogę zrobić z tobą wszystko, na co tylko mam ochotę.
Yoongi wydał z siebie przeciągły, bezwstydny jęk. Zagryzł wargę i kątem oka spojrzał na Taehyunga nad sobą. Kim spoglądał na niego z jawnym pożądaniem, skanował go całego wzrokiem, dominującym, roziskrzonym spojrzeniem. Yoongi czuł się wobec niego całkowicie uległy. W tym momencie chciał być jego, tylko jego, chciał go zadowolić i pozwolić się traktować tak, jak tylko Tae tego zechciał. Min był już na każde jego skinienie. Był w stanie zrobić wszystko, czego ten sobie zażyczył. Nie mówiąc już o tym, jak cholernie podniecony był i jak cholernie go potrzebował.
— Boże, tak... — wyjęczał desperacko, napierając pośladkami w stronę męskości Kima. — Błagam, Tae, zerżnij mnie już... Zerżnij mnie tak mocno, żebym nie mógł chodzić przez tydzień... Żebym przestał oddychać, żebym totalnie, kurwa, odpłynął... — mówił, jak w amoku, przygryzając przy tym wargi, wijąc się pod Kimem niespokojnie, niczym kotka w rui.
Kim oblizał usta, sięgając do włosów Yoongiego. Szarpnął za nie lekko, wykręcając jego głowę bardziej w swoją stronę. Spojrzał w jego atramentowe oczy o błagalnym wyrazie i po raz kolejny splunął prosto w jego twarz. Ślina spłynęła wzdłuż karmazynowego policzka Mina, lśniąc w subtelnym półmroku, kiedy po sypialni poniósł się także jego wysoki jęk.
— Źle, jeszcze raz — odparł na to Tae. — Otwórz usta.
Yoongi bez oporu rozchylił wargi jeszcze mocniej. Jego język niekontrolowanie wysunął się nieco, jak to miał w zwyczaju, kiedy raper ciężej oddychał. Kim momentalnie to wykorzystał, zbierając znów ślinę i plując wprost na niego.
Min myślał, że oszaleje. Jego ciało przeszła cała fala dreszczy, tak intensywna, że z trudem udało mu się utrzymać na zgiętych kolanach na materacu. Poczuł się brudny, upokorzony, poczuł się jak zabawka, służąca tylko do pieprzenia i upadlania. To działało na niego, jak nic innego na tym świecie. Rozbudzało go, sprawiało, że chciał więcej, że był rozochocony, a jego podniecenie sięgało zenitu. Czując na sobie wyczekujące spojrzenie Taehyunga, bezwstydnie, powoli przesunął językiem po dolnej wardze, po czym zamknął usta i ostentacyjnie przełknął ślinę.
Taehyung uśmiechnął się, usatysfakcjonowany.
— Cholernie wyuzdana z ciebie suka — mruknął, gładząc alabastrowe udo Mina. — A teraz powiedz to jeszcze raz, lepiej.
Yoongi jęknął niekontrolowanie, nie mogąc już znieść tego ciągłego czekania. Wypiął się i przylgnął tyłkiem do męskości Taehyunga, ocierając się o nią rozpaczliwie.
— Błagam, panie Kim... Nie mogę już... — stękał, zaciskając powieki, z trudem powstrzymując się, by samemu nie nadziać się z impetem na męskość Kima.
— Biedna kurewka... Tak bardzo brakuje ci pieprzenia, hm? — wymruczał Tae do jego ucha, przygryzając lekko jego płatek. — Jesteś taki łasy na każdego kutasa, prawda?
Yoongi zachłysnął się powietrzem, kiedy Taehyung chwycił gwałtownie jego uda i rozsunął je jeszcze szerzej.
— Ale spokojnie... Zaraz ci pokażę, do kogo tak naprawdę należysz.
Suga zdążył jedynie schować twarz w poduszce. Jej materiał stłumił krzyk, jaki wydarł się z jego gardła wraz z pierwszym pchnięciem bioder Taehyunga. Młodszy ani trochę się nie patyczkował. Po prostu wszedł w niego mocno, gwałtownie, szybko. Nie zatrzymał się ani na moment, póki jego penis nie znalazł się cały we wnętrzu Mina. Wsunął się w niego do samego końca, sprawiając, że z jego ust wydobywało się multum nieprzyzwoitych, niepohamowanych dźwięków, że lina na jego dłoniach napinała się coraz mocniej. Nie przystopował nawet wtedy, od razu zaczynając mocno się poruszać.
— Ciaśniutki... — warknął, z siłą zaciskając palce na trzęsących się biodrach Yoongiego. — Widać, że dawno nikt cię porządnie nie wypieprzył...
Całe ciało Yoongiego drżało. Jego oczy zaszły łzami. Wszystkie mięśnie stały się wiotkie już na samym początku, a to z kolei sprawiło, że ledwie utrzymywał się na swoich nieznośnie trzęsących się udach. Jego tułów już dawno leżał bezwładnie w pościeli, a jego tyłek w górze przytrzymywały jedynie silne ręce Taehyunga.
Nie miał szansy przyzwyczaić się do tego uczucia wypełnienia. Zmuszony był grzecznie, posłusznie przyjąć to, co Taehyung mu dawał, te prędkie, mocne, gwałtowne, ale i dokładne ruchy. I podobało mu się to. Pomimo bólu, delikatnego pieczenia między pośladkami, czerpał z tego ogromną przyjemność. Przyrodzenie Taehyunga wypełniało go do granic możliwości. Było długie, sięgało daleko, niemalże do jego najczulszego punktu. Napierało mocno na ścianki jego wnętrza, przy każdym ruchu rozciągając go mocniej. Wsuwał się do końca i wysuwał tak samo, za każdym razem dając mu poczuć siebie do granic możliwości. Jego napęczniałe jądra mocno, wręcz boleśnie obijały się o wciąż dorodnie poczerwieniałe pośladki, będąc dodatkowym, cholernie podniecającym bodźcem.
Taehyung nachylił się nad Minem mocniej, dając mu poczuć się jeszcze głębiej. Jego rozgrzany oddech owiał jego kark, a język powoli przesunął się po skórze, zlizując z niej słony, gorący pot i wyzwalając dreszcze. Do uszu Yoongiego dotarło ciche, rozbawione, gardłowe parsknięcie.
— Zobacz, jak łatwo dajesz mi się pieprzyć, hyungie... — mruknął, skubiąc zębami płatek jego ucha. — Podoba ci się to, co?
— Ach... Tak... — jęknął Yoongi słabo, rozkładając nogi najszerzej, jak tylko potrafił, zapraszając go jeszcze głębiej.
— Tak? — Tae uniósł brew. — Podoba ci się dawanie dup komuś innemu, niż Jiminowi? Może robisz to na co dzień, hm? Z kim jeszcze się pieprzyłeś, tania szmato? — warczał mu do ucha bezlitośnie, powodując gęsią skórkę na rozpalonym ciele Mina.
Jęki starszego były coraz głośniejsze. Musiał zagryźć lekko pościel, żeby nie krzyknąć, kiedy Taehyung sukcesywnie, ale stanowczo przyspieszał. Zatapiał się w nim mocno, rozpychał go najlepiej, jak tylko mógł, sprawiając mu fizyczny ból i rzucając ubliżającymi słowami. Czuł się zbrukany. Czuł się upokorzony. Czuł się naprawdę jak tania szmata, dając się tak ostro rżnąć najlepszemu przyjacielowi swojego chłopaka. Był zepsuty do szpiku kości. I było to najlepsze uczucie, jakiego mógł doznać.
— No? Z Hoseokiem? Namjoonem? Seokjinem? — Taehyung nie odpuszczał. Prychnął z pogardą, a zarazem z rozbawieniem. — A może ze wszystkimi na raz, co?
Yoongi syknął, czując znów we włosach palce Tae. Młodszy zacisnął pięść na jego kosmykach, wbijając go mocniej w materac, wciskając jego twarz w poduszkę. Jęki rapera stały się nieco przytłumione. Z trudem otworzył szerzej usta, by się odezwać zdartym już głosem:
— Nie...
— Nie? — powtórzył Tae. — Tylko dla mnie zrobiłeś wyjątek?
Yoongi przełknął ślinę z trudem.
— T-Tak... Tylko dla pana, panie Kim...
Taehyung wypuścił ze świstem powietrze. Wbił mocno paznokcie w biodra Yoongiego i przycisnął je mocniej do swoich, wchodząc w niego z impetem po same jądra. Starszy znów jęknął przeciągle i schował twarz w poduszce, drżąc na całym ciele.
— Ale i tak niegrzeczna z ciebie sucz. Powinieneś lepiej traktować Jimina, wiesz? On jest dla ciebie zdecydowanie zbyt...łaskawy — mówiąc to, Tae zaprzedał Minowi kolejnego siarczystego klapsa, powodując, że ten niemal zawył w pościel z bólu i jednoczesnej rozkoszy. — Ale spokojnie... Zaraz sprawię, że już więcej nie będziesz chciał mieć z nikim innym do czynienia.
Po sypialni raz po raz roznosiły się głośne, soczyste plaski, kiedy Taehyung dosłownie okładał bezlitośnie zmaltretowane pośladki Yoongiego. Czerwień rozlała się intensywnie na całej ich powierzchni. Ślady dłoni nie były już w kolorze różu, czy subtelnego karmazynu; ich barwa bardziej przywodziła na myśl czerwone wino. W kilku miejscach powstały nawet delikatne przecięcia, z których powoli sączyła się krew. Yoongi jęczał, krzyczał, stękał, wydawał nieokreślone, gardłowe, lubieżne dźwięki, dalej tłumiąc je w pościeli.
Przytrzymując jego już także posiniaczone biodra, Kim złapał po raz kolejny za jego z lekka skołtunione włosy. Odchylił jego głowę niezbyt mocno, ale stanowczo, tak, by jego twarz nie tkwiła w poduszce.
— No dalej, krzycz, pozwól, żeby twój chłopak cię usłyszał — parsknął pogardliwie Tae. Nachylił się nad Yoongim, przygryzając jego bark. — Jak myślisz, przybyłby ci na ratunek? A może by cię przyłączył? — zachichotał, wymierzając mu kolejnego klapsa i wsuwając się w niego z większą mocą.
Yoongi z trudem stłumił wrzask, wbijając z całej siły zęby w dolną wargę. Po kilku sekundach poczuł, jak wzdłuż jego podbródka spływa strużka krwi, palącej jego skórę. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a odpłynie, straci przytomność, zupełnie odejdzie w stan ekstazy. Czuł wszystko tak dokładnie. Każde uderzenie, każde szarpnięcie za włosy, każde coraz to mocniejsze pchnięcie. Całe jego ciało drżało. Pośladki piekły, tak samo, jak wnętrze, którego Taehyung ani trochę nie oszczędzał i które dalej obdarowywał coraz brutalniejszymi ruchami. Szorstki materiał liny dotkliwie wpijał się w jego nadgarstki i ponadto zmuszał go do pozostania w bezruchu, przez co jego ramiona wręcz drętwiały.
I Yoongi to uwielbiał. Uwielbiał każdą z tych rzeczy. Uwielbiał, jak bolała go każda część ciała, napawał się tym, jakby to fizyczne cierpienie było najsłodszą rzeczą na świecie. Czuł, że żyje. Czuł, że naprawdę żyje, kiedy dostarczano mu tyle sprzecznych doznań. Kochał ten ból, przeplatany nieustannie z ekstatyczną przyjemnością. Kochał być tak posłuszną suką, służącą tylko do zadowalania swojego pana. Kochał całą tę agresję w ruchach Tae, tę władczość w jego dłoniach, kiedy przytrzymywał go przy sobie i tak mocno pieprzył. Kochał nie posiadać żadnej kontroli nad własnym ciałem, być uległy, upokarzany, mocno rżnięty i zupełnie zdany na łaskę pana Kima.
Taehyung poruszał się wręcz w zawrotnym tempie. Plask jego jąder o pośladki Mina rozlegał się w sypialni co ułamek sekundy. Członek wsuwał się po samą nasadę, rozpychając gorącą szparkę, wypełniając ją i idealnie lgnąc do jej rozciągniętych ścianek. Wchodził głęboko i nie dawał chwili wytchnienia. Yoongi jęczał, stękał i gryzł poduszkę, nie mogąc znieść napięcia, zbierającego się w jego podbrzuszu. Taehyung ani razu nie dotknął jego męskości, twardej i sterczącej między jego trzęsącymi się udami, a Min już czuł, jak ta pęcznieje, jak zaczyna pulsować, bliska wytrysku. Potrzebował naprawdę niewiele, by dojść, zwłaszcza, kiedy wcześniej Taehyung przez tak długi czas go męczył, nie dając szansy na osiągnięcie spełnienia.
Rozkoszne dreszcze nasiliły się. Yoongiemu kręciło się w głowie coraz bardziej. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje, a zarazem, że oszaleje, zwariuje od tych idealnych ruchów Taehyunga. Wypiął się mocniej i niemrawo, na tyle, na ile był w stanie, poruszał biodrami, wychodząc jego pchnięciom naprzeciw. Z każdą chwilą penis Kima był bliżej i bliżej jego najczulszego punktu, napierał na niego lekko i pocierał, ale nigdy nie przez dłuższą chwilę, jakby nie pozwalając jeszcze Yoongiemu doznać tak nieziemskiej przyjemności. Ale już z łatwością sprawiał, że starszy wił się pod nim z ekstazy, że jęczał i wręcz wył w poduszkę.
— J-Jestem blisko... — wymamrotał niewyraźnie w jej materiał, lecz Taehyung bez trudu to zrozumiał.
Parsknął cicho.
— Już? Tak krótko wytrzymujesz? Pewnie to dlatego udawało ci się przed Jiminem udawać orgazm aż trzy razy, co? — roześmiał się złośliwie. — Ja dopiero się rozkręcam, koteczku.
Po tych słowach Kim zaczął pchać jeszcze mocniej. Jęki Yoongiego zamieniły się wręcz w piski, stłumione przez poduszkę. Główka nabrzmiałego penisa Kima raz po raz napierała na jego najwrażliwszy punkt, mocno, szybko, bezlitośnie. Przyjemność, mieszająca się wciąż z bólem, była paraliżująca. Zupełnie go otumaniała i odbierała władzę nad ciałem. Yoongi nawet, jeśli by próbował, nie byłby w stanie już dłużej wytrzymać.
Nie do końca odnotował moment, w którym znienacka jego drżące mięśnie spięły się. Poczuł tylko obezwładniającą błogość, a wizja pobielała mu pod oczami. Salwa spermy trysnęła na pościel obficie, zakończona przeciągłym, głośnym jękiem. Ciało przeszyły dreszcze, a wejście zacisnęło się mocniej wokół penisa Taehyunga. Napięcie powoli opadło, ciało rozluźniło się, uwolnione od tego kumulującego się podniecenia. Min oddychał ciężko, ledwie będąc w stanie utrzymać przytomność po doznaniu intensywnego spełnienia.
Zamroczony orgazmem, nie odczuł nawet, kiedy Kim przestał się w nim poruszać. Stęknął jedynie cicho, gdy niebieskowłosy wysunął się zeń gładko. Dłonie młodszego znalazły się na nadgarstkach rapera. Tae sprawnie rozwiązał jego ręce, z niewielkim uśmieszkiem zauważając, że na jego bladej skórze pojawiły się drobne, acz widoczne, czerwone obtarcia.
Następnie otoczył ramieniem talię Mina i palcem zebrał trochę jego nasienia z pościeli. Przysunął dłoń do jego twarzy i trącił kciukiem jego dolną wargę.
— Pozwoliłem ci dojść, Yoonie? — zapytał przesłodzonym głosem.
Yoongi z trudem uchylił sklejone łzami rozkoszy i bólu oczy.
— No? — ponaglił go Tae.
— Uch... Nie, panie Kim... — wymamrotał słabo raper.
— No właśnie. Wybrudziłeś pościel, powinieneś chyba po sobie posprzątać, hm? — zachichotał słodko wprost do ucha Yoongiego.
Jednym ruchem odrzucił linę, jeszcze moment temu krępującą nadgarstki Mina, gdzieś na podłogę. Starszy jednak nawet nie zdołał rozprostować ramion i odetchnąć z ulgą. Taehyung w ułamku sekundy chwycił go za włosy i mocno pociągnął jego głowę tak, by jego twarz z impetem wylądowała w plamie jego własnej spermy.
— Zlizuj, suko.
Yoongi czuł już na policzku wilgoć swojego nasienia. Włosy kleiły mu się do czoła, a na policzkach wciąż miał wypieki. Jego ciało odmawiało posłuszeństwa. Nawet, gdyby chciał, nie miał szansy się wyrwać.
Ale nie chciał. Pragnął czuć się jeszcze bardziej upokorzony, upodlony do granic możliwości. Dlatego, kiedy Kim przycisnął go jeszcze mocniej, bardziej zaborczo do mokrej pościeli, bez oporu rozchylił usta i wysunął język.
Posłusznie zlizywał swoją własną spermę z miękkiej, zmiętej pościeli. Nie myślał. Nie zastanawiał się nawet tak naprawdę nad tym, że to jego nasienie. Czuł się tylko tak rozkosznie upokorzony. I tylko i wyłącznie to się liczyło.
— Taka posłuszna z ciebie kurwa... Mogę zrobić teraz z tobą wszystko, co? — zaśmiał się Taehyung, przeczesując palcami skołtunione lekko, ale wciąż miękkie włosy Mina. — Pospiesz się, jeszcze nie skończyliśmy. Tylko wyliż wszystko do czysta.
I Yoongi wylizywał. Robił dokładnie to, co mu kazano, niczym posłuszna, upodlona suka, którą pragnął w tej chwili być. Sunął językiem po pościel, zbierając swoje własne nasienie z lubością, jakby było najsłodszym nektarem. Taehyung głaskał go w tym czasie po włosach, jakby chwaląc za to, jak perfekcyjnie i posłusznie przyjmował całe to poniżenie.
Yoongi wyczyścił pościel na tyle, na ile mógł. Uniósł płonący wciąż skumulowanym podnieceniem wzrok na Taehyunga. Młodszy ujął w palce jego podbródek i przesunął kciukiem po jego dolnej wardze, zbierając stamtąd trochę spermy, a następnie wsunął go między rozchylone wargi Mina. Raper zassał się na nim, spoglądając Tae w oczy, już kompletnie bezwstydnie, wręcz błagalnie i żarliwie. Czuł się dumny, dumny z tego bycia jak najgrzeczniejszą kurwą, widząc, jak wywołuje to pełen sadystycznej satysfakcji uśmieszek na wargach Kima.
Tae odsunął dłoń od jego twarzy. Przesunął opuszkami palców po obojczyku Mina, przez wrażliwe sutki, aż do brzucha. I zanim Yoongi zdążył skojarzyć, co się dzieje, został stanowczo pchnięty na materac do pozycji leżącej, tym razem na plecy.
Taehyung zdecydowanym ruchem chwycił jedną ręką jego oba nadgarstki, odchylając mu je za głowę i tym samym unieruchamiając. Drugą zaś docisnął mocno jego biodra do powierzchni łóżka. Górując nad nim, spoglądał na jego wygięte w delikatny łuk ciało wygłodniałym wzrokiem.
— Dalej chcesz być tak sponiewierany, hyungie? — mruknął, oblizując lubieżnie wargę.
Oddech Yoongiego był drżący. Jego ciało przechodziły niemal ekstatyczne spazmy już pod wpływem samego tak zaborczego dotyku Kima. Władczość w jego ruchach, słowach, gestach nakazywała mu zachować absolutne posłuszeństwo. I nie miał nic przeciwko temu, żeby się dla niego upokarzać, jak tylko może, byleby go zadowolić. Bez wahania skinął głową, dysząc ciężko.
Taehyung parsknął, mrużąc oczy z wyraźną z pogardą.
— Obrzydliwe.
Tej odpowiedzi towarzyszył charakterystyczny odgłos wydobywania z ust śliny. Niebieskowłosy splunął na twarz Yoongiego, patrząc na niego z wyższością. Lepka substancja wylądowała na jego policzku, tuż przy nosie.
Min automatycznie rozchylił szerzej wargi, chcąc, by i tam się znalazła.
Taehyung prychnął po raz kolejny, tym razem jakby rozbawiony. Zacisnął mocniej palce na nadgarstkach starszego, drugą ręką zaś sunąc w górę wzdłuż boku rapera, wywołując na jego skórze przyjemne dreszcze.
— Jesteś tak cholernie zepsuty — warknął gardłowo. — Wciąż chciałbyś tylko więcej i więcej, hm...?
Z ust Yoongiego uleciał niekontrolowany, nie do końca określony dźwięk, coś na kształt jęku, a zarazem westchnienia. Taehyung z ciągłym uśmiechem zbliżył swoją twarz do tej Mina. Starszy od razu rozchylił wargi jeszcze mocniej, domagając się jego śliny w swoich ustach.
Ale zamiast tego otrzymał tylko siarczysty policzek.
Uderzenie było tak gwałtowne, że w pierwszej chwili Yoongi nie pojął nawet, co się stało. Dopiero, kiedy jego policzek zapiekł, a ciało przeszyły rozkoszne dreszcze, zrozumiał to. Jego głowa odwróciła się lekko w bok pod wpływem plaskacza. Przed oczami stanęły mu na ułamek sekundy mroczki. Dyszał ciężko, starając się jakoś okiełznać wszelkie atakujące go z siłą doznania. Zacisnął pięści, wbijając paznokcie w wewnętrzną część dłoni. Powoli odwrócił głowę w z powrotem w stronę górującego nad nim Kima.
Jednak zanim zdążył spojrzeć mu w twarz, ten poruszył stanowczo biodrami i ponownie wsunął się w jego rozpalone wnętrze.
Tym razem wszedł całkiem gładko. Mimo to, Yoongi momentalnie odchylił głowę i jęknął głośno. Taehyung wypełnił go całą swoją długością, od razu uderzając jądrami w jego pośladki i jednocześnie już napierając lekko na jego prostatę. Jego ciało od razu wygięło się w łuk, a z ust uleciał potok ekstatycznych odgłosów.
— Kurwa... Taki ciasny i gorący w środku... — wymruczał Taehyung, zagryzając wargę, spoglądając na Yoongiego z góry. — Czujesz mnie tak dobrze, prawda, Yoonie?
Yoongi jęknął głośno jedynie, uznając, że to będzie wystarczającą odpowiedzią. Za to prędko otrzymał klapsa w poczerwieniały pośladek.
— Odpowiadaj — warknął Tae, wbijając się w niego mocno.
Min pisnął wręcz, unosząc lekko biodra, by wyjść naprzeciw silnym ruchom Taehyunga. Z trudem udało mu się wydobyć głosu, nieukładającego tylko sprośnych, bezwstydnych dźwięków.
— T-Tak... — wyjęczał słabo i chrapliwie. Jego gardło było zdarte od ciągłych stęków i krzyków. — Tak dobrze...
— Tak dobrze, kto?
— Ah... T-Tak dobrze, panie Kim... — odpowiedział bez grama wstydu raper, wijąc się pod młodszym i wzdychając słodko.
Kim parsknął cicho, nadając swoim ruchom żwawszego tempa. Uniósł nieco nogi Mina ku górze, by mieć jeszcze lepszy dostęp do jego ciasnej szparki. Jego pchnięcia były rytmiczne. Za każdym razem wycofywał się odrobinę i wbijał do samego końca. Nachylił się mocniej nad Yoongim, by być jeszcze bliżej niego, by móc penetrować go głębiej i szybciej. Chwycił jego nadgarstki obiema rękami i rozłożył je, przyszpilając go do materaca z jeszcze większą siłą. Ich klatki piersiowe niemalże się stykały, kiedy obie falowały w galopujących oddechach. Yoongi czuł się przy Kimie taki drobny. Właściwie, w takich sytuacjach czuł się tak samo przy Jiminie, jednak teraz to uczucie wydawało się bardziej autentyczne, namacalne, bo Taehyung rzeczywiście był od niego nieco większy.
Biodra Kima falowały nieustannie, z każdą chwilą coraz bardziej niedbale i chaotycznie. Wnętrze Mina zaciskało się mocno wokół stale wsuwającego się w nie i wysuwającego się z niego penisa. Ledwie łapał oddech, kiedy Kim posuwał go tak bezlitośnie, tak bezpruderyjnie i ostro, po prostu rżnął go, jak zwykłą kurwę.
Taehyung czuł każde drgnienie mniejszego ciała pod sobą. Czuł, jak Yoongi unosi nogi jeszcze wyżej, jak pozwala mu idealnie trafiać w ten jeden najwrażliwszy punkt. Czuł, jak dokładnie go wypełnia, jak ścianki jego odbytu przylegają do jego członka i ściskają go mocno. Zwolnił nieco, by móc tego wszystkiego doznawać jeszcze lepiej.
— Powiedz mi, hyungie... — wymruczał gardłowo tuż przy uchu rapera, wzmacniając uścisk na jego unieruchomionych dłoniach. — Mam większego niż Jiminnie?
Yoongi zacisnął powieki, odchylając głowę i wydając przeciągły jęk. Automatycznie uniósł wysoko łydki i owinął nogi wokół talii Taehyunga, przyciągając go bliżej. Mruczał tylko pod nim, niczym rozochocony kot, nie odpowiadając jednak.
Kim parsknął kpiąco.
— Gdzie się podział twój cięty języczek, co? No, odpowiadaj, koteczku.
Z premedytacją wbił się w niego najgłębiej, jak mógł, tak, że ich biodra się ze sobą zderzyły. Wypełniał i rozpychał go całego tak idealnie, dając mu wyraźnie do zrozumienia, jakiej odpowiedzi oczekuje.
Yoongi czuł różnicę. Oczywiście, że czuł, w końcu od dłuższego czasu nie gościł w sobie nic prócz własnych palców i penisa Jimina. Każdy milimetr członka Taehyunga idealnie przylegał do jego ścianek. Każde pchnięcie sprawiało, że Min czuł go mocniej i intensywniej, głębiej.
— Ach... Może trochę... — wymamrotał między kolejnymi lubieżnymi jękami.
Kim wyrwał się biodrami gwałtownie do przodu, wchodząc weń wręcz boleśnie, ale zarazem tak cholernie dobrze. To był moment, w którym Yoongi krzyknął ekstatycznie, odchylając głowę. Jego uda drżały coraz bardziej niespokojnie, ściskając talię Taehyunga, jego oddech galopował, ale zarazem stawał się z każdą chwilą słabszy i słabszy, a w podbrzuszu zacieśniał się rozkoszny uścisk żądzy. Ból mieszał się z przyjemnością w najlepszy sposób, jaki Yoongi mógł kiedykolwiek poczuć, i aż podkurczał palce u stóp przez tę wszechogarniającą ekstazę.
— Trochę? — zaszczebiotał Tae, uważnie obserwując jego reakcję. — Boże, hyungie... Wyglądasz jak taka wyposzczona kurwa. Jimin naprawdę nigdy nie dawał ci tego, czego potrzebowałeś, hm? — mruknął z przekąsem.
Nie zaprzestając swoich mocnych, zdecydowanych ruchów, chwycił Mina za pośladki i znów uraczył jeden z nich siarczystym klapsem. Widział, jak wszystkie mięśnie rapera napinają się i drżą, słyszał, jak z jego ust uciekają najbrzydsze, najmniej przyzwoite jęki.
Nie mógł się powstrzymać. Yoongi prezentował się pod nim tak pięknie. Jego twarz, cała czerwona, usta, malinowe, poprzygryzane, szyja, napięta, pokryta malinkami, i najczystsze pożądanie w oczach... Nachylił się i wpił się w jego usta z całą mocą, zachłannie, żarliwie spijając z nich wszystkie brudne jęki i westchnienia. Przygryzł jego wargi bezlitośnie, całując go tak samo gwałtownie, mocno, brutalnie, jak się w nim poruszał. Ciągnął za jego język, jakby chciał mu go wyrwać, kąsał jego usta do krwi, smakował podniebienie i kilka razy nawet zderzył się zębami z tymi jego. Ale Yoongi nie miał żadnych obiekcji do jakiejkolwiek z tych rzeczy. Pozwalał robić ze sobą wszystko. I każda rzecz, jaka zadowalała Taehyunga, zadowalała i jego.
Każdy bodziec docierał do niego ze zdwojoną siłą. Każdy umiejętny dotyk, każdy oddech na skórze i każdy pomruk, docierający do jego uszu, doprowadzał go do najwspanialszej ekstazy. Ale to wciąż było za mało. W istocie był wyposzczony i potrzebował jeszcze więcej, by poczuć pełną satysfakcję.
Chciał, żeby Kim zrobił z nim wszystko. Wszystko. Żeby sprawił mu przyjemność, ale w tym samym czasie zrujnował, zniszczył, skrzywdził. Wszystko, co robił do tej pory, było idealne, a Yoongi czuł się przy nim zupełnie bezwstydny, obnażony, ogołocony z poczucia przyzwoitości. Przyjmował go grzecznie, jęczał pod nim jak rasowa kurwa i wił się, nie zwracając uwagi, jak wszystko to było niemoralne.
W końcu od dawna tego chciał. Chciał właśnie takiego seksu, takiego zaspokojenia, poczucia takiej chorej satysfakcji z tego wszystkiego, co się działo między nim a Taehyungiem. I był przez to wszystko rozochocony do tego stopnia, że kiedy naszło go pragnienie na doznanie jeszcze więcej bólu i rozkoszy, nawet się nie zawahał, by wymruczeć gardłowym z podniecenia głosem:
— Podduś mnie.
Ruchy bioder Taehyunga zdawały się na ułamek sekundy zwolnić. Mężczyzna poluźnił uścisk na nadgarstkach Yoongiego, na których już powstały purpurowo-szkatłatne siniaki. Odsunął się od niego nieco, by móc spojrzeć mu w twarz, czerwoną, zroszoną potem, wykrzywioną w rozkosznym, błagalnym grymasie.
Przesunął dłonią po pościeli. Musnął nią obojczyk Mina, trącił wrażliwy sutek i niespiesznie przeniósł ją na jego szyję. Czuł pod palcami wyraźnie pulsującą tętnicę, czuł delikatnie wklęsłe ślady swoich własnych zębów i lekkie drżenie mięśni. Powoli owinął wokół niej palce, naciskając na nią jeszcze niezbyt mocno.
— A co, jeśli przytrzymam za długo? Albo wcale nie puszczę...? — zamruczał mu do ucha zniżonym głosem.
Yoongi jęknął słodko, zarzucając mu ramiona na szyję, oplatając nimi jego kark. Odchylił głowę jeszcze mocniej, dając mu doskonały dostęp do swojej szyi i ogromne pole do popisu. Taehyung uśmiechnął się na to z teatralnym rozczuleniem.
— Aż tak mi ufasz, koteczku? — szepnął miękko, nachylając się i przesuwając językiem wzdłuż zarysu szczęki rapera. — Cóż, zobaczymy, ile wytrzymasz...
Wypychając mocno biodra do przodu, zanurzając się we wnętrzu Yoongiego jeszcze głębiej, bez wahania owinął duże, smukłe palce wokół szyi starszego. Dociskając go mocniej do materaca, jednocześnie zacisnął dłoń na jego przełyku. Stopniowo, niespiesznie zacieśniał uścisk, tak, by Min był w stanie się przyzwyczaić do tego uczucia. Czuł, jak jego oddech sukcesywnie staje się słabszy, jak jego jęki cichną, a błogie westchnienia stają się krótsze i pojedyncze. Jak barwy powoli odpływają z jego twarzy, jak oczy otwierają się szerzej, jak ciało niekontrolowanie szarpie się przez chwilę, by zaczerpnąć powietrza.
Ale Taehyung trzymał go mocno. Jego żelazny uścisk nie odpuszczał ani trochę. Miednica falowała wciąż w tym samym zwierzęcym tempie, a jądra z ciągłym impetem obijały się o intensywnie czerwone pośladki Yoongiego. Skomlenie rapera stawało się bardziej desperackie, błagalne, rozpaczliwe. Doznania były uderzające. Min miał wrażenie, że w tej chwili był bezwładną marionetką w rękach Kima. Nie myślał, nie ruszał się, nawet nie oddychał. Pozwalał tylko penetrować swoje wnętrze i zaciskać silną dłoń na swoim gardle. Brak dopływu tlenu do mózgu sprawiał, że mężczyzna czuł wszystko dwa razy mocniej. Każdy dotyk, każde muśnięcie, każdy ruch w jego szparce; nie wytrzymywał, był blisko, chciał krzyczeć z bólu, a zarazem z obezwładniającej przyjemności.
Taehyung spoglądał na niego z góry i nawet nie próbował powstrzymywać uśmiechu, malującego się na jego ustach. Był zafascynowany, zachwycony. Yoongi wyglądał tak pięknie, kiedy odlatywał, wyglądał cudownie, wspaniale, kiedy doznawał cierpienia i jednoczesnej rozkoszy. To tylko napędzało Tae coraz bardziej, sprawiało, że chciał zrobić wszystko, by Yoongi się po prostu pod nim rozpadał, umierał, umierał z przyjemności, ale żeby też wiedział, gdzie jego miejsce, żeby wiedział, że jest tylko nieistotną szmatą, która tylko w łóżku nabiera na wartości. Wiedział, że Min chciał być w takich sytuacjach tak postrzegany. Wiedział, co się dzieje w zakamarkach jego spaczonego umysłu. Wiedział, że w tym momencie zupełnie stracił głowę i że chce przyjąć nauczkę za swoje zachowanie.
Jego ciało drżało wyczuwalnie pod Kimem. Spięte mięśnie były już wymęczone. Z ust uciekały cichsze, ale bardziej przeciągle jęki. Twarz wykrzywiał ekstatyczny grymas, a dłonie zaciskały się mocniej na włosach Tae. Na pierwszy rzut oka było widać, że Yoongi jest już naprawdę blisko, że lada chwila zaciśnie się słodko na penisie młodszego i znów tryśnie obficie. Ale Taehyung nie zamierzał pozwolić mu dojść jeszcze tak łatwo, ze swoją dłonią na jego gardle.
Odsunął rękę od jego szyi i od razu usłyszał, jak Yoongi gwałtownie wciąga powietrze. Zwolnił ponownie nieco ruchy (sam nie wiedział, skąd u niego ta wytrzymałość) i chwycił w palce szczękę Yoongiego, odwracając jego głowę w swoją stronę, zmuszając go do spojrzenia sobie w oczy.
— No więc, koteczku, powiedz mi teraz... — wymruczał, językiem zahaczając o dolną wargę Mina — ...do kogo należysz?
Yoongi nie myślał. Nie zastanawiał się nad tym pytaniem zbyt mocno, do głowy mu nawet nie przyszło, że może być podchwytliwe. W tej chwili brzmiało dla niego jak zwykłe brudne, rozpalające słówka. Dlatego uraczył go, jak sądził, tak samo gorącą, bezmyślną odpowiedzią.
— D-Do ciebie...! — jęknął, wyginając się znów seksownie w łuk, wypychając biodra, próbując zachęcić Kima do szybszych pchnięć.
Taehyung prychnął z wymowną pogardą. Niespiesznie uniósł dłoń i przesunął palcami po policzku Yoongiego, przy okazji ścierając z niego łzy przyjemności, jakie wypłynęły spod jego powiek.
A potem uniósł ją i spoliczkował go po raz kolejny.
— Zła odpowiedź — warknął, przesuwając językiem po jego szyi, po chwili wgryzając się mocno w jego skórę, zostawiając ślad zębów tuż nad jego obojczykiem. — Przecież do mnie należy tylko Ggukie... A ty chyba do Jimina, prawda?
Yoongi otworzył usta, ale wymknął się z nich tylko głośny, przeciągły jęk. Taehyung na nowo przyspieszył, gwałtownie, bezlitośnie, z całej siły wgniatając go w materac. Ich biodra uderzały o siebie tak, że z pewnością obaj mieli już na nich siniaki. Łóżko wręcz trzęsło się, kiedy po prostu pieprzyli się, niczym wygłodniałe zwierzęta, na finiszu przyspieszając do granic możliwości. Obaj byli spoceni, obaj dyszeli i wydawali najbrudniejsze z dźwięków, i obaj pędzili do końca.
Nie potrzebowali wiele. Agresywne, mocne ruchy, wycelowane wprost idealnie w prostatę, wystarczyły, by Yoongi doszedł jako pierwszy. Trysnął gwałtownie, oblewając spermą brzuch Taehyunga, jak i swój. Jego ekstatyczny, głośny jęk i nagłe zaciśnięcie się mięśni jego odbytu wokół członka Kima sprawiły, że i niebieskowłosy w przeciągu kolejnej sekundy zalał swoim nasieniem prezerwatywę.
✧✧✧
czy ja kiedyś będę regularna w publikowaniu rozdziałów.
anyway, jak Wam się podoba rozdział?
♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top