𝟮𝟮. ❝𝙮𝙤𝙪 𝙡𝙤𝙤𝙠 𝙩𝙝𝙚 𝙥𝙧𝙚𝙩𝙩𝙞𝙚𝙨𝙩 𝙬𝙝𝙚𝙣 𝙄 𝙛𝙪𝙘𝙠 𝙮𝙤𝙪❞

❦❦❦

Jeongguk i Taehhyung wyszli. Chociaż nie, to było stanowczo niedobrane określenie, jako że tylko jeden z nich był w stanie utrzymać się na nogach. Jeon tuż po tym jak doszedł, krzycząc nieomal wprost w usta Mina, z ledwością zsunął się z bioder Jimina na materac, oddychając ciężko. Sperma Taehyunga wypływała spomiędzy jego pośladków i spływała po jego trzęsących się udach, gdy Kim podnosił go, jedno ramię układając pod zgięciem jego kolan, a drugie pod jego plecami, tuląc go mocno do siebie. Jeongguk mamrotał coś do niego pod nosem, ale nie stawiał oporu. Ledwie kontaktował, powieki z trudem utrzymując chociaż na wpół uchylone, policzki mając soczyście czerwone, kosmyki włosów sklejone potem przy czole, a na twarzy wypisane czyste wycieńczenie.

Przez tę chwilę w sypialni zapanowała cisza, w tak dziwny sposób odróżniająca się i kontrastująca z tym, co można tu było usłyszeć jeszcze nie tak dawno temu. Szum w uszach, jaki po sobie pozostawiła, był porównywalny do tego, który czuje się po koncercie, gdy krzyki fanów znienacka cichną, stają się rozmytym wspomnieniem, obijającym się niewyraźnie między ścianami czaszki.

Już się do siebie nie odezwali. Chociaż może Taehyung mówił coś jeszcze na odchodne do Jimina przyciszonym głosem? Yoongi nie był w stanie stwierdzić. Wydawało mu się, że rozstali się w milczeniu, tak do nich niepodobnym, zwłaszcza w obliczu faktu, że jeszcze kilka minut temu wymieniali między sobą najlubieżniejsze odgłosy. Ostatnią rzeczą, jaką usłyszał, choć i tak jakoby przez mgłę, był trzask zamykanych ostrożnie drzwi.

Min leżał na łóżku, zawinięty w kołdrę, niczym w kokon. Trząsł się, choć było mu wciąż tak gorąco, a jego skóra kleiła się od potu. Oczy szkliły mu się jeszcze po tym, jak kilka łez spłynęło wzdłuż jego policzków, podczas gdy orgazm wstrząsnął całym jego ciałem. Usilnie próbował jednak utrzymać powieki uchylone, nie pozwolić im zupełnie opaść –– miał wrażenie, że gdyby tylko przymknął je na dłuższą chwilę, pogrążyłby się momentalnie w twardym, głębokim śnie.

Widział, choć w nieco rozmazanym wydaniu, jak to Jimin zamyka delikatnie drzwi tuż za Taehyungiem i Jeonggukiem, by nie narobić zbyt dużego hałasu i zaalarmować pozostałych członków. Już i tak z całą pewnością słyszeli co nieco i niektórych rzeczy mogli się bez najmniejszego trudu domyślić. Na pewno tej nocy nie pozwolili im zbytnio porządnie się wyspać, pomimo że ściany w ich dormie były dźwiękoszczelne. Yoongi nie miał pojęcia, która jest godzina, ale domyślał się, że jest bardzo późno, skoro Park zapalił lampkę nocną na szafce przy łóżku, by móc odrobinę rozjaśnić pomieszczenie.

Dzięki źródle złotawego światła, Yoongi mógł zobaczyć go o wiele dokładniej. Głowę mając wychyloną spod kołdry, odrobinę nieobecnym, zmęczonym wzrokiem śledził jego ruchy. Dojrzał zarys jego krągłych pośladków i masywnych pleców, a gdy się odwrócił, przesunął również spojrzeniem mozolnie po jego lśniącym od potu torsie. Jego oczom nie umknął widok jego członka, który wcale nie zmiękł i nie opadł, dalej nabrzmiały, lecz jego mózg nie do końca to odnotował.

Ociężałym spojrzeniem niemrawo śledził jego kroki. Jimin zbliżył się do niego, nachylając się, by zerknąć na jego twarz, wystającą spod materiału kołdry, w którą Min był zawinięty. Materac lekko ugiął się pod jego ciężarem, gdy wdrapywał się na łóżko, by znaleźć się tuż przy Yoongim.

Raper przymknął oczy, czując, jak oddech młodszego znienacka odbija się na jego policzkach. Minął ułamek sekundy, a ich twarze dzieliły ledwo milimetry. Wargi Jimina chwilę później spoczęły na jego skórze. Mężczyzna złożył na jego twarzy słodki, delikatny pocałunek. Zrobił to w w kąciku jego ust, na kości policzkowej, skroni, w okolicy zarysowanej żuchwy. Wywoływał dziwaczne łaskotanie pod jego skórą –– i choć było ono przyjemne, przechodząc także na resztę jego ciała, Yoongi wiedział, że nie może mu się poddać.

— Jimin — wymamrotał, a jego głos już zdążył się załamać. Dopiero teraz odczuł nieznośną suchość w gardle. — Jimin, nie mam już siły...

Park nie zareagował. Zupełnie, jakby tego w ogóle nie usłyszał, przycisnął swoje usta tym razem do jego czoła, by następnie pocałunkami wykonać ścieżkę przez jego skroń znów do policzka. Zjechał jeszcze niżej, przez szczękę, aż do szyi, wkradając się pod materiał kołdry.

— Minnie... — mruknął Yoongi znowu, czując łaskotanie jego języka przy obojczyku. — Nie mogę już... Nie mam siły się już pieprzyć...

Jimin parsknął. Jego przyjemnie ciepły oddech rozbił się na szyi Mina, nim Park uniósł głowę, by na powrót na niego spojrzeć. Spoglądał na niego pobłażliwie, ale też z jakimś nie do końca odgadnionym, sprytnym błyskiem, skrytym w hebanowej tęczówce.

— Kto powiedział, że będziemy się pieprzyć, Yoonie? — zadał mu retoryczne pytanie, unosząc zawadiacko brew. — Wcale nie chcę nic z tobą robić... — dodał, zwilżając górną wargę koniuszkiem języka. Ułożywszy dłoń na jego zarumienionym policzku, pogłaskał go czule kciukiem.

Jego ruchy, każdy jego gest mówiły coś zupełnie odwrotnego. Do jego ust, pozostawiających łaskoczącą ścieżkę na skórze Mina, dołączył nie tylko giętki język, ale i jego zęby. Jimin ukąsił go w ramię, pozostawiając na bladym fragmencie ciała Yoongiego różowawy odcisk swojego uzębienia. Starszy pisnął, zaskoczony, ale to ani trochę nie powstrzymało Parka przed dalszym działaniem. Pozostawił jeszcze kilka kolejnych ugryzień na jego obojczyku i szyi, odsuwając także materiał zmiętej kołdry na tyle, by sięgnąć jego klatki piersiowej. Na kilka sekund przyssał się do niej, językiem muskając jeden z jego sutków, sprawiając, że raper wzdrygnął się mimowolnie.

— Sprawię tylko, że będziesz o to błagał — dokończył swoją myśl dopiero, kiedy pozostawił ślad ugryzienia także na jego wrażliwej klatce piersiowej. Przesunął po niej językiem w górę delikatnie. Znajdował się tak blisko Yoongiego, nieomal lgnąc do niego swoim ciałem. Kołdra zdążyła już opaść z jego ramion, zsunąć się z jego pleców, odsłaniając jego wciąż rozgrzane ciało. — Nic poza tym, mój słodki książę...

— Jimin...

Pomimo odrobinę protestującego tonu, jakim wypowiedział jego imię, nie brzmiał ani trochę przekonywująco. Nie zrobił też nic, gdy ten po raz kolejny zaczął sunąć ustami po jego skórze. Nie odsunął się, nawet nie próbował, gdy ten już zupełnie odrzucił kołdrę, która wylądowała gdzieś na podłodze, a wargami dalej formował ścieżkę jeszcze niżej. Wręcz przeciwnie, zrobił mu jeszcze większe pole do popisu, przewracając się z boku na plecy. Nie panował nad tym, jego ciało wykonywało każdy ruch jakoby bez jego świadomości. Ale co mógł poradzić, kiedy dotyk Jimina był tak otumaniający, a on sam tak niebywale za nim tęsknił? Miał wrażenie, że nie czuł go na sobie od wieków, choć zaledwie tego wieczoru pieprzył się nie tylko z nim, ale i z innymi członkami ich zespołu. Lecz to nie było to samo.

Pulchne wargi Jimina utorowały ścieżkę przez jego tors aż do podbrzusza. Następnie znowu znalazły się na jego szyi, tam dociskając się do niej tak mocno, że pozostawiły kolejne czerwone ślady. Yoongi nie mógł powstrzymać westchnienia, ulatującego z jego ust w chwili, gdy równie niepohamowanie odchylił głowę.

— Jimin... — wymamrotał znowu, tym razem jednak brzmiąc bardziej błagalnie, niźli niechętnie. Przygryzł wargę, nie pozwalając na to, by z jego ust wydostało się jęknięcie, kiedy krawędzie zębów Jimina wdarły się pod jego skórę.

— Hm? — odmruknął Park. Odsunął odrobinę usta od szyi Yoongiego, tylko po to, by nieznacznie, ale tak sensualnie musnąć nimi jego wydatnie zarysowane obojczyki. — Nic takiego przecież nie robię, prawda, Yoonie? Czy raczej powinienem przestać?

— M-m — wymruczał Min w proteście, kręcąc głową. Nawet, jeśli wcześniej miał coś przeciwko temu, by Jimin znów go dotykał, gdy wciąż był tak wrażliwy na każde muśnięcie, a zarazem wymęczony przez to, co się tu tego wieczoru działo, tak teraz miał wrażenie, że znów by bez tego nie wytrzymał. Było mu zwyczajnie dobrze, przyjemnie. Choć dotyk Jimina rozpalał, był w tym samym czasie też kojący.

Ale Park nie posłuchał. Pozostawił kolejny, ostatni ślad zębów na jego skórze, w miejscu gdzieś pomiędzy wgłębieniem szyi a obojczykiem, by następnie odsunąć się od niego na znaczną odległość. Spojrzał mu w twarz, wyłapując grymas niezadowolenia, który się na niej pojawił.

— Czemu mi to robisz...? — wymamrotał Yoongi łamiącym się głosem. Wypuścił powietrze przez usta z ciężkim westchnieniem. Chciał uniknąć świdrującego spojrzenia Jimina, ale jednocześnie nie mógł oderwać wzroku od jego ślepi.

Jimin uśmiechnął się — ale jego uśmiech był inny od tego, który Yoongi dotychczas widywał na jego ustach przy takich sytuacjach, kiedy znajdowali się w sypialni zupełnie sami, w łóżku, już nadzy, wtuleni w siebie, ciało tuż przy ciele. Nie był słodki, subtelny, czuły. Był kąśliwy, odrobinę pogardliwy, pełen wyższości. A jednak rozpalający i pociągający — nawet jeszcze bardziej.

— Co takiego, koteczku? — odmruknął, niewzruszony. Wsparł swoje ramiona po obu stronach głowy Yoongiego; starszy poczuł się pod nim malutki, drobny. To uczucie nie zmalało, kiedy Park nachylił nad nim twarz i przechylił głowę, by pozostawić kilka pocałunków wzdłuż jego żuchwy aż do ucha. — Chyba wyraziłem się jasno, prawda? Masz mnie błagać.

Jego głos był szorstki, ochrypły. Jimin nie prosił, nie stawiał możliwych, ewentualnych warunków. Jimin rozkazywał. To było jasne polecenie.

Yoongi przełknął ślinę. Wciągnął powietrze do płuc, a jego oddech zadrżał przy tym, przeciskając się przez jego spierzchnięte, poczerwieniałe wargi. Jego wzrok przesunął się po twarzy Jimina, zsuwając się na jego usta widocznie.

— Nie sądzisz, że już o dużo rzeczy dziś musiałem błagać? — wymamrotał, zwilżając górną wargę językiem. Zamrugał, spojrzeniem powracając do ciemnych ślepi Parka.

Pulchne usta Jimina znów wykrzywił nonszalancki uśmieszek. Wokalista parsknął krótko, prostując ramiona, ułożone na materacu, by móc spojrzeć na Yoongiego jeszcze bardziej z góry. Przekrzywił głowę, intensywnie skanując wzrokiem jego lico.

— To prawda — zgodził się. — W takim razie chyba jednak wystarczy ci na dziś zabawy, hm?

Powiedziawszy to zupełnie niewzruszonym tonem, oderwał jedną z rąk od materaca. Przerzucił ją przez ciało Mina w swoją stronę i odwrócił się na bok, by następnie plecami wylądować na łóżku obok rapera. Robiąc to, niby to przypadkiem zahaczył jeszcze kolanem o jego krocze. Yoongi nienawidził tego, jak cholernie pobudzony stał się już przez ledwie kilka pojedynczych pieszczot, pocałunków i ugryzień, pozostawionych na jego skórze. Jego członek drgnął, a on zdawał się nie mieć żadnej kontroli nad tymi reakcjami.

To wszystko, co w ciągu ostatnich kilku minut zrobił Jimin, w zupełności wystarczyło, by go na nowo rozbudzić, by sprawić, że jego ciało zapłonęło, że w żyłach zaczęła płynąc rozgrzana krew, wędrująca przez każdy fragment jego ciała. Yoongi nie mógł z tym walczyć, nie mógł walczyć ze swoim własnym organizmem. Nawet, jeśli kręciło mu się jeszcze w głowie po tym, ile razy już tej nocy szczytował. Przestał liczyć.

Niewiele myśląc, podniósł się do pozycji siedzącej, choć kosztowało go to wiele wysiłku. Jego mięśnie zdawały się stać w żywym ogniu, gdy tylko się poruszał. Jego żądza jednak była silniejsza.

Przerzucił nogę przez biodra Parka, by usiąść na nim okrakiem. Westchnął, usadawiając się na jego udach. Jimin ewidentnie spodziewał się takiego ruchu z jego strony. Uśmiechnął się triumfalnie, patrząc tym razem na Mina z dołu — ale wciąż z tą samą wyższością.

Yoongi nie czekał ani chwili dłużej. Pochylił cały swój tułów do przodu, by sięgnąć jego ust. Przylgnął do nich swoimi własnymi wargami, spijając z nich cichy, gardłowy pomruk.

Ich pocałunek nie potrwał jednak długo. Yoongi ledwie zdążył wpić się mocniej w pełne wargi Parka, a ten już sekundę później odchylił głowę, uciekając przed dotykiem jego ust.

— Nie myśl, że dam się tak łatwo — wymruczał, parskając z rozbawieniem. — Nie po tym, co tu się dziś działo.

Min wiedział, co kryło się za jego słowami, ale stłamsił jakiekolwiek głębsze myśli z tyłu głowy. Zamiast zastanawiać się nad takimi rzeczami, tym razem to on pozostawił kilka muśnięć na jego szyi, do której miał teraz doskonały dostęp. Nie wiedział, co się z nim działo. Jego biodra zupełnie niekontrolowanie podwinęły się do przodu, a jego nabrzmiały na nowo członek otarł się o jego krocze. Był jak kotka w rui. Cały dzisiejszy wieczór naprawdę musiał wyprać mu mózg — bo nawet teraz, kiedy fizycznie był już tak zmęczony, myślał tylko o jednym. I nie mógł nic na to poradzić. Już nie teraz, kiedy jego przyrodzenie drgało, a odbyt znów niespokojnie pulsował.

Przyssał się do jego szyi mocniej, z jeszcze większa pasją, wbijając w jego skórę desperacko zęby. Docisnął do niej też język, by po kilku sekundach pozostawić na jego szyi soczystą malinkę, wyraźne odbicie swoich warg. Przechylił głowę, nie chcąc na tym poprzestać, pragnąc naznaczyć Jimina kolejnymi śladami; pokazać zarówno jemu, jak i samemu sobie, że należy tylko do niego. Zaabsorbowany wsysaniem się w jego skórę, nie zauważył nawet, kiedy palce Jimina wplątały się w jego włosy. Dostrzegł to dopiero, czując nagłe pociągnięcie. Jimin szarpnął go za fioletowawe kosmyki dość mocno, skutecznie odsuwając od siebie jego twarz. Był przy tym tak zaborczy, nieugięty, bezlitosny. Yoongi widział, jak mięśnie jego ramienia napięły się. Poczuł ból przez naciągającą się skórę głowy, a jego oczy na kilka sekund zaszły niekontrolowanie łzami. Z jego ust wydobyło się ciche piśnięcie.

— Powiedziałem coś, Yoongi — odezwał się Park tak poważnym, chłodnym tonem, nieomal grobowym. Nie puścił kosmyków jego włosów, wciąż zaciskając na nich pięść. — Już przestałeś słuchać? Być taki posłuszny i uległy? — parsknął. Znów szarpnął go za włosy, ale tym razem przyciągnął go w swoją stronę, by móc warknąć mu wprost w twarz: — Mam ci przypomnieć, jak się dzisiaj zachowywałeś? Jaką uległą szmatą dla nas wszystkich byłeś?

Starszy jęknął cicho, gdy paliczki Parka zacisnęły się na jego włosach jeszcze mocniej. Tym razem jednak Jimin przyciągnął go bardziej w dół, znów w kierunku swojej twarzy. Jednym zgrabnym pociągnięciem zmusił go do przechylenia głowy, by móc warknąć mu wprost do ucha:

— Błagaj.

Yoongi westchnął, łapiąc gwałtownie powietrze w płuca. Przygryzł wargę, krzyżując spojrzenie ze świdrującym go intensywnie wzrokiem Parka. Znów było mu tak cholernie gorąco.

— Proszę... Minnie...

Ledwie zdążył to wyartykułować, a Jimin już pokręcił głową nieprzychylnie.

— M-m. Nie tak — zacisnął mocniej pięść na jego włosach. Yoongi miał wrażenie, że jeszcze jedno mocniejsze pociągnięcie, a wyrwie mu przynajmniej kłębek włosów. — Masz błagać, nie prosić, Yoongi. Tak, jakby od tego zależało, kurwa, twoje życie.

Min po raz pierwszy widział go tak...rozjuszonego. Tak zdecydowanego, zaborczego, a zarazem zdystansowanego do tego, by zapewnić mu pieszczoty, których tak bardzo w tej chwili pragnął, nie, potrzebował. Chłód w jego głosie jednak go rozpalał.

— Założę się, że Taehyunga potrafiłeś tak ślicznie błagać tamtej nocy, kiedy dawał ci klapsy, hm? Mówić do niego, jakby był twoim pieprzonym bogiem?

— Minnie...

— Nie tak.

— Ji-Jimin...

Jimin przewrócił wymownie oczami w sposób tak złośliwy, tak podirytowany, że na kilka sekund Yoongiemu odebrało dech. Doskonale wiedział, że Park uwielbiał odgrywać czasem rolę tego złośliwego, przewracającego oczami na każdą najmniejsza rzecz, która nie przypadła mu do gustu. Ale dotychczas nigdy nie wnosił tej części swojej osobowości do sypialni.

— Za kogo ty się, kurwa, uważasz? — warknął, marszcząc wrogo brwi. Przeszywał Mina z góry piorunującym spojrzeniem. Uniósł jedną z dłoni i trzepnął go w żuchwę — niezbyt mocno, jakby w ostatniej chwili zawahał się, czy na pewno wolno mu to zrobić. Yoongi wyłapał, że na kilka sekund jego ekspresja odrobinę złagodniała, a oczy otworzyły się szerzej, nim jego twarz znów przybrała wyraz wyższości i zaborczości. — Myślisz, że możesz do mnie mówić w ten sposób? — parsknął. — Jestem twoim jebanym właścicielem i chyba należy mi się szacunek, hm? Chyba, że sądzisz inaczej. W takim razie powiedz to, no już.

Yoongi miał wrażenie, że się roztapia. Że jego ciało rozlewa się na materacu i wtapia się w niego. Jego kończyny momentalnie stały się wiotkie. Min przestał je czuć. Czuł tylko tę dodatkową "kończynę" między swoimi udami, nabrzmiałą i pulsującą. Już nie wytrzymywał.

Pokręcił energicznie głową, przygryzając wargę nieomal do krwi.

— Nie, panie Park — wymamrotał drżącym głosem. — Zgadzam się z panem. P-Proszę, proszę, już będę grzeczny, n-naprawdę.

— Więc to pokaż. Pokaż mi, jaki jesteś grzeczny, mój książę. Błagaj.

Yoongi przełknął ślinę. Rozszerzył mocniej nogi, by ułamek sekundy później zamknąć je wokół bioder Jimina i tym samym docisnąć jego ciało mocniej do swojego ciała. Nie mógł się powstrzymać; wyrwał się biodrami nieco do przodu i ku górze, by otrzeć się swoim naprężonym członkiem o penisa Jimina. Czuł, jak ten również pulsuje niespokojnie, jakby zaraz miał nieomal wybuchnąć, co było dobrym dowodem na to, że Park z pewnością pragnie go równie mocno. W podbrzuszu Mina buchnął płomień, który na kilka chwil odebrał mu aż dech.

— Proszę... — mruczał Jiminowi wprost do ucha, objąwszy ramionami jego spocony kark. — Proszę, panie Park, potrzebuję pana tak bardzo...

— Jeszcze — charknął w odpowiedzi Park. Sam również wykonał ruch miednicą, napierając na przyrodzenie Yoongiego. — Mów jeszcze. Powiedz to tak, jakbyś naprawdę nie mógł przeżyć bez mojego dotyku, Yoongi. Pokaż mi, jak bardzo pragniesz swojego pana.

Raper nie potrzebował większej zachęty. Z jego ust wydarł się niekontrolowany jęk, kiedy dłoń Parka przesunęła się po jego udzie, docierając do jednego z jego pośladków. Jimin zmusił Mina do uniesienia bioder jeszcze wyżej, by sięgnąć między dwie krągłe półkule. Musnął ledwie palcem jego rozciągnięte wejście, a Min już podkulił palce u stóp i pisnął cicho, zaciskając przy tym powieki.

— Błagam, błagam, błagam, umrę, jeśli się mną nie zajmiesz, błagam — powtarzał, jak w amoku, raz po raz wyginając swoje ciało w delikatny łuk, by dosięgnąć swoim kroczem krocza Jimina. — Błagam, zrób ze mną, co chcesz, błagam, zrobię wszystko, błagam, błagam, błagam, będę twoją kurwą, tylko p-p-proszę...

Wpadł w słowotok, którego nie potrafił powstrzymać. Pchał biodrami tak mocno i szybko, że w pewnym momencie zaczął to robić wręcz bezwiednie, automatycznie. Powieki miał wciąż zaciśnięte, a z jego gardła wymykały się coraz bardziej przeciągłe jęki i pojedyncze pomruki.

Przez chwilę Jimin nie odpowiadał. Wyrównywał swoje posunięcia z ruchami Yoongiego, napierając na niego swoim ciężarem z coraz większą siłą. Odsunął nieco swoją twarz od twarzy Yoongiego, by móc mu się przyjrzeć. Tak otumanionemu, zaciskającemu wciąż drżące powieki, trzęsącemu się na całym ciele niepowstrzymanie.

— Wow — wyartykułował cicho. Nieco zszedł z tonu; jego głos nie był już tak władczy, jak wcześniej, zdecydowanie złagodniał. Min otworzył odrobinę oczy, gdy jego ciało przeszywały wciąż ekstatyczne spazmy, choć ledwie się o siebie tylko ocierali, jednak w taki sposób, jak robiły to wygłodniałe zwierzęta. Jimin spoglądał na niego z większej odległości, przesuwając po nim wzrokiem, jak gdyby skanował nim najprawdziwsze dzieło sztuki. — Jakim cudem nie zauważyłem wcześniej, jak pięknie w tym stanie wyglądasz, Yoonie?

Yoongi sapnął, unosząc biodra jeszcze bardziej ochoczo. Czuł, jak jego skóra, oblana potem, lepi się do skóry Jimina. To uczucie było odurzające.

— W-W jakim stanie, panie Park? — jęknął, starając się utrzymać swoje powieki uchylone. Jego oczy zachodziły łzami z już wszechogarniającej go przyjemności. Sama bliskość Parka wystarczyła, by doprowadzić go na ten rozkoszny skraj.

Jimin zamruczał w jego obojczyk, przesuwając po nim językiem, nachyliwszy się nad nim znów niżej. Ustami wyznaczył krótką ścieżkę ku górze, muskając jego małżowinę, by wyszeptać mu zaraz do ucha:

— Taki...ogłupiały — zachichotał przy tym cicho. — Zupełnie ode mnie zależny. Taki grzeczny, na każde moje skinienie... Kurwa, pragniesz, żebym cię tylko zerżnął, prawda?

Yoongi pokiwał głową tak szybko i żywo, że aż zobaczył mroczki przed oczami. Wciągnął powietrze do płuc ze świstem. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a wybuchnie płaczem. Nie wiedział już nawet, co miało na niego tak intensywny wpływ — czy był to sam Jimin, jego bliskość i niski głos, to, jak inaczej go w tej chwili traktował, czy coś po prostu znajdowało się w powietrzu.

Chciał coś powiedzieć, wyartykułować chociażby kolejne błagalne Tak, tak, proszę!, ale z jego gardła wydarł się tylko piskliwy jęk, poprzedzający urywany krzyk. Jego nogi zostały jeszcze bardziej rozszerzone, uda zadrżały, a biodra wzniosły się wyżej. Materac trzasnął pod nim cicho, rytmicznie do nagłego pchnięcia ze strony Jimina.

Młodszy wsunął się w niego bez żadnego ostrzeżenia, ale zadziwiająco gładko. Nie sięgnął przed tym po prezerwatywę, jak robił to tego wieczoru za każdym razem. Teraz, lgnąc tak blisko swoimi biodrami do jego bioder, znalazł się w nim bez żadnego zabezpieczenia. Skóra przy skórze. I choć dotychczas zawsze w ten sposób to robili, to po tym, jak dziś Jimin wchodził tylko w gumkach, Yoongiemu przyniosło to jakiegoś rodzaju komfort. Jakby znów byli tylko oni, tak blisko, trzymając siebie nawzajem w ramionach.

Przez moment trwał w nim w bezruchu, napawając się tylko tym ciepłem, opatulającym teraz jego członka. Wygiął odrobinę kark, by móc patrzeć wciąż na twarz Yoongiego. Jego spojrzenie było z lekka nieodgadnione — na wpół czułe, na wpół przysnute mgłą zwierzęcego pożądania. Oddychał ciężko.

Zaczął od powolnych, wręcz leniwych pchnięć. Wydając pojedyncze westchnienia, poruszał się w nim bez pośpiechu. Ramiona mając wciąż po obu stronach jego głowy, palce zacisnął mocno na materiale wymiętej już kołdry. Nie odrywał wzroku od jego oczu, zamglonych, nieco zagubionych, spoczywających na jego postaci. Przez moment nawet, kiedy tak wpatrywał się w jego ślepia, tylko dla niego rozpalone tak jaskrawym, intensywnym płomieniem, miał wrażenie, jakby znowu przeżywali swój pierwszy raz. Jakby nikogo wokół nich zupełnie nie było, tylko cisza, pośród której ich oddechy byłyby tak doskonale słyszalne.

Ale to była tylko krótka myśl. Tuż po tym wjechał we wnętrze Yoongiego ze znacznie większą siłą.

Z ust rapera wydobył się o wiele głośniejszy, bardziej przeciągły jęk. Jego ciało zostało wgniecione w materac, a głowa automatycznie odchylona do tyłu. Usiłował złapać większą dawkę powietrza w płuca, ale szybko zostało mu to uniemożliwione. Jimin w ułamku kolejnej sekundy nachylił się nad nim i odebrał mu dech, wpijając się gwałtownie w jego wargi.

Choć ich bezładny pocałunek potrwał krótko, tuż po nim Min był tylko w stanie sapać ciężko. Pozostawiając delikatne odbicie swoich warg na ustach starszego, Park ani na moment nie zaprzestał swoich pchnięć, jakie znienacka nabrały zwierzęcego tempa. Choć przerwał ich pocałunek, nie odsunął swojej twarzy od lica Yoongiego. Oparł swoje czoło o to jego, opatulając jego skórę swoim rozgrzanym oddechem, sprawiając, że na policzkach rapera wykwitły jeszcze dorodniejsze rumieńce. Przymrużył powieki. Chociaż wizja Mina rozmywała się przed nim pod wpływem łez, niekontrolowanie napływających pod jego powiekami przez przyjemność, mieszającą się z bólem, mężczyzna mógł dojrzeć, jak zarys szczęki młodszego wyostrza się drastycznie. Pod jego skórą mógł zobaczyć wszystkie pulsujące niespokojnie żyły. Miał wrażenie, że jego wnętrze w ułamku sekundy staje w ogniu przez zdziczałe ruchy, wykonywane przez Jimina.

— Zamierzam zrobić dokładnie to, czego chcesz, Yoongi — warknął młodszy z taką stanowczością i gwałtem, że przez przypadek kilka kropel jego śliny wylądowało na twarzy Mina. Jego biodra wciąż pracowały w jednostajnym, oszalałym tempie.

Jedną z dłoni oderwał od pościeli, by móc ją ułożyć na twarzy Mina. Przeniósł ją na jego żuchwę, zaciskając na niej lekko palce, by przytrzymać go w miejscu. Tym samym Jimin zmusił go, by patrzył tylko na niego.

— Pokażę ci, że mam nad tobą zupełną kontrolę. Jesteś tylko mój, Yoongi.

Jego głos, znienacka tak ochrypły, zniżony, sprawił, że wzdłuż kręgosłupa Mina przeszły wibrujące dreszcze. Raper przełknął ślinę, tworzącą przez ostatnią chwilę lepką gulę w jego gardle. Poczuł, jak palce Jimina przesuwają się z jego szczęki ku górze, po jego policzku, by zaraz zebrać łzę z zewnętrznego kącika jego powieki.

— Będziesz grzeczny, prawda, słodki? Uległy, tylko dla mnie? — mruczał dalej, gładząc go po policzku. Jego czuły dotyk kontrastował z ruchami, których nie zaprzestawał, wbijając się szaleńczo we wnętrze starszego. Nachylił się, jakby chciał go pocałować, ale jednak gładko wyminął jego usta. Obcałował jego szyję, zsuwając się też odrobinę niżej. — Zrobisz wszystko, co ci każe, bylebym cię tylko tak dobrze wypieprzył, hm?

Yoongi dławił się swoim własnym oddechem. Chciał wykrzyczeć, że tak, oczywiście, że zrobi wszystko, sprawi, że do stóp padnie mu cały świat, jeśli tylko w zamian dostanie jego całego; jeszcze bardziej stanowcze pchnięcia, jego dotyk i uścisk wokół swoich wątłych ramion. Ale teraz, odchylając głowę, nie potrafił wydobyć z siebie nic, prócz nieskładnych jęków i sapnięć. Zresztą, język jego ciała wystarczał, by poznać odpowiedź.

Lecz nie dla Jimina. Plask spotykającej się skóry został przerwany jego niskim pomrukiem, łaskoczącym małżowinę Mina. Jego subtelny dotyk znów zamienił się w tak władczy i zaborczy, gdy przesunął dłoń z jego twarzy na jego już nieco skołtunione włosy. Wplótł w nie palce, sekundę później ciągnąc za nie tak, że, chcąc czy nie chcąc, starszy musiał odrobinę unieść głowę. Syknął przy tym cicho z bólu.

— Chcę, żebyś mi odpowiedział, Yoongi — oznajmił Jimin. Przyciągnął twarz Mina tak blisko do swojej, że ich oblane potem czoła znów się zetknęły. — Głośno i wyraźnie. Powiedz, jak bardzo mnie pragniesz, Yoonie.

Yoongi dyszał ciężko. Usta miał rozchylone i czuł, jak z kącików jego ust płynie ślina, zatrzymującą się gdzieś na jego podbródku. Mógł się założyć, że wyglądał w tym momencie tak brudno, nieprzyzwoicie — i uwielbiał to.

— N-Nie... — zaczął drżącym głosem. Cały czas usiłował skupić swój wzrok na spojrzeniu Parka. — Nie mogę, p-panie Park... Tego... Nie da się wyrazić słowami... T-Tak bardzo... Błagam...

Jimin uśmiechnął się z satysfakcją, nieomal triumfalnie. Zwolnił swoje ruchy jedynie odrobinę — ale już tym posunięciem wydarł z gardła Yoongiego żałosne, przeciągłe jęknięcie i sprawił, że starszy wierzgnął lekko nogami.

Poluźnił swój uścisk na jego jagodowej czuprynie. Zaraz znów musnął palcami jego skroń, rumiany policzek, dolną wargę, by finalnie zacisnąć je na jego podbródku. Uśmiechał się wciąż, mrużąc oczy w tak uwodzicielski sposób.

— Dokładnie takiej odpowiedzi oczekiwałem, mój koteczku — mruknął gardłowo, pocierając kciukiem delikatnie jego brodę.

Moment później ułożył swoje wargi na tych jego, od razu rozchylając je subtelnie własnym językiem, by wkraść się między nie. Wysunął się z jego pulsującego wnętrza cały, nie pozostawiając w nim nawet poczerwieniałej, wilgotnej od preejakulatu główki. Jęk Yoongiego był jeszcze głośniejszy, kiedy Jimin pozbawił go tego rozkosznego, uzależniającego wypełnienia. Zrobił to tylko po to jednak, by już w kolejnej sekundzie bez żadnego wysiłku wydobyć z niego urwany, chrapliwy krzyk. Pchnął biodrami ze znaczną siłą, by za jednym razem zanurzyć się w nim z powrotem po same jądra.

Paznokcie Yoongiego wbiły się w kark Jimina, raniąc go nieomal do krwi. To nie sprawiło jednak, by młodszy odsunął się od niego, czy choćby odrobinę zwolnił swoje ruchy. Wręcz przeciwnie — te nabrały jeszcze większej gorączkowości, jeszcze większego tempa i siły. Jimin spił urywany krzyk, wydzierający się z jego gardła, nieomal przygryzając jego dolną wargę. Nie odsunął się od niego nawet, kiedy widocznie zabrakło mu tlenu. Pozwolił mu nabrać jedynie odrobinę powietrza przez ułamek sekundy, by zaraz znów zasypać go pocałunkami. Obcałowywał go tak, jakby robił to po raz pierwszy po dłuższej przerwie; jakby byli kochankami, którzy widzą się po raz pierwszy po bolesnej rozłące.

Wkrótce, prócz jego warg, dotykiem swoich ust raczył także niższe fragmenty jego ciała — szyję, obojczyki, klatkę piersiową. Ale za każdym razem wracał do jego ust po tym, jak pozostawił na jego skórze kilka malinek. Spijał i zlizywał z nich wszystkie odgłosy tylko po to, by swoim dotykiem wyrywać z jego gardła tylko kolejne i kolejne. Jego biodra pchały do przodu i do tyłu nieustannie. Jego ręce sunęły po jego ciele, zahaczając o skórę i wbijając w nią paznokcie, gdzie tylko było to możliwe. Usta były zagryzane, zęby kąsały skórę, a główka penisa drażniła jego prostatę. Yoongi miał ochotę krzyczeć, szarpać się, łapać desperacko oddech. Ale ramiona Jimina przytrzymywały go w miejscu, a ruchy jego miednicy wciskały go w materac, pozostawiając przy tym siniaki na jego biodrach.

To było dla niego stanowczo za dużo bodźców. Zaciskając powieki, otwierając za to usta, do których Jimin ciągle przylegał swoimi wargami, starał się złapać choć odrobinę głębszy oddech. Miał wrażenie, że unosi się, że zostawia tę rzeczywistość za sobą, gdzieś daleko. Jakby dusza odrywała się od jego ciała. Pod powiekami miał migające mroczki, a jego kończyny zupełnie wiotczały. Już nawet nie czuł tego, z jaką siłą wciskał paznokcie w powierzchnię pleców Parka. Nie miał pojęcia, czy wilgoć pod opuszkami jego palców to pot, czy krew.

— Jimin, Jimin, Jimin, ja... Ja n-nie...

Sam nie wiedział do końca, co chciał z siebie wydusić. Swój głos słyszał jakby z oddali. Nawet plask skóry, odgłos spotykających się ciał docierał do niego lepiej.

Jimin zwolnił odrobinę, ale jego ruchy nie straciły na intensywności. Park wciąż wysuwał się z niego cały, by wejść ponownie po samą nasadę, by uderzyć jądrami w jego krągłe pośladki. Jego dotyk, uścisk wokół ciała, które wydawało się tak drobne pod jego ciężarem, jednak złagodniał. Jedną z dłoni Park ułożył na policzku drugiego mężczyzny, gładząc go subtelnie palcami.

Nachylił się nad nim bliżej. Złożył pojedynczego całusa na jego wargach. Skrzyżował z nim spojrzenie, mrużąc oczy i wyginając usta w błogim uśmiechu.

— Jest mi z tobą tak dobrze, Yoongi — wymruczał, zanim znów zatopił swoje wargi w tych jego.

Jego słowa rozkosznie połechtały ego starszego. Było mu jeszcze lepiej, miał wrażenie, że przyjemność przepływa przez jego ciało, że zastępuje jego krew, kości, mięśnie, wszystkie organy wewnętrzne, sprawiając, że cały unosi się, tak lekki, ulatując gdzieś do innej rzeczywistości. Ale nawet, jeśli miał takie wrażenie, w dalszym ciągu czuł dokładnie obecność Jimina; jego ciężar, wgniatający go w materac, jego skórę tuż przy swojej, dotyk jego palców na udach, biodrach i pośladkach, jego oddech, rozbijający się na jego twarzy.

— Jimin — wydusił na bezdechu. — Jimin. Jimin, k-kocham cię.

Park nie zatrzymywał się ani na moment. Wjechał w niego jeszcze mocniej, jedną z dłoni układając na jego klatce piersiowej, by między palce wziąć sutek, stwardniały i poczerwieniały, a drugą wczepił w jego włosy. Obrócił jego głowę, by znów móc go pocałować.

— Wiem — odpowiedział wprost w jego usta. Jego gorący oddech wkradł się między wargi Yoongiego. — Wyglądasz prześlicznie, Yoongi. Wyglądasz najpiękniej, kiedy cię tak rżnę.

Przyspieszył jeszcze. Plask spotykającej się skóry, uderzenia bioder rozlegały się rytmicznie między ścianami sypialni. Min krzyknął, wbijając palce desperacko w materiał kołdry. To było dla niego za dużo, a jednak wciąż za mało. Yoongi błądził dłońmi po prześcieradle, błądził nimi po plecach i barkach Parka, wbijał w nie paznokcie, ciągnął go za włosy, nieomal mu je wyrywając. Chciał trwać w tym momencie w nieskończoność, przygnieciony zaborczo ciężarem Jimina i otoczony jego ramionami, czując jego oddech na wargach i jego pot na swojej skórze. Ale jednocześnie chciał już dojść, dać upust temu kotłującemu się w nim uczuciu dotarcia na szczyt teraz, w tym momencie. I to było zdecydowanie silniejsze.

Sięgnął dłonią między ich ciała, przesuwając nią wzdłuż swojego spiętego podbrzusza, do którego ciasno przylegał jego pulsujący, nabrzmiały penis. Objął go ostrożnie palcami, momentalnie jęcząc jeszcze głośniej, odrzucając głowę do tyłu. Świat wokół niego wirował, a oddech grzązł w rozgrzanych płucach.

Lecz Jimin zwolnił nagle swoje ruchy.

— N-Nie, nie! — Yoongi pokręcił głową żywo, z frustracją, wypychając biodra do przodu desperacko. — Błagam, nie rób mi tego...

— Czego mam nie robić, Yoongi? — charknął Jimin. Zrobił to z takim jadem, że aż odrobina jego śliny wylądowała na policzku rapera. Choć jego pchnięcia stały się leniwe, wciąż wbijał się w jego wnętrze po same jądra. — Mówisz, że mnie kochasz, a potem próbujesz się dotykać bez mojej zgody? Sądzisz, że nie jestem w stanie doprowadzić cię na szczyt bez dotykania twojego chuja?

— N-Nie, ja...

— Nie pozwalam ci, Yoongi.

W tych słowach było coś, co sprawiło, że Yoongi stracił dech. Jego palce, obejmującego jego własnego penisa, mozolnie poluźniły swój uścisk wokół pulsującego obwodu. Min nie miał nad tym żadnej kontroli.

— Masz dojść tylko i wyłącznie od mojego fiuta, rozumiesz? — warknął Jimin, wcale nie zwiększając na nowo jeszcze tempa swoich ruchów. Wyraźnie czekał na odpowiedź ze strony Mina. Nie odpuszczał. — Odpowiadaj, Yoongi.

Oba ramiona Min znów zarzucił Parkowi na szyję. Jego oddech, nierówny, zaświszczał, a z gardła wydarł się jeszcze potok nie do końca określonych dźwięków — od zdławionych pomruków, przez urywane stęknięcia, po ekstatyczne pojękiwania. Jego paznokcie drapały kark młodszego, niemal rozszarpując jego skórę. Policzki były mokre od łez, które spływały po nich, czego Yoongi wręcz nie był świadomy. Nie, kiedy było mu tak dobrze, kiedy czuł każdy bodziec ze zdwojoną siłą, kiedy ta rozkosz była tak wszechogarniająca.

— Przepraszam, przepraszam, przepraszam — powtarzał kolejne słowo, niczym mantrę. Szarpał się, wierzgał nogami, nawet, jeśli kończyny miał odrętwiałe, byleby cokolwiek poczuć. Sam sprawił, że na jego biodrach powstały kolejne siniaki. — Jimin, proszę, błagam, j-ja... Ja wiem, że ty...

— Hm? Że ja co? — mruknął zniżonym głosem Jimin. Poruszył się odrobinę żwawiej — ale tylko odrobinę. To jednak wystarczyło, by Yoongi zajęczał mu przeciągle do ucha.

Raper zapłakał niemal, usiłując złapać oddech.

— Że... Że ty... Że ja... Że czuję się najlepiej, k-kiedy się z tobą kocham...

Jimin parsknął miękkim śmiechem. Złożył delikatnego, krótkiego całusa na jego żuchwie. Dotyk jego ust był aksamitny, przyjemny, i Yoongi miał wrażenie, że rozpływa się już pod wpływem samego tego muśnięcia.

— Och, naprawdę, słodki? Dopiero teraz to zrozumiałeś? Dopiero teraz zrozumiałeś, że jestem dla ciebie lepszy od Tae, czy Gguka? — prychnął. — Trudno ci dogodzić, hm?

Yoongi pokręcił głową. Jego palce sunęły między kosmykami włosów Jimina, a ciało drżało z frustracji. Jego policzki były mokre i czerwone; Park nie mógł oderwać od niego spojrzenia nawet na moment, patrząc na niego z góry spod przymrużonych powiek i z półuśmiechem na ustach.

— N-Nie... Nie, Mimi... — Yoongi jęknął rozkosznie, przesuwając ręce na jego ramiona, barki, łopatki. — Jest mi z tobą najlepiej, zawsze... Proszę, Mimi, n-nie zostawiaj mnie... N-Nigdy...

Rozpłakał się — już sam nie wiedział, czy przez przyjemność, która sięgała zenitu, a której wciąż nie był w stanie dać upustu, czy z samych emocji, jakie uderzyły go znienacka. Zacisnął ramiona wokół karku Jimina mocniej, wciskając przy tym twarz w zagłębienie jego szyi. Przy okazji złożył kilka bezładnych pocałunków na jego szyi.

— Tylko z tobą jest mi tak dobrze... Ji-Jiminnie... P-Proszę...

— Hej, hej, hej. — Ekspresja, jak i głos Jimina odrobinę złagodniały. Nachylił się bliżej nad Yoongim, by móc złożyć kilka kojących pocałunków na jego rozgrzanej twarzy. Jego ruchy zwolniły jeszcze bardziej, aż po kilku sekundach ustały zupełnie. Chociaż Yoongi szarpnął się pod nim, Park tylko wzmocnił swój uścisk wokół jego ciała, wydającego się być teraz tak kruche. Nie wypuścił go ze swoich ramion. — Yoongi. Yoongi, spójrz na mnie.

Yoongi zaszlochał, pociągając żałośnie nosem. Uchylił powieki, sklejone łzami, i zamrugał kilka razy, by móc dojrzeć zarys sylwetki Jimina nad sobą. Trząsł się cały; nawet objęcie młodszego za szyję, by przylgnąć do niego ciaśniej z desperacją, sprawiło mu nieco trudności.

Jimin ujął dłonią jego poczerwieniały policzek, gładząc go palcami. Spoglądał na niego z troską. Źrenice miał odrobinę rozszerzone, wargi przygryzione, a na czole, okalanym brzoskwiniowymi kosmykami włosów, widoczne kropelki potu. Nie patrzył już na Mina z taką władczością, bezsprzeczną dominacją, którą raper tak bardzo chciał u niego widzieć.

Przez to zapłakał jeszcze żałośniej.

— Minnie... P-Panie Park... Proszę...

— Yoongi. — Głos Jimina brzmiał odrobinę bardziej stanowczo. — Yoongi, spokojnie. Powiedz mi, co się dzieje.

Pokręcił głową.

— N-Nic. Ja chcę... Ja chcę tylko ciebie...

Mówiąc to, szarpnął biodrami ku górze, by samemu nabić się na męskość Jimina. Penis młodszego wbił się w niego gwałtownie, na co Yoongi jęknął głośno i przeciągle. Park także nie mógł powstrzymać się od gardłowego warknięcia, czując, jak ścianki odbytu zasysają się wokół jego przyrodzenia.

Z trudem pohamował się przed tym, by nie wgnieść Mina z siłą w materac i porządnie go nie zerżnąć, tu i teraz, tak, by miał jeszcze większy powód do płaczu.

Chwycił jego biodra, zaciskając na nich mocno palce. Musiał użyć prawie że całej swojej siły, by przytrzymać go w miejscu — Yoongi tak bardzo szarpał się i wyrywał, byleby poczuć cokolwiek pomiędzy swoimi udami. Wręcz wrzasnął, gdy członek Jimina zniknął znów w nim cały i zatrzymał się głęboko w jego wnętrzu. Park przydusił go nieomal do materaca swoich ciężarem.

— Yoongi — powtórzył, tym razem zdecydowanie ostrzej. — Yoongi, posłuchaj mnie uważnie.

Starł z jego buzi kilka łez. Patrzył na niego z niezmienną troską. Odetchnął głęboko i zacisnął na moment usta w wąską linię.

— Yoongi, zrobię wszystko, żeby było ci jak najlepiej — oznajmił z pewnością. — Ale... Ale to wciąż dla mnie nowe, okej? Dlatego muszę wiedzieć, czy na pewno wszystko w porządku, skarbie. Czy na pewno nie robię ci krzywdy. Dasz radę się troszeczkę uspokoić i mi odpowiedzieć, słodki?

Yoongi trząsł się i w żaden sposób nie mógł tego opanować. Słowa Jimina powoli do niego docierały — już nie jak przez mgłę, tylko wyraźnie. Choć drżenie jego ciała i szloch jeszcze przez kilka chwil nie ustawały, Min był w stanie odnaleźć w sobie ostatki racjonalnego myślenia. Nawet, jeśli czuł się otumaniony jak chyba jeszcze nigdy, mógł sprzeciwić się pragnieniom swojego ciała, jakoś jeszcze wytrzymać. Dla Jimina, który naprawdę się o niego zmartwił. Jego bliskość, dotyk jego skóry tuż przy skórze rapera w pewien sposób mu to ułatwiły.

Pociągnął nosem, starając się chociaż na kilka sekund uspokoić oddech, by móc cokolwiek z siebie wydusić. Spojrzał na Jimina z dołu wciąż szklącymi się oczami.

— Ja... Po prostu... J-Jest mi tak dobrze, Jiminnie... I... I nie chcę...

— Czego nie chcesz, Yoonie? — odezwał się Jimin zachęcająco, czule gładząc jego policzek.

— Nie chcę, żeby coś się między nami zmieniło — wydusił na pojedynczym wydechu. — J-Ja... Nie chcę, żebyś mnie zostawił... J-Ja przepraszam...

— Yoongi. —Jego imię brzmiało tak miękko w ustach młodszego artysty. — Nie chcę cię zostawiać. Czy naprawdę myślisz, że gdyby tak było, kochałbym się z tobą tak, by było ci jak najlepiej? Tak, żebyś mógł w końcu przeżyć ze mną to, czego ci tak brakowało?

Yoongi znów nie mógł złapać oddechu. Jimin wyprostował ręce, ułożone po obu stronach głowy Mina, by móc spojrzeć na niego z jeszcze wyższej perspektywy.

— Chcę, żebyś płakał pode mną tylko i wyłącznie z przyjemności, mój słodki książę — kontynuował. — I nie przejmował się w takiej chwili tym, co będzie potem. Chcę, żebyś myślał tylko o mnie i o tym, co z tobą robię. W porządku?

Nachylił się nad nim znowu, by oprzeć swoje czoło o to jego. Nie odrywał spojrzenia od jego zaszklonych oczu ani na sekundę.

— Zapewniam cię, że dokończymy tę rozmowę, Yoongi. Ale teraz chcę, żebyś się ładnie dla mnie rozluźnił, dobrze? Nie ty jeden jesteś już na skraju, koteczku.

Raper zawył nieomal, odrzucając głowę. Jimin nie czekał ani chwili dłużej, nie dał mu nawet czasu na jakąkolwiek reakcję, zanim wysunął biodra w tył, by zaraz wypchnąć je znów do przodu. Wbił się w niego po raz kolejny. I kolejny, i kolejny, i kolejny. Nie przestawał już ani na moment, choć na nowo doprowadzał Yoongiego do krzyku i żałosnego płaczu. Chociaż jego barki i ramiona z pewnością już krwawiły pod naciskiem paznokci starszego, tworzących karmazynowe ślady wzdłuż jego skóry. To nie miało teraz znaczenia.

Yoongi otoczył udami jego biodra, pragnąc czuć go jeszcze bliżej, jeszcze mocniej, jeszcze intensywniej, jakby wciąż było mu mało. Ostatkami sił wypychał biodra do góry, zdzierając sobie gardło, aż każdy kolejny odgłos, jaki z siebie wydawał, załamywał się coraz bardziej.

— Dasz radę dojść bez dotykania się, prawda, mój słodki? — wydyszał mu wprost do ucha Park, opatulając jego małżowinę rozpalonym oddechem. — Zrobisz to dla mnie? Dojdziesz tylko od mojego kutasa, mój najdroższy skarbie?

Yoongi miał ochotę wykrzyczeć mu, że jest w stanie dojść nawet od samego jego dotyku, od samych jego pocałunków, od samych jego słów i oddechów. Odchylił głowę, wyginając swoje ciało w łuk, zaraz czując na swojej szyi masę żarliwych pocałunków i ugryzień. Z jego gardła wydarł się chrapliwy krzyk. Spod powiek uleciały znów łzy wszechogarniającej rozkoszy.

— Ji-Ji... Minnie...

Jimin nie zatrzymał się ani na moment. Jego biodra falowały wciąż w tym samym zwierzęcym tempie, a miednica obijała się o miednicę rapera, całą już pokrytą fioletowiejącymi siniakami. Penisem rozciągał jego wnętrze do granic możliwości. Wydał z siebie jedynie pomruk, który miał zachęcić Mina do dokończenia tego, co miał do powiedzenia.

— Chcę... — mamrotał Yoongi chrapliwie, jak w amoku. — Chcę, żebyś...

Nie mógł się wysłowić; zbyt płytki oddech i stęki, nieustannie cisnące mu się na usta, nie pozwalały mu na to. Zdecydowanie łatwiej, choć wciąż z lekkim trudem, mógł pokazać to, czego w tej chwili pragnął.

Włożył odrobinę wysiłku w uniesienie jednej z dłoni, która dotychczas wczepiona była desperacko w skórę na plecach Jimina. Otoczył palcami powoli prawy nadgarstek Parka i oderwał jego rękę od pościeli. Skierował ją na swoją szyję.

Nawet, jeśli był w tym momencie zupełnie zamroczony, wiedział, jak poprawnie ułożyć jego dłoń. Docisnął jego palce po obu stronach swojego przełyku, niemo instruując go, jaki nacisk ma wywrzeć na jego gardło. Jego oddech zaświszczał.

— Chcę... Chcę, żebyś mnie podduszał, kiedy będę dochodził — wyartykułował odrobinę chrapliwie. — Jeszcze trochę mocniej... O tak.

Jimin zagryzł wargę, czując dreszcz, przebiegający między łopatkami. Zawahał się przez krótki moment, ale nie odsunął dłoni od szyi Mina. Chociaż jego ręka lekko drżała, naparł nią na jego przełyk tak, jak ten mu to polecił.

Był blisko — a ekstatyczny wyraz, jaki obserwował na twarzy Yoongiego, doprowadził go jeszcze bliżej krawędzi wytrzymałości. Narzucił swoim ruchom jeszcze żwawsze tempo. Nie miał pojęcia, skąd wciąż bierze na to siłę, ale za nic go to w tej chwili nie obchodziło.W ułamku sekundy jego umysł stał się pusty, nieomalże całkowicie czysty. Jimin myślał tylko i wyłącznie o Yoongim; o tym, jak bosko wyglądał, leżąc pod nim z rumieńcami na twarzy i śliną, wypływającą z kącika ust.

— Yoongi...

— Jimin. — Raper przerwał mu, jakby wiedział doskonale, co Park chciał powiedzieć. — Jimin, proszę cię, dojdź we mnie.

Jimin uśmiechnął się mimowolnie. Rozumieli się bez słów.

Przyspieszył jeszcze na samym finiszu. Gdy zew spełnienia oblał go, niczym kubeł zimnej wody, docisnął dłoń jeszcze mocniej do gardła Yoongiego, podduszając go ze wzmożoną siłą. Przymykając oczy podczas orgazmu, słyszał tylko, jak Min charczy cicho, targany spazmami.

Zalał jego wnętrze lepką spermą, czując przy tym każdą część jego odbytu, zaciskającą się wokół jego męskości pulsacyjnie. Czuł także drganie jego tętnicy pod palcami i słabnący oddech. Gdy jednak przyjemność przepływała przez jego ciało, miał wrażenie, że cały jest skostniały, niezdolny do ruchu.

Yoongi też doszedł — chyba, tak mu się przynajmniej wydawało. Czuł się jak w bańce, oderwany od rzeczywistości, na kilka sekund pozostając bez kontaktu z jakimikolwiek bodźcami zewnętrznymi. Drżał spazmatycznie, krzycząc, choć sam siebie oczywiście nie słyszał. Fakt, że przeżył orgazm, a nie jakieś spotkanie z bytem pozaziemskim, mógł zostać potwierdzony tylko przez to, że jego nasienie trysnęło między dwójką splątanych w miłosnym uścisku ciał.

Jimin puścił go dopiero wtedy. Stopniowo zwalaniając ruchy, od razu ujął jego twarz delikatnie w dłonie i pogładził kciukami jego policzki kojąco. Yoongi czuł na twarzy jego oddech, chociaż nie mógł dostrzec, jak blisko znajduje się lico Parka, powieki mając wciąż zaciśnięte.

— Yoonie. — Jimin przywołał czule jego imię. W jego głosie słychać było pobrzmiewającą nutę zmartwienia. Odgarnął mu włosy z czoła, zaraz składając na nim kilka drobnych całusów. — Yoonie, przepraszam, skarbie.

Yoongi uchylił powoli powieki. Zmarszczył brwi.

— Za co? — wychrypiał z ledwością.

Jimin odchrząknął nieznacznie, zsuwając palce jednej z dłoni z jego policzka ma szyję, wokół której jeszcze kilka chwil temu były z taką mocą zaciśnięte.

— Te ślady raczej nie znikną tak szybko... Przepraszam, trochę się zapomniałem.

Min wiedział, że zapewne chodzi mu o ślady po podduszaniu, które, nie zamierzał ukrywać, było nieco intensywniejsze, niż początkowo by się spodziewał. Przewrócił oczami, oddychając ciężko.

— Przejmujesz się tak, jakbyś wcale nie zostawił malinek i ugryzień na całym moim ciele — parsknął. Jego głos wciąż był ochrypły, słaby. — Zresztą, lepiej żebyś nie widział swoich ramion i pleców.

Mówiąc to, intuicyjnie przesunął lekko palcami po barku Jimina, gdzie mógł dostrzec soczyście czerwone szramy. Park syknął na to, sprawiając, że Min szybko odsunął rękę z przepraszającym wyrazem twarzy.

— Chyba zaczynam to czuć — stwierdził młodszy, krzywiąc się nieco, ale parskając przy tym cichym śmiechem.

Wysunął się ostrożnie z wnętrza Yoongiego, wyrywając z jego ust ostatnie subtelne westchnienie. Zsunął się z jego ciała, kładąc się tuż obok. Zaraz objął go ramieniem, przygarniając go blisko do siebie. Raper wtulił się w niego bez zawahania, czując, jak ciepło robi mu się na sercu, jak motylki w brzuchu zrywają się do lotu. Chyba po raz pierwszy od dawna poczuł aż taką iskrę szczęścia z powodu tak niewielkiego gestu. To wrażenie nasiliło się jeszcze, gdy Jimin złożył delikatny pocałunek na jego głowie. Gładził opuszkami palców jego odkryte ramię.

— Czy naprawdę musieliśmy się posunąć do czegoś takiego? — zapytał nagle. Wpatrywał się w sufit, nie zerknął nawet na Mina, wypowiadając to.

Yoongi zmarszczył brwi, odkaszlując cicho. Dopiero teraz, kiedy emocje rzeczywiście powoli zaczęły opadać, w pełni czuł, jak bardzo zdarł sobie tego wieczoru gardło. Zapewne jutro w ogóle nie będzie w stanie mówić.

— Co masz teraz na myśli?

Park spojrzał na niego, ale tylko na krótki moment; starszy nie mógł wyczytać nic konkretnego z jego twarzy.

— Do tego, co tu się dziś wydarzyło. Musieliśmy zrobić coś takiego, żeby rozwiązać ten problem między nami?

Yoongi przez chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć. Wtulił głowę mocniej w ramię Jimina, przełykając ciężko ślinę.

— Żałujesz? B-Bardzo?

Musiał odchrzaknąć zaraz po tych słowach, czując nieprzyjemne drapanie w gardle.

Jimin przygryzł wargę. Jego wzrok przewędrował wzdłuż białego sufitu, po którym z kolei płynęło srzebrzyste światło księżyca, wpadające przez okno.

— Żałować, nie żałuję — stwierdził po chwili. Wypchnął językiem wnętrze policzka. — Ale...nie powtórzyłbym tego.

Yoongi parsknął.

— Czy to nie oznacza tego samego?

Jimin pokręcił stanowczo głową.

— Nie. To pozwoliło mi zrozumieć naprawdę wiele rzeczy, Yoongi. Głównie o tobie. O tym, czego potrzebujesz — mówił, wciąż wędrując wzrokiem wzdłuż sufitu. Nawet nie zerkał ukradkowo w stronę Mina. Z jego ust wydarło się ciche westchnienie. — Ale... Gdybym miał możliwość zrobić to znowu, posiadając już taką wiedzę, jaką posiadam teraz... Nie skorzystałbym. To na pewno.

Starszy pokiwał powoli głową w geście zrozumienia.

— Czyli...zostaniesz ze mną?

Jimin parsknął znienacka i Yoongi aż wzdrygnął się przez to. Przechylił odrobinę głowę, by móc spojrzeć na Parka z konsternacją.

— Yoongi — wymruczał Jimin, kręcąc głową. Zabrzmiał, jakby wyrażał jakąś oczywistą oczywistość, błogo unosząc kąciki ust. Odwrócił się nagle tak, by również móc patrzeć prosto w ślepia Mina. — Należysz tylko do mnie. A ja należę tylko do ciebie.

Dolna warga Yoongiego drgnęła, jakby miał się zaraz znów rozpłakać, nim jego usta rozciągnęły się w szczerym, ciepłym uśmiechu. Raper przerzucił ramię przez klatkę piersiową młodszego, by wtulić się w jego bok jeszcze ciaśniej.

— Kocham cię — wymamrotał we wgłębienie jego szyi. Złożył na niej kilka krótkich całusów.

Jimin uniósł dłoń i pogładził go czule po włosach.

— Ja ciebie też, Yoonie. Wiesz o tym.

— Wiem. Inaczej pewnie wykopałbyś mnie już dawno za drzwi.

Park pokręcił powoli głową. Jego palce nie przestawały przeczesywać borówkowych kosmyków włosów rapera.

— Chciałbym, żebyśmy więcej rozmawiali, Yoongi — odezwał się ponownie. — Żebyś... Żebyś mówił mi, kiedy powinienem zachowywać się trochę ostrzej. I jeśli będę miał to zrobić, to chcę też wiedzieć, czego oczekujesz. Bardzo dokładnie.

Serce Yoongiego zabiło szybciej. Po jego ciele rozeszło się to przyjemne, znajome ciepło, które nachodziło go zwykle, gdy leżeli obok siebie w łóżku po seksie, a Jimin szeptał do jego ucha czułe słówka, pozostawiając pocałunki na jego zarumienionej twarzy. Nawet, jeśli sposób, w jaki zazwyczaj dotychczas to robili, nie był w pełni dla niego satysfakcjonujący, Min cieszył się tymi chwilami, kiedy tuż po tym mógł po prostu zatopić się w silnych ramionach Jimina.

Przez moment trwali w komfortowej ciszy. Yoongi ułożył głowę na klatce piersiowej Parka, podczas gdy młodszy otoczył ramieniem jego talię. Raper mógł wsłuchiwać się w bicie jego serca, które powoli, bez pośpiechu wyrównywało się. Czuł też, jak jego klatka piersiowa unosi się coraz wolniej i wolniej, kiedy jego oddech sukcesywnie stawał się płytszy.

— Czyli...było ci lepiej ze mną, niż z Jeonggukiem?

Jimin parsknął nagle po raz kolejny. Przesunął czule palcami wzdłuż biodra Mina.

— Oczywiście, że tak, gluptasie. Nie wstyd ci takie pytania zadawać? — prychnął z rozbawieniem, kręcąc głową. — Dla mnie zawsze będziesz najlepszy, Yoongi. Bo cię kocham i jesteś mój. Nie chcę być z nikim innym. I zaręczam ci, że więcej czegoś takiego nie powtórzymy.

— Ja... Ja też nie chcę być z nikim innym, niż z tobą, Minnie. Ale... — przełknął ślinę odrobinę nerwowo. — Chciałbym czasem uprawiać ostrzejszy seks. Chciałbym, żebyś czasem...potraktował mnie tak, jak zrobiłeś to dzisiaj. A może nawet...jeszcze trochę ostrzej.

— Przed nami jeszcze długa droga, Yoongi. Ale postaram się i wiesz o tym.

Znów odwrócił głowę, by spojrzenie ulokować na twarzy rapera. Uniósł drugą dłoń, by kciukiem przejść ścieżkę po jego miękkim, rumianym policzku.

— Chcę, żeby było ci ze mną jak najlepiej. Żebyś ani myślał kiedykolwiek pieprzyć się z kimkolwiek innym. Pragnę zaspokajać wszystkie twoje potrzeby, Yoonie. Ale wiedz, że to jest dla mnie nowe. I nie będę umiał od razu sam z siebie traktować cię jak szmatę i krzywdzić cię na twoje własne życzenie.

Yoongi pokiwał głową bez zawahania; doskonale zdawał sobie sprawę, że Jiminowi nie będzie to na co dzień przychodzić z taką łatwością, jak dzisiejszego wieczoru, kiedy wszyscy byli w emocjach i zupełnie nie myśleli trzeźwo.

— Dlatego obiecuję ci, że będziemy więcej rozmawiać, Jimin. O tym, co nam pasuje i co nie. No i to nie jest tak, że teraz będziemy się tylko pieprzyć na ostro. W końcu czasem potrzebuję też, żebyś mnie tak dobrze wykochał... Jak tylko ty potrafisz... — wymruczał, odrobinę zniżając głos, nieomal szepcząc mu to do ucha.

Przekrzywił nieco głowę, by zaraz móc zamknąć wargi Jimina w czułym pocałunku. Park odwzajemnił go z równym zaangażowaniem, ale nie pozwolił Minowi zbyt długo rozkoszować się smakiem swoich ust. Odsunął się od niego już po kilku sekundach, oblizując się przy tym nieznacznie.

— Lepiej już nie zaczynaj, bo jeszcze jakimś cudem odnajdę w sobie siły na kolejną rundę — roześmiał się miękko Jimin. — A wtedy to na pewno nie podniesiesz się z łóżka przez kolejne trzy dni.

Yoongi zawtórował mu śmiechem — i zauważył, od jak dawna nie śmiał się tak szczerze i ciepło w jego towarzystwie. Przylgnął do boku Jimina jeszcze ciaśniej, składając przy tym kilka całusów na jego barku. Przymknął oczy na chwilę, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. Tam też ucałował jego skórę kilka razy, nim zapytał powoli:

— Czyli...między nami w porządku, Jimin?

Park pogładził go po głowie, niczym dziecko, które chciał uspokoić. Drugą ręką objął jego ciało, wtulone w niego, jeszcze mocniej.

— Tak, mój słodki książę. Wszystko jest już w porządku.

✧✧✧

... *ucieka szybko, zanim ktokolwiek ogarnie, od jak dawna nie publikowała rozdziału*


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top