𝟭𝟭. ❝𝙡𝙤𝙤𝙠 𝙘𝙡𝙤𝙨𝙚𝙡𝙮, 𝙮𝙤𝙤𝙣𝙞𝙚❞

❦❦❦

Minęło kilka dni i Yoongi odnosił wrażenie, że to, co w ostatnim czasie spędzało mu sen z powiek, w rzeczywistości samo w sobie okazało się być senną marą. Cała sprawa zwyczajnie ucichła, nie, wręcz rozpłynęła się w powietrzu, tak, jakby nigdy nie miała miejsca; została nie tyle co zepchnięta na drugi plan, a wręcz zignorowana na dobre, zupełnie zapomniana. W dormie na nowo zapanowała atmosfera taka, jak zwykle — przytulna, ciepła i, o dziwo, spokojna, zapewne ze względu na fakt, iż zespół miał przerwę od wszelkich promocji, a to z kolei wiązało się z mniejszym stresem i nieobecnością aż tak przytłaczającej presji.

Wszystko zdawało się być w porządku, tak, jak przed tym, kiedy Yoongi zaczął powoli zamykać się w sobie i uciekać od wówczas niesatysfakcjonującego go dotyku Jimina. Zupełnie, jakby ich relacja wróciła do swego rodzaju normy, a ich samych ogarnęła znów ta leniwa monotonia, która nie była jednak ani trochę nieprzyjemna. Pocałunki pulchnych ust Parka, lądujące na wykrojonych, malinowych wargach Yoongiego znów stały się ich codziennością, czułe objęcia znów były nieodłącznym elementem dzielenia wspólnego łóżka, a Min znów zasypiał spokojnie, każdego wieczoru czując pośród kosmyków swych nieco wyblakłych, fioletowawych włosów drobne palce silnej dłoni Parka, pieszczące skórę jego głowy. Niemalże co dnia, gdy raper decydował się zaszyć w swoim studio i stworzyć tekst do kolejnej piosenki, jaka wkrótce mogła zostać uznana za istne arcydzieło w środowisku ARMYs, Jimin do niego dołączał, rozsiadając się w drugim fotelu lub na kanapie. Obserwował, jak starszy gryzmoli w swoim notatniku lub na powyrywanych z niego kartkach, stukocząc palcami w udo lub wygrywając rytm poprzez ruchy nogi, obijającej się o podłogę. Sporadycznie przysuwał się także w jego stronę i obsypywał słodkimi całusami jego różowawe policzki oraz odsłoniętą szyję, jakby nie zauważał na niej wyblakłych pozostałości po krwistych malinkach. Okazjonalnie także odsuwał materiał jego ciepłej, workowatej bluzy oraz opadające do tyłu kosmyki włosów i cmokał subtelnie jego kark, zostawiając na nim odrobinę lepkiej śliny wraz z dreszczami, delikatnie łaskoczącymi kręgosłup Yoongiego. Ale nigdy nie robił nic więcej.

Kilka razy nawet wczesnym wieczorem wybrali się na randkę do którejś z drogich restauracji w Gangnam. Jedząc wystawne dania przy odosobnionym stoliku, co zapewniało im prywatność, swobodnie rozmawiali, śmiali się, a także wymieniali szczerymi komplementami. Każda z tych rzeczy sprawiała, że Yoongi na moment naprawdę zapominał, jaki kryzys jeszcze nie tak dawno przeżywali i jakie były jego konsekwencje. Mógłby naprawdę puścić to w otchłań niepamięci, gdyby owe wyjścia, przesiąkłe romantyczną atmosferą, która, po zachodzie słońca i nastaniu ciemności stawała się bardziej gęsta i zmysłowa, kończyłyby się zachłannymi pocałunkami i żarliwym seksem pośród pachnącej kameliami pościeli. Gdyby Jimin spoglądał na niego z pożądaniem i fascynacją wobec jego ciała podczas powrotu do dormu, a następnie gdyby już w holu brał go w ramiona i pędził z nim do ich wspólnej sypialni, byleby jak najszybciej pokryć każdy centymetr jego skóry mokrymi pocałunkami, by z finezją rozciągnąć jego ściśnięte wejście palcami, a następnie wypełnić je swoją męskością i na koniec pozostawić w nim ciepłą, lepką spermę, powoli spływającą wzdłuż pośladków i drżących ud.

Ale Jimin od tamtego czasu ani razu czegoś takiego nie zainicjował. Trzymał jedynie Yoongiego za rękę, kiedy wracali, w przedpokoju zdejmował płaszcz bez najmniejszego pośpiechu, a później szedł wziąć prysznic, ni słowem nie proponując Minowi, by udał się pod natrysk wraz z nim. Myli się oddzielnie, ale potem przynajmniej kładli się razem w małżeńskim łóżku, pod jedną, przyjemnie pachnącą kołdrą, i zamykali się nawzajem w czułym uścisku. Wciąż jednak nie było w tym nic pożądliwego, czy sugestywnego. Ich wargi spotykały się tylko w delikatnym, leniwym muśnięciu. Yoongi otrzymywał jeszcze zwykle całusa w skroń, a następnie obaj powoli zasypiali, przylegając do siebie tak ciasno, a jednak w rzeczywistości będąc tak daleko.

To milczenie ze strony Parka, odnośnie ich erotycznej cielesności, która, mimo wszystko, była dla nich nie najważniejszym, ale zdecydowanie ważnym elementem związku, powodowała niepokój, nachodzący Yoongiego niemal każdego dnia w momencie, w którym jednak dostrzegał coś nieodgadnionego w zachowaniu młodszego. Pełne wrażliwości gesty i rozmowy mogły usypiać jego czujność, zamykać go w bańce złudzeń, w której zapominał o tym wszystkim, co w ostatnim czasie się wydarzyło, lecz ta nie mogła się utrzymywać cały czas. Min wiedział, że coś było nie tak, ale w żaden sposób nie potrafił dojść do klarownych wniosków.

Zdawał sobie sprawę z tego, że już jakiś czas temu powinien wyjaśnić z Jiminem całą tę sprawę, zamiast pozwalać, by ta została zamieciona pod dywan. Szczera rozmowa wydawała mu się najlepszą, jak i do niedawna nawet jedyną opcją. Za każdym razem jednak, kiedy o tym myślał, jego serce zaczynało galopować, nie, wręcz cwałować, gdyby takie określenie istniało, a w głowie zaczynała jawić się tylko głęboka pustka. Yoongi po prostu nie był w stanie podjąć tego tematu — i bał się, zwyczajnie się bał, co może przynieść powrót do tamtej sytuacji. W końcu minęło już trochę czasu — więc w jaki sposób miał taktownie zacząć odnośnie tego konwersację? Jak miał to zrobić, kiedy istniała również możliwość, że to on doznawał mylnych odczuć, podczas gdy Jimin naprawdę zdecydował się już puścić cały ten układ z Taehyungiem i Jeonggukiem w niepamięć?

W rozeznaniu się w tej sytuacji Yoongiemu ani trochę nie pomagało zachowanie, jakie zaobserwował także u Kima i Jeona. Taehyung, podobnie jak Jimin, znów zaczął traktować go tak, jak uprzednio, tak, jak resztę członków zespołu, jak swojego hyunga i przyjaciela. Yoongi nie czuł z jego strony żadnej niezręczności, żadnych niejednoznacznych gestów, czy odniesień do ich wspólnej nocy; zupełnie tak, jakby on również nie pamiętał o jej istnieniu; tak, jakby na jego języku nigdy nie zagościł słony smak skóry Yoongiego, jakby pośladki rapera nigdy nie były ściskane namiętnie, wręcz brutalnie przez jego długopalczaste dłonie, jakby ich usta nigdy się nie spotkały w agresywnym pocałunku. Rozmawiał z nim, śmiał się i żartował, jak przed tym, gdy między Minem a najstarszym członkiem maknae line doszło do kryzysu, który spowodował istną lawinę niefortunnych zdarzeń. Min miał najprawdziwszy mętlik w głowie. Coraz częściej przyłapywał się na tym, że zbyt dogłębnie analizował każdy ruch ze strony Tae oraz Jimina, a każde ich słowo potrafił interpretować na milion różnych sposobów.

Jedyną osobą w całym tym nieszczęsnym kręgu zamieszanych w ową idiotyczną sytuację, przy jakiej Yoongi nie musiał dokładnie się skupiać, ażeby zrozumieć jej przesłanie, był Jeongguk. Albowiem on przy każdej możliwej okazji przypominał Minowi, że nie zapomniał. Jimin i Taehyung mogli niemalże nieskazitelnie udawać, że nic się nie stało. Ale nie Jeon.

Występował tutaj czysty paradoks, ponieważ w irracjonalny sposób to właśnie najmłodszy członek zespołu trzymał Yoongiego przy zdrowych zmysłach. Dawał Minowi do zrozumienia, że ten wcale nie był wariatem, odnoszącym wrażenie, iż sytuacja z proponowaną wymianą była jakąś wyjątkową halucynacją, czy też że wydarzyła się w innej rzeczywistości. Wprawdzie Jeongguk ani słowem nie wspomniał o tym, co się wydarzyło między ich czwórką, ale jego ekspresje, niby ukradkiem kierowane w stronę Mina, były wystarczające. Lubieżne przymrużenie hebanowych oczu, okalanych kurtyną gęsto zasianych, smolistych rzęs, w jakich spojrzeniu jednak zarazem widział...irytację. Niby drobne uśmieszki, zdobiące kąciki ust, frywolne, lecz jednocześnie okropnie cyniczne i jakoby mające wzbudzić poczucie winy. Choć każdy ten ruch w pewien sposób spowity był mgiełką tajemniczości, nie do końca odgadniony, to Yoongiemu to wystarczyło, by zrozumieć choć trochę. Jeongguk nie zapomniał. I nie zamierzał też udawać, że nic nie pamięta. Nie atakował Yoongiego jednak, nie rozmawiał z nim również o tym wprost, nie zapędzał Mina w kozi róg i niczego od niego nie żądał; upewniał się tylko, iż raper dostrzega jego drobne, czasem kąśliwe, czasem dziwnie filuterne gesty.

Ale to i tak prowadziło Yoongiego jedynie do punktu wyjścia — dalej nie wiedział, jak, i czy w ogóle powinien zacząć rozmowę. Nie wiedział, jak mógł pozbyć się tego wręcz nieustającego niepokoju, jak miał zareagować na wszystkie bombardujące go sygnały ze strony Jeona i jak zachować się wobec ich braku od Parka i Kima.

Głowił się nad tym i głowił, aż mózg mu parował od natłoku natarczywych myśli, a skronie pulsowały tępym, acz niebywale dokuczliwym bólem. Potok refleksji, które ledwo po kilku sekundach okazywały się bezsensowne, przepływał przez jego umysł, a jego kresu nie było widać. Yoongi do żadnego rzeczywiście pomocnego i przydatnego wniosku nie dochodził, a jedynie męczył się coraz bardziej ze zżerającymi go od środka obawami oraz przytłaczającymi zastanowieniami.

Sytuacja osiągnęła apogeum, kiedy pewnego dnia Yoongi aż dostał gorączki od ciągłego myślenia — i to dosłownie. Zupełnie tak, jakby mózg mu się naprawdę przegrzał od wytężania umysłu na temat tej sprawy, jaka powoli stawała się coraz bardziej absurdalna. Stres z nią związany zaczął skraplać się na jego alabastrowej skórze w postaci wrzącego wręcz potu, spływającego głównie po jego plecach i wzdłuż pulsujących niespokojnie, arytmicznie żyłek na rozpalonym do czerwoności czole, okalanym wypłowiałą, fioletowawą grzywką. Przed oczami stanęły mu mroczki, a jego wizja pociemniała, przez co na moment raper stracił kontakt z rzeczywistością. I przynajmniej na tę krótką chwilę mógł oderwać się od bombardujących go myśli.

Kolejne dwa dni przeleżał w łóżku, cały rozgrzany, pojony ciepłą, miętową herbatą i, oczywiście, pod opieką Jimina, który nie miał pojęcia, co mogło doprowadzić tak niespodziewanie Yoongiego do takowego stanu. Dopiero wtedy Min zdecydował się choćby na kilka dni odsunąć tę sprawę na bok, posłać ją tymczasowo gdzieś w zakamarki swojego umysłu i — skoro i tak do niczego sam w tym temacie nie dochodził — bez stresu czekać na samoistny rozwój wydarzeń.

Dlatego, pomimo tego, iż zespół miał przerwę od promocji, a także większych nagrywek, rzucił się w wir różnorakich aktywności. Robił wszystko — począwszy od komponowania tyle, ile tylko jest w stanie, poprzez pisanie tekstów, granie na gitarze, wychodzenie na spacery, kończywszy na coraz częstszych wizytach na siłowni — byleby zająć czymś myśli. W niebywale szybkim tempie zaczął dostrzegać zmiany w swoim ciele dzięki intensywnym ćwiczeniom — zdecydowanie zeszczuplał jeszcze bardziej, niż przed uprzednim comebackiem, a jednocześnie nabrał odrobinę tkanki mięśniowej, z której uporczywym brakiem zmagał się przez dłuższy czas. Wyglądał lepiej i czuł się chociaż odrobinę pewniej ze swoją budową, niż wcześniej. Ponadto podczas treningów oczyszczał swój umysł, a przyjemny rodzaj zmęczenia, jaki towarzyszył mu po ich zakończeniu, także poprawiał jego samopoczucie.

Wszystko wskazywało więc na to, iż plan, jaki stworzył dla siebie raper, sprawdzał się lepiej, niż ten sam by przypuszczał. Z każdym dniem czuł się coraz swobodniej i coraz bardziej beztrosko. Przestał zwracać kompletnie uwagę na Taehyunga, tak samo, jak na Jeongguka i jego frywolne oraz zjadliwe uśmieszki. Obecność Jimina oraz jego ruchy i gesty nie sprawiały już, że Min denerwował się odczytaniem ich w niepokojący sposób, bowiem zwyczajnie przestał przykuwać do nich aż tak ogromną uwagę. Muskularne ramiona Parka znów stały się jego stuprocentowo bezpieczną ostoją, a pocałunki na powrót smakowały jak najsłodsze maliny. I choć między nimi wciąż nie zaistniał temat cielesnego współżycia, to Yoongiemu już ani trochę to przeszkadzało. Przytulne wieczory, spędzone z plecami, wtulanymi w tors młodszego wokalisty oraz jego równomiernym oddechem, opatulającym łaskotany subtelnymi dreszczami kark, zdecydowanie mu wystarczały.

Każdy powtarzający się element jego codzienności sprawiał, że Min popadał w rutynę, przynoszącą mu jednak spokój ducha. Poranki, w większości spędzane w Genius Lab, z Jiminem u boku, później samodzielne lekcje gry na gitarze, czy rozwiązywanie matematycznych zadań dla chwili relaksu oraz wieczorne wypady na siłownię — to wszystko zajmowało mu czas, a jednocześnie myśli, które w końcu same z siebie przestały odlatywać w kierunku tego, czym raper nie chciał się już dłużej martwić, kiedy nareszcie udało mu się rzucić to w niepamięć. Przez ten czas po prostu żył w kolorowej, pełnej beztroski bańce, nie wychylając się z niej ani na moment — a to z kolei spowodowało, że kompletnie opuścił gardę, choć, mimo tak dziwnie przyjemnej ciszy, powinien mieć się na baczności — w końcu nie wiedział, czy ten marazm nie był zapowiedzią głośnej, przeraźliwej burzy.

Kolejny tydzień, naznaczony coraz bardziej dobitną rutyną, w której Yoongi nie widział jednak nic nieprzyjemnego, minął w mgnieniu oka. Piątkowy wieczór dla większości mieszkańców metropolitarnej stolicy Korei Południowej brzmiał, niczym idealna okazja na zabawę i wyjście do któregoś z nocnych klubów w Gangnam, czy Hongdae. Min obserwował, jak miasto ożywa i zaczyna mienić się migotliwymi neonami, które sukcesywnie zalewały kolejne pasma rozciągającego się krajobrazu stolicy, zza ogromnych okien siłowni, usytuowanej na jednym z najwyższych pięter wytwórni. Kilka minut później zza przyciemnianych szyb vana spoglądał również na ludzi, tłoczących się na barwnie rozjaśnionych ulicach Seulu, pełnych energii, pomimo późnej pory. Sunął wzrokiem wzdłuż kipiących zabawą alei, lecz sam nie podzielał obecnie entuzjazmu młodych ludzi, kierujących się na imprezy. Opierał głowę o szybę, przymykając z wolna samoistnie opadające powieki, i, gdy auto zatrzymywało się na światłach, popijał wodę z butelki. Czuł, jak jego kończyny wiotczeją i z każdą mijającą minutą stają się coraz bardziej ociężałe i wątłe. Tego dnia zdecydowanie wylał na siłowni siódme poty i miał wrażenie, że rozruszał każdy pojedynczy mięsień swojego ciała. Mógł się nawet pokusić o stwierdzenie, iż odrobinę przesadził, albowiem, oceniając swój obecny stan, nie miał pojęcia, czy da radę jutro w ogóle podnieść się z łóżka, nie mówiąc już o tym, czy będzie w stanie to zrobić tak wcześnie, jak sobie zaplanował. Nie martwił się tym jednak teraz, zbyt wycieńczony i opieszały, ażeby w ogóle o czymkolwiek myśleć.

Z ledwością wydostał się z potężnego auta, które zostało zaparkowane na prywatnym, eleganckim osiedlu, gdzie znajdował się apartament zespołu, położony nad rzeką Han, spowitą ostatnim blaskiem zachodzącego słońca. Jego nogi wciąż drżały od wysiłku, jaki z pewnością pozostawi po sobie długo wyczuwalny posmak w postaci zakwasów i trzęsących się mięśni, kiedy ociężale kierował się do budynku. Chyba po raz pierwszy, odkąd się tu wprowadzili, poczuł tak ogromną wdzięczność za istnienie windy.

Doczłapał do drzwi dormu, pożegnał się z menadżerem i z westchnieniem niewypowiedzianej ulgi wkroczył do mieszkania. Między ścianami przestronnego apartamentu zalegała dziwna, niespotykana zwykle tutaj cisza, jednakowoż Yoongi nie poczuł w związku z tym żadnego niepokoju. Wcale nie zastanawiał się nad tym; jedyną rzeczą, jakiej teraz pragnął, było zagrzebanie się w miękkiej, świeżej pościeli, ukrycie się w silnych ramionach Jimina, obejmujących go mocno i czule, i jak najszybsze odpłynięcie do krainy snów.

Od spełnienia tego marzenia dzieliło go zaledwie kilka kroków, jakie musiał przebyć, by dostać się do swojej dzielonej z Parkiem sypialni. Nie musiał nawet zahaczać po drodze o łazienkę — skorzystał z prysznica na siłowni, był odświeżony i pachnący; wystarczyło więc tylko zrzucić z siebie ubrania i wskoczyć pod przyjemną w dotyku pierzynę.

Niedbale zrzucił w przedpokoju buty, a także jednym sprawnym ruchem ściągnął z ramion kurtkę, odrzucając ją chwilę później na wieszak. Wymęczonym, acz szybkim krokiem skierował się do swojego pokoju, czując obijającą się o jego kościste biodro sportową torbę, zawieszoną na jego barku. Nacisnął zdecydowanie klamkę, bez momentu zawahania otwierając drzwi na oścież, mając nadzieję, że zastanie tam Jimina, zawiniętego już w kołdrę, czekającego na niego i witającego go swoim urokliwym uśmiechem.

Jednak to, co w rzeczywistości tam na niego czekało, uderzyło weń, niczym grom z jasnego nieba, niemalże powalając go od razu brutalnie na posadzkę.

W pierwszej chwili to, co się przed nim działo, zupełnie do niego nie docierało. Miał wrażenie, że balansuje na krawędzi absurdalnej jawy i równie absurdalnego snu — nie potrafił jednak stwierdzić nawet, czy ten jest koszmarem, czy też nie. Zupełnie, jakby oderwał się od tego, co uznawał za rzeczywistość, i dryfował gdzieś na skraju szaleństwa, a bodźce z zewnątrz wcale by do niego nie trafiały. Nie odnotował momentu, w którym drzwi, gwałtownie otwarte, z delikatnym hukiem obiły się o ścianę. Nie odnotował momentu, w którym oparł się dłonią o framugę, choć wiedział akurat, iż jego nogi drżą, ledwie utrzymując ciężar jego ciała w pionie. Każdy ruch wykonywał instynktownie, zbyt skupiony, ale i rozproszony przez to, co napotkały jego atramentowe oczy.

Torba także zdążyła zsunąć się już z jego smukłego ramienia, lecz tego również nie zauważył. Zacisnął jedynie mocniej palce na framudze drzwi, aż jego knykcie z różu przeszły w barwę nieomal śnieżnobiałą, a następnie łapczywie pochwycił w płuca potężny haust powietrza, czując, jak te zapadają się, najpewniej pod wpływem szoku.

W jego głowie zdawała się panować doszczętna pustka, choć jednocześnie przelatywało przez nią multum myśli. Yoongi sam nie wyłapywał ich wszystkich, lecz wiedział, iż wszystkie z nich, kumulując się, tworzyły przeświadczenie o jego naiwności i głupim, chwilowym poczuciu beztroski. O tym, jak wielkim idiotą się okazał, na moment zapominając o prześladującej go sytuacji z Jeonggukiem, Taehyungiem i Jiminem, i odtrącając swoją czujność. Przez to szok i niedowierzanie, łaskoczące jego skórę złośliwymi, jakoby chichoczącymi z drwiną dreszczami, były o wiele intensywniejsze, niż Min mógł teraz zdzierżyć.

A prócz tych żałosnych wniosków, jakie kłębiły się w jego głowie pośród chaosu, słyszał także donośne mlaśnięcia, których sam odgłos obrazował lepkość śliny, sporadyczne sapnięcia, gardłowe i odrobinę tłamszone, oraz płytkie oddechy, kolidujące ze sobą przy każdym ruchu klatki piersiowej — i wszystko to nie było wcale wytworem jego wyobraźni, a dochodziło z zewnątrz.

Mijały kolejne dziwnie dłużące się Yoongiemu sekundy, a raper powoli miał wrażenie, iż pierwsza fala szoku go opuszcza; że zaczyna chociaż odrobinę pojmować, o co w tutaj chodzi i dlaczego to się dzieje. W jednej chwili wszelkie te sygnały, jakie ledwo zauważalnie otrzymywał od Jimina, Taehyunga oraz — zdecydowanie wyraźniej — od Jeongguka, nabrały w jego oczach sensu i celu. Mięśnie jego ciała rozluźniły się, jednak jego nogi stale pozostawały, niczym z waty, wiotkie i wątłe. Choć większość nieprzyjemnych fizycznych doznań zniknęła, to uścisk w sercu, trzymający Mina kurczowo, odkąd ten tylko przekroczył próg pokoju, wzmocnił się jeszcze bardziej, przeżynając wręcz boleśnie jego wnętrzności.

Lecz, mimo tego rozrywającego uczucia, Yoongi dalej stał w miejscu, opierając się o framugę, sportową torbę mając niedbale położoną pod nogami, a wzrok wbity w dwie postacie przed nim. Pomimo sprawiających dyskomfort dreszczy, przemykających pod jego znienacka znów rozgrzaną jak po treningu skórą, nie potrafił odwrócić od nich spojrzenia. Nie był w stanie oderwać od nich wzroku i przestać śledzić z niekontrolowaną fascynacją zarysu ich ramion, oplatających się nawzajem, kształtnych bioder, lgnących do siebie, pocierających o siebie ud, a przede wszystkim — rozpalonych policzków, mokrych od śliny warg i hulających w wyuzdanym tańcu języków.

Bo Jimin i Jeongguk wyglądali razem naprawdę...dobrze.

Kasztanowe włosy Jeona zostały rozsypane chaotycznie na poduszce, tworząc wokół jego głowy coś na kształt wariackiej, ciemnej aureoli. Jego powieki były na wpół przymknięte, a gruba kurtyna rzęs okalała drobnymi cieniami jego różane policzki. Usta miał czerwone i mokre od połyskującej śliny, rozchylone w ciężkim oddechu, ale wciąż atakowane przez drugie, pulchniejsze wargi i zwinny język o odcieniu słodkich malin, lepki i gładko się w nie wślizgujący. Jego ciało wiło się delikatnie w pościeli i, choć zakryte ubraniami, zdawało się być w tym momencie jedną z dwóch najbardziej kusząco wyglądających postaci w pomieszczeniu.

Słodkawa ślina połaskotała lekko przełyk Yoongiego, kiedy wzrok rapera spoczął na drugiej z sylwetek, których widok jednocześnie wprawiał go w osłupienie i powodował nieprzyjemne dreszcze, rozchodzące się po całym ciele, ale i niebywale nęcił. Karmazyn przebiegł po jego buzi, zostawiając na niej soczyste plamy w momencie, gdy Min ledwo zdołał spojrzeć na Jimina, górującego nad Jeonggukiem. Brzoskwiniowe kosmyki włosów opadały mu na twarz, spowitą subtelną barwą pelargonii i o filuternym, lubieżnym wręcz wyrazie. Napięte mięśnie jego brzucha były widoczne przez nieco podwiniętą i opadającą w dół przez jego pozycję koszulkę, hipnotyzując samym swym wyglądem. Udo Parka tkwiło między odrobinę rozłożonymi nogami Jeona, nieznacznie napierając na jego ukryte w spodniach krocze, przez co młodszy sporadycznie już uginał kolana i wydawał krótkie sapnięcia, przesiąkłe napływającą przyjemnością, między żarliwymi pocałunkami.

Pomimo tego uścisku, w jakim trwali, ich ruchów i cielesnych pieszczot, jakimi się wymieniali, czy samego faktu, że znajdowali się w łóżku w tak intymnej sytuacji, to właśnie ich wargi najbardziej przykuwały uwagę. Lepkie, wilgotne, wiśniowe i nabrzmiałe, stykające się z taką pasją, jakby nigdy nie miały się od siebie odsunąć, i chłonące wzajemnie dotyk swojej faktury. Ich pocałunki były zachłanne, namiętne, mokre i chaotyczne, jednakże zarazem zmysłowe i pełne sensualności; było w nich coś zwyczajnie hipnotyzującego. Przyciągały wzrok, sprawiały, że źrenice atramentowych oczu rozszerzały się w zachwycie, i rozpalały ogień, hulający niespokojnie w okolicach podbrzusza i wrażliwych lędźwi.

Yoongi na moment nawet zapomniał, kim jest ta dwójka — na te kilkanaście sekund, kiedy trwał w bezruchu, nie będąc w stanie przestać się w nich wpatrywać, widział w nich tylko dwa atrakcyjne ciała, oddające się słodkim pieszczotom; zapomniał, że to wszystko nie działo się z czystego przypadku; że wcale nie podglądał teraz dwójki kochanków podczas ich miłosnego uniesienia, niezdających sobie sprawy, iż ktoś jest tego świadkiem.

To wszystko było na pokaz.

Opcja, iż ani Jeongguk, ani Jimin mogli go wciąż nie zauważyć, przestała istnieć sekundę po tym, kiedy otwarte drzwi uderzyły o ścianę, a sportowa torba z hukiem opadła na podłogę. Żaden z tych odgłosów jednak zdawał się ich nie wzruszyć na tyle, by oderwali się od siebie i choćby zerknęli w stronę Mina. Wciąż skupiali się na ruchach swoich warg, na wymownych mlaśnięciach języków, które wręcz rozlegały się echem między ścianami czaszki Yoongiego, i na delikatnych ruchach ocierających się nieznacznie bioder.

A raper stał wciąż w drzwiach, tuż przy nich, zszokowany, ze ściskającym się, ale zarazem tak dziwnie szybko bijącym, wręcz łomoczącym o żebra sercem, w bezruchu, mając wrażenie, że jest kompletnie bezwolny i nie posiada kontroli nad własnym ciałem. Chciał choćby odwrócić wzrok, ale ten mimowolnie dalej skierowany miał na dwie rozkoszujące się smakiem wzajemnych ust sylwetki, tak intensywnie, jakby miał zamiar wywiercić dziurę w ich ciałach.

Jeongguk jako pierwszy uchylił powieki, by zerknąć na Mina kątem frywolnie przymrużonego oka. Jego palce zatopiły się między kosmykami jasnych włosów Jimina, ciągnąc za nie lekko, tym samym sygnalizując, że czas zwrócić uwagę na ich cichą publiczność. Z ostatnim odgłosem mokrego mlaśnięcia Park odsunął się od niego nieco, językiem zlizując resztki śliny ze swoich warg, i także pokierował spojrzenie swoich lśniących filuternie oczu w stronę stojącego wciąż w oszołomieniu Yoongiego.

Jeongguk uniósł delikatnie głowę, finalnie przerywając także pomost przezroczystej wydzieliny, jeszcze przez chwilę dzielący jego usta z tymi Jimina. Odwrócił się w kierunku Mina, a kilka kosmyków włosów o barwie gorzkiej czekolady przylgnęło do jego subtelnie zroszonego ciepłym potem czoła. Na jego twarzy pojawił się szeroki, lubieżny uśmieszek, rozciągający poczerwieniałe wargi.

— Hyungie — odezwał się miękkim, acz odrobinę chrapliwym głosem. — Już myśleliśmy, że nie zdążysz na czas i będziemy musieli zabawiać się bez widowni.

Yoongi nie odpowiedział. Jego oddech stał się dziwnie ciężki, świszczący, powolny. Płuca ścisnęły się i w ułamku sekundy jakby zaczęły płonąć, tonąc w żywym ogniu, rozprzestrzeniającym swój gorąc na całe ciało Mina. Zwiotczałe nogi zaczęły znów drżeć, jak galareta — raper był jednak pewien, że teraz nie była to już wina intensywnego treningu.

Słowa Jeongguka poprzedziły ciche skrzypnięcie materaca oraz szelest stóp, ocierających się o podłogę. Jimin podniósł się z łóżka i bez pośpiechu zbliżył się do Yoongiego, który stale nie ruszył się ani o milimetr. Wzdrygnął się tylko pod wpływem zaskoczenia, czując wtem na swoim policzku subtelny dotyk, przypominający muśnięcie motylich skrzydeł. Choć miał w sobie niezwykłą delikatność, zawierał coś jeszcze, coś, czego Min od dawna ze strony Jimina nie czuł — sensualność, zmysłowość i pasję. Palce Parka prześlizgnęły się po jego odrobinę zaróżowionej z niewiadomych przyczyn twarzy, a kciuk niby przypadkiem zahaczył o jego dolną wargę, wysuniętą nieco ze zdumienia. Wzrok młodszego wokalisty przeszywał na wskroś, roziskrzony filuternie i wręcz bez najmniejszego wysiłku uwodzicielski, jednocześnie hipnotyzując i odbierając poczucie istnienia świata wokół. Yoongi nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się przy Jiminie, jakby lewitował, unosił się w powietrzu, a jego wszystkie wnętrzności drżały z wszechogarniającego podniecenia.

Nawet nie zauważył, kiedy na nogach jak z waty przebył kilka kroków dalej, w głąb pokoju. Dopiero, gdy drzwi zatrzasnęły się za nim, a jego ciało zostało stanowczo pchnięte na fotel, usytuowany na wprost łóżka, mężczyzna odrobinę oprzytomniał. Nie opierał się jednak w żaden sposób, kiedy wylądował na miękkim siedzeniu. Otworzył usta, jakby chciał chociażby jakkolwiek w końcu się odezwać, ale zaraz je zamknął w momencie, w którym kolano Parka znalazło się między jego niekontrolowanie drżącymi udami, tak samo, jak wcześniej tkwiło między nogami Jeongguka. Wystarczył ten jeden ruch, by wzdłuż kręgosłupa Mina przedarł się elektryzujący dreszcz.

Jimin także nic nie mówił, a przynajmniej nie werbalnie. Jego spojrzenie jednakowoż, świdrujące twarz Yoongiego w sposób subtelny, lecz zarazem tak intensywny, wyrażało więcej, niż raper w ogóle był w stanie rozczytać, nawet, jeśli coś bez ustanku kazało mu utrzymywać z Parkiem kontakt wzrokowy. Nie przerwał go nawet, gdy młodszy nachylił się w jego stronę, opierając ciężar ciała na nodze, znajdującej się między jego udami, i owiał swoim oddechem jego oblaną lekkim rumieńcem twarz. Min zdołał jeszcze zerknąć na jego pulchne usta, spowite bezkształtnym cieniem przez stojącą w rogu pokoju lampę o złotawym świetle, nim te niespiesznie przylgnęły do jego własnych warg.

Jego usta były rozchylone, więc Park bez problemu mógł złożyć na nich spokojny, acz głęboki pocałunek. Yoongi w ułamku sekundy, kiedy Jimin znalazł się tak blisko, po prostu zastygł i przez kolejną dłuższą chwilę trwał w bezruchu — nie odwzajemniając pieszczoty, ale też wcale od niej nie uciekając. Ledwo moment temu w jego głowie pojawiła się z pozoru tak oczywista myśl, że powinien przerwać to wszystko, nim było za późno. Że fakt, iż z taką łatwością dał się wciągnąć w tę sytuację, nie był ani trochę normalny. Że reakcje jego ciała nie pasowały zupełnie do tego, co zobaczył w swojej sypialni, w swoim łóżku, jakie miał dzielić tylko z Jiminem.

Właśnie, miał.

Przed oczami stanęła mu znów ta pamiętna rozmowa w Genius Lab, zwieńczona jego kolosalnym poirytowaniem oraz postanowieniem przeprowadzenia rozmowy z Taehyungiem. Rozmowy, która z kolei zakończyła się żarliwymi pocałunkami, śliną, biegnącą po skórze i tworzącą połyskujące ścieżki, sinymi śladami na całym ciele Mina, a przede wszystkim — zwierzęcymi, zdziczałymi pchnięciami, wycelowanymi członkiem Kima wprost w prostatę Yoongiego. Wspomnienie rozkoszy, jaka zewsząd ogarniała wtedy rapera, sprawiło, że poczuł nerwowe drżenie swoich dłoni, jak i rozchichotane płomienie, hulającego w okolicach jego podbrzusza.

I wtedy zdał sobie sprawę, że wszystko to, co zrobił, było nie tyle, co niemą zgodą na cały ten układ, ale także jego urzeczywistnieniem. Że przecież nie powinien mieć żadnych pretensji ani do Jimina, ani do Jeongguka, skoro sam wylądował w łóżku z Taehyungiem i doprowadził do tego, iż ten plan, który z początku miał tylko absurdalnym planem pozostać, w istocie wszedł w życie. Że sam wyprzedził wszystkich i sam nic z nikim tak naprawdę nie ustalił, choć oskarżał o to zażarcie Jimina. Z tego też powodu nie miał praktycznie nic do gadania, jeśli chciał, by byli kwita.

Taką podpowiedź serwowały mu ostatki jego zdrowego rozsądku. Natomiast inna część jego umysłu, skorumpowana już nieokiełznanym podnieceniem, szeptała, że zwyczajnie mu się to podoba. Tak samo twierdziło również subtelne, acz dobrze odczuwalne mrowienie w okolicach krocza.

Wargi Jimina zdawały się być wręcz naelektryzowane, emanując przyjemnym ciepłem, a swym dotykiem posyłając dreszcze wzdłuż kręgosłupa Mina. Podrygiwały powoli, w równym rytmie, ani trochę niezrażone brakiem reakcji ze strony starszego, zresztą, jedynie chwilowym — nie minęło kilka kolejnych sekund, a Yoongi finalnie poddał się. Przymknął oczy, pozwalając swoim smolistym rzęsom rzucić długie cienie na karmazynowe policzki, i sam ochoczo przyssał się do ust Parka, nęcony ich soczystością i gorącem. Lepka ślina spłynęła z kącika jego warg w momencie, gdy język wokalisty wślizgnął się do jego buzi niedbale i sięgnął do jego własnego narządu zmysłu smaku. Dwa gibkie mięśnie spotkały się w namiętnym, szaleńczym tańcu, obejmując się w ciasnym uścisku. Yoongi nawet nie zauważył, w którym momencie pozwolił rozchylić sobie uda, drżące jeszcze mocniej pod elektryzującym dotykiem silnych dłoni Parka, a plecami natrafił na oparcie fotela, jak gdyby zupełnie już zdominowany przez samą postawę i ruchy młodszego.

Pocałunek stał się bardziej żarliwy, opływający w ślinę i bezwstydne mlaśnięcia, odbijające się echem między ścianami czaszki Mina. Budował napięcie, łaskoczące językami pobudzających płomieni podniecenia drżące podbrzusze i rozchodzące się po całym ciele. Wystarczył moment, by raper w całości oddał się tej pieszczocie, żeby jego organizm reagował na nią, jak na najskuteczniejszy wabik i po prostu lgnął w stronę Jimina. Jeszcze chwila, pełna subtelnych, a zarazem tak intensywnych liźnięć i cmoknięć, a Min zwyczajnie zgodziłby się na to, by Park zsunął spodnie z jego bioder i przepieprzył go, tu i teraz, tak, jakby Jeongguk wcale wciąż ich nie obserwował, jakby już nic, co w ostatnim czasie się działo, nie miało znaczenia. Kiedy palce Parka zahaczyły o jego pachwiny, a następnie przesunęły się wzdłuż wydatnej miednicy, Yoongi wręcz błagał już w myślach o to, by Jimin zaraz się nim zajął, będąc rozpalony do granic możliwości za sprawą jednego zachłannego, dzikiego pocałunku.

Bez namysłu uniósł dłoń, mając zamiar wsunąć jej palce między brzoskwiniowe kosmyki włosów Jimina i w końcu przyciągnąć go do siebie jeszcze mocniej, zamknąć w szczelnym uścisku swoich ust i ramion. Nim jednak ta zdołała chociażby musnąć czubek głowy Parka, młodszy z ostatnim wymownym mlaśnięciem odsunął się od Yoongiego, odrywając się od jego z lekka nabrzmiałych, rozchylonych i spowitych malinową barwą warg. Min niekontrolowanie pochylił się w jego stronę, znów chcąc poczuć smak jego ust na swoich, lecz zatrzymał go delikatny, acz stanowczy dotyk na podbródku. Palce Jimina musnęły jego rozgrzaną skórę, a jego lśniące oczy, roziskrzone frywolnymi ognikami, spoglądały wprost w mgławe ślepia rapera. Jimin prezentował się zjawiskowo w złotolitym, nikłym świetle lampy, okalającym jego twarz o przymrużonych uwodzicielsko oczach, rumianych policzkach i pulchnych wargach, lśniących śliną i kuszących samym swym istnieniem; Yoongiemu aż zaparło na moment dech w piersi, jego umysł dopadł chwilowy marazm, ciało zaś bezruch.

— Wyglądasz pięknie, kiedy jesteś podniecony, Yoonie — wymruczał gardłowo Jimin, unosząc filuternie kącik ust do góry. Z finezją zsunął rękę z jego twarzy na szyję, a następnie klatkę piersiową, zatrzymując się w miejscu szaleńczo bijącego serca. — Tęskniłem za tym.

Yoongi nie odpowiedział żadnym składnym słowem, ani nawet kolejnym niekontrolowanym, pełnym zadowolenia pomrukiem. Głos ugrzązł mu w gardle, które ścisnęło się niemalże boleśnie w momencie, gdy Jimin wyprostował się i przestał ogrzewać już i tak niebywale rozpaloną twarz Mina swoim własnym gorącym oddechem. Nie był w stanie nic z siebie i tak wobec tego wydusić i wiedział, że ten stan utrzyma się nieco dłużej, niż przypuszczał, w chwili, kiedy Park odwrócił się na powrót w stronę Jeongguka i łóżka, na którym młodszy czekał na niego cierpliwie z łobuzerskim uśmiechem na wykrojonych ustach. Przeszedł do niego kilka kroków i wkrótce zasłonił go swoim ciałem, sprawiając, że raper stracił maknae z pola widzenia i znów był w stanie skupić się tylko na Jiminie. Przełknął słodkawą ślinę z trudem, widząc, jak dłonie wokalisty uniosły się nieco i chwyciły za rąbek jego koszulki po obu bokach, następnie podsuwając jej materiał ku górze. Skóra jego pleców lśniła w świetle lampy, zroszona delikatnie potem, a mięśnie, kryjące się pod nią, były wydatne i poruszały się nieco, gdy zrzucał z siebie górną część odzienia. Smukłe uda Yoongiego, jeszcze chwilę temu kusząco i zachęcająco rozchylone, teraz zacisnęły się desperacko, a wzdłuż nich przebiegł mrowiący dreszcz, docierający aż do samego krocza. Jego ciało już całe płonęło i Min nie był w stanie w żaden sposób opanować jego drżenia. Choć ciągnęło go w stronę Jimina, który był głównym powodem jego wypalającego wręcz dziury w skórze i wnętrznościach pożądania, to dalej nie ruszył się z miejsca. Zamiast tego, z niekontrolowaną fascynacją w oczach obserwował poczynania jego oraz Jeona.

Materac skrzypnął niezbyt donośnie, gdy Park opadł na niego swoim ciężarem ponownie, zbliżając się do Jeongguka, posyłającego mu lubieżne spojrzenie spod przymrużonych zmysłowo powiek. Wargi, jakie jeszcze kilka sekund temu pieściły usta Yoongiego, teraz namiętnie, mocno, z lekka niedbale i chaotycznie wpiły się w te, należące do Jeona. Ten sam język, moment temu penetrujący jamę ustną Mina, teraz w jednej chwili wślizgnął się do buzi najmłodszego członka zespołu, jaki sapnął na to krótko z odczuwanym w pierwszej chwili zdumieniem. Bezpruderyjne mlaśnięcia ponownie wypełniły gęstą, pełną seksualnego napięcia ciszę, ale tym razem nie sprawiały, że Min czuł chociażby najmniejsze ukłucie w sercu. To obecnie jedynie łomotało niespokojnie, jakby miało zaraz pokruszyć jego żebra, a widok dwójki członków zespołu, pochodzących z Busan, całujących się żarliwie pośród wymiętej pościeli, pod złotawym, sensualnym lśnieniem lampy, wywoływał w raperze jedynie dziwnie przyjemne drżenie nóg oraz rozlewający się intensywnie róż na policzkach. Ani na moment nie odrywał od nich wzroku, wyłapując każdy ruch ich złączonych ust, każde drgnienie splecionych języków, każdy bardziej stanowczy i intymniejszy dotyk. I zauważał, że nie miał wcale zbytnich obiekcji, co do tego — przynajmniej tak długo, jak mógł się w nich wpatrywać i słyszeć ich mieszające się pomruki, sapnięcia i ciężkie oddechy.

Mięsiste wargi Jimina zsunęły się na szyję Jeongguka, a ten momentalnie odchylił głowę, dając mu pokaźne pole do popisu. Jego oczy, dotychczas przymknięte, otworzyły się w chwili, gdy Park zassał się na skrawku jego oliwkowej skóry, pieszcząc go również zębami. Spojrzenie Jeona od razu zostało zawieszone na postaci Yoongiego, siedzącego nieustannie w fotelu w niemal zupełnym bezruchu i przypatrującego się im, niczym cichy, prawie niezauważalny obserwator. Jego usta wygięły się w jeszcze szerszym uśmiechu, a następnie uformowały kształt litery 'O', wypuszczając z siebie słodki jęk, kiedy Park zahaczył zębami o wrażliwszy punkt, tuż przy pulsującej niespokojnie tętnicy na jego szyi. Min nie wiedział, w której chwili jego dolna warga została zakleszczona między krawędziami zębów i kąsana nerwowo, ale i pod wpływem przepływającego przez jego ciało podekscytowania. Wzrok Jeongguka był przenikliwy i przeszywał na wylot; sprawiał, że na ten moment Min mógł patrzeć tylko i wyłącznie na niego. Przez kilka kolejnych sekund nie był w stanie nawet złapać oddechu. Dopiero, gdy Jeongguk oderwał od niego swoje hebanowe, roziskrzone oczy, odetchnął płytko.

— Jiminnie-hyung... — wymruczał chrapliwie Jeon między jednym a drugim ekstatycznym sapnięciem, zerkając na Jimina, jakiego twarz tkwiła wciąż w zagłębieniu jego szyi, gdzie jego pulchne usta zostawiały wilgotne pocałunki. — Chyba powinieneś mnie wszędzie dokładnie oznaczyć, prawda?

Mówiąc to, Jeongguk niby przypadkiem znów rzucił Yoongiemu ukradkowe spojrzenie spod kurtyny atramentowych rzęs. Uniósł dłoń, palcami zwinnie przebiegając wzdłuż muskularnych pleców Jimina, by wpleść gładko palce między brzoskwiniowe kosmyki jego włosów. Pociągnął za nie delikatnie, a wargi Parka oderwały się od jego szyi, by chwilę później przyssać się do jego obojczyka z odgłosem obficie pokrywającej skórę śliny. Westchnienia Jeongguka stały się głośniejsze i bardziej przeciągłe w chwili, gdy powierzchnię jego ciała zaczęły sukcesywnie pokrywać szkarłatne, bezkształtne plamy, będące śladami warg i zębów Jimina. Pomimo niezbyt wyraźnego światła, tworzącego wokół trójki mężczyzn intymną, sensualną atmosferę, Yoongi widział je doskonale — były aż tak soczyście czerwone.

Choć podniecenie zdawało się pożerać go żywym ogniem, Min dalej trwał w bezruchu, zupełnie, jakby, o ironio, zamarzł w tej jednej pozycji. Jedyną oznaką tego, że był on żywą istotą, a nie wyglądającą niebywale realistycznie figurą, był niespokojny ruch jego klatki piersiowej i niekontrolowane drżenie ud oraz ciągły ruch jego hebanowych oczu, których wzrok nieustannie przesuwał się w różne punkty, ale ani na moment nie odrywał się od Jimina i Jeongguka.

Nie dane mu jednak było nieco niepoprawnie rozkoszować się tym widokiem dwójki mężczyzn, pieszczących nawzajem swoje zmysły. Spojrzenie Jeongguka, wycelowane w jego stronę, stało się ostrzejsze, jeszcze bardziej intensywne, wręcz świdrujące. Jego sapnięcia ucichły na moment, a jedna z brwi lekko uniosła się ku górze.

— Nie siedź tak tylko, hyungie — odezwał się do Yoongiego, głaszcząc Jimina, przyssanego wciąż do jego skóry, po głowie. Uśmiechnął się filuternie, mrużąc oczy i zerkając znacząco w kierunku szafki nocnej, usytuowanej tuż przy łóżku. — Może podaj nam lubrykant z tamtej szuflady, hm?

Przez głowę Mina przemknęła zastanawiająca myśl — mianowicie: skąd Jeongguk w ogóle wiedział, gdzie on i Jimin trzymają lubrykant? Była ona tylko jedną cząstką całego tego chaosu, panującego w jego umyśle, którym obecnie najbardziej zawładnęło pożądanie. Choć Yoongi miał wrażenie, że stracił czucie we własnych, drżących, zwiotczałych i zmiękłych nogach, to, nim zdążył się zorientować, poderwał się z fotela do pionu i bez trudu przebył kilka kroków w stronę szafki nocnej. Trzęsącą się dłonią otworzył szufladę i dobył z niej żel, na którego bladoróżowym opakowaniu można było dostrzec soczyste grejpfruty.

Gdy ponownie spojrzał na dwójkę usytuowanych na łóżku mężczyzn, luźne spodnie Jeongguka akurat zsuwały się wzdłuż jego umięśnionych ud, by następnie opaść aż do kostek i wylądować na podłodze. Nie minęła kolejna sekunda, a palce Jimina, składającego teraz sporadyczne pocałunki na torsie Jeona i dyskretnie obserwującego przy tym postać Mina, zakradły się również za materiał jego bokserek. Zza bielizny wkrótce wyłoniło się spięte podbrzusze, pokryte drobnymi włoskami i kuszące samym wyglądem, a zaraz później także członek, stojący na baczność i wręcz z ulgą wyrywający się z ciasnoty odzienia. Był dość długi, nieprzesadnie gruby, pokryty wydatnymi żyłami, ciągnącymi się wzdłuż trzonu, niczym wariacka pajęczyna, subtelnie zakrzywiony i o poczerwieniałej, wilgotnej główce — taki, jak Yoongi zapamiętał go z ich chwili uniesienia w jego studio. Tyle, że teraz wydawał się być jeszcze wyżej uniesiony, jeszcze twardszy, jeszcze bardziej nabrzmiały, mokry, pulsujący, a przede wszystkim — jeszcze bardziej nęcący i przyciągający uwagę rapera.

— Hyung? Jak myślisz, w jakiej pozycji Minnie powinien mnie rozciągnąć?

Yoongi ledwie zdołał pojąć, że słowa Jeona kierowane są do niego, aż tak bardzo zapatrzony był w jego uda i to, co posiadał między nimi. Kiedy to do niego dotarło, otworzył usta, chcąc odpowiedzieć, jednakowoż głos po raz kolejny niefortunnie zatrzymał się gdzieś w okolicach jego krtani. Wzdłuż jego kręgosłupa przebiegł nieomal paraliżujący dreszcz, łaskoczący wyraźnie lędźwie. Na jego policzkach niekontrolowanie wykwitły dorodne rumieńce, a nogi zaczęły drżeć jeszcze mocniej w momencie, w którym Yoongiego do końca uderzył fakt, o co, tak właściwie, pytał Jeon.

Min uwielbiał wszelkie brudne słówka, stanowcze, często wulgarne, prymitywne rozkazy, którym nie było szansy się oprzeć. Uwielbiał być na łasce drugiej osoby, dokładnie tak, jak miało to miejsce podczas jego wspólnej nocy z Taehyungiem, uwielbiał być obdarty z przyzwoitości i czuć się w pewien sposób tak przyjemnie upokorzonym za sprawą lubieżnych pomruków, sprośnych słów i zwierzęcych pchnięć. Uwielbiał chwile, w których rozochocenie przejmowało nad nim absolutną kontrolę, zmieniając go wręcz w bezwstydną sukę, nietrzymającą języka za zębami i mówiącą swoje najbardziej zbereźne i nieprzyzwoite myśli na głos.

Lecz tym razem, gdy usłyszał to bezwstydne pytanie z ust Jeongguka, jego samego ogarnęło zawstydzenie. Sprawiło, iż raper ponownie zaniemówił, oraz uwidoczniło się poprzez amarantowe plamy, osadzające się na policzkach, niczym w przypadku stereotypowej nastolatki, przeżywającej swój pierwszy raz. Upodobania Mina były dość wyuzdane, a jego wyobraźnia nigdy nie podlegała jakimkolwiek ograniczeniom — jednak w tym momencie sam widok Jimina i Jeona, leżących wspólnie w pościeli, oddychających ciężej, nierównomiernie, z pożądaniem i filuterią, wypisaną na twarzy, był dla niego niebywale onieśmielający, nie mówiąc już o tym, że teraz mógł także powiedzieć im, w jakiej pozycji dotychczas skrycie chciał ich oglądać.

Yoongi spiął niekontrolowanie uda, czując, jak jego spodnie, pomimo swojego luźnego materiału, robią się wyraźnie jeszcze ciaśniejsze w okolicach krocza. Jego blada, alabastrowa wręcz skóra zapłonęła jakoby żywym ogniem, gdy w głowie Mina pojawił się obraz tego, co może się zaraz wydarzyć, jeśli tylko odzyska czucie w suchym gardle i języku, i będzie mógł kazać ułożyć się dwójce młodszych mężczyzn tak, jak tego pragnął.

Otworzył znów usta, ale wahał się przez kolejny moment. Jednak frywolne spojrzenia Jeongguka i Jimina były tak świdrujące, że ich intensywność przenikła rapera na wylot, tym samym posyłając multum dreszczy wzdłuż wrażliwego kręgosłupa. Jego nogi znów zadrżały, ledwie utrzymując ciężar jego ciała w pionie, a języki buchających płomieni podniecenia połaskotały jego podbrzusze dotkliwie, niemalże wydzierając spomiędzy jego warg chrapliwy jęk.

Pożądanie, ekscytacja i fascynacja mieszały się w nim, tworząc prawdziwy zapalnik, jaki potrzebował tylko odpowiedniego bodźca, ażeby doszło do wybuchu. W tej chwili były nim wyczekujące spojrzenia, posyłane w jego stronę, oraz pulsujący niespokojnie między jego nogami penis, najlepiej podpowiadający mu, co powinien teraz zrobić.

To był moment, w którym Yoongi postanowił się poddać. Pozwolił, by podniecenie przejęło nad nim kontrolę, by wymazało wszelkie jego myśli, niezwiązane z nęcącymi i ułożonymi w lubieżnej kombinacji, półnagimi ciałami dwójki młodszych członków zespołu, którzy spoglądali nań frywolnie z wyczekiwaniem. By ta ostatnia cząstka jego rozwagi oraz przyzwoitości umknęła gdzieś niespodziewanie, pozostawiając go w stanie najczystszego, niezmąconego jakimkolwiek zastanowieniem pożądania.

Na wątłych, drżących nogach, ledwie utrzymujących ciężar jego ciała, z lekkim trudem cofnął się z powrotem w stronę fotela, przed tym jeszcze odkładając buteleczkę lubrykantu na pościel nieopodal uda Jeona, i opadł na siedzenie z niesłyszalnym westchnieniem. Rozdzielił przy tym swoje uda, już ani trochę nie ukrywając swojej pęczniejącej erekcji.

Odchrząknął niedbale, zaciskając dłonie na podłokietnikach, jakby chcąc je powstrzymać od zawędrowania tam, gdzie jeszcze nie powinny, po czym mruknął odrobinę drżącym i ochrypłym z rozochocenia głosem:

— Tyłem do mnie. Chcę widzieć twój tyłek, Jeongguk.

Jeongguk przymrużył zadziornie oczy i zagryzł wargę, unosząc brew. Jego oczy rozbłysły jeszcze intensywniej w delikatnym półmroku, ogarniającym sypialnię i napełniającym ją sensualną, z każdą sekundą coraz bardziej gęstniejącą atmosferą.

— Och, czyli nie chcesz widzieć mojej twarzy, kiedy twój chłopak będzie sprawiał mi przyjemność, hyungie? — zachichotał cicho z niewielką dozą kąśliwości.

Yoongi otworzył odruchowo usta, chcąc temu zaprzeczyć i się wytłumaczyć — choć sam nie wiedział do końca, w jaki sposób — lecz Jimin go uprzedził:

— Jeonggukie, zróbmy tak, jak chce tego hyung — odezwał się zniżonym, gardłowym i chrapliwym przez wszechogarniające pożądanie głosem. Jego brzmienie wywołało ciarki, biegnące wzdłuż lędźwi Mina. — Niech popatrzy sobie na twój tyłeczek.

— Tyłeczek, który zaraz zerżnie jego chłopak — zagruchał znów złośliwie Jeon, zerkając na Yoongiego, jakoby z drwiną i wyższością.

Lecz Yoongi już nie słuchał jego aluzyjnej złośliwości. Jego uwaga została w pełni skupiona na pośladkach najmłodszego w chwili, gdy ten odwrócił się i na czworakach wypiął w jego stronę. Jego pupa była niemal idealnie okrągła, skóra wydawała się być gładka i miękka w dotyku, i przez chwilę Min chciał wstać i wyciągnąć w jej stronę świerzbiącą go teraz dłoń, by zaspokoić swoją fascynację i ciekawość. Jej karmelowa barwa, podkreślona przez złotolite światło, sączące się z lampy, sprawiała, że pragnęło się ją obcałowywać, kąsać i pieścić giętkim językiem. Umięśnione uda, ciągnące się tuż pod dwoma nieskazitelnymi półkulami, rozchyliły się jeszcze szerzej, przez co spomiędzy pośladków wychyliło się także wejście Jeongguka. Przestrzeń wokół niego była subtelnie, kusząco zarumieniona, a jego mięśnie już zaciskały się delikatnie, jakby ze zniecierpliwienia. Przyrodzenie Mina drgnęło w jego bokserkach, a ręka rapera niby przypadkiem przeniosła się na jego udo i ułożyła wysoko na nim, blisko pulsującego niespokojnie prącia.

— Podoba ci się, Yoonie? — wymruczał miękko Jimin, a jego zapytanie wyrwało starszego z chwilowego letargu.

Jego wzrok oderwał się od tyłka Jeona i przeniósł się na Jimina. Spojrzenie, roziskrzone ognikami pożądania, niespiesznie przesunęło się po jego umięśnionym brzuchu, napiętym i seksownym, oraz klatce piersiowej, nagiej w całej swej okazałości i falującej w przyspieszonym oddechu, by dopiero potem zatrzymać się na jego twarzy. Błysk zmrużonych oczu Parka przenikał przez kurtynę jego rzęs, rzucających delikatne cienie na policzki, i hipnotyzował, przyciągając rozochocony wzrok Yoongiego. W ciągu kilku kolejnych sekund wpatrywali się tylko w swoje ślepia w ciszy, przerywanej sporadycznym skrzypnięciem materaca oraz gęstymi, rozgrzanymi oddechami. Min nie odpowiadał. Wcale nie musiał — na twarzy miał wypisane wszystkie lubieżne słowa, jakimi mógł na to odpowiedzieć swym ochrypłym z podniecenia głosem. Obserwował jedynie z wyraźną, płomienną lubością oraz nieokiełznanym pragnieniem rozgrywające się przed nim sceny, wbijając przy tym palce swoich dłoni w miękki materiał spodni na udach i maltretując swoją dolną wargę krawędziami zębów, przegryzając ją niemal do krwi, byleby jakkolwiek dać upust z każdą sekundą rosnącemu w nim napięciu.

Sunął roziskrzonym spojrzeniem za każdym, choćby najmniejszym ruchem Jimina. Ścigał wzrokiem jego muskularny tors, piękny, jakoby wyrzeźbiony wręcz przez same greckie bóstwa, jego drżącą klatkę piersiową oraz stwardniałe, sterczące i kuszące sutki. Obserwował wyraz jego twarzy, każde drgnienie jego warg, gdy ich kąciki unosiły się ku górze w frywolnym uśmiechu, oraz każdy ognik, hulający w głębi jego atramentowych oczu. Jak zahipnotyzowany, podążał wzrokiem za jego ciałem nieustannie. Widział, jak brzoskwiniowe kosmyki jego włosów opadają mu na twarz i lepią się lekko do czoła, kiedy pochylał głowę w stronę Jeona i zbliżał twarz w kierunku jego krągłych pośladków. Choć dłonie Yoongiego zaczęły się trząść, a jego serce galopować w poruszającej się w nierównomiernym oddechu klatce piersiowej, w chwili, gdy spomiędzy pełnych ust Parka został wysunięty jego wilgotny, różowy język, Min był w stanie wydać z siebie jedynie zdławione sapnięcie.

Jego rozżarzone rozochoceniem źrenice rozszerzyły się, kiedy Jimin ponownie na niego spojrzał spod lubieżnie zmrużonych powiek. Koniuszek języka młodszego delikatnie przylgnął do powierzchni jednego z pośladków Jeongguka, by następnie leniwie, niespiesznie i sensualnie przesunąć się w wzdłuż fragmentu karmelowej skóry, zlizując z niej słony pot. Ślina Parka pozostawiła na jednej z kształtnych półkul przezroczystą ścieżkę, która, jak się chwilę później okazało, wcale nie miała być tak krótka. Cichutki szmer i mlask sunącego po ciele narządu zmysłu smaku stworzyły dość harmonijną jedność z ekstatycznym westchnieniem, wydobywającym się gwałtownie z ust Jeona. Giętki mięsień wykonał kilka drobnych, wariackich wzorów wokół delikatnie drżących pośladków Jeona, by następnie dotrzeć do splotu zaciśniętych mięśni, wyłaniającego się spomiędzy nich. Urwane sapnięcie najmłodszego wokalisty przeistoczyło się w przeciągły, słodki jęk. Jego ciało zadrżało, a biodra wyrwały się odrobinę do przodu niekontrolowanie pod wpływem nagłego dotyku w czułym miejscu.

— H-Hyung...

Jimin zachichotał dźwięcznie, odsuwając pulchne wargi od pulsującego niespokojnie wejścia Jeongguka. Złożył pojedynczego, mokrego całusa w dole jego pleców i pogładził zmysłowo jego prawe, trzęsące się udo.

— Jesteś aż tak wrażliwy, Jeonggukie? — wymruczał uwodzicielskim tonem, a jego wibrujący oddech, rozbijający się na oliwkowej skórze młodszego, jaka powoli zaczęła pokrywać się gęsią skórą z podniecenia, posłał dreszcze wzdłuż jego odgiętego subtelnie kręgosłupa.

Jeongguk zacisnął mocniej ręce na zmiętej, już nieco wilgotnej od potu kołdrze, i poruszył delikatnie nogami z narastającego w nim zniecierpliwienia. Szeroko otwartymi oczami o rozszerzonych źrenicach podążył za dłonią Parka, przesuwającą się po pościeli. Zagryzł delikatnie wargę, dostrzegając, iż ta chwyciła zręcznie buteleczkę lubrykantu, po której otwarciu do nozdrzy Jeona momentalnie dostał się słodko-gorzki zapach grejpfruta. Mięśnie jego ud zatrzęsły się jeszcze mocniej w reakcji na falę podekscytowania, jaka gwałtownie zalała ciało ciemnowłosego, gdy ten tylko wyobraził sobie to, co się niebawem wydarzy.

— Myślę, że zaraz będziesz miał okazję się przekonać, Minnie-hyung — odparł gardłowym głosem, przesiąkłym nieskrywaną niecierpliwością. Na powrót wysunął przy tym biodra nieco w tył, eksponując swoje kształtne pośladki, na których wciąż mieniła się ścieżka lepkiej śliny Parka.

Pulchne wargi Jimina rozciągnęły się w jeszcze szerszym i pełnym zadowolenia uśmiechu. Mężczyzna bez słowa, a jedynie z drapieżnym błyskiem w oku zwinnie przekręcił opakowanie owocowego żelu w palcach i pozwolił, by chłodnawa, gładka substancja spłynęła na jego rękę. Ogrzewając ją przez chwilę w dłoni, podniósł się nieco na kolanach i przysunął się jeszcze bliżej w stronę Jeongguka. Drugie z jego muskularnych ramion ułożyło się nisko pod jego talią, przy podbrzuszu — z jednej strony, by było mu wygodniej, z drugiej po to, by pomóc Jeonggukowi utrzymać równowagę w pozycji na pieska na jego zwiotczałych nogach.

Yoongi w tym czasie dalej przypatrywał się im w bezruchu, niezmiennie w tej samej pozycji, oczami otwartymi tak szeroko, że wydawało się wręcz, że te zaraz wypadną mu z oczodołów. I nieustannie płonął. Dosłownie nie mógł jakkolwiek zignorować wrażenia, iż jego skórę trawi najprawdziwszy ogień, a z rozchylonych ust ulatuje gorący, drażniący dym, zamiast zwyczajnego oddechu. Mimo to, choć kuszony i nęcony, nie ruszał się, będąc jeszcze niezaproszonym do zabawy obserwatorem, wciągającym do płuc desperacko kolejne pokłady tlenu, jaki jednak nie był w stanie stłamsić choćby cząsteczki buzującego w nim pożądania.

Park ponownie zerknął ukradkiem w jego stronę spod nieco wilgotnych kosmyków włosów, jednocześnie przybliżając pokrytą lubrykantem dłoń do uwydatnionych półkul Jeona. Przebiegł palcami wzdłuż jego skóry, czując, jak jego mięśnie spinają się, by chwilę później rozluźnić się z lekka pod wpływem kojącego pocałunku, złożonego po raz kolejny w okolicach jego lędźwi. Jeongguk rozsunął uda jeszcze szerzej, wypinając przy tym mocniej pośladki, gdy poczuł, iż palce Parka dotarły już nieomal do jego pulsującego wejścia, zataczając wokół niego niewielkie kółeczka. Oparł się stabilniej na materacu, wydając z siebie głośniejsze, cięższe oddechy.

Jimin przez kolejne kilka sekund manewrował paliczkiem przy zaróżowionej, drgającej szparce Jeona, jakoby się z nim drocząc. Obserwował przy tym Yoongiego spod stale przymrużonych powiek, uśmiechając się z satysfakcją na widok jego rozpłomienionego, spragnionego spojrzenia, podążającego za jego ręką.

— Mhm, patrz uważnie, Yoonie — wymruczał odrobinę chrapliwie, przygryzając swoją dolną, poczerwieniałą wargę. Wzrokiem powrócił po chwili do nieomal drżących już ze zniecierpliwienia pośladków młodszego, zwijając w pięść wszystkie swoje palce, z wyjątkiem środkowego.

Ten już w kolejnej sekundzie naparł na odbyt Jeongguka niezbyt mocno, acz zdecydowanie. Przy akompaniamencie zaskoczonego sapnięcia, wymykającego się z ust Jeona, wślizgnął się niespiesznie w jego wnętrze, rozciągając je przy tym nieco. Pulsujące niespokojnie, jakoby z desperacją ścianki zacisnęły się wokół paliczka, otaczając go gorącem. Jimin zamruczał aż z niebywałym zadowoleniem, od razu zaczynając poruszać nim rytmicznie w tył i w przód. Czując, jak młodszy trzęsie się odrobinę mocniej, poprawił położenie przebiegającej pod jego ciałem, przy podbrzuszu ręki i objął go bardziej zaborczo, palce wbijając w jego biodro, pomagając mu w ten sposób utrzymać równowagę. Słodkie pojękiwania Jeongguka, nabierające na częstotliwości i ekstatycznym tonie, pieściły jego uszy i zachęcały do wykonywania coraz gwałtowniejszych ruchów nadgarstkiem. Ciało Jeona w dość szybkim tempie przyzwyczaiło się do obecności jednego z jego palców w swoim wnętrzu i zdołało rozluźnić się na tyle, ażeby mężczyzna mógł czerpać z tego większą przyjemność, nieprzemieszaną już z uczuciem chwilowego dyskomfortu, jaki zazwyczaj następował na początku rozciągania. Wkrótce sam zaczął niemal bezwiednie kołysać biodrami i wychodzić naprzeciw ruchom Parka, przyjmując jego paliczek w całości, aż czerwonawe knykcie starszego napotykały jego falujące delikatnie pośladki.

Jimin nie wahał się rozprostować kolejnego palca i przy kolejnym pchnięciu dłonią także zanurzyć go w ciasnym wnętrzu Jeongguka. Poczucie nagłego, jeszcze większego wypełnienia wydarło z gardła ciemnowłosego przeciągły jęk oraz na moment odebrało równowagę. Pomimo uścisku Parka wokół jego talii, Jeon nie zdołał powstrzymać swoich łokci przed ugięciem się. Ze zdławionym stęknięciem opadł brodą na pościel, jednocześnie desperacko chwytając jej materiał mocniej między swoje palce. Rozłożył szerzej drżące nogi, pozwalając paliczkom Jimina przeć jeszcze dalej między swoje pośladki.

Nie zdążył nawet złapać głębszego oddechu, kiedy poczuł drugą dłoń Parka między swoimi ledwo utrzymującymi jego ciężar udami. Ta przemknęła wzdłuż ich wewnętrznej części, wywołując elektryzujące dreszcze i niemalże pojedyncze spazmy, targające jego ciałem. Nie dotarła jednak do jego pośladków, a przesunęła się bardziej w przód, muskając jego jądra, by moment później owinąć się wokół trzonu ociekającego destillatio penisa.

— H-Hyung...! — jęknął z ledwością ochrypłym z podniecenia i narastającej rozkoszy głosem Jeon, zaciskając ciasno powieki. Przygryzł wargę, ale potok kolejnych lubieżnych odgłosów i tak wypłynął z jego ust w chwili, gdy palce Jimina objęły jego męskość ciaśniej i zaczęły poruszać się w równym rytmie wraz z nadgarstkiem, umiejscowionym przy jego pupie.

Park odpowiedział mu jedynie usatysfakcjonowanym, zadowolonym chichotem, powoli, bez pośpiechu drażniąc jego wejście kolejnym zwinnym paliczkiem.

Yoongi musiał aż odchylić się do tyłu w fotelu, czując niepohamowane dreszcze, przemieszczające się po całym jego ciele, oplatające jego drżące uda, jak i zaciskające się na podłokietnikach desperacko dłonie. Jego klatka piersiowa poruszała się w coraz szybszym tempie, coraz bardziej chaotycznie, nierówno i arytmicznie. Miał wrażenie, że zaraz rzuci się w stronę Jimina i Jeongguka, i zrobi wszystko, byleby do nich dołączyć i także być powodem, dla którego najmłodszy z nich rozkosznie postękiwał, wypinając nieustannie swoje nieskazitelne pośladki, ale jednocześnie cały był zastygły, niezdolny do ruchu. Zdawało się, że, prócz unoszącej się klatki piersiowej oraz spazmów, dotykających jego smukłe uda — nie wspominając również o pulsowaniu stwardniałego członka, uwięzionego w bokserkach — jeszcze jedynie jego gałki oczne drgają, przesuwając jego spojrzenie między postaciami dwóch usytuowanych na łóżku mężczyzn. Choć doskonale umięśnione ciało Jimina kusiło i przyciągało wzrok, ślepia Yoongiego zdecydowanie dłużej zatrzymywały się na przestrzeni między krągłymi pośladkami Jeona. Palce Parka zdawały się z każdą chwilą wciskać głębiej w jego już poczerwieniałe intensywnie wejście i, choć nie były zbyt długie, rozciągały go dokładnie, swym dotykiem wydzierając kolejne desperackie, rozkoszne sapnięcia z ust ciemnowłosego. Ich obwód naciskał na ścianki odbytu z każdej strony, aż jego mięśnie ustępowały, wpuszczając go dalej i rozluźniając wokół nich swój pulsujący niespokojnie uścisk. Szparka Jeongguka przypominała kwiat amarantowej róży, dopiero rozkwitającej, rozkładającej swoje płatki tak, jak wnętrze mężczyzny rozszerzało się pod naporem paliczków Jimina. Odrobina grejpfrutowego lubrykantu spłynęła z niej wzdłuż fragmentu pośladka oraz trzęsącego się uda, tym samym ściągając rozognione spojrzenie Mina nieco niżej.

Nabrzmiałe przyrodzenie rapera zdawało się już w zupełności przejąć całą krew z jego ciała, drżąc, niemal wibrując w jego bokserkach pod wpływem nieznośnego, nierozładowanego podniecenia. Yoongi w końcu zwyczajnie nie wytrzymał. Nie zdzierżył tej kumulacji napięcia, pragnienia i pożądania w swoim podbrzuszu, desperacko szukających bez ustanku ujścia. Jedna z jego dłoni o pobielałych od ciągłego zaciskania knykciach finalnie oderwała się od podłokietnika fotela, przenosząc się na podrygujące z podniecenia udo, a następnie docierając do samego krocza i układając się na pokaźnym wybrzuszeniu, jakie w materiale spodni utworzył jego napęczniały, ociekający już wilgocią członek.

Yoongi ścisnął go w swoich długich, kościstych palcach, wydając przy tym ciche westchnienie ulgi, którą przyniósł mu sam dotyk przez dresy oraz bieliznę. Zmrużył na moment powieki w chwilowej, wszechogarniającej przyjemności, ale nie oderwał przy tym wzroku od męskości Jeongguka, sterczącej między jego rozchylonymi udami. Obserwował dokładnie dłoń Jimina, poruszającą się wzdłuż jej trzonu, każdy ruch uwydatnionych żył pod jego palcami i soczyście czerwoną, karmazynową wręcz główkę, skąd wypływał nieustannie preejakulat. Miał wrażenie, że znajduje się pod wpływem jakiejś hipnozy — chociaż nie, nawet nie miał takiego wrażenia, albowiem nie był w stanie teraz nawet jakkolwiek składnie myśleć. Nie zauważył w ogóle, gdy jego własna ręka wkradła się w jego spodnie, zyskując bliższy dostęp do drżącego prącia, i zaczęła poruszać się miarowo na całej jego długości niemal odruchowo, automatycznie. Odgłos palców, z impetem, coraz mocniej wbijających się w odbyt Jeona, zmieszany z dźwiękiem pieszczonego przez dłoń Parka penisa najmłodszego wokalisty, niósł się echem w jego głowie. Mężczyzna przymknął na moment oczy, czując przepływającą przez jego ciało falę ekstazy, spowodowaną rytmicznymi ruchami dłoni na pulsującym przyrodzeniu. Odchylił przy tym nieco głowę, biodra wypychając subtelnie ku górze, wciskając długość członka jeszcze mocniej w swoją zaciśniętą dłoń. Zagryzł dolną wargę aż do czerwoności, ale to nie stłamsiło w zupełności lubieżnych odgłosów, jakie całym potokiem wyrwały się z jego gardła chrapliwie i bezwstydnie.

Zacisnął mocniej powieki, marszcząc przy tym brwi. Na jego twarzy powstał gorący grymas przyjemności, a rozgrzane czoło okrasiły kropelki lepkiego potu. Wąska miednica niekontrolowanie wyrwała się jeszcze mocniej do przodu niespokojnie, wzdłuż kręgosłupa zaś przebiegły elektryzujące dreszcze, rozchodzące się charakterystycznie w okolicach lędźwi. Nabrzmiały członek zaczął pulsować jeszcze szybciej i bardziej gorączkowo między wilgotnymi od potu i preejakulatu palcami Mina. Każda pojedyncza żyłka, ciągnąca się przez jego trzon, zdawała się drżeć coraz bardziej chaotycznie i arytmicznie.

Yoongi naprawdę nie potrzebował już wiele, by dojść, by trysnąć i zalać salwą spermy swą dłoń oraz bokserki. Czuł już to specyficzne łaskotanie w podbrzuszu, napinającym się coraz mocniej, coraz dotkliwiej. Zacisnął drugą rękę z jeszcze większą siłą na podłokietniku, przez zgrzytające z podniecenia zęby wydając przeciągły, wyuzdany jęk, będąc tak cholernie blisko osiągnięcia upragnionego spełnienia.

— Chyba nie tylko ty chciałeś dojść już przy samej grze wstępnej, Jeonggukie.

Min wzdrygnął się, zaskoczony, słysząc niski pomruk tuż przy swoim uchu. Czyjaś silna dłoń oplotła jego nadgarstek, skutecznie odciągając go od jego krocza, i gdy Yoongi otworzył gwałtownie oczy, zdumiony, ale i skołowany przez tak nagłe wyrwanie go ze stanu bliskiemu ekstazie, ujrzał przed sobą twarz Jimina, na której gościł filuterny uśmieszek. W jednej chwili czar jego chwili uniesienia prysł, pozostawiając po sobie jedynie dokuczliwą seksualną frustrację i niezaspokojenie. Jego członek zadrżał wręcz z desperacją, jakby chciał w ten sposób zamanifestować swoje niezadowolenie i dyssatysfakcję, spowodowaną faktem, iż orgazm ponownie stał się dla Mina tak niebywale odległy.

Sam Yoongi nie był jednak teraz w stanie wyrazić jakkolwiek poirytowania, czy rozdrażnienia. Gęsta atmosfera, panująca w sypialni, wciąż trzymała go w swoich szponach, pojąc go nieustannym rozochoceniem, zaś cichy głos z tyłu jego głowy, należący do jego uległej strony, szeptał tylko o tym, jak cholernie dobrze wygląda Jimin, pochylając się tuż nad nim, niemalże nagi, i jak cudownie byłoby osiągnąć spełnienie z pomocą jego dłoni, albo i lepiej — jego penisa, idealnie trafiającego we wrażliwą prostatę.

Dlatego Yoongi potrafił teraz jedynie wydać urwany, desperacki i pełen zawodu jęk, uciekający spomiędzy jego delikatnie sklejonych śliną warg. Jimin zaś uśmiechnął się na to z pobłażaniem, ale i nieustanną filuterią, unosząc dłoń w stronę amarantowego policzka rapera.

— Nieładnie, Yoonie... — wymruczał karcąco, brzmiąc przy tym jednak pieszczotliwie, a zarazem niezwykle uwodzicielsko. Pogłaskał kciukiem czule fragment twarzy Mina, zahaczając jego opuszkiem o dolną, uchyloną, soczystą wargę. — Chciałeś dojść tak sam, przed nami wszystkimi? Doprawdy, stałeś się okropnie niecierpliwy, koteczku...

— Więc chyba powinniśmy kazać mu czekać jeszcze dłużej, hm?

Yoongi przechylił lekko głowę, ponad ramieniem pochylonego Jimina dostrzegając łobuzerski, kąśliwy uśmieszek na rumianej twarzy Jeongguka. Mężczyzna nie był już odwrócony w jego stronę tyłem, a przodem, jednak wciąż trwając w tej samej pozycji, na czworakach, opierając się żylastymi dłońmi o materac. Spoglądał na Mina spod przymrużonych powiek, wyzywająco i drwiąco, jakby chciał go sprowokować, jakby tylko czekał na jego ruch, przy tym czerpiąc sadystyczną satysfakcję z jego niezaspokojonego, rosnącego i przede wszystkim paraliżującego wręcz jego ciało podniecenia.

Perlisty chichot Jimina zdążył otrzeć się o uszy Mina, nim jasnowłosy odsunął się od niego, na odchodne jeszcze owiewając jego lico rozpalonym oddechem. Trącił kciukiem uchyloną wargę zaczepnie z czułym półuśmiechem na ustach, po czym odwrócił się, racząc znów spojrzenie Yoongiego widokiem swoich nagich pleców o muskularnym zarysie. Powolnym krokiem powrócił w kierunku łóżka. Nachylił się w stronę Jeona, ustawionego na pieska, tyłkiem w stronę wezgłowia posłania, subtelnie, niespiesznie przebiegając palcami wzdłuż jego kasztanowych włosów.

— Masz rację, Jeonggukie — zgodził się, kiwając leniwie głową. Przysunął lico do ucha Jeona, szepcząc w nie gardłowo i sensualnie: — Może zrobimy jeszcze małe show, co ty na to?

Brzoskwiniowe kosmyki, sklejone ciepłym potem, opadły mu na oczy, kiedy przygarbił się jeszcze bardziej. Jego pulchne wargi rozchyliły się, następnie zmysłowo, nawet nieco opieszale obejmując usta Jeona, także rozwarte w cichym, słodkim westchnieniu, będącym jednocześnie wyrazem aprobaty. Park zassał się na nich delikatnie, lecz z namiętnością, bez pośpiechu wysuwając język, który jednak już chwilę później oplótł ciasno narząd zmysłu smaku młodszego. Rozpoczęły one wspólny taniec, niezbyt długi, acz intensywny. Dwa giętkie mięśnie napierały na siebie pośród wyuzdanych mlaśnięć, sapnięć i świszczących oddechów. Lepka ślina płynęła wzdłuż podbródków, dopełniając ten obraz najczystszej lubieżności, jaki odbijał się w lśniących ślepiach Mina.

Pocałunek nie trwał długo, choć po szkarłatnej barwie, rozlanej na policzkach, pędzących oddechach i mgławych spojrzeniach, jakie po sobie pozostawił, zdawało się, że te płomienne pieszczoty mogły trwać całe godziny, gwałtowne, mocne, ale i przepełnione pasją i zmysłowością. Jimin finalnie po zaledwie kilku chwilach odjął swe wargi od nabrzmiałych ust Jeona, obserwując jeszcze, jak młodszy oblizuje się z przymglonym, pełnym podniecenia błyskiem w oczach, zbierając językiem odrobinę śliny, która przez kilka sekund tworzyła połyskujący, lepki pomost między nimi. Wpatrywali się w swoje zasnute poświatą pożądania ślepia przez kolejny moment, zanim z gardła Jeongguka wydobył się chrapliwy pomruk, poprzedzający jego słowa, wypowiedziane z chytrym uśmieszkiem, zdobiącym migoczące wręcz od śliny, poczerwieniałe usta:

— W takim razie, zanim Yoongi-hyung do nas dołączy... — mówiąc to, wysunął znów kształtne biodra w tył, wypinając tym samym swoją pupę mocniej w stronę ramy łóżka, i zerknął znacząco w stronę rapera dosłownie na ułamek sekundy. Chwilę później ponownie przypatrywał się Parkowi, bardziej uwodzicielsko i frywolnie, bardziej lubieżnie i z jeszcze większym wyuzdaniem, zagryzając wargę. Przybliżył się do jego ucha i szepnął kusząco zniżonym odrobinę głosem, cicho, ale na tyle głośno, by Yoongi to usłyszał. — W ramach zemsty na naszych kochanych chłopakach, powinieneś zerżnąć mnie tak, jakby nie było jutra, Jiminnie.

✧✧✧

publikuję rozdział i od razu siadam do kolejnego, żebyście dostali go szybciej, bo naprawdę jestem zawiedziona sobą i tym, w jakim tempie piszę XD przepraszam Was po raz kolejny za tak długą nieobecność, mam nadzieję, że podoba Wam się chociaż rozdział!! powiedzcie mi też, co sądzicie o nowej okładce, love you!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top