🌹 Epilog 🌹

- Co o nich myślisz? Podobały Ci się? - ciche pytanie odlatuje na wietrze.

Tak jak wiele razy wcześniej, tak i teraz czytałam wiersze siedząc przy jej grobie.

Czułam nieodpartą chęć by podzielić się nimi z nią, przecież w końcu to ona była inspiracją.

Odkładam niewielki tomik wierszy na ławkę, by jego miejsce w moich dłoniach zastąpił list i zapałki.

Drżące dłonie suną po drasce i chwilę później płonie mały płomyczek, który kilkanaście sekund potem zaczyna trawić papier. Szary dym unosi się coraz wyżej by słowa mogły spokojnie dolecieć do adresatki...

Czterdziestokilkuletnia kobieta odziana w beżowy płaszcz, wstaje z niewielkiej, drewnianej ławeczki stojącej obok pomnika. Ostatnie tęskne spojrzenie jest posyłane w stronę miejsca spoczynku, gdzie płoną dwa białe znicze.

Tak samo, jak płoną słodkie wspomnienia dotyczące osoby spoczywającej tam.

Wietrzny, pochmurny, jesienny dzień. Mijając drzewa, które gubią swe liście, przystaje na chwilę przy jednym z nich. Spogląda na nie, przywołując w pamięci tamten dzień.

Ocierając słone kropelki rusza do bramy cmentarnej, gdzie czeka, w czarnym płaszczu, równie ważna osoba. Zatrzymując się przed mężczyzną nieśmiało spogląda w ciemne oczy, gdzie błyszczą drobinki szczęścia podobne do tych w jej własnych tęczówkach.

Lekki, jak muśnięcie wiatru, nacisk bladoróżowych warg.

Splecione dwie dłonie, pokryte maleńkimi zmarszczkami czasu.

Żegnani szumem wiatru, podrywającego z ziemi wszystkie listki, które przez chwilę płyną w powietrzu by delikatnie opaść w innym miejscu.

Odchodzą, w tylko sobie znanym kierunku, razem.

Wiedząc, że tak będzie do końca...

🌹🌹🌹

Bo miłość to nie tylko fizyczne zbliżenie. To przede wszystkim poświęcenie, wsparcie, radość, smutek, złość. To wyjątkowa kompozycja wszystkich emocji. To drobne czynności niosące jej słodkie ślady. Cały świat zaklęty w twoich tęczówkach...

🌹The end🌹

I tym oto akcentem kończę tę historię, tę książkę...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top