9. "Jesteś taka jak ja"

Zeszłam z dachu zostawiając go tam samego i udałam się do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi delikatnie choć tak naprawdę miałam ochotę trzasnąć nimi z całej siły. Jednak wtedy rodzice by się obudzili i zaczęłyby się niewygodne pytania, a chciałam tego uniknąć. Położyłam się na łóżku, a w uszach wciąż dźwięczały mi jego słowa. Wydaje mi się, że on nie ma racji... Nie... Ja mam pewność, że on nie ma racji. W ogóle mnie nie zna, więc nie ma prawa oceniać. Skoro tak uważałam to dlaczego te głupie łzy spływały po moich policzkach i wcale nie zamierzały przestać płynąć?

Leżąc na wznak na kołdrze w głowie wciąż odtwarzałam naszą rozmowę. Co było niezbyt mądrym posunięciem, ponieważ poduszka stawała się bardziej i bardziej mokra.
Próbowałam zasnąć lecz sen nie nadchodził, jakby Morfeusz chciał mnie ukarać za coś czego nie zrobiłam. Nie wytrzymując tej sytuacji wstaję i biorę walizkę. Postanawiam się rozpakować, czego do tej pory nie zrobiłam ze zwykłego lenistwa, które mnie otuliło. Wyciągam wszystkie bluzki, spodnie i bieliznę, kiedy myślę, że to już wszystko moja dłoń natrafia na listy o których na chwilę zapomniałam.

Biorę je i rzucam na łóżko, a pustą torbę chowam do szafy.
Siadając na łóżku po turecku patrzę na te wszystkie wiadomości od ciebie, a w sercu czuję wahanie czy aby na pewno dobrze zrobię jeśli je otworzę. Biorę głęboki wdech i sięgam po pierwszą kopertę, która jest otwarta. Przebiegam wzrokiem tekst by przypomnieć sobie jego treść. Następnie otwieram numer dwa.

🌹🌹🌹

Koperta nr.2

Kiedy już oswoiłaś się z faktem, że już mnie nie zobaczysz to mogę kontynuować. Chyba...

Nawet nie wiesz jak mi jest ciężko kiedy odwiedzasz mnie w szpitalu. Nie dlatego, że chcesz mnie wesprzeć. Lecz dlatego, że cię okłamuję. Nie wiem czy się zorientowałaś czy nie, ale i tak przepraszam. Patrzę na te wszystkie kable, które są do mnie podłączone i chce mi się śmiać, ponieważ przypominają moje życie oraz... Nasze relacje.

Wiecznie pragnęłam od ciebie miłości, ale zarówno twoje serce jak i ty odmawialiście mi jej. Może to kara za to, że byłam taka nachalna?

Wiesz co mi się właśnie przypomniało? Początki naszej znajomości...

Pamiętam jak dziś, że byłam mega zadowolona z faktu, że znalazłam kogoś... Spokojnego. Nie chciałam mieszkać z jakimś typem imprezowicza i wtedy trafiłam na twoje ogłoszenie. Kiedy wprowadziłam się do ciebie przez pewien czas cię obserwowałam. I to właśnie na podstawie obserwacji wyciągnęłam własne wnioski myśląc, że jesteś taka jak ja. Jaka ja byłam głupia...
Tylko dlatego, że nigdy nie przyprowadziłaś do mieszkania żadnego chłopaka i nie widywałam cię zbyt często w ich towarzystwie. To wtedy pierwszy raz się pokłóciliśmy i to na tyle poważnie, że wyszłaś i nie wróciłaś na noc.

Martwiłam się, nie śpiąc całą noc zastanawiałam się dokąd mogłaś pójść, aż rankiem w końcu się zjawiłaś. Kompletnie pijana bez słowa poszłaś do siebie. Przez tydzień mnie unikałaś, a kiedy wpadałyśmy na siebie to traktowałaś mnie jak powietrze...

Miałaś rację, powinnam się od ciebie już w tamtym momencie 'odwalić.' Zostawić w spokoju, ale... Nie potrafiłam, nie umiałam tego zrobić. Czułam się jak ćma, którą ciągnie do blasku lampy. A moim światłem byłaś i będziesz zawsze ty.

🌹🌹🌹

Doskonale pamiętałam tamten dzień. Wieczorem Róża przyniosła dwie butelki czerwonego wina i zaproponowała żebyśmy urządziły sobie babski wieczór w celu lepszego poznania się. Wszystko było okej dopóki nie zaproponowałaś tej głupiej gry w prawdę czy wyzwanie. Kiedy opróżniłyśmy jedną z butelek położyłaś ją na podłodze w salonie i zakręciłaś śledząc jej ruch.

- Prawda czy wyzwanie? - zapytałaś upijając łyk z kieliszka.

- Żadne. - Odpowiedziałam bo nie lubiłam tych gier.

- No weź nie bądź taką sztywniarą. - marudziłaś poprawiając swoje rude kosmyki - Dobra to pozwolę ci zacząć. - Dodałaś dla zachęty.

- Chyba idę spać. - Wstałam z poduszki leżącej na podłodze, która służyła mi za siedzisko z takim zamiarem.

- No proszę cię. - wyszeptałaś i co było dziwniejsze, że zabrzmiało to całkiem szczerze - Nigdy nie miałam koleżanki z którą mogłabym w to zagrać. - Nie wiem czy te słowa mnie poruszyły, czy może smutny wyraz jej twarzy, ale zgodziłam się.

- Dobra niech będzie, ale... Tylko ten jeden raz. - Podkreśliłam wracając na swoje miejsce na podłodze.

- Okej to ty zacznij.

- No to ilu masz przyjaciół? - zapytałam skrobiąc się po głowie.

- Takich naprawdę bliskich to włącznie z tobą pięcioro.

- Przecież ja...

- Oj przestań. Zobaczysz będziemy najlepszymi przyjaciółkami. - przerwała mi - Teraz moja kolej. Masz chłopaka?

- Nie. A ty masz chłopaka? - odwdzięczyłam się jej tym samym pytaniem.

- Nie i nie interesują mnie oni. - upiła kolejny łyk wina, po czym mrugając do mnie dodała - Powiem ci w sekrecie, że wolę dziewczyny.

Po tym wyznaniu trochę mnie zamurowało, ponieważ nie spodziewałam się takich słów. Nie wyglądała na taką osobę, nie żebym w ogóle umiała dostrzec jakieś znaki, które miałyby sugerować jakiej jest orientacji.

- Czy to problem? - zapytała zaniepokojona moim milczeniem.

- Nie tylko... Zaskoczyłaś mnie tym trochę. Nie sądziłam, że... - Wzięłam duży łyk alkoholu by lepiej przyswoić tę informację, która spadła na mnie niczym grom z jasnego nieba.

- Że jestem lesbijką? Nie martw się. Nie ty pierwsza jesteś zaskoczona. 

Kontynuowałyśmy grę zadając sobie coraz bardziej osobiste pytania, które od czasu do czasu przegrywaliśmy pogawędką na temat naszych bliskich, o życiu, o wszystkim i o niczym.
W końcu padło pytanie, które sprawiło, że omal się nie zakrztusiłam napojem.

- Czy jesteś lesbijką?

- Co?

- No co? Dobrze słyszałaś.

- Myślę, że czas zakończyć tę grę. - Odstawiłam kieliszek na ziemię, a sama wstałam i odwróciłam się do niej tyłem chcąc opuścić pomieszczenie. Niestety Róża idzie w moje ślady i chwilę później chwyta mnie za nadgarstek.

- Dlaczego nie chcesz odpowiedzieć?

- Bo to moja prywatna sprawa i weź tę rękę.

- Jesteś, prawda? - puszcza mój nadgarstek, ale nieodpuszcza jeśli chodzi o pytanie - Nigdy nie widziałam tutaj żadnego chłopaka ani też nie widziałam cię w towarzystwie jakiegoś. Wniosek jest prosty. Jesteś taka jak ja.

- Posłuchaj! - odwracam się do niej, a każde słowo, które pada z moich ust jest przepełnione wściekłością jak i nienawiścią do niej za to, że wtrąca się w nie swoje sprawy - To, że nie widziałaś mnie z żadnym facetem nie znaczy, że jestem taka jak ty. Słyszysz?! Nie jestem pieprzoną lesbijką i odwal się!

- Ale...

Słyszę jak coś próbuje powiedzieć zaszokowana moim wybuchem, ale mam to gdzieś i po prostu wychodzę głośno trzaskając drzwiami.

Poszłam wtedy do baru i za pieniądze, które miałam przy sobie kupowałam alkohol. Choć miałam jedynie pięćdziesiąt złotych to wystarczyło by upić się do tego stopnia, aby wyłączyć myślenie. Mimo procentów po mojej głowie nadal błąkały się pojedyńcze myśli, które nie miały żadnego sensu...

🌹🌹🌹

Otarłam łzy, których przybyło kiedy przypomniałam sobie tamte wydarzenia. Rzuciłam kartkę na łóżko i chowając twarz w dłoniach zaczęłam na nowo szlochać, a za oknem panował nieprzenikniony mrok, który również skradał się powoli do wnętrza mego serca. Jednak przeszkodził mu hałas dobiegający spod moich drzwi. Ktoś stawiał niepewne kroki na drewnianej podłodze, a deski cicho skrzypiały protestując przeciw ciężarowi, który musiały utrzymywać. Po chwili usłyszałam delikatne skrobanie w drzwi. Wstałam chcąc wpuścić do środka koty, które zapewne stały po drugiej stronie. Jednak kiedy podeszłam i nagle pociągając za klamkę stanęłam w otwartych drzwiach nie ujrzałam kotów. Na korytarzu królowała cisza do spółki z ciemnością, a oprócz mnie nikogo nie było. To było dziwne. Wtedy pierwszy raz pomyślałam, że wariuję...

A może już dawno temu zwariowałam?

🌹🌹🌹

Przepraszam za użycie słów "pieprzona lesbijka."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top