10. Słowa, których żałujemy
🌹🌹🌹
Janek Różański
Podszedłem do drzwi jej pokoju, a stare deski drewnianej podłogi zaskrzypiały pod moim ciężarem, dając tym samym znać iż ktoś się skrada pośród mroku. Przeraziłem się odrobinę, że za chwilę otworzą się drzwi i zostanę zdemaskowany, jednak nic takiego nie nastąpiło. Wyciągnąłem dłoń i położyłem ją płasko na drzwiach, by po chwili zgiąć palce i delikatnie zacząć w nie skrobać. Niczym mały kociak. Pamiętam, że gdy byliśmy dziećmi tak robiłem, a ona wtedy wpuszczała mnie do siebie i rozmawialiśmy.
Na początku miałem zamiar podejść i zapukać, ponieważ chciałem przeprosić ją za słowa, które ode mnie usłyszała. Byłem świadomy tego, że mogłem ją zranić przez swój niewyparzony język, ale musiałem to wszystko powiedzieć. Potem poczułem swego rodzaju ulgę, a dopiero później pojawiły się wyrzuty sumienia. Po ochłonięciu czułem się jednak źle i chciałem powiedzieć jej, że żałuję tych słów, ale zrozumiałem, że wtedy bym skłamał. W rzeczywistości po prostu pozwoliłem dziś moim myślom ujrzeć mroki nocy. Myślę jednak, że tak naprawdę nie istnieją słowa, których żałujemy. Są one jedynie podzielone na dwie grupy. Pierwszą z nich tworzą słowa, które zostały wypowiedziane za wcześnie. Natomiast druga grupa to te powiedziane za późno. Wtedy człowiek chcąc usprawiedliwić swoją gafę, w postaci nie zgrania się z odpowiednim czasem, zaczyna żałować tych słów. Ostatni raz obrzuciłem spojrzeniem drzwi. Były skąpane w delikatnym blasku księżyca, który wpadał przez okno znajdujące się po lewej stronie niewielkiego korytarza. Chwilę później udałem się do swojego pokoju, który znajdował się naprzeciwko jej. Będąc już w pomieszczeniu usłyszałem jak otworzyła drzwi, a po chwili je zamknęła. Zapaliłem światło i przebierając się w t-shirt oraz krótkie spodenki, które pełniły rolę mojej piżamy, rozmyślałem czy domyśliła się, że to ja. Moja dłoń ponownie dotknęła włącznik by pogrążyć pokój w ciemnościach. Położyłem się do łóżka i otulając kołdrą spojrzałem w sufit, gdzie mogłem obserwować taniec światła na karmelowym suficie. Moje myśli tymczasem obrały kierunek naszych relacji, które bez wątpienia uległy zmianie. Zastanawiałem się kiedy to się stało, że zamiast kochać swoją siostrę, to coraz bardziej jej nienawidziłem. Kiedyś byliśmy zgranym duetem, ale wraz z dorastaniem coś się zmieniło w nas, coś się zepsuło. Pomiędzy nami wyrósł kamienny mur, a ja miałem wrażenie, że Laura postawiła go specjalnie by wprowadzić dystans. Coraz mniej czasu spędzaliśmy razem, gdy była w liceum w końcu znalazła pracę by móc dorabiać sobie po lekcjach, a później się wyprowadziła. Wtedy nasz kontakt zerwał się całkowicie, a nasze relacje już nigdy nie wyglądały tak samo jak w czasach dzieciństwa. Nie chciałem się przyznać do tego przed samym sobą, ale brakowało mi tego. Tęskniłem za tym co było przedtem, kiedy mogłem przyjść do niej z każdą błahostką, a ona cierpliwie mnie wysłuchała i zawsze coś doradziła bez zbędnych komentarzy czy oceniania. Czasu niestety nie cofnę, a szkoda. Ale nadal mam szansę by chociaż spróbować naprawić to co kiedyś zostało uszkodzone. Łudząc się, że może usterka będzie maleńka.
🌹🌹🌹
Laura Różańska
Obudziłam się słysząc delikatne pukanie do drzwi.
- Laura zjesz z nami śniadanie? - usłyszałam głos mamy. Przez chwilę rozważałam czy po prostu nie przemilczeć jej pytania, lecz porzuciłam tę myśl gdy mój brzuch zaburczał w proteście.
- Tak. - odkrzyknęłam rozglądając się po pokoju, swoim zaspanym wzrokiem - Dajcie mi tylko piętnaście minut na ogarnięcie się.
Wygramoliłam się z łóżka i idąc do łazienki strasznie stękałam, ponieważ bolała mnie szyja przez pozycję w jakiej spałam.
Przy śniadaniu panowała napięta atmosfera pomiędzy naszą dwójką, co nie uszło uwadze rodzicom. Na zmianę starali się rozluźnić atmosferę, jak i przerywać ciszę, która ani trochę mi nie przeszkadzała. Wspólny posiłek, który miał być czasem spędzonym w rodzinnym gronie, okazał się beznadziejnie amatorskim teatrzykiem. Po skończonym posiłku posprzątałam w kuchni, po czym poszłam do siebie na górę. Wzięłam listy oraz MP3, które wrzuciłam do niewielkiej torby na ramię. Nie zwlekając dłużej wyszłam na zewnątrz z zamiarem pospacerowania po dawno niewidzianej okolicy. Jednak będąc tuż przy furtce usłyszałam głos, który mnie zaskoczył.
🌹🌹🌹
Janek Różański
- Poczekaj! - krzyknąłem widząc jak zamierza wyjść, a ona posłusznie się zatrzymała i powoli odwróciła w moją stronę. Stojąc twarzą w twarz mogłem dostrzec w jej tęczówkach przejmujący, bolesny smutek którego wcześniej u niej nie widziałem. - Czy mogę iść z tobą? - odważyłem się zrobić pierwszy krok w kierunku naprawy usterki, co przyszło mi z niemałym wysiłkiem. Lecz kiedy nadal tylko stała tam wpatrując się we mnie tym dziwnym spojrzeniem, którego nigdy nie mogłem rozgryźć, dodałem jeszcze jedno słowo - Proszę?
Nie wiem czy to właśnie ono sprawiło, że zmiękła i zgodziła się na moje towarzystwo, czy może chciała porozmawiać o wczorajszej rozmowie. Mimo to cieszyłem się, że dała mi szansę na naprawienie tego co schrzaniłem, choć nie była świadoma moich zamiarów. Choć w środku nie byłem do końca pewny czy dobrze postępuję, ale podjąłem decyzję, że zaryzykuję. Siostrę miałem tylko jedną i nie chciałem jej stracić na zawsze. A moje serce obawiało się, że może do tego dojść.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top