Rozdział 21
Louis
Gdy Harry wyszedł, zostałem sam. Nie chciałem, aby wychodził. Potrzebowałem go. Nigdy nie przechodziłem gorączki sam. Aaron zawsze był ze mną i pomagał ją przejść. Chociaż słowo pomagał było naciągane, bo po prostu mnie wykorzystywał. Za wszelką cenę chciał ze mną szczeniaki, więc nie przegapił ani jednej mojej gorączki.
- Lou? - usłyszałem znajomy głos.
Należał on do Nialla. Blondyn wszedł do sypialni i spojrzał na mnie. Był w niemałym szoku. Czyżby Harry nie powiedział mu o tym, że się przemieniłem? Chwilę po prostu mi się przyglądał. Otrząsnął się i podszedł bliżej. Usiadł na brzegu łóżka i odgarnął mi spocone kosmyki włosów z czoła.
- Niall, ja... - zacząłem, próbując zasłonić się przed chłopakiem.
- To w porządku, Louis. Harry mnie przysłał. Nawet nie wiesz jak panikował. Zapewne teraz dramatyzuje i Zayn ma z nim urwanie głowy. - zaśmiał się. - Przechodziłeś już sam gorączkę?
- Nie. - odparłem. - Zawsze był Aaron, dlaczego to tak boli i dlaczego...
- To normalne. - powiedział, przerywając mi. - Nie ma nic przyjemnego w gorączce. Może dla ciebie dziwnie to zabrzmi, ale spróbuj się... dotykać. Wiesz co mam przez to na myśli. Pomoże chociaż trochę. Zawsze może zająć się tobą Alfa. Ale nie wiem czy...
- Zawołaj Harry'ego, proszę. - dodałem i znów poruszyłem się na materacu.
- Jesteś pewien? - zapytał. - Harry jest Alfą i nie chcę, abyś później żałował...
- Proszę. - powtórzyłem.
- W porządku. - skinął głową. - Obecność Alfy również pomaga. W moim przypadku obecność Zayna i jego dotyk zmniejsza ból spowodowany gorączką.
Chłopak pożegnał się ze mną, po czym wyszedł. Harry dotarł dosłownie chwilę później. Po jego przyśpieszonym oddechu poznałem, że musiał biec. Spojrzał na mnie i zajął dokładnie to samo miejsce co blondyn.
- Przyszedłem jak najszybciej. - powiedział i uważnie studiował moją twarz.
Jeszcze nigdy w życiu nie widział mnie w ludzkiej formie. Zawsze byłem pod postacią wilka, kiedy przybywałem na jego teren, a nawet wtedy, gdy przyjechał do Aarona by powiadomić go o tym, że przeszedłem jego granicę.
- Raczej przybiegłeś. - poprawiłem go, na co nerwowo się zaśmiał.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał. - Wybacz, nie znam się na Omegach. Obiecuję, że jak tylko skończy się ta gorączka to wszystkiego się dowiem. Otworzę okno. - zdecydował, lecz po chwili znów usiadł. - Lepiej nie, bo mogą cię poczuć. - przyznał i zagryzł dolną wargę.
- Po prostu nie chcę być sam. - powiedziałem. - Tylko ciebie tak dobrze znam i...
- W porządku, mi to nie przeszkadza. - odparł, lecz wiedziałem, że wcale tak nie jest.
Zapach Omegi podczas gorączki musiał na niego działać. Widziałem to w jego oczach, ten dziwny błysk. To było wobec niego nie w porządku. Nie byłem dla niego kimś bliskim, aby czuł się w obowiązku mi pomóc.
Sięgnąłem ręką po jego dłoń. Splotłem nasze palce, aby sprawdzić prawdziwość słów blondyna. Chciałem zabrać od siebie chociaż odrobinę tego bólu, który powodowało męczące podniecenie. Brunet nie zabrał ręki, jedynie potarł kciukiem wierzch mojej dłoni. Uśmiechnął się delikatnie.
- Niall wspominał mi, że czasami dotyk pomaga. - odezwał się po chwili. - Czujesz różnicę?
Pokiwałem lekko głową. Żałowałem, że nie można było pozbyć się tej całej gorączki. Byłem strasznie zażenowany, że ktokolwiek musiał mnie takim oglądać, że Harry mnie takim widział. Było mi wstyd. Byłem brzydki, najchętniej zapadłbym się pod ziemię. Dziwiłem się, że zielonooki nie uciekł gdy tylko mnie zobaczył. Wyglądałem nędznie i nie byłem w żaden sposób wyjątkowy. Sto razy wolałem swoją wilczą postać, ponieważ przynajmniej gęste futro maskowało moje niedoskonałości.
- Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli zrobię tak? - zaczął, lecz nie zdążyłem zapytać o co mu chodzi.
Wszedł bardziej na łóżko, kładąc się obok mnie. Spojrzałem na niego pytająco. Ten jednak wcale się tym nie przejął, a jedynie objął mnie ręką w pasie, przytulając.
- A jeśli przytulę cię do siebie mocniej i będziemy przylegać do siebie w kilku miejscach, to poczujesz się jeszcze lepiej? - zapytał, oplatając ręce wokół moich bioder.
Teraz leżałem bokiem, tyłem do niego. Czułem jego ciepły oddech na karku. Na chwilę wstrzymałem powietrze. Był bardzo blisko mnie. Czułem przez materiał bokserek jego twardą erekcję. Otarłem się o jego krocze i cichutko westchnąłem. Już cały byłem mokry. Czułem jak po pośladku spływała stróżka mazi.
- Lepiej? - zapytał, na co zadrżałem i przytaknąłem.
Odgarnął na bok moje włosy, które łaskotały go w twarz. Zbliżył swoje wargi do mojej szyi i złożył tam delikatny pocałunek. Poczułem jak delikatnie przesuwa po niej opuszkami palców.
- Gdzie masz znak przynależności? - w jego głosie wyczułem niepewność.
- Nikt nigdy mnie nie oznaczył. - przyznałem.
Przypomniałem sobie, że kiedyś wspominał coś o znaku. To przez to wtedy wyszedł, gdy byliśmy u Malików. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?
- Przecież Aaron...
- Nigdy mnie nie oznaczył. - powiedziałem. - Wykorzystywał moje ciało, ale nigdy nie chciał mnie oznaczyć.
Więcej nic nie powiedział. Leżeliśmy obok siebie i czułem żar jego ciała. Gdyby nie gorączka to nigdy nie pozwoliłbym mu się zbliżyć. Teraz dziękowałem mu, że był tu ze mną, że nie zostawił samego. Tyle mu zawdzięczałem. Bałem się, że ta jego pomoc nie jest wcale bezinteresowna, że liczy, że pewnego dnia zażąda za to wszystko zapłaty. A ja wtedy zrobię wszystko, co tylko powie.
Ból brzucha nieco zmalał. Nie było nic przyjemnego w przechodzeniu gorączki. Minęło kilka minut, podczas których milczeliśmy i po prostu leżeliśmy. Nie przeszkadzało to żadnemu z nas. Po godzinie ból powrócił. Miałem ogromną potrzebę zaspokojenia swoich potrzeb. Potrzebowałem za wszelką cenę knota Alfy w sobie.
Sięgnąłem dłonią do swojego wciąż twardego penisa. Postanowiłem wziąć na poważnie radę blondyna. Ból był nie do wytrzymania. Liczyłem, że gdy dojdę będzie lepiej. Byłem sfrustrowany, a świadomość, że Harry leży za mną nie pomagała. Cały czas byłem spięty. Liczyłem, że może usnął i oszczędzi mi tego upokorzenia, lecz jednak nie miałem tyle szczęścia.
- Pomogę ci. - usłyszałem jego zachrypnięty głos. - W porządku?
Poczułem jak moją dłoń zastępuje ta jego. Była znacznie większa od mojej. Nie protestowałem. Potrzebowałem dotyku, a Harry robił to tak dobrze... Zamknąłem oczy i się rozluźniłem. Powoli poruszał swoją dłonią w górę i w dół. Mój oddech przyśpieszył. Kilka ruchów wystarczyło, abym był blisko.
- J-ja... - zacząłem, lecz w odpowiedzi dostałem delikatny pocałunek tuż za uchem.
Doszedłem chwilę po tym, brudząc jego dłoń i swój brzuch. Czułem, jak robię się cały czerwony. Nie powinno się to wydarzyć, lecz się stało. Po kilku minutach znów poczułem ogromne podniecenie, więc problem powrócił. Harry i tym razem mi pomógł. Tak było jeszcze parę razy, aż znużył mnie sen. Zamknąłem oczy i powoli zasypiałem.
- Nie mogłem wymarzyć sobie równie wspaniałej Omegi. - szepnął i znów poczułem czuły pocałunek na szyi, potem ramieniu i łopatce.
Chłopak przytulił mnie do siebie mocniej i dopiero teraz zasnąłem. Sen był jedynym ratunkiem przed nieznośną gorączką. Wiedziałem, że gdy się obudzę będzie przy mnie Harry. Nie zostawi mnie samego.
🐾🐾🐾🐾🐾
Witajcie kadeci/wilczki!
Udało się napisać kolejny rozdział, więc od razu go wstawiłam. :D
Dopiero to początek gorączki, więc może wydarzy się jeszcze coś ciekawego. ^.^
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Dobranoc! xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top