8. Chciałbym mieć to już za sobą
Uwaga: 18+
Louis
*****
- Jesteś już gotowy? - zapytał Aiden, oglądając mnie z każdej strony. - Brałeś prysznic?
- Tak - odparłem, czując się źle, mając jego oceniający wzrok na sobie.
- Przygotowałeś się? - zapytał. - Nie wiem, czy Styles nie chciałby sam tego zrobić, a może nie będzie chciał marnować czasu? Musisz zgodzić się na wszystko, czego będzie chciał. Pamiętaj o pieniądzach.
- Proszę, mógłbyś o tym nie wspominać? - zapytałem, będąc bliski łez. - I tak czuję się jak dziwka, która sypia za pieniądze... - mój głos załamał się przy końcu.
- Hej, Lou... - westchnął. - Przecież wiesz, że robimy to w słusznej sprawie, pamiętasz, kochanie? Mi też nie jest łatwo, gdy pomyślę sobie o tym, że Styles cię będzie miał, ale... tak trzeba. Robimy to dla Nicka, mojego brata. Operacja uratuje mu życie. Jedna noc to chyba niska cena za to, nie uważasz? Później o tym zapomnisz.
- Wiem to, Aiden. - Przygryzłem ze stresu wnętrze swojego policzka. - Czy nadal będziesz mnie kochał?
- Oczywiście, kochanie - powiedział, przytulając mnie do siebie. - Już niedługo weźmiemy ślub i sami założymy swoją rodzinę, chciałbyś tego, prawda?
- Bardzo - odparłem, wtulając twarz w jego ciepłe ciało. - Boję się...
- Nie masz czego, Louis. Rano już będzie po wszystkim - zapewnił beztroskim tonem. - Musimy się zbierać, robi się późno. Podwiozę cię i wrócę później do domu. W razie czego zadzwonisz, dobrze?
- Tak. - Pokiwałem głową na potwierdzenie swoich słów.
Przez całą drogę do domu Stylesa panowała krępująca cisza. Próbowałem nie myśleć o tym, co niedługo się wydarzy. Niestety bezskutecznie. Byłem przerażony. Kochałem tylko Aidena, to tylko z nim uprawiałem seks.
Gdy samochód się zatrzymał, spojrzałem na Aidena. Czekałem z nadzieją, że chociaż mnie odprowadzi pod drzwi. Niestety tak się nie stało. Powiedział, abym był dzielny i myślał o jego ciężko chorym bracie, dla którego to wszystko robiłem. Gdy wysiadłem z samochodu, nogi miałem jak z galarety. Okropnie drżałem pomimo tego, że nie było wcale tak zimno. Aiden odjechał. Stałem przed bramą przepięknej posesji i nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Nie byłem nawet pewien czyj to dom, czy nie ma psów?
Z wahaniem wszedłem przez furtkę i jakoś dotarłem pod drzwi. Drżącą ręką nacisnąłem dzwonek i czekałem. Po kilku sekundach drewniana powłoka otworzyła się i ukazał mi się Harry Styles we własnej osobie. Gestem ręki zaprosił do środka.
Harry wyglądał dobrze, naprawdę dobrze. Nie był co prawda w garniturze, jak widziałem go w firmie, lecz na sobie miał luźną zapinaną koszulę i czarne przylegające do jego nóg spodnie. W tym wydaniu wyglądał znacznie lepiej. Nie czułem się przy nim jak ktoś gorszy. Sam również ubrałem luźne ciuchy. W końcu Alfa nie będzie zwracać swojej uwagi na moje ubrania, skoro spotkaliśmy się tu tylko po to, aby się ze sobą przespać, by on miał potomka.
- Przejdźmy dalej. Mam nadzieję, że nic nie jadłeś, Lou. Przygotowałem dla nas kolację - powiedział, a po jego tonie głosu wywnioskowałem, że był równie zdenerwowany co ja.
Zaprowadził mnie do innego pomieszczenia, gdzie był nakryty stół. W powietrzu wyczuwałem piękny zapach potrawy. Przez te przygotowania nawet nie zaprzątałem sobie głowy by cokolwiek zjeść przed opuszczeniem mieszkania. Sam nie wiedziałem, czy bym coś przełknął.
- To nic wielkiego, kaczka z żurawiną - dodał, oceniając wyraz mojej twarzy. - Jeśli nie jesz mięsa, to...
- Umm... jest w porządku - odparłem, siadając przy stole po jego namowach.
Czułem się naprawdę dziwnie. Nie wiedziałem co w ogóle mówić, co robić. Harry za to nadrabiał za nas dwóch. Myślę, że nawijał tak ze stresu, każdy inaczej go znosił. Na kilka minut opuścił jadalnię i udał się do kuchni. Słyszałem jakieś odgłosy, by po chwili padło głośne przekleństwo. Chyba się oparzył, sądząc po odgłosie lanej wody w zlewie. Uśmiechnąłem się lekko i pozwoliłem sobie przez ten czas rozejrzeć się po pomieszczeniu. Oczywiście nadal siedziałem na krześle. Nie chciałem, aby Alfa pomyślał o tym, że jestem wścibski.
- Może być niezbyt dobre - powiedział na wstępie, nakładając na mój talerz jedzenie. - Chciałem, aby było ciepłe i chyba zbyt długo przetrzymałem je w piekarniku.
- Nie szkodzi - powiedziałem, zaciskając pod stołem dłoń w pięść na swoim kolanie.
Nie chciałem sprawiać gospodarzowi przykrości mówiąc mu, że nic nie zjem. Czułem, jakbym miał ogromny węzeł zaciśnięty w gardle. Postanowiłem przemóc się i chociaż spróbować.
- Wina? - zapytał stojąc przy mnie z butelką czerwonego alkoholu.
- Odrobinę - powiedziałem, obserwując skupioną minę mężczyzny, gdy nalewał do szklanego naczynia.
Gdy w końcu usiadł po drugiej stronie stołu, zaczęliśmy jeść. Musiałem przyznać Harry'emu rację z tym, że kaczka była aż za bardzo przypieczona, lecz nie była zła. Smakowała wybornie z dodatkiem czerwonego wina. Niestety nie dałem rady zjeść całego dania. Podziękowałem za posiłek i upiłem kolejny łyk wina. Podczas jedzenia Harry próbował zagadywać, by jakoś rozpocząć naszą rozmowę. Było dosyć niezręcznie i drętwo, ale nie spodziewałem się nie wiadomo czego. To było zrozumiałem. Nie mielimy ze sobą dużej styczności, byliśmy prawie nieznajomymi.
- Jeszcze dolać wina? - zapytał, chcąc podnieść się od stołu.
- Nie, dziękuję. Kolacja była przepyszna, nie spodziewałem się, że... - urwałem, nie wiedząc jak dokończyć.
- Chociaż tyle mogłem zrobić - odparł, drapiąc się niezręcznie po karku. - Nie chciałem, abyś źle się czuł przychodząc tutaj. Wiedz, że cię szanuję niezależnie od decyzji, jaką podjąłeś. Jesteś jej pewien? Nie zamierzasz z niej zrezygnować?
- Po to tu przyszedłem - powiedziałem cicho. - Trochę mnie to przeraża, ale chyba nie może być aż tak źle, prawda? - zaśmiałem się nerwowo.
- Nie zrobię nic wbrew tobie, Lou - powiedział poważnie. - Nie zrobię ci krzywdy, obiecuję.
Pokiwałem głową na znak, że rozumiem. Przez jakieś półgodziny po prostu rozmawialiśmy, przełamując pierwsze lody. Harry trochę żartował, próbując rozluźnić atmosferę, co mu nawet wychodziło. Opowiedział trochę o swojej firmie i krótko wspomniał o swoim życiu. Wyjawił mi nawet powód, dlaczego zdecydował się na takie rozwiązanie z dzieckiem. Harry był nieszczęśliwym człowiekiem. Było mi przykro słuchając, jak to kolejne osoby go porzucały. Sam nie opowiadałem zbyt dużo o mnie i Aidenie by nie sprawić mężczyźnie przykrości przez opowieści o szczęśliwych momentach w moim życiu.
W końcu jednak nadszedł odpowiedni czas, aby wstać od stołu. Nie przyszedłem tu po to, aby jeść i plotkować. Wchodząc do dużej sypialni mężczyzny, przeszedł mnie dreszcz. Rolety były zasłonięte, pomimo iż i tak była noc. Łóżko zostało pięknie zasłane, a nocna lampka dawała przyjemny półcień. Nie było ani za jasno, ani za ciemno.
- Czy to dla ciebie w porządku? - zapytał, spoglądając na mnie niepewnie.
- Tak - odparłem, wkładając w to słowo całą swoją stanowczość. - Po to tu przyszedłem.
Najtrudniej było zdjąć pierwszą część ubioru. Ja zacząłem od skarpetek, co mogło wyglądać komicznie. Nie dla mnie. Z głośno bijącym sercem pozbywałem się później bluzki. Zanim pozbyłem się ostatniego ubrania, jakim były bokserki, spojrzałem na Harry'ego. Wpatrywał się we mnie z przygryzioną wargą. Jego dłonie zatrzymały się na guzikach do połowy rozpiętej koszuli. Zielone tęczówki patrzyły prosto na mnie, co mnie peszyło i krępowało.
- Harry...
- Przepraszam, ja... po prostu jesteś piękny - wypalił, co kompletnie mnie zamurowało. - Przepraszam, nie będę tego przedłużał.
Po kolei ściągnął wszystkie swoje ubrania, stojąc przede mną całkiem nagi. Usiadł na łóżku i cierpliwie czekał, aż pozbędę się bokserek i usiądę obok niego. Próbowałem dłońmi zasłonić swoje miejsce intymne, co było niedorzeczne i zapewne komiczne dla bruneta.
- Jak byś chciał, aby to wyglądało? - zapytał i mogłem przysiąc, że pomimo nikłego światła mogłem dostrzec to, jak się zaczerwienił. - Może połóż się na plecach i...
- Tak będzie najlepiej - poparłem jego pomysł i położyłem się na środku łóżka, czekając na ruch mężczyzny.
Harry podsunął się bliżej mnie i wpatrywał w moją twarz. Cieszyłem się, że nie pożerał mnie spojrzeniem. Widok jego twarzy działał w pewien sposób kojąco. Mężczyzna pozwolił sobie na kolejny ruch, jakim było muśnięcie mojej nagiej skóry wierzchem dłoni. W tym miejscu utworzyła się gęsia skórka.
- Czy to w porządku, że będę cię dotykać po ciele i całował? - zapytał, wpatrując się we mnie z oczekiwaniem.
- W porządku, ale nie po twarzy - powiedziałem, powstrzymując drżenie głosu. - Chciałbym mieć to już za sobą.
- Wiem, Lou i przepraszam - szepnął, przybliżając twarz do mojego obojczyka, by złożyć tam pierwszy pocałunek. - Ale najpierw się tobą zajmę.
Nie przestając całować mojej skóry, sięgnął lewą ręką do szafeczki nocnej, z której szuflady wyciągnął żel. Rzucił niedbale tubkę obok poduszki i w całości poświęcił mi swoją uwagę. Jego ręce co chwilę muskały nagie ciało, a gorące usta skupiły się na moich obojczykach. Styles składał tam drobne pocałunki, by po jakimś czasie zrobić pierwszą malinkę. Chciałem zaprotestować, ale przypomniałem sobie słowa Aidena. Miałem pozwalać Alfie na wszystko, w końcu liczyły się tylko pieniądze. A to było nawet przyjemne. Grimshaw nie był nigdy zbyt wylewny z pocałunkami podczas naszego seksu. Często w taki właśnie sposób odreagowywał stres związany z pracą, ale nigdy mnie nie skrzywdził. Robił to szybko i niechlujnie, ale nie obwiniałem go za to. Kochał mnie i to się tylko liczyło.
- Jesteś taki piękny - szepnął zielonooki, zbliżając się twarzą do mojej szyi.
Jego oddech owiał wrażliwą skórę, to było moje czułe miejsce, tuż za uchem. Mimowolnie zadrżałem i odchyliłem bardziej głowę, pozwalając mu wargami muskać ten fragment ciała. Serce biło mi bardzo szybko, kiedy wilgotny język zatoczył mały okrąg odrobinę niżej. To właśnie w tym miejscu niedługo powstanie znak przynależności, który zrobi mi Aiden, tuż po ślubie. Tyle na to czekałem. Jęknąłem cicho, gdy Harry zassał skórę. Czułem jego zęby.
- N-nie możesz - powiedziałem, walcząc z cichym westchnieniem, to uczucie było bardzo przyjemne. - Nie możesz... nie możesz mnie oznaczyć.
Alfa mruknął niezadowolony, jeszcze raz przesuwając wilgotnym językiem po tworzącej się malince. Przez chwilę zastygł w bezruchu. Dopiero później powrócił do mojej klatki piersiowej, znów zasypując ją drobnymi pocałunkami. Po kilku minutach sięgnął po żel, rozgrzewając go w swoich palcach.
Poczułem je tuż przy swoim wejściu, kiedy zataczał opuszkami palców powolne okręgi. Harry ani przez chwilę nie przestał się na mnie patrzeć, co było krępujące. Odwróciłem twarz w drugą stronę i skupiłem wzrok na opuszczonych roletach. Próbowałem się rozluźnić, by ułatwić Harry'emu przygotowanie mnie. Nie było to jednak takie proste, ciągle myślałem o Aidenie. Uważałem, że to co robię jest złe, ale z drugiej strony robiłem to w dobrej wierze. Chciałem tego, bez względu na to, jak się z tym czułem.
- Jesteś pewien, że tego chcesz, Lou? - zapytał Harry, jakby czytając mi w myślach.
Może po prostu wyczuł mój nastrój? Nie wiedziałem. Przełknąłem ślinę i spojrzałem przez chwilę na niego. Pokiwałem głową, by po chwili cicho powiedzieć ,,tak''.
Alfa wylał więcej żelu na swoją dłoń i ponowił poprzednią czynność. Po jakimś czasie za moją zgodą wsunął pierwszy palec, na którym od razu się zacisnąłem. Zamknąłem oczy i starałem się rozluźnić, nie chcąc tego wszystkiego komplikować. Harry rozciągał mnie naprawdę powoli, dokładnie. Gdy dodał drugi palec było tylko gorzej. Alfa widząc to, wycofał się. Jego usta powróciły do całowania mojej skóry, tym razem poświęcając więcej uwagi moim sutkom. I było to przyjemne, musiałem sam przed sobą to przyznać. Z moich ust wychodziły ciche westchnienia. Nie przerywając pieszczot, Harry spróbował po raz kolejny. Zmieściłem dla niego trzy palce, choć nie było to ani trochę przyjemne. Skrzywiłem się, gdy wsuwał je głębiej, raz po raz cofając.
- Jesteś wspaniały, skarbie, taki dzielny - szepnął mężczyzna, sunąc nosem wzdłuż mojej szyi aż do wrażliwego miejsca za uchem. - Jesteś gotowy?
- Tak, już możesz - powiedziałem, chcąc mieć to wszystko za sobą.
Zamknąłem oczy, czując jego twardego penisa przy wewnętrznej stronie ud. Rozszerzyłem bardziej nogi i uniosłem odrobinę biodra. Słyszałem głośne bicie swojego serca. Przygryzłem dolną wargę, czekając w napięciu. Wstrzymałem na chwilę powietrze, gdy poczułem główkę jego twardej męskości. Powoli zaczął się wsuwać. Zacisnąłem się i skrzywiłem z bólu. Harry cofnął się i dotknął dłonią do mojej twarzy. Starł kciukiem łzy z mojego policzka. Nawet nie zauważyłem, że zacząłem płakać.
- Nie bój się, Lou - szepnął, zahaczając kciukiem o moją przygryzioną wargę, uwalniając ją spomiędzy zębów. - Za bardzo się stresujesz, skarbie. Nie myśl o tym, co robimy.
- Przepraszam - powiedziałem, otwierając oczy, by na niego spojrzeć. Obraz był trochę rozmazany przez napływające łzy. - Ja się dostosuję, nie musimy przerywać, poprawię się.
- Hej, już dobrze - powiedział spokojnie, chociaż powinien być zły za to, jak beznadziejny byłem. - Obiecałem, że nie sprawię ci bólu, Lou. Niczego się nie bój, już nie będę.
Podniósł się i usiadł na brzegu łóżka. Spojrzałem na niego ze strachem w oczach. On nie mógł się rozmyślić.
- Ja naprawdę się poprawię - powiedziałem wystraszony. - Potrzebuję tych pieniędzy, daj mi szansę.
- Dzisiaj nic z tego nie będzie - odparł spokojnie, co mnie bardzo zdziwiło. Powinien być wkurzony, a on... - Nie jesteś gotowy, Lou. Musisz to jeszcze raz przemyśleć.
- A-ale...
- Możesz się ubrać. Jeśli chcesz wziąć prysznic, to łazienka jest za tymi drzwiami. - Wskazał ręką we właściwą stronę. - Czyste ręczniki znajdziesz w szafce. Będę czekał na dole w salonie. Nie musisz się spieszyć.
Zanim się podniósł, posłał lekki uśmiech i po raz kolejny wytarł dłonią moje łzy. Zgarnął swoje ubrania i wyszedł z sypialni. Aiden się wścieknie. Naprawdę chciałem pomóc i zdobyć te pieniądze.
*****
Witajcie, kadeci!
Rozdział długi, bo ponad 2200 wyrazów ^.^
Mogę w takim razie liczyć na dużo komentarzy?
Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top