Rozdział 8- Nie chcę cię stracić [YouJin]
"Wypowiedz te słowa jeszcze raz, patrząc w moje oczy z tym wielkim prostokątnym uśmiechem"
Po ukończeniu wszystkich lekcji miałam zamiar odwiedzić BoSang i podać jej notatki z lekcji, na których jej nie było. Szkoda mi było dziewczyny, po części ją rozumiałam. Zakochała się w wampirze, lecz nie mogła pozwolić na rozsiewanie okropnych plotek na jej temat. Wystarczyło, że i tak trudno było jej nawiązać z kimś kontakt, a teraz jeszcze wszyscy mieli ją za dziwkę. Szłam przed siebie z natłokiem myśli. Po drodze zatrzymał mnie Taehyung, który czekał na mnie pod szkołą.
-Cześć- powiedziałam, spoglądając na przyjaciela.
-YouJin, czy moglibyśmy wrócić do naszej rozmowy?- spytał, podchodząc bliżej.
-Nie musisz nic tłumaczyć, ja rozumiem, że ty nie czujesz tego samego...
-To nie tak- westchnął.- Ja ciebie też lubię.
-Jak przyjaciółkę?- posmutniałam.
-Nie- zatrzymał się.- Kocham cię, YouJin.
-N-naprawdę?- nie mogłam uwierzyć w słowa, jakie przed chwilą usłyszałam.
-Już od dłuższego czasu czułem coś do ciebie- smutno się zaśmiał.- Jednak wiesz, że nasz związek jest niemożliwy.
-Ale dlaczego?! Tae, możemy obalić ten durny stereotyp, że tylko ludzie powinni być z ludźmi, a wampiry z wampirami!
-A co na to rodzice?
-Będą musieli się z tym wszystkim pogodzić!- podniosłam głos.- Nikt nie zabroni nam kochać, rozumiesz?
-Aż tak ci zależy?- uśmiechnął się, zamykając mnie w szczelnym uścisku.- Teraz będę mógł nazwać cię moją dziewczyną?
-Zależy mi i to bardzo...- wtuliłam się w tors chłopaka.- Jeżeli to sprawi ci przyjemność to owszem, nazywaj mnie tak.
Zamieniliśmy jeszcze kilka zdań, po czym poszłam w stronę domu Lee. Gdy znajdowałam się już przed drzwiami od jej domu, usłyszałam krzyki. Pewnie ktoś się u nich kłócił. Nie przejmując się tym zbytnio, zapukałam kilka razy w drewno. Drzwi otworzyła mi mama dziewczyny. Wyglądała na nieco zmartwioną i wyczerpaną, ale mimo tego uśmiechała się.
-Dzień dobry- powiedziałam, odwzajemniając uśmiech.- Przyszłam dać notatki BoSang.
-Proszę wchodź- odpowiedziała, wpuszczając mnie do środka.
Tak naprawdę u Lee byłam jedynie dwa razy w życiu i to pod nieobecność jej rodziców. Nigdy nie wiedziałam, dlaczego ona stara się unikać spotkania znajomych z rodziną. Nasi rodzice zawsze chętnie chcieli poznać znajomych, z którymi spędzamy czas. Razem z JiJin chciałyśmy nie jeden raz poruszyć ten temat, ale dziewczyna zawsze sprytnie go omijała.
-Puszczaj mnie!- BoSang krzyknęła na całe gardło.- To boli!
-Zamknij ryj, bachorze!- odpowiedział jej męski głos.
-Mam ciebie dość! Jesteś tylko jebanym alkoholikiem, a nie moim ojcem!
-Teraz przesadziłaś- uderzenie.
Wtedy właśnie pobiegłam wraz z panią Lee do salonu. Zastałyśmy BoSang, siedzącą na ziemi i trzymającą rękę na jednym z polików. Za to jej ojciec stał nad nią i z pogardą patrzył, jak próbuje ona wstać.
-HaRi! Czy ty znów podniosłeś na nią rękę?!- kobieta podeszła do swojego męża.
-Zasłużyła sobie, gówniara- prychnął.
-Czy ty siebie słyszysz?!- pani Lee odwróciła się w moją stronę.- Proszę, pójdź z BoSang do jej pokoju.
-Dobrze- cicho odpowiedziałam, podając rękę dziewczynie, aby mogła swobodnie wstać.
Razem poszłyśmy do pokoju dziewczyny w ciszy. Jednak dostrzegłam w oczach Lee łzy, które powoli spływały po jej policzkach. Zrobiło mi się z tego powodu przykro i zadawałam sobie pytanie: ile to już trwało?
Z tego co zrozumiałam takie sytuacje się powtarzały i dowiedziałam się o tym dopiero teraz.
Kiedy w końcu zamknęłyśmy się w pomieszczeniu, postanowiłam wydusić coś od BoSang, lecz niestety mi to przerwała.
-Proszę, nie mów o tym nikomu- powiedziała, drżącym głosem.- Nie chcę nikogo niepotrzebnie martwić.
-Ale BoSang to jest poważna sprawa! Twój ojciec właśnie cię uderzył!- nie rozumiałam kompletnie toku rozumowania dziewczyny.
-Już z moją mamą wszystko sobie zaplanowałyśmy- ciężko wypuściła powietrze z ust.- Ona rozwiedzie się z ojcem, kiedy tylko zacznie lepiej zarabiać i wtedy zamieszkam razem z nią.
-Ale za nim to się stanie minie dużo czasu! Nie możesz mieszkać pod jednym dachem z tyranem!
-To nie pierwszy raz kiedy mnie uderzył... Dam radę, naprawdę- smutno się uśmiechnęła.
-BoSang, nie możesz tutaj dłużej mieszkać, ten człowiek cię wyniszczy.
-Nie mogę zostawić swojej mamy, rozumiesz?! Jeśli ja stąd zniknę to on zacznie krzywdzić mamę!- krzyczała, krztusząc się łzami.- Nie mogę się poddać...
-Byłaś już wystarczająco silna- przytuliłam ją do siebie.- Nikomu nic nie powiem, ale proszę porozmawiaj poważnie ze swoją mamą o tym rozwodzie i wyprowadzce z tego miejsca.
-D-dobrze- łkała.- Dziękuję...
Nie chciałam okłamać BoSang, ale niestety zostałam do tego zmuszona. Musiałam komuś o tym powiedzieć. Nie zostawię jej przecież w tym domu razem z człowiekiem, który podniósł na nią rękę. Nikt inny nie przychodził mi do głowy, jak sam Min Yoongi. Wygląda dość groźnie i pewnie potrafiłby obronić Lee, kiedy by tego potrzebowała. Jestem pewna, że w tej sprawie na pewno mi nie odmówi.
Kolejnego dnia do szkoły poszłam razem z Tae. Trzymaliśmy się za ręce całą drogę do szkoły, lecz niestety oboje szliśmy w innych kierunkach, przez co musieliśmy się rozdzielić. Mam jednak nadzieję, że znajdziemy czas na wspólne czułości. Jestem bardzo pozytywnie nastawiona na nasz związek, w końcu marzyłam o tym już dość sporo czasu. Szybkim krokiem podeszłam w stronę JiJin, która natomiast w najlepsze rozmawiała sobie z NamJoonem.
-Hej?- przywitałam się, pytająco patrząc na tę dwójkę.
-Cześć!- brunetka uśmiechnęła się szeroko, całując chłopaka w policzek i żegnając się z nim.
-NamJoon!- zatrzymałam go.- Jest dzisiaj w szkole Yoongi?
-Em, pewnie tak- odpowiedział, dziwnie się na mnie patrząc.- Szukasz go?
-Tak, mam do niego pewną sprawę- westchnęłam i wróciłam do Pauliny.
-Czy on znów zrobił coś BoSang?- warknęła.
-Nie- wyjaśniłam.- Jednak on musi jej pomóc...
-Hm?!- szturchnęła mnie.- Postradałaś zmysły, czy co? Niby w czym ten debil miałby jej pomóc?
-Powiem ci, ale obiecaj, że się nie wygadasz- szepnęłam.
-No mów.
-Wczoraj byłam u Lee dać jej lekcje, ale akurat wtedy kłóciła się ze swoim ojcem i... on ją uderzył...
-Że co?!- krzyknęła.
-Ciii- uciszałam dziewczynę.- Lee poprosiła mnie, abym nikomu o tym nie wspominała, bo nie chce nikogo martwić.
-Więc po co w tym Min Yoongi?
-Pomyślałam, że on obroniłby ją jakby ta sytuacja powtórzyła się po raz kolejny.
-YouJin, powinniśmy zawiadomić o tym nauczycieli albo policję!
-Nie! Tylko nie to! Obiecałam BoSang, że nikogo o tym nie poinformuje, rozumiesz?
-To jest chore! Z tą laską są same problemy- dziewczyna poprawiła plecak na swoim ramieniu i odwróciła się, idąc do przodu.- A ty co tak stoisz? No chodź znaleźć tego debila!
-Już!- pobiegłam za dziewczyną. Chyba w tym tygodniu schudnę od tego ciągłego biegania.
Szukałyśmy Yoongiego wszędzie, lecz bezskutecznie. Nasze poszukiwania przerwał dzwonek na lekcje, więc poszłyśmy w stronę naszych klas. Co się jednak okazało, miałam świetlicę z powodu nagłej nieobecności nauczyciela. Lekko poirytowana ciągłą bieganiną w tą i z powrotem, udałam się do wyznaczonej sali. Ignorowałam ludzi wokół mnie i usiadłam na wybranym miejscu.
-Szukałaś mnie- usłyszałam męski głos za plecami, na co wzdrygnęłam z zaskoczenia. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Min, który opierał się o ścinę.
-Ah, to prawda- przyznałam.- Jest to dość poważna sprawa.
-Na pewno nic nie zrobię BoSang jeżeli o to chodzi- westchnął, przewracając oczami.
-Więc nie chcesz mieć już z nią nic wspólnego?- stwierdziłam, że pobawię się trochę jego uczuciami, aby mieć pewność, że zgodzi się na moją propozycję.- Czyli jednak muszę poprosić kogoś innego o pomoc w sprawie Lee.
-BoSang potrzebuje pomocy?- ta informacja uderzyła chłopaka tak bardzo aż wyjął z kieszeni swoje ręce i oparł je o moje miejsce.- Mów o co chodzi.
-Chodźmy gdzieś, aby nikt nas nie usłyszał- szepnęłam, cicho opuszczając salę, w której byliśmy.
Kilkakrotnie rozglądałam się za siebie, czy aby na pewno żaden nauczyciel nie zwrócił na nas uwagi. Półbiegiem udaliśmy się do szatni, gdzie mogliśmy spokojnie porozmawiać o moim planie.
-Wiem, że to może cię wkurzyć- zaczęłam.- Ale mimo wszystko masz nie działać pochopnie, zrozumiano?
-No dobrze. Tylko mów już, o co chodzi!- nalegał, zmartwionym głosem. Już na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że zależy mu na dziewczynie. Od razu zrobiło mi się głupio, że razem z JiJin zabroniłyśmy im być razem.
-Jest to związane z rodziną BoSang- wypuściłam ciężko powietrze z ust.- Jej ojciec wczoraj ją uderzył i takie sytuacje się powtarzają, więc pomyślałam, że skoro zależy ci na niej to mógłbyś ją obronić przed jej ojcem- powiedziałam na jednym wdechu.
-Czekaj. CO?!- warknął.- Ktoś ją uderzył?!
-Ciszej, bo ktoś nas usłyszy- czemu nikt nie może zachować powagi w takich sytuacjach?
-Najchętniej teraz bym poszedł i sprał tego bydlaka na kwaśne jabłko.
-Pamiętasz co ci mówiłam?
-Mam nie działaś pochopnie, tak wiem- odsunął się ode mnie o kilka kroków.- Ale w jaki sposób niby mam jej pomóc?
-Musisz zdobyć jej zaufanie i się do niej zbliżyć, chyba wiesz o co mi chodzi- uśmiechnęłam się.- Macie moje błogosławieństwo, jakby co- puściłam mu oczko, zostawiając go w osłupieniu.
Wróciłam do pomieszczenia, gdzie nawet nikt nie zwrócił uwagi, że mnie nie ma. Spokojnie rozsiadłam się na krześle z myślą, że właśnie robię coś bardzo dobrego. Czułam się jak swatka, która daje porady miłosne, aby połączyć dwójkę kochających się ludzi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top