Rozdział 16- Bójka [JiJin]
"Wiedziałam, że nie będzie tak miło i spokojnie"
Byłam zła. Byłam tak cholernie zła na Min Yoongiego, że gdyby nie znajomi, którzy przebywali z nim w kuchni, zabiłabym go gołymi rękoma. Jestem pewna, że jedynie wykorzystuje biedną BoSang, bo która normalna laska od razu poszłaby do łóżka z chłopakiem, z którym nawet nie jest! Blondyn działał mi na nerwy coraz bardziej, a głupie odzywki NamJoona nie pomagały.
Siedziałam z białowłosym na kanapie i próbowałam z nim porozmawiać, lecz ten obraził się na mnie, jak mała dziewczynka. Szturchałam wampira i mówiłam do niego najsłodsze słówka na jakie było mnie stać, lecz nawet to nie dawało żadnego efektu. Westchnęłam, opierając swoją głowę o ramię chłopaka. Spojrzałam z dołu na jego twarz, która mnie zahipnotyzowała i nie potrafiłam oderwać od niej oczu. Ostatnio zdarzało mi się coraz częściej patrzyć na NamJoona i w żaden sposób tego nie kontrolowałam. Zaczęłam dostrzegać w nim wiele aspektów, których nie zauważałam wcześniej. Moja ręka samoistnie znalazła się na poliku wampira. Delikatnie głaskałam gładką skórę, która z każdym moim ruchem wydawała się być coraz bardziej gładsza.
-Co ty robisz?- Kim przerwał ciszę, skromnie się do mnie uśmiechając.
-Nic takiego- nie przerywałam swojej czynności, spoglądając w prost w jego oczy.- Mam przestać?
-Nie- odpowiedział szybko i stanowczo, odwracając wzrok.-Ale... Dlaczego to robisz?
-Nie wiem- ciężko wypuściłam powietrze z ust. Chciałam mu to jakoś wyjaśnić i podać sensowne argumenty, lecz sama nie rozumiałam swoich poczynań. Niby nie czułam nic do Kima, ale potrzebowałam mieć jego osobę bliżej siebie. Czułam z wampirem pewną więź i nie zamierzałam tego niszczyć. Można powiedzieć, że zależało mi na nim i to bardzo.- Nadal jesteś zły?
-Troszeczkę- złapał mnie za nadgarstek i położył mnie na swoich kolanach, po czym splótł nasze palce, poszerzając swój uśmiech.- Teraz już nie.
-Pff- parsknęłam śmiechem, przy tym rozluźniając się trochę. Czułam się o wiele lepiej, ale jak to bywa u mnie w życiu- nic nie trwa wiecznie.
-Ktoś mi pomoże ogarnąć ten dom?- spytała czarnowłosa, piorunując mnie wzrokiem.- JiJin, nie wystarczyło wam migdalenie się wczoraj wieczorem?
-Spieprzaj- warknęłam, zmieniając swoją pozycję na siedzącą.- Co mam zrobić?
-Masz worek i pozbieraj wszystkie butelki- dziewczyna podała mi worek na śmieci, a sama poszła pozmywać naczynia w kuchni.
Leniwym krokiem zaczęłam zbierać z podłogi, i innych miejsc, butelki. Nam w tym czasie wyszedł na dwór na papierosa, będąc lekko rozgniewanym na YouJin, która zepsuła nam tak świetną atmosferę.
Kiedy skończyłam zbierać już wszystkie śmieci, sięgnęłam do tylnej kieszeni po telefon. Było dość późno i wiedziałam, że muszę już wracać do domu, by zająć się swoim rodzeństwem. Wysłałam wiadomość do mojej siostry, że niedługo wrócę i do tego czasu dom ma być cały. Schowałam komórkę i udałam się do kuchni. Zastałam tam YouJin, całującą się z Tae. Para kompletnie ignorowała to co się wokół nich dzieje.
-Nie przeszkadzam?- wtrąciłam, wprawiając przy tym znajomych w zakłopotanie.- Muszę już spadać.
-Nie mogłaś po prostu wyjść i nie przeszkadzać?- jęknęła czarnowłosa.
-To mała zemsta za sytuację w salonie- uśmiechnęłam się tryumfalnie, odwracając się w stronę wyjścia.
Oczywiście wracałam do mieszkania razem z NamJoonem, który przecież musiał mnie odprowadzić, bo inaczej jego duma i dżentelmeńskość, by ucierpiały. Jednak nie stawiałam oporu, a wręcz z chęcią spacerowałam wraz z nim, łapiąc go przy tym, trochę nieśmiało, za rękę. Szliśmy w przyjemnej ciszy, gdzie jedynie mogłam usłyszeć spokojny oddech chłopaka. Ta piękna chwila zakończyła się przed moim domem. Pożegnałam się z wampirem, składając na jego policzku delikatny pocałunek. Wiedziałam, że w środku skacze z radości przez mój gest.
Otworzyłam przestarzałe, skrzypiące drzwi i weszłam do środka budynku. Rozejrzałam się po większości pomieszczeń, które wyglądały na nienaruszone (przynajmniej tak mi się wydawało). Na szczęście wszędzie było czysto i nic nie zostało zniszczone. Moje rodzeństwo i ja od zawsze mieliśmy wrodzony talent do niszczenia, więc normalnym dla mnie i dla reszty domowników było sprawdzanie, czy wszystko jest na swoim miejscu.
-Wróciłam!- krzyknęłam na całe gardło i w przeciągu kilku sekund przede mną stała trójka dzieci. SooRi z całej trójki jest najstarsza, i jedynie rok ode mnie młodsza, za to MinMi i YongJae są bliźniakami. Cała trójka uśmiechała się od ucha do ucha, co równało się z tym, że na pewno coś przeskrobali.- Co zrobiliście?
-My też się cieszymy na twój widok- SooRi przewróciła oczami i ruszyła w stronę swojego pokoju, lecz jej na to nie pozwoliłam, łapiąc ją za nadgarstek.- Ałć! To boli!
-Mam przeszukać cały dom, czy sami mi powiecie?- puściłam siostrę, po czym skrzyżowałam ręce, zabijając wzrokiem całą trójkę.
-Ale my naprawdę byliśmy grzeczni- wyjąkał YongJae, bawiąc się końcem swojej koszulki.
-To SooRi wina!- pisnęła MinMi, wskazując na rozgniewaną siostrę.
-Ty mała- dziewczyna już była gotowa uderzyć młodszą od siebie, lecz w ostatniej chwili się powstrzymała.- Dobra, MinMi mówi prawdę.
-Co zrobiłaś?- oparłam się o ścianę, znudzona tą całą dziecinadą. Sytuacja wyglądała jak nieśmieszne przedstawienie dla nierozumnych dzieci.
-Wyrwałam drzwi od piwnicy z zawiasów- odwróciła wzrok, aby dodać sobie tym odwagi do kontynuowania.- Przy okazji wybiłam okno w twoim pokoju i prawie spaliłam salon, ale akurat zdążyłam to ugasić za nim wszystko zajęło się ogniem.
-Drzwi i prawie spalony salon to u was norma- posumowałam.- ALE JAK WYBIŁAŚ U MNIE OKNO?!
-Przepraszam- zaczęła płakać.- Ja chciałam pożyczyć od ciebie jedynie prostownicę, ale wypadła mi z ręki i gdy już ją znalazłam to się o coś potknęłam i ona wypadła przez okno, przy okazji je rozbijając.
-Tylko ty jesteś zdolna do takich rzeczy- westchnęłam. Nie byłam jakoś wielce zła, gdyż mnie samej również zdarzyło się wybić okno. Może i byłam lekko wkurzona, lecz wiedziałam, że SooRi nie chciała źle, a widok płaczącej dziewczyny poruszył moje serce do tego stopnia, że byłam w stanie jej wybaczyć.- Jak matka wróci to masz jej o tym powiedzieć. I proszę cię, nie rycz już.
-Dobrze...- zamknęła się w swoim pokoju. Pewnie chciała się uspokoić, trochę jednak na nią nakrzyczałam.
Spojrzałam przelotnie na dwójkę wystraszonego, młodszego rodzeństwa i poszłam w stronę kuchni. Wchodząc do pomieszczenia moją uwagę przykuła lodówka pozbawiona uchwytu. To na pewno ich sprawka. Nie chcąc już męczyć biednych istotek, zignorowałam popsutą rzecz.
Wyjęłam z szafki szklankę i nalałam do niej wody. Wypiłam wszystko jednym tchem, po wczorajszej imprezie straszliwie doskwierało mi uczucie pragnienia. Mogłam nie pić tyle alkoholu i na pewno czułabym się lepiej, ale moja słabość do trunków zawsze wygrywała.
Poszłam do swojego pokoju, a moim oczom ukazał się istny chaos. Wszędzie walały się kawałki szkła. Przerażała mnie myśl, że to wszystko JA muszę posprzątać. Ale nie miałam wyboru. Wizja spania wśród ostrych przedmiotów również nie wyglądała za kolorowo. Pozbierałam wszelkie śmieci i od razu je wyrzuciłam, przy okazji zabierając swoją prostownicę z dworu i również ją wyrzucając. Będę musiała wybrać się do sklepu po nową- pomyślałam. Ogarnęłam na szybko pokój, aby wyglądał w miarę schludnie i kiedy uzyskałam zadowalający mnie efekt, rzuciłam się na łóżko. Po paru minutach odpłynęłam w krainy snów.
Rano obudziło mnie chłodne powietrze wydostające się z rozbitego okna. Leniwie otworzyłam swoje powieki i spojrzałam na zegarek obok łóżka. Miałam jeszcze dwie godziny do wyjścia z domu.
Zmieniłam swoją pozycję na siedzącą, po czym przeciągnęłam się, aby rozbudzić trochę organizm. Wstałam i wyjęłam na ślepo z szafy ubrania. Postanowiłam najpierw wziąć gorący prysznic, by umilić sobie chłodny poranek. Nie spieszyłam się, wiedząc, że mam jeszcze sporo czasu. Gorące krople spływały powolnym tempem po moim ciele, pozostawiając skórę lekko czerwoną. Wyszłam spod prysznica, kiedy przestało sprawiać mi to przyjemność. Będąc jeszcze w łazience, przy okazji zrobiłam sobie delikatny makijaż. Ubrałam się w wcześniej wybranie przeze mnie ciuchy i poszłam do kuchni, aby zjeść coś pożywnego na śniadanie. Nie musiałam długo nad tym myśleć, gdyż w pomieszczeniu, do którego zmierzałam, pojawiła się moja siostra, przyrządzająca posiłek.
-Ale ładnie pachnie- powiedziałam, podchodząc do dziewczyny i opierając głowę o jej ramię.- Czy porcja dla mnie również jest uwzględniona?
-Jasne- zaśmiała się, mieszając coś lewą ręką.- Muszę ci się jakoś odwdzięczyć za brak próby zabicia mnie.
-Siskaa~- jęknęłam na jej słowa.- Nie jestem taka agresywna!
-A ja mam na imię Janusz- wybuchnęła śmiechem, zabierając patelnię z palnika i odkładając ją na bok.- Proszę cię, przestań żartować od samego rana.
-Bo się obrażę!- warknęłam, krzyżując ręce na piersi.- Mam nadzieję, że śniadanie będzie pyszne, bo inaczej nie będzie ze mną już tak kolorowo.
-Już się boję- zlekceważyła moje słowa, nakładając porcję jajecznicy z pomidorem na talerzyk. Położyła jedzenie na stole i szeroko się do mnie uśmiechnęła, ukazując szereg białych zębów oraz widoczne małe kiełki.- Smacznego~
-Dziękuję- odpowiedziałam, od razu zabierając się za pałaszowanie przyrządzonego dla mnie dania.- Pyszne- powiedziałam krótko, ale szczerze, co zadowoliło niską dziewczynę.
Po skończonym posiłku pozmywałam naczynia i wróciłam do pokoju po torbę oraz telefon. Zabrawszy potrzebne mi rzeczy, wyszłam z domu w stronę szkoły.
Mieszkałam dość blisko wcześniej wspomnianego przeze mnie budynku. Za dzieciaka uwielbiałam uczęszczać do szkoły, lecz po czasie to miejsce zaczynało mnie wkurzać. Od małego uczono wampiry, że ludzie są słabszą personą, którą łatwo można manipulować. Kompletnie tego nie rozumiałam. Dlaczego ludzie są gorsi od wampirów? Może i nie posiadają kłów, ani nie są tak szybcy, lecz krwiopijcy, na pierwszy rzut oka, wyglądają tak samo!
Z moich przemyśleń wyrwała mnie czarnowłosa dziewczyna, która już z daleka machała do mnie ręką.
-Cześć, YouJin- przywitałam się z niższą, lekko się uśmiechając.
-Dzień doberek~- od razu było widać, że Byun ma bardzo dobry humor. Pewnie to sprawka tylko jednego wampira, a dokładnie Taehyunga.- Nie masz przy sobie parasola? Podobno ma dzisiaj padać.
-Kurwa- szepnęłam pod nosem.- Z cukru nie jestem, dam radę.
-Skoro tak uważasz- na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który powiększył się, widząc za mną swojego chłopaka.- Tae!!
-Cześć, kochanie- pocałował dziewczynę w policzek, po czym spojrzał w moją stronę.- Wow. JiJin, ładnie dziś wyglądasz.
-Dzięki- zaśmiałam się.- Idziemy już do tej budy?
-Mamy jeszcze...- zwrócił swój wzrok na zegarek umieszczony na jego nadgarstku.- ...czas. Zaraz się spóźnimy!
-Robimy wyścig?- zaproponowałam.
-Nie mam zamiaru biegać- wtrąciła YouJin.- Nienawidzę biegać.
-Psujesz zabawę- westchnęłam, idąc do przodu.- Chodźcie!
Po chwili dołączyła do mnie dwójka znajomych. Szliśmy szybkim krokiem, aby nie dostać kolejnej uwagi za spóźnienie się do szkoły. Zdarzało mi się akurat to bardzo często i nie raz musiałam wysłuchiwać narzekań mojego wychowawcy, a dzisiaj był zbyt dobry dzień, aby zniszczyć go głupim spóźnieniem.
Na szczęście zdążyliśmy na czas. Zostawiłam w szatni swoją kurtkę i skierowałam się w stronę głównego korytarza. Od razu w oczy rzucił mi się NamJoon z szerokim uśmiechem na ustach. Przysięgam, wszyscy mieli wtedy dobry humor.
-Widzę, że humorek ci dzisiaj dopisuje- skomentowałam, podchodząc do chłopaka, który widząc mnie uśmiechnął się jeszcze bardziej.
-Tobie również- odpowiedział, lustrując mnie wzrokiem.- Wyglądasz naprawdę pięknie.
-Z twoich ust brzmi to jeszcze lepiej- złożyłam na policzku wampira motyli pocałunek.- Dziękuję za taki uroczy komplement.
-Dla ukochanej osoby wszystko- położył swoje ręce na moich biodrach, wpatrując się prosto w moje oczy.- Mogę ci codziennie mówić, że wyglądasz pięknie.
-Kłamczuch- prychnęłam.- Wystarczy, że tak na mnie patrzysz. To jest lepsze niż puste słowa.
-Czy wyczuwam tutaj flirt?- uniósł jedną brew do góry, zmieniając ułożenie swoich ust w cwany uśmieszek.
-Może- pocałowałam chłopaka w nosek i odwróciłam swoją głowę w bok, zauważając na korytarzu Yoongiego i Jungkooka.
-Czego chcesz?- warknął blondyn.- Jeżeli masz do mnie jakiś problem to mów, a nie za mną łazisz.
-Masz się odwalić od BoSang, rozumiesz?- powiedział równie agresywnie.- Ona nie zasługuje na kogoś takiego jak ty!
-Kogoś takiego jak ja?- wyśmiał młodszego od siebie.- Przestań się błaźnić. Jesteś już na skończonej pozycji.
-Czyżby?- skrzyżował ręce na piersi.- Jestem pewien, że niedługo BoSang zostanie moją dziewczyną.
-Dlaczego tak sądzisz?- Min był wyraźnie rozbawiony zaistniałą sytuacją, której jedynie przyglądaliśmy się z boku.
-Ponieważ się całowaliśmy- na jego twarzy widniał tryumfalny uśmiech.- Było to przed imprezą, więc pewnie ci się jeszcze nie pochwaliła.
-CO?!- wzrok Yoongiego diametralnie się zmienił i można z nich było wyczytać chęć zabicia chłopaka naprzeciwko.
-Trafiłem w sedno?- zachowanie blondyna go nie przeraziło, a wręcz poczuł z tego powodu satysfakcję.- BoSang nigdy nie będzie twoja, więc pogódź się z tym.
-Mam dla ciebie pewną informację- wydusił.- BoSang jest od niedawna moją dziewczyną i nawet spędziliśmy wspólnie noc. Jak sądzisz, kto jest tutaj wygranym?
-Spaliście ze sobą?!
-Owszem. Kocham Lee. I taki gówniarz jak ty nie zniszczy mojego związku- wampir złapał za kołnierz od bluzy swojego rywala i szarpnął go z całej siły.- Nie zbliżaj się nawet do niej, bo wtedy inaczej sobie pogadamy.
-Nie zamierzam się poddawać- zaczął się wyrywać, lecz kiedy zrozumiał, że jest to bezskuteczne, zamachnął się i uderzył krwiopijcę prosto w twarz.
-Nie żyjesz!- i wtedy rozpętała się bójka, a raczej rzeź.
Yoongi oczywiście musiał oddać swojemu przeciwnikowi, który zdziwił się siłą jaką posiadał blondyn. Oboje zaczęli się szarpać oraz oddawać sobie coraz silniejsze ciosy. Wyglądało to poważnie, więc stwierdziłam, że wkroczę do akcji. Niestety, ale wtedy pojawiła się przerażona BoSang, która stanęła pomiędzy bijącymi się chłopakami. Ona zawsze posiadała świetne wyczucie czasu.
-Uspokójcie się!- krzyknęła.- Zachowujecie się jak małe dzieci! Co się tutaj dzieje?
-Wytłumacz temu idiocie, że jesteś teraz moją dziewczyną- odpowiedział zdyszany wampir.
-Jungkook, rozmawiałam już z tobą o tym- westchnęła.- To prawda. Ja i Yoongi chodzimy ze sobą. Przepraszam, że nie mogę odwzajemnić twoich uczuć, ale moje serce należy do kogoś innego.
-BoSang... Ty naprawdę się z nim przespałaś? On cię jedynie wykorzystał, a ty dalej stoisz u jego boku. Nie mogę na to patrzeć! Ze mną na pewno czułabyś się lepiej.
-Ja już wybrałam- położyła rękę na jego ramieniu.- Nie żałuję swojej decyzji. Zrozumiem jeżeli będziesz potrzebował czasu, aby się z tym pogodzić.
Brunet wstał i podszedł do blondyna, rzucając się na niego z pięściami. BoSang była bezsilna i nie potrafiła opanować zachowania młodszego. NamJoon bez zastanowienia podbiegł do agresywnej dwójki, aby ich rozdzielić. Ja w tym czasie zajęłam się zszokowaną Lee, która nie wiedziała jak ma się zachować w takich okolicznościach.
-To moja wina- powtarzała te słowa w kółko, wtulając się we mnie.
Postanowiłam oddalić się na bezpieczną odległość, dalej uspokajając drobniejszą dziewczynę. Za plecami jedynie mogłyśmy usłyszeć wyzwiska i obelgi, które były wykrzykiwane przez agresorów. To był istny horror, chciałam oszczędzić BoSang widoku na to krwawe "przedstawienie".
-Mam tego dość!- wykrzyknął brunet, który pobiegł w stronę wyjścia ze szkoły. W pierwszej chwili chciałam za nim biec, lecz pozostawienie samej sobie dziewczyny wydawało mi się złym rozwiązaniem.
-Jungkook...- jęknęła Lee.- Powinniśmy zostawić go teraz samego, prawda?
-To bardzo dobry pomysł- odpowiedziałam, wypuszczając już dziewczynę ze swych objęć.
-Stary, co ty odwalasz?- NamJoon wkurzył się na swojego przyjaciela, karcąc go wzrokiem.
-Sprowokował mnie- mruknął.- Nie będę się tłumaczył. Idę sobie stąd.
-Opatrzę ci rany- wtrąciła się BoSang.- Musimy pogadać.
-Dobrze- poszedł za dziewczyną w stronę gabinetu pielęgniarki, gdzie znajdowały się różne leki, bandaże itp.
Przez tę głupią bójkę straciłam kompletnie nastrój. Spojrzałam w stronę białowłosego, który zmierzał w moim kierunku. Zamknął mnie w szczelnym uścisku i pocałował w czubek głowy. Wiedziałam, ze jego również wkurzyła cała ta sytuacja. Pragnęłam pozostać w jego ramionach już do końca dnia. Moje serce przyspieszyło, a ja czułam się coraz lepiej i wiedziałam, że to dzięki NamJoonowi.
-Poprawmy sobie humor- poluźnił swój uścisk, aby spojrzeć w moje oczy.- Idziemy na kawę?
-Chętnie- odpowiedziałam bez namysłu, łapiąc za rękę chłopaka. Wyszliśmy ze szkoły w stronę kawiarni, gdzie spędziliśmy miło czas. Przy Kimie na szczęście zapomniałam o wcześniejszym incydencie i mogłam swobodnie się odprężyć. Czułam w kościach, że kolejnego dnia nie będzie już tak miło jak wtedy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top