TOM 2 - Rozdział 38
Suzanne przez następne kilka dni wręcz tryskała energią. Poniedziałkowy sukces przyniósł jej masę pozytywów, czego Albus nie omieszkał skomentować. Dobry humor nie opuszczał Gryfonki ani na chwilę, nawet praca nad eliksirami była dla niej o niebo milsza, tym bardziej w towarzystwie Mistrza Eliksirów. Oczywiście pomimo swoich... stosunków, nie mogli sobie odpuścili ostrej wymiany zdań. To był już swego rodzaju rytuał, a żadne z nich nie planowało z tego zrezygnować. Dzięki ich wymianie inwektyw całe złe napięcie zgromadzone podczas dnia ulatywało z nich, jak powietrze z balona. Naturalnie, to co dobre kiedyś się kończy. Zwieńczeniem świetnego humoru Gryfonki okazało się nagłe zebranie Zakonu Feniksa.
Zaraz po czwartkowych zajęciach Suzanne została wezwana do gabinetu dyrektora. Już samo to jej się nie podobało, jednak kiedy po drodze spotkała Draco i Harry'ego, razem z Ronem i Hermioną, wiedziała, że stało się coś złego. Wspólnie starali się wymyślić jaki może być powód ich nagłego wezwania. Z początku podejrzewali, że ktoś dowiedział się o ich niewinnym żarcie z podmianą soli na cukier w hogwardzkiej kuchni. Jednak szybko odrzucili ten pomysł, bo w końcu skrzaty odkryły w czym rzecz i jeszcze tego samego dnia wszystko wróciło do normy. Był to mały kawał, który nikomu nie zaszkodził, nikt z tego powodu by ich nie wysłał do dyrektora. Następny pomysł wpadł do ich głów niespodziewanie. Dosłownie wpadł. Neville, który biegł w ich stronę cały umazany błotem potknął się i przewrócił na Huncwotów. Całą szóstką wylądowali na kamiennej podłodze, która okazała się dość twarda.
- Prz-przepraszam. - wyjęczał zdyszany Neville. - Byłem w cieplarni kiedy profesor Sprout wspomniała o bardzo ważnym zebraniu Zakonu. Nie chciałem się spóźnić.
- Nic się nie stało. - odparła z pocieszającym uśmiechem Suzanne. Powoli podnieśli się z ziemii i wspólnie ruszyli w dalszą drogę do gabinetu. - Neville, nie wiesz przypadkiem o co może chodzić?
Chłopak szybko zaprzeczył.
- Profesor Sprout wspomniała jedynie, że muszę się pośpieszyć. - wyjaśnił. - Nie wiedziałem, że Pani profesor jest w Zakonie. Nigdy nie widziałem jej na zebraniach.
- Spora część nauczyciel należy do Zakonu. - powiedziała spokojnie. - Jednak każdy z nich ma swoje obowiązki, nie wszyscy mogą się pojawiać na spotkaniach, dlatego najważniejsze informacje są im przekazywane później.
- To dość dziwne, że teraz muszą się pojawić. - stwierdziła Hermiona spoglądając na dziewczynę.
- Racja. Ale ktoś musi zostać by pilnować szkoły. - dodała. - Poza tym zebranie w środku tygodnia?
Wszyscy musieli przyznać jej rację. To dość niespotykane, a zarazem niepokojące. Ostanie zebranie miało miejsce jeszcze w wakacje, od tamtej pory nie zdarzyło się nic wymagającego natychmiastowej interwencji, ale teraz?
Szybko ominęli gargulca strzegącego wejścia do siedziby dyrektora i weszli, a właściwie wbiegli po schodach na górę. Suzanne nie pukając weszła do środka i zdziwiła się widząc tyle osób. Gabinet zdecydowanie został powiększony przy pomocy zaklęcia przynajmniej pięciokrotnie. Wszędzie było pełno ludzi, niektórzy zajmowali fotele oraz krzesła, a inni stali i rozmawiali gdzieś po kątach. W samym centrum stał Dumbledore, który obecnie rozmawiał z Severusem. Gryfonka postanowiła ich na razie zignorować, chciała się lepiej rozejrzeć, wielu osób nie rozpoznawała. Części z nich musiała całkiem niedawno skończyć szkołę, ponieważ wyglądali na nie wiele starszych od niej. Suzanne szybko zauważyła grupę nauczycieli, którzy rozmawiali niedaleko nich. Profesor Slughorn i Dan dyskutowali o czymś, zawzięcie gestykulując, zaraz obok nich siedziała zniesmaczona McGonagall, blondynka czuła, że nie podoba jej się temat rozmowy dwójki profesorów. Na przeciwko nich, miejsca zajmowali profesor Flitwick i profesor Sprout, którzy w ciszy o czymś rozmawiali, całkiem ignorując swoich kolegów po fachu. Po drugiej stronie pomieszczenia, niedaleko regałów z książkami i woluminami stali Potter'owie w towarzystwie Syriusza i Remusa. Lupin wyglądał całkiem dobrze, co wywołało delikatny szok u dziewczyny. Gryfonka widziała go nie raz po pełni i zdecydowanie wyglądał o wiele gorzej niż teraz, jednak szybko poznała powód tak szybkiej poprawy zdrowia wilkołaka. Po chwili podeszła do nich różowowłosa Pani Auror, która uwiesiła się na ramieniu byłego nauczyciela. Co prawda, Suzanne podejrzewała, że Remus i Tonks kręcą ze sobą, ale czym innym jest to podejrzewać, a zobaczyć na własne oczy.
- Cho? - usłyszała po swojej prawej głos Harry'ego. Gryfon przyglądał się jakiejś ciemnowłosej dziewczynie, która siedziała gdzieś z przodu. Nie kojarzyła azjatki, co innego jej przyjaciele.
- Co ona tu robi? - zapytała zaskoczona Hermiona. - Przecież skończyła szkołę dwa lata temu. *
- Znacie się? - dopytywała ciekawa blondynka.
- Tak. Cho to była Harry'ego. - odparł wyraźnie rozbawiony Ron, na co wspomniany Gryfon spojrzał na niego z mordem w oczach.
- Nigdy nie byliśmy razem. - warknął Potter. Suzanne od razu zauważyła, że Draco jest lekko spięty. Nie dziwiła mu się, ta cała Cho była całkiem ładna, Malfoy musiał czuć się niepewnie. No ale przecież Harry i tak woli chłopców, no a konkretnie takiego jednego blondyna.
- Nie przejmuj się, to tylko żarty. - powiedział uśmiechnięty rudzielec. - Wszyscy dobrze wiemy, że ty lubujesz się we fretkach, a najbardziej w tych utlenionych.
Na uwagę Rona, dziewczyny i Neville musieli parsknąć śmiechem, natomiast Draco i Harry spłonęli rumieńcem.
- Suzanne! - zawołał Dumbledore, czym przykuł uwagę grupki przyjaciół. - Świetnie, w takim razie są już wszyscy. Usiądźcie i zaraz będziemy mogli zaczynać.
Huncwoci i Neville zajęli sześć miejsc niedaleko wyjścia, w tłumie ludzi, którzy tłoczyli się z przodu, udało im się wyłapać swoich kolegów. Dean i Seamus, Lavender Brown, bliźniaczki Patil, kilku Krukonów i Puchonów z ich roku. Oprócz uczniów, było tam także parę starszych osób, w tym ta cała Cho. Cała sytuacja zaczynała nabierać sensu.
- Witam was na nadzwyczajnym zebraniu Zakonu Feniksa. - w jego głosie można było wyczuć nutkę podekscytowania, co od razu potwierdziło podejrzenia Dumbledore. - Nie bez powodu spotkaliśmy się dzisiaj w moim gabinecie. Hogwart nadal pozostaje najbezpieczniejszym miejsce w całej Wielkiej Brytanii, jeśli nie na świecie. Musiałem mieć pewność, że żadne z dzisiaj wypowiedzianych słów nie opuści tego pomieszczenia. Każdy z członków Zakonu zna zasady. Dzisiaj przyjmiemy w swoje szeregi nowych czarodziei, mam nadzieję, że wszystko obejdzie się bez zbędnych problemów. - mówiąc to patrzył wprost na Gryfonów. Chwilę przyglądał im się wnikliwie, po czym przeniósł wzrok na nowych członków Zakonu. - Dobrze, zacznijmy od przysięgi.
W czasie, gdy nowi zakonnicy składali przysięgę, Harry i Suzanne rozmawiali cicho o jutrzejszym spotkaniu Klubu Pojedynków. Potter próbował od kilku dni wyciągnąć od przyjaciółki informację na temat tego, jak wyglądało poniedziałkowe spotkanie. Suzanne, jednak milczała. Gryfon wnioskując po jej dobrym humorze był pewien, że świetnie sobie poradziła, ale chciał to usłyszeć od dziewczyny. Ich wymianę zdań przerwała delikatna fala magii. Oboje ją poczuli, podobnie jak reszta towarzystwa. Powód był prosty. Przysięga została przypieczętowana.
- Przejdźmy do zebrania. - zarządził dyrektor.
Przez następne dwie godziny Suzanne i Harry siedzieli nudząc się niemiłosiernie. O ile Ron i Hermiona jakoś jeszcze słuchali, to oni nie potrafili się skupić. Draco zajął się cichą rozmową z Neville'm, żadne z nich nie chciało im przeszkadzać. Gryfonka z minuty na minutę była coraz bardziej senna, co bez problemu zauważył Harry. Chłopak objął dziewczynę i pozwolił jej się ułożyć wygodnie w swoich ramionach. Zdawał sobie sprawę ile Suzanne ma zadań, więc nie dziwił się, że jest zmęczona, jako "starszy brat" ma obowiązek się nią opiekować.
Dumbledore rozgościła się w ramionach przyjaciela i już po kilku minutach spała sobie w najlepsze. Tak naprawdę miała głęboko gdzieś co ludzie o nich pomyślał, obecnie była na tyle znudzona i zmęczona, że nic ją to nie interesowało.
Żadne z nich nie zwróciło uwagi na zawistne spojrzenie pewnej młodej kobiety, która miała już swój plan na zdobycie Chłopca, który Przeżył.
Suzanne przebudziła się czując, jak ktoś delikatnie nią potrząsa. Nie chcą wracać do szarej rzeczywistości, dlatego mocniej wtuliła się w ciepłą poduszkę. Dopiero po chwili dotarło do niej gdzie jest i co robi. Obudziła się i natychmiast usiadła prosto, całkiem ignorując cichy chichot po swojej prawej. Nie mogła uwierzyć, że zasnęła na zebraniu. A co jeśli mówili o czymś istotnym?
- Spokojnie. - szepnął jej na ucho zielonooki. - Były tylko raporty, nic poważnego. Mają zostać przydzielone nowe zadania, dlatego cię obudziłem. Z tego co usłyszałem, ty i profesor Snape macie zostać do końca.
Blondynka jęknęła w myślach, a już liczyła, że zdąży się zdrzemnąć przed sesją warzenia eliksirów. No, ale nie można mieć wszystkiego. Spokojnie czekała na swoją kolej, a ludzi w gabinecie było coraz mniej, co przyjęła z ogromną ulgą. Po kilkunastu minutach podeszła do nich ciemnowłosa dziewczyna o której wspominali jej Huncwoci. Z bliska wydawała się jeszcze ładniejsza, miała nietypowy typ urody, teraz nie dziwiła się Harry'emu, że był nią kiedyś zainteresowany. Na twarzy młodej kobiety znajdował się delikatny uśmiech, a jej ciemne oczy skierowane były prosto na Gryfona.
- Cześć, Harry. - przywitała się niepewnie.
- Cześć, Cho. - odparł z większym entuzjazmem Potter. - Miło Cię znowu widzieć.
- Mi również. - powiedziała, po czym przeniosła wzrok na blondynkę. - Może mnie przedstawisz?
- Och, Suzanne to jest Cho Chang, Cho to jest... - nie dane mu było, jednak dokończyć.
- Suzanne Dumbledore. - wtrąciła Gryfonka. Wyciągnęła dłoń w stronę azjatki, którą ona niechętnie uścisnęła.
- Miło mi. - dodała z trudem. - Wybacz, ale chciałabym porozmawiać z Harry'm na osobności.
- Och, nie krępujcie się. Nie mamy przed sobą tajemnic. - Dumbledore śmiała się w duchu widząc wściekłość dziewczyny. Oczywiście, od razu przejrzała jej plany, nie miała zamiaru pozwolić jej zniszczyć szczęście jej przyjaciela. Kiedyś Harry pomógł jej teraz ona zrobi to dla niego, choćby on był tego nieświadomy.
- Ma rację Cho. - przyznał chłopak, a Gryfonka miała ochotę roześmiać się głośno. - Suzanne jest mi naprawdę bliska, nie mamy przed sobą tajemnic. - "I brawa dla tego Pana".
- Och, wiesz jest już późno. - powiedziała azjatka. - Może pogadamy następnym razem.
- To do następnego. - pożegnał się z ciemnowłosą, która po chwili zniknęła w płomieniach kominka.
*-*-*
*Ja wiem, że Cho Chang była tylko rok starsza od Harry'ego, ale na potrzeby opowiadania zmieniłam to. Nie chciałam, żeby Suzanne i Cho się znały.
Chce Wam serdecznie podziękować za tyle wyświetleń, obserwacji i w ogóle wszystko.
Obecnie nie planuje żadnych maratonów, ale całkiem możliwe, że takowy pojawi się w okolicy Wielkanocy.
Dodatkowo chce ogłosić dość istotną rzecz.
TOM 2 nie będzie ostatnim!
Oficjalnie ogłaszam, że będzie jeszcze TOM 3. Nie zdradzę żadnych szczegółów, ale możecie być pewni, że jest na co czekać😉
Pozdrawiam serdecznie,
panienka_dumbledore
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top