Rozdział 48


Kilka minut później stała przed drzwiami Skrzydła Szpitalnego. Weszła do środka i pierwszą rzeczą jaką zobaczyła była Pani Pomfrey kłócąca się z jakimś Krukonem. Pielęgniarka wyżuciła ucznia ze Skrzydła i poszła do swojego gabinetu. Suzanne ruszyła za nią.

- Dzień dobry. - przywitała się uprzejmie.

- Oh Suzanne, witaj. Co Cię do mnie sprowadza? - zapytała.

- Mogłabym prosić o eliksir przeciwbólowy. Przez dwóch nieodpowiedzialnych nauczycieli nabawiłam się migreny. - wytłumaczyła. Pani Pomfrey z lekkim uśmiechem wstała i podeszła do szafki z eliksirami.

- Mogę wiedzieć o kogo Ci chodzi, moja droga? - zapytała rozbawiona.

- O profesora Black' a i Lupina. - odpowiedziała. Na wspomnienie o nich zaczęła rozmasowywać skronie.

- Mogłam się tego spodziewać. - powiedziała. - Syriusz i Remus czasem zachowują się, jak małe dzieci. Co tym razem zrobili?

- Na lekcji urządzili pojedynek. Ustalili, że będą używać zaklęć rozbrajających, ale się zagalopowali i skończyło się na klątwach. Mało tego jedna uczennica prawie oberwała. - odparła coraz bardziej rozdrażniona.

- Oni nigdy nie dorosną. - stwierdziła zrezygnowana. Westchnęła i zwróciła się do dziewczyny. - Nie mam już eliksiru przeciwbólowego.

- Już się skończył? - zapytała zdziwiona. - Dopiero niedawno uwarzyliśmy zapas. No nic, czyli muszę powiadomić profesora Snape' a. - wstała i ruszyła do wyjścia. - Do widzenia. - pożegnała się z Panią Pomfrey i udała się do lochów. Z tego co pamięta profesor już skończył swoje lekcje.

Po chwili była już pod gabinetem Mistrza Eliksirów. Zapukała i po usłyszeniu zaproszenia weszła do środka. Snape siedział za biurkiem i sprawdzał jakieś dokumenty. Wydawało się, że w ogóle nie zwrócił uwagi na przyjście Suzanne. Po chwili odłożył pergamin na bok i spojrzał na nastolatkę.

- Ah panna Dumbledore, mogę poznać powód panienki wizyty? - zapytał, a jego głos ociekał jadem.

- Przepraszam, że zawracam Panu głowę, profesorze, ale w Skrzydle Szpitalnym zabrakło eliksiru przeciwbólowego. - odpowiedziała.

- Dobrze, uwarzymy eliksir jeszcze dziś wieczorem. - odparł, na co Suzanne skinęła głową. - Coś jeszcze?

- Chciałam zapytać czy może nie ma Pan jednej fiolki tego eliksiru. Mój prywatny zapas się skończył i byłam zmuszona udać się do Pani Pomfrey, ale rozumie Pan jaka jest sytuacja. - powiedziała niepewnie. Teraz ją olśniło, że mogła pójść do Slughorn' a. Przyłożyła sobie mentalnego facepalma.

- Może i mam gdzieś jedną fiolkę. Tylko co będę z tego mieć? - zapytał.

- Niestety nie mam nic do zaoferowania. - nie da się wpakować w takie bagno, jak ostatnio.

- Mi się wydaje, że masz.

- Wie Pan już eliksir nie będzie potrzebny. Do widzienia. - powiedziała i już chciała wyjść, gdy profesor złapał ją za ramię.

- Pozwoliłem Ci wyjść? - zapytał. Gryfonka próbowała się wyrwać, ale bezskutecznie.

- Niech Pan mnie puści! - warknęła, Snape nic sobie z tego nie robił.

- Zrobimy tak. - powiedział. - Puszczę Cię i dam ci eliksir, ale zrobisz coś dla mnie.

- Nie, ja się tak nie bawię. - mruknęła wściekła i dalej próbowała się uwolnić.

- Zrobisz co Ci karze, albo Albus dowie się, o tym że byłaś w Komnacie Tajemnic. - szepnął tak by tylko ona słyszała. Suzanne zamarła.

- Skąd...?

- Mam swoje źródła. - odpowiedział z wyrazem triumfu na twarzy, już wiedział, że wygrał. - Wiem, że byłaś tam tej nocy, gdy Cię przyłapałem. Nie wiem co tam robiłaś, ale mogę się tego bardzo łatwo dowiedzieć. Więc?

Suzanne nie miała większego wyboru. Jeśli Snape będzie dalej węszyć może dowiedzieć się czegoś, czego nie powinien.

- Zgoda, ale pod warunkiem, że nikt się nie dowie o Komnacie, a Pan nie będzie drążył tematu.

- Niech będzie. - odpowiedział zadowolony.

- Co mam zrobić? - zapytała zrezygnowana.

- Pamiętasz jeszcze mój podręcznik?

- Podręcznik Księcia Półkrwi? - zapytała zdziwiona. - No tak.

- Oddasz mi go. - powiedział, a ona patrzyła na niego zdziwiona. Naprawdę tak mu na nim zależy.

- No dobrze. To wszystko?

- Tak. - odpowiedział i puścił dziewczynę, Suzanne wyszła z jego gabinetu i wróciła do swoich kwater. Wzięła podręcznik z półki i zaczęła go dokładnie przeglądać. Musiało być w nim coś ważnego dla Snape' a, nie wierzyła w sentymentalność profesora. Zauważyła, że dwie strony są tak jakby że sobą sklejone, próbowała je rozdzielić, gdy to zrobiła jej oczom ukazał się niezwykle skomplikowany przepis na eliksir. Postanowiła skopiować go i ukryć. Ponownie skleiła strony i ruszyła z podręcznikiem do lochów.

W czasie gdy Suzanne odkryła recepturę, Snape siedział zaniepokojony na fotelu. Bał się jak jeszcze nigdy, że ktoś odkryje jego eliksir. Była to skomplikowana mikstura. Mistrz Eliksirów stworzył ten eliksir dla Voldemorta, ale nigdy sam go nie uwarzył. Był to prototyp. Ingediencje są niemal nie do zdobycia, a proces zbyt trudny jak na niego. Rozmyślając nie zauważył, że Gryfonka wróciła już z książką.

- Proszę. - podeszła i podała mu podręcznik. - Teraz proszę o eliksir. - Snape podał jej fiolkę z wywarem. Przyjrzała się mu i gdy stwierdziła, że wszystko dobrze po prostu pożegnała się i wyszła. Gdy tylko drzwi się zamknęły, profesor wręcz rzucił się na książkę. Dokładnie ją przeszukał, nie znalazł żadnych śladów świadczących o tym, że ktoś odnalazł przepis. Już trochę spokojniejszy podszedł do barku i wyciągnął butelkę Ognistej Whisky.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top