Rozdział 33
Od czasu pełni minęło już kilka dni. Suzanne była pewna swojej decyzji. Jej ciekawość zwyciężyła nad rozsądkiem. Dzisiaj w nocy postanowiła otworzyć Komnatę Tajemnic. Planowała, że po lekcjach pożyczy od Harrego Pelerynę Niewidkę i Mapę Huncwotów. Musiała być pewna, że nikt się nie dowie o jej planach.
Wstała z samego rana, dziś nie musiała warzyć eliksirów ze Snapem, nie miała także dodatkowych zajęć z obrony. Przygotowała się na lekcje i ruszyła na śniadanie. W Wielkiej Sali panował codzienny gwar, gdy tylko weszła do pomieszczenia wszystkie spojrzenia padły na nią. Od czasu żartu Huncwotów każdy patrzy na nich dość nieprzychylnie. Skinęła dyrektorowi głową na przywitanie i usiadła na swoim miejscu. Od razu nałożyła sobie na talerz trochę jedzenia, a następnie zaczęła jeść. Złote Trio jeszcze się nie zjawiło, ale to było normalne. Zawsze któryś z chłopców zaspał, a Hermiona starała się go obudzić. Jak można było się spodziewać, chwilę później do sali weszli zaspani chłopcy na czele z bardzo zdenerwowaną Gryfonką.
- Cześć. - przywitała ich Suza. - Co wy tacy zmęczeni?
- Do późna pisaliśmy eseje na eliksiry i transmutacje. - odpowiedział Harry i ziewnął przeciągle.
- Pisaliśmy!? - oburzyła się Miona. - To chyba ja pisałam, a wy próbowaliście nie zasnąć!
- No może trochę nam pomogłaś. - powiedział Ron.
- Dla Was napisanie całego rozpoczęcie, pół rozwinięcia oraz sprawdzenie wszystkich błędów i ich poprawienie to trochę!? - krzyknęła wściekła dziewczyna. Zabrała swoją torbę i wyszła zdenerwowana z sali.
- "Trochę" przesadziłeś Ron. - powiedziała Suzanne. - Powinieneś docenić, że ona się stara i jej zależy.
- Wiem. - odparł skruszony chłopak. - Pójdę ją przeprosić. Co teraz macie?
- Eliksiry. Leć Romeo. - powiedział rozbawiony Harry. Rudzielec na to określenie zarumienił się, ale bez słowa udał się w stronę lochów.
- Myślisz, że coś z tego będzie? - zapytał Potter patrząc na oddalającego się przyjaciela.
- Całkiem możliwe braciszku. Stawiam galeona.- odpowiedziała blondynka.
- Wchodzę. - odparł chłopak. Dziewczyna spojrzała na zegarek.
- No musimy się zbierać. Slughorn nie podaruje nam kolejnego spóźnienia.
- Masz rację. Chodźmy. - powiedział. Wspólnie udali się na lekcje.
Dzisiaj na zajęciach ważyli Veritaserum, które Suzanne ma już opracowane do perfekcji. Wyciągnęła podręcznik Księcia Półkrwi i nie zerkając na niego zaczęła warzyć miksturę. Jak zawsze eliksir wyszedł idealnie, profesor wstawił jej Wybitny, tak jak Harremu, który znacznie poprawił się w eliksirach. Po lekcji chłopak podszedł do dziewczyny.
- Proszę. - powiedział i podał jej podręcznik, który dała mu na pierwszych zajęciach. - Tak jak obiecałem oddaje. Mój przyszedł wczoraj.
- Mówiłam Ci, że możesz go zatrzymać. W środku masz wskazówki, które się przydadzą.
- Nie. - powiedział stanowczo. - Chce sam sobie poradzić. Nie martw się przejrzałem twój podręcznik i po uczyłem się trochę.
- No dobrze. - odparła zrezygnowana. - A! Harry mam do Ciebie sprawę.
- Tak? - spytał zaciekawiony.
- Mógłbyś pożyczyć mi twoją Pelerynę i Mapę? Tylko na jedną noc.
- Ok. Przyjdź do Pokoju Wspólnego chwilę przed ciszą nocną. Wtedy już prawie wszyscy są w dormitoriach.
- Dziękuję. - powiedziała i razem ruszyli na następne zajęcia.
Do sali OPCM weszli idealnie z dzwonkiem. Ron i Hermiona byli już w klasie. Co ciekawe siedzieli razem w drugiej ławce. Suzanne i Harry wymienili porozumiewawcze spojrzenia i usiedli przed nimi.
- Jak widzę nasze gołąbeczki już się pogodziły. - zagadał rozbawiony Rogacz. Natomiast Ron i Hermiona spłonęli rumieńcem co można wziąć za potwierdzenie.
- A jakże by inaczej. - powiedziała Kieł. - Jeszcze by uschnęli z tęsknoty bez siebie. To co kiedy dzieci? - zapytała złośliwie. Na co otrzymała tylko mordercze spojrzenia od dwójki Gryfonów. Chciała coś jeszcze dodać, ale profesor Black zaczął lekcje.
- Witam wszystkich na dzisiejszych zajęciach. Jak ostatnio wspomniałem będziemy przerabiać zaklęcie Patronusa w praktyce. - zaczął. - Ustawcie się w pary.
W klasie zrobiło się małe zamieszanie, które ustało gdy już każdy miał swoją parę.
- Wspaniale. Pamiętajcie, żeby wyczarować Patronusa należy myśleć intensywnie o swoim najszczęśliwszym wspomnieniu i wymówić formułkę Expecto Patronum.
Wszyscy uczniowie próbowali, ale niestety nie każdemu się udało. Głownie Ślizgonom nie wychodziło zaklęcie. To z nimi odbywała się dzisiejsza lekcja, nie z Puchonami jak ostatnio. Każdy starał się, jak mógł, u niektórych z różdżki wylatywały delikatna mgiełka. Jedynie Huncwoci wydawali się nie zwracać uwagi na starania klasy i siedzieli sobie jak gdyby nigdy nic rozmawiając.
- Panie profesorze, dlaczego oni nawet nie próbują? - zapytał jakiś niski Ślizgon.
- Panie Potter, Panie Weasley, Panno Granger, Panno Dumbledore, dlaczego państwo ignorują temat lekcji i nie starają się rzucić zaklęcia? - zapytał lekko rozbawiony profesor, ale nie dał tego po sobie poznać.
- Panie profesorze my już potrafimy używać zaklęcia Patronusa. - odpowiedziała równie rozbawiona tą całą sytuacją Suzanne.
- Naprawdę? - udawał zszokowanego. - No to proszę zaprezentujcie reszcie.
Huncwoci ustawili się na środku.
- Expecto Patronum. - wypowiedzieli równo, a z ich różdżek wystrzeliły snopy światła, które przekształciły się w srebrzysto-białe zwierzęta. Z różdżki Harrego wystrzelił dumny jeleń, w przypadku Rona pies, Jack Russell Terrier, który zaczął gonić wydrę Hermiony. Natomiast u Suzanne był to piękny i dostojny Feniks, który okrążył klasę do okoła i usiadł na ramieniu swojej czarodziejki. Wszystkim w klasie opadły szczęki. Jednak najbardziej zdziwiony był Syriusz. Dobrze wiedział, że Harry potrafi wyczarować patronusa, tak jak jego przyjaciele. Nie był pewny co do Małej. Znał ją nie długo, ale już przy pierwszym spotkaniu czuł jej ogromną moc. Jednak najbardziej zdziwiła go nie umiejętność rzucenia zaklęcia, a forma jaką przyjął jej strażnik. Feniks. Tak samo jak u Mari. Black był do końca przekonany, że jej Patronus przyjmie formę wilka, tak jak u jej ojca. A tu taka niespodzianka. Miła niespodzianka. Chwilę później rozległ się dzwonek na przerwę i uczniowie wyszli na korytarz. Huncwoci od razu ruszyli w stronę Zakazanego Lasu na następne zajęcia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top