Rozdział 2
Harry, Suzanne i Dumbledore weszli do zrujnowanego domu, oświetlając im drogę zaklęciem dyrektor szedł pierwszy. Znaleźli się w wąskim przedpokoju, na lewo inne drzwi były otwarte. Nauczyciel wszedł do saloniku, a uczniowie ruszyli zaraz za nim.
Pokój był całkowicie spustoszony. Koło nich leżał roztrzaskany zegar z pękniętą tarczą, a kawałek dalej szczątki żyrandola. Pod ścianą leżało powalone pianino, a jego klawisze walały się po podłodze. Wszędzie porozrzucane były szczątki poduszek, nie mówiąc już o kawałkach szkła i porcelany pokrywających każdą powierzchnię dookoła. Suzanne zauważyła, że tapety były zbryzgane czymś czerwonym i kleistym, wzieła kawałek mazi na palec i dokładnie ją zbadała, po czym uśmiechnęła się triumfalnie. Nikt nie zwrócił na nią większej uwagi.
- Niezbyt przyjemny widok, co? - powiedział smutno profesor, na co dziewczyna miała ochotę się roześmiać. - Tak, musiało się tu wydarzyć coś strasznego.
- Może się bronił i... i gdzieś go wywlekli... co, panie profesorze? - zapytał słabym głosem zielonooki.
- Chyba nie. - odrzekł spokojnie Dumbledore spoglądając za pękaty fotel leżący gdzieś z boku.
- Myśli pan, że on...
- Wciąż tu jest? Tak.
Bez żadnego ostrzeżenia pochylił się gwałtownie dźgając końcem różdżki fotel, który wrzasnął: "Auu!"
- Dobry wieczór, Horacy. - powiedział miło dyrektor prostując się.
Nastolatek patrzył z szeroko otwartymi oczami na mężczyznę, który jeszcze chwilę temu był przebrany za fotel. Chwilę później usłyszał koło siebie szczery śmiech blondynki.
- Nie musiałeś dźgać tak mocno. To boli. - powiedział gruby, łysy staruszek łypiąc na dyrektora nieprzychylnym wzrokiem. - Co mnie zdradziło?
- Mój drogi Horacy, gdyby tu rzeczywiście zawitali śmierciożercy to nad domem widniał by Mroczny Znak.
- Mroczny Znak... - powiedział i klepnął się w czoło. - Wiedziałem, że o czymś zapomniałem, ale i tak nie było już czasu, ledwo zdążyłem z obiciem, a weszliście do pokoju.
- Życzysz sobie pomocy przy sprzątaniu? - zapytał uprzejmie dyrektor, drugi mężczyzna skinął głową. Ustawili się do siebie plecami, po czym wykonali taki sam ruch różdżką i powoli wszystko wracało do normy.
- Właściwie, co to była za krew? - spytał ciekawy Dumbledore, gdy już skończyli.
- Smocza. - odparła Suzanne, za nim ktokolwiek zdążył się odezwać.
- Zgadza się. - przyznał jej rację gospodarz, patrząc na nią zainteresowany. Chwilę później spojrzał na chłopca obok niej, a konkretniej na jego bliznę.
- Oho! - zawołał wpatrując się w chłopca. - Oho!
- To Horacy jest Harry Potter. - zaczął Dumbledore. - Harry pozwól, że przedstawię Ci mojego starego przyjaciela Horacego Slughorn' a.
- A więc tak chciałeś mnie namówić. Wybacz, ale moja odpowiedź nadal brzmi: nie. - odparł pewnie, odwracając wzrok od chłopaka.
- No nic, próbowałem. No ale możemy się chyba napić. Za stare czasy? - zapytał dyrektor.
- Tylko jedną kolejkę.
Goście zajęli wolne miejsca, tylko Suzanne postanowiła się delikatnie rozejrzeć. Zainteresowało ją zdarzenie sprzed chwili, Slughorn wyglądał jakby starał się oprzeć pokusie, i na razie całkiem nieźle mu to wychodziło. Dziewczynę nie za bardzo interesowała ich rozmowa, szczerze nie wiedziała nawet co ma tu robić. Co prawda znała profesora, jednak to było lata temu wątpiła, żeby jeszcze ją pamiętał, a co dopiero poznał po tylu latach.
- Już wychodzisz? - zapytał z nadzieją w głosie Horacy. Blondynka spojrzała w ich stronę zaciekawieniem.
- Nie, zastanawiam się tylko, czy mogę skorzystać z toalety?
- Aha. - odparł zawiedziony. - Drugie drzwi na lewo w holu.
Kiedy Albus wyszedł z pokoju panowało przez chwilę całkowite milczenie, dopóki Slughorn nie wdał się w dyskusję z nastolatkiem. Suzanne w tym czasie przyjrzała się kolekcji zdjęć profesora. Zdziwiła się nie widząc żadnych nowych, Slughorn miał w nawyku kolekcjonować uczniów, jak trofea, więc kiedy spostrzegła, że od dziesięciu lat nie pojawiło się żadne nowe nieźle się zdziwiła. Były nauczyciel musiał zobaczyć jest zaciekawiony i zaskoczenie, ponieważ już chwilę później stanął przy niej razem z zielonookim.
- To moi uczniowie. - zaczął mówić, jakby z nostalgią. - Wszystkich ich uczyłem. Każda z dedykacją. To Barnabas Cuffe, redaktor "Proroka Codziennego", wciąż chce wiedzieć jakie mam zdanie na temat ostatnich wydarzeń. I Ambrozjusz Flume z Miodowego Królestwa... dostaję od niego kosz na każde urodziny, a wszystko dlatego, że poleciłem go Cycernowi Harkissowi, który dał mu pierwszą posadę! A tam z tyłu... tam jest Gwenog Jones, tak jest, kapitan Harpii z Hollyhead... Ludzie zawsze się dziwią, że jestem z nimi po imieniu i kiedy chce mam darmowe bilety! - ta myśl wyraźnie wprawiła go w świetny nastrój. - O! A to Harry jest Twoja mama Lily, a koło niej stoi Lucas Black.
- Black? - spytał zbity z tropu.
- Och, to kuzyn Syriusza i Regulusa. Przyjaźnił się z Twoim ojcem, też był bardzo zdolny. - wyjaśnił, a chłopak skinął ze zrozumieniem.
- Te zdjęcia nie zmieniły się od dziesięciu lat. - powiedziała nastolatka głośniej niż miała w planach.
- Widzisz moja droga, od tego czasu jestem na emeryturze, ale skąd ty to wiesz? - spytał zaciekawiony, jednak niedoczekał się odpowiedzi.
- A ta dziewczynka? - spytał Harry, wskazując na zdjęcie z samego przodu. Suzanne również tam spojrzał i aż sapnęła zaskoczona. Zauważyła, że Slughorn lekko posmutniał.
- To była moja najmłodsza uczennica... - zaczął, a na jego twarzy zagościł smutny uśmiech.
- Nie wygląda na jedenaście lat, wygląda na co najwyżej sześć. - stwierdził nastolatek.
- Niewiele się pomyliłeś. - odparł Horacy, a Harry spojrzał na niego zaskoczony. - Suzanne miała pięć lat w chwili zrobienia tego zdjęcia. Teraz powinna mieć koło szesnastu.
- Ale... kim ona jest? - zapytał ciekawy histori tej fotografii.
- Och, widzisz Harry. - odrzekł nauczyciel chwytając złotą ramkę w dłonie i patrząc na zdjęcie z niemal uwielbieniem. - Dziewczynka na tym zdjęciu jest wnuczką Albusa i Minerwy.
- Wnuczka dyrektora!? Ja... nie wiedziałem, że ma jakąś rodzinę. - wyjaśnił.
- Och, nie dziwię Ci się. O Suzanne wiedzieli tylko ówczesni uczniowie i nauczyciele. Traktowałem ją, jak córkę. - powiedział, a po jego policzku spłynęła jedna samotna łza. Szybko starł ją ręką w nadziei, że nikt tego nie zauważył. - Dziesięć lat temu poprostu zniknęła.
- A Pan odszedł na emeryturę. - dodała blondynka. Profesor zaczął jej się wnikliwiej przyglądać, jakby przez chwilę chciał o coś zapytać, ale szybko zrezygnował.
- Tak. Albus odmówił udzielenia mi jakichkolwiek informacji na ten temat. Szkoda. Była bardzo zdolna.
- Ale miała zaledwie pięć lat. Co ona mogła umieć w takim wieku? - spytał chłopak zdziwiony słowami Slughorn' a.
- Nie wiele mniej, niż bardzo zdolny trzecioklasista. - odparł po chwili namysłu. - Warzenie przychodziło jej wręcz naturalnie.
- Tu się z Tobą zgodzę Horacy. - odezwał się głos zza drzwi. Dumbledore już wrócił. - Niestety muszę z wielką przykrością Cię pożegnać. Harry, Suzanne. Chodźmy. - powiedział staruszek zmieżając w stronę drzwi. Horacy natomiast stał, jak spetryfikowany i wpatrywał się nastolatkę, która się do niego szeroko uśmiechnęła.
- Miło było Pana znowu spotkać po tylu latach. - powiedziała na pożegnanie, po czym ruszyła za swoimi kompanami.
- Suzanne? - Slughorn stał, jak urzeczony i przeklinał się, że też wcześniej się nie domyślił.
Harry, Suzanne i Dumbledore byli tuż przy bramce kiedy usłyszeli głos profesora.
- Dobra, zgadzam się! - zawołał Horacy, patrząc wprost na Suzanne, która uśmiechnęła się z wdzięcznością. - Ale żądam wyższej pensji! - wykrzyknął, po czym zniknął za drzwiami.
- Świetnie się spisaliście. - powiedział, po czym chwycił obydwoje za ramię i bez słowa się aportował.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top