Rozdział 36
Nastolatka usłyszała chrząknięcie za sobą, odwróciła się i mało nie zemdlała. Stała oko w oko z pięknymi, szarymi tęczówkami samego Salazara Slytherin' a.
- No, no, no. Wszyscy byliśmy ciekawi do kogo z nas będziesz podobna. - powiedział czarnoksiężnik dokładnie przyglądając się dziewczynie. -A ty wyglądasz całkiem, jak twoja matka.
- A-a-le j-jak!? - wyjąkała przestaraszona Suzanne. - Przecież ty...
- ...nie żyjesz. - wtrącił. - Tak. Wiele osób tak twierdzi. No. Wygląda na to, że wygrałem kolejny zakład.
- Proszę!? - zapytała zakłopotana.
- Zaraz się dowiesz. - wytłumaczył. - Chyba, że oni nie zechcą ruszyć swoich szanownych tyłków.
- Oni? Jacy o.. - nie dokończyła, bo przerwało jej głośne trzaśnięcie drzwiami. Obejrzała się i zauważyła trójkę innych czarodziei.
- To ona? - zapytała jedna z kobiet z rudymi włosami i dużymi, niebieskimi oczami.
- Ona. A kto inny? - powiedziała druga dość wysoka z kruczoczarnymi włosami i niezwykle ciemnymi tęczówkami.
- Racja. Wygląda całkiem, jak Mari. Lucas miał farta. - wtrącił zielonooki mężczyzna z szerokim uśmiechem. - Byłem pewny, że będzie podobna do którejś z Was. A tu taka niespodzianka.
- Nareszcie! Wiecie ile na Was czekałem?
- powiedział wściekle czarnoksiężnik. - Przecież mówiłem Wam, że będzie dzisiaj zaraz po ciszy nocnej!
- A ty myślisz, że ile tu się idzie z siódmego piętra!? - próbował się bronić drugi czarodziej.
- Chwila!? - przerwała ich bezsensowną kłótnie Suzanne. - Skąd wiedzieliście, że ja tu dziś przyjdę?
- Stąd. - powiedział Salazar wskazując na obecnie pusty obraz.
- To twój portret. Ten sam który wisi w moich kwaterach. - stwierdziła. - Ale jak działa? Myślałam, że dopiero po śmierci czarodzieja obraz przyjmuje jego świadomość.
- Akurat moja podobizna ma tylko część mojej świadomości. Wszystko co powiedział Ci portret było zainicjowane przeze mnie. - wytłumaczył. - To ja chciałem, żebyś otworzyła Komnatę Tajemnic i odkryła moje kwatery. Właśnie po to, żebyś poznała prawdę. Spotkała się ze mną i moimi drogimi przyjaciółmi, których chyba znasz.
- Oczywiście, że znam. Godryk Gryffindor, Helga Hufflepuff i Rowena Ravenclow.- odpowiedziała z uśmiechem i przypomniała sobie coś. - O jaki zakład Ci chodziło?
- A to. - zamyślił się. - Gdy się urodziłaś obstawialiśmy różne rzeczy, na przykład do kogo z nas będziesz podobna? Z czego masz najlepsze oceny? Do jakiego domu trafisz? I tym podobne.
- Aha. - odparła niezbyt mądrze. - A ten konkretny.
- Chodziło o podobieństwo. - powiedział z uśmiechem.
- Byliśmy pewni, że roztrzygniemy zakłady kilka lat temu, ale dopiero teraz przyszłaś do Hogwartu, więc... - odparł Godryk.
- Rozumiem. Co chcecie wiedzieć? - zapytała i usiadła na kanapie, a starsi czarodzieje poszli w jej ślady.
- Wiemy już, że jesteś wężousta co jest ciekawe, bo jest to dar który objawia się zazwyczaj w męskiej linii rodu, ale mniejsza. W jakim domu jesteś? - zapytał zniecierpliwiony Slytherin.
- Gryffindor. - odpowiedziała, a czarnoksiężnik skrzywił się nieznacznie natomiast drugi czarodziej uśmiechnął się zwycięsko. - Chociaż Tiara poważnie rozważała Slytherin, ale porównała mnie do moich rodziców i stanęło na domu lwa.
- Ha! Wiedziałem! Ona jest zbyt podobna z charakteru do Lucasa. - odparł triumfalnie Godryk.
- Już się tak nie pusz. - mruknął pod nosem Salazar i podał sakiewkę ze złotem drugiemu czarodziejowi. - Jakieś specjalne umiejętności?
- Wężoustwo, ale to już wiecie. Świetnie radzę sobie ze zwierzętami, szybko się uczę. Gdy miałam 9 lat opanowałam oklumencję i legilimencję do perfekcji, nie długo potem Animagię.
- Niesamowite! Tak młodo opanować Sztukę Umysłu. - zachwycał się Slytherin.
- A Animagię! Mało kto to potrafi. - mówił z entuzjazmem Gryffindor.
- Pamiętam, że mieszkałaś kiedyś w Hogwarcie, prawda? -zapytała Hufflepuff.
- Tak, do 6 roku życia. Później zamieszkałam w Ameryce. Gdy skończyłam 11 lat wyniosłam się do Europy. Tam znalazł mnie dziadek i tak skończyłam tutaj. - wytłumaczyła Suzanne.
- I dopiero teraz zaczęłaś uczęszczać do Hogwartu? - zapytała wciąż nie dowierzając.
- Niestety, nie złożyło się. - odpowiedziała i uśmiechnęła się smutno. - Przynajmniej byłam bezpieczna za granicą.
- Bezpieczna. - powtórzyła z żalem w głosie Helga.
- No dobrze, a jak twoje wyniki na SUM-ach? Niedawno je zdawałaś, prawda? - zapytała Rowena.
- Zdałam wszystkie 12 testów na 100%. - odpowiedziała rozchmurzając się, czarownica natomiast wyciągnęła dłoń do przodu na którą spadło około stu galeonów. - O to też się złożyliście?
- Założyliśmy się o praktycznie wszystko. Nudziło nam się. - odparł Gryffindor. - Ulubiony przedmiot?
- Eliksiry. Mam tytuł mistrzowski.
- W tak młodym wieku!? - nie dowierzał Salazar.
- Tak jakoś wyszło. - powiedziała. - Ale właściwie, jak wy wciąż żyjecie i jakim cudem nikt o Was nie wie?
- Mój kochany mąż wynalazł Zaklęcie Nieśmiertelności. - wytłumaczyła Helga i wtuliła się w partnera, który tylko uśmiechnął się półgębkiem. - Chcieliśmy mieć pewność, że szkoła będzie funkcjonować poprawnie, a przy okazji opiekować się naszymi potomkami. Nie mogliśmy pozwolić na wyginięcie rodu.
- To dlatego tak się mną interesujecie. - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Jestem ostatnią z rodu w dodatku na celowniku szalonego czarnoksiężnika.
Czarodzieje tylko skinęli głowami na potwierdzenie, natomiast głos zabrała Rowena.
- Jako Dziedziczka masz prawo do naszych skarbców, posiadłości, a także do Hogwartu. Zamek od urodzenia podlega Tobie, nie ma przed Tobą tajemnic. No oprócz naszego istnienia. Do tej pory ukrywaliśmy się w Komnacie i Pokoju Życzeń, często niewidzialni przechadzaliśmy się po korytarzach. Dyrektorzy nie wiedzieli o tym, w końcu to my nadal jesteśmy jego właścicielami. - wytłumaczyła. - Chociaż chcemy powierzyć zamek Tobie, gdy będzie już po wszystkim.
- Po wszystkim? - zapytała nie rozumiejąc.
- Widzisz, - zaczął opowiadać Godryk. - dawno temu, niedługo przed założeniem Hogwartu została nam wygłoszona przepowiednia.
- Byliśmy pewni, że chodzi w niej o nas. Nie które wersy były zbyt oczywiste. - wtrącił Helga. - To właśnie przez nią powstał ten zamek.
- Plany były już wcześniej, ale nie byliśmy pewni co do miejsca. - dodała Rowena. - Mieliśmy w planach wybudować Hogwart w Anglii, Walii lub Szkocji.
- Przez przepowiednie byliśmy pewni, że chodzi o Szkocję. - powiedział Salazar.
- Jaką przepowiednie? - zapytała.
- Czterech Największych zjednoczy się w chwale, a imiona ich będą przez wieki wysławiane, powodem będzie zamek na wielkiej skale. - zaczął Godryk.
- Córka z nich czterech potężnych zrodzona, ogromną mocą zostanie obdarzona. - mówiła dalej Helga.
- Dane Jej będzie wielkich czynów dokonać, w tym Mroczne Siły na zawsze pokonać. - kontynuowała Rowena.
- Gdy nadejdzie czas, a Czarny Pan naznaczy Chłopca jako równemu sobie, Ona rozsądnie stanie po Jego stronie, by wspomóc Wybrańca w straszliwej wojnie. - zakończył Salazar.
- Voldemort powrócił, wojna wisi na włosku, a Wybraniec potrzebuje wsparcia. Ciebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top