Rozdział 25


Zajęcia tego dnia dłużyły się niemiłosiernie. Ostatnią lekcją Suzanne, tego dnia była transmutacja, po której razem z resztą Huncwotów udała się na obiad. Gdy od Wielkiej Sali dzielił ich zaledwie jeden zakręt, Mała wpadła na profesora Snape. Nie udało jej się utrzymać na nogach i razem z Nietoperzem runęła na ziemię, a wraz z nimi zawartość torby Gryfonki.
- Dumbledore! - warknął Snape. - Dlaczego nie patrzysz pod nogi!? - wstał od razu i patrzył na nastolatkę z góry. Chciał już udzielić jej reprymendy, gdy jego uwagę zwróciła pewna książka. - Skąd to masz? - zapytał i podniósł podręcznik do zaawansowanych eliksirów.
- Nie mam swojego podręcznika, więc dostałam zastępczy, panie profesorze. - powiedziała szybko i wyrwała książkę z rąk Snape. - I przepraszam, że na Pana wpadłam, a teraz jeśli mogę wraz z przyjaciółmi chcielibyśmy udać się na obiad. Do widzenia Panu. - wyminęła prędko profesora i wraz z Harrym, Ronem i Hermioną udali się do Wielkiej Sali. Snape natomiast stał, jak spetryfikowany. Książka, która obecnie była w posiadaniu Gryfonki, należała do niego za czasów szkolnych. Wiedział, że dziewczyna jest inteligentna, więc prędzej czy później odkryje do kogo ona należy, czego bardzo nie chciał. Zdał sobie sprawę, że stoi na środku korytarza, jak kołek, dlatego od razu udał się do Wielkiej Sali bocznym wejściem. Kieł wraz z Jackiem, Persem i Rogaczem rozmyślali nad kawałem na następny tydzień. Mała przez miesiąc, co wieczór miała szlaban u McGonagall, więc jeden w tą czy w tamtą nie robił jej różnicy. Podczas ich wspaniałych rozmyślań Fawkes przyniósł wiadomość dla młodszej Gryfonki. Ta pogłaskała domagające się pieszczot stworzenie i otworzyła liścik.

Suzanne!
Staw się w moim gabinecie zaraz po obiedzie.

A. Dumbledore

Wiadomość choć niepozorna wywołała lekki strach u dziewczyny. Zauważyła, że dyrektora już nie ma, więc nie dokańczając posiłku wyszła z Wielkiej Sali i udała się do gabinetu dyrektora. Przed chimerą spotkała profesora Snape, który tylko skinął głową i wraz z nią wszedł do pomieszczenia. W gabinecie oprócz nich i Dumbledore' a znajdowała się Minerwa, Moody, Syriusz oraz Remus. Chwilę potem zjawił się też Potter.
- Wspaniale. Jesteśmy wszyscy, więc możemy zaczynać. - powiedział dyrektor.
- Profesorze, dlaczego poprosił nas Pan o spotkanie? - zapytał zdenerwowany nastolatek. - Czy stało się coś poważnego, ktoś ucierpiał?
- Spokojnie Harry. - mówił. - Pamiętasz, jak po zebraniu Zakonu w wakacje powiedziałem Wam, że Waszym zadaniem -wskazał na nastolatków. - będzie nauka obrony? Chodzi właśnie o to. Alastor, Remus i Syriusz będą Was uczyć, jak macie się bronić, każdy z nich w innej dziedzinie. Chcę żebyście zaczęli jak najprędzej, jednak muszę pamiętać, że ty Suzanne warzysz jeszcze eliksiry.
- Proponuję, by zajęcia odbywały się 5 dni w tygodniu, po 3-4 godziny. - wtrącił Szalonooki. - Zaczniemy od umiejętności fizycznych, następnie znajomość teorii i praktyki.
- Jestem za. - stwierdził Remus. - Musimy być pewni, że nie zginiecie przy pierwszym spotkaniu ze śmierciożercami. Co nie oznacza, że będziecie brać udział w akcjach. - Harry i Suza zgodnie jękneli z niezadowolenia.
- Przepraszam, że się wtrące w tą jakże ciekawą konwersację, - powiedział Nietoperz z Lochów. - jednak Panna Dumbledore musi jeszcze warzyć eliksiry. Do tej pory robiła to codziennie i tak powinno zostać, tylko jak mamy to zrobić gdy prawie co dzień będzie miała dodatkowe zajęcia. Doliczyć do tego lekcję, prace domowe i szlabany.
- Szlabany? -zapytał zaciekawiony Remus.
- Uwierz Lunatyku, - odpowiedział Harry. - że kawał, który zrobiła dziś rano, był najwspanialszym majstersztykiem.
- Dziękuję za tak wspaniały opis mojego dzisiejszego wyczynu mój drogi. - wtrąciła. - Jednak to był dopiero przedsmak. To zrobiłam sama z małą pomocą Irytka, to wyobraź sobie naszą całą czwórkę. Co to dopiero będzie?
- Prawda.
- Dobrze, ale wróćmy do tematu. Zgadzam się z profesorem Snapem, że nie wyrobię się z tym wszystkim. O ile lekcje nie są problemem to eliksiry i zajęcia dodatkowe stanowią większy orzech do zgryzienia.
- Co proponujesz? - zapytał Albus.
- Mogę codziennie warzyć eliksiry, przed lekcjami i po kolacji w niektóre dni. Nauka obrony 4 dni w tygodniu, poniedziałek, środa, piątek i niedziela po kolacji może później, gdyby wypadł ważny eliksir. - wytłumaczyła prędko.
- A szlabany? - zapytała McGonagall. - Masz je ze mną codziennie, przez miesiąc. Chyba nie myślisz, że praca w Zakonie Cię z nich zwolni?
- Minerwo, zrozum ona się nie wyrobi. - próbował przekonać profesorkę Dumbledore.
- O nie! - wykrzyczała. - Ty znowu jej pobłażasz. Nie odpuszczę jej tego szlabanu, zapomnij.
- Ale moja drog...
- Nie Albusie! Nie chcę mieć w szkolę następnych Huncwotów.
- Za późno. - powiedzieli zgodnie z wielkimi uśmiechami młodzi Gryfoni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top