| gdy ktoś przeszkadza wam, kiedy ma dojść do zbliżenia |

good morning!

nie wierzyliście we mnie, co? 


"Bo w twojej obecności czuję się jakbym był odurzony najsłodszą miłością."

- Skipper -

 Było ci gorąco cholernie gorąco, i to już nie tylko przez zepsutą klimatyzację.

    Duża i szorstka dłoń Skippera wciskała ci się pod spódnicę, gładząc swoim ciepłym dotykiem twoje udo. Druga natomiast masowała powoli twoją talię. Jęknęłaś w jego usta, gdy całowaliście się tak zachłannie, jakbyście nie mogli się nasycić drugą osobą. Zresztą, tak właściwie było.

  Takie zbliżenia wbrew pozorom nie zdarzały się zbyt często. Twój partner, jako dowódca oddziału, ciągle był czujny i zajęty. Ciężko było znaleźć chwilę, w której nie przebywałby z resztą agentów, a co dopiero taką, gdy jakieś większe miłosne uniesienie mogło dojść do skutku.

 Teraz jednak byliście sami w pomieszczeniu, spragnieni swojego dotyku i gotowi na ryzyko. Zresztą, mała nutka niebezpieczeństwa tylko was nakręcała. W końcu, jesteś kobietą Skippera, człowieka, który żyje niebezpieczeństwem.

 Zarzuciłaś swoimi [kolor] włosami i wróciłaś do władczych ust czarnowłosego, wodząc jednocześnie dłońmi po jego napiętym torsie. Co chwilę zahaczałaś o praktycznie rozwiązany krawat. Nie wiedziałaś, czy to on go poluzował, czy to ty w swojej gwałtowności tak się na niego rzuciłaś, że się rozplątał.

  Gdy ty byłaś w pełni pochłonięta pocałunkiem, jak zawsze zaskakując mężczyznę gwałtownością, ten postanowił odsłonić nieco twojego ciała. Twoja spódnica była już zrolowana w połowie i mało co zasłaniała, a wymięta koszula miała już nie tylko rozpięte guziki i góry, ale i u dołu, ukazując nieco twojego brzucha. Zamruczałaś, gdy Skipper na ślepo usadził cię na stole, obok którego się do tej pory ściskaliście. Gdy oderwałaś się od jego ust i lekko uniosłaś swoje powieki, zauważyłaś, że granatowe oczy mężczyzny pociemniały, wpatrując się zachłannie w twój odsłonięty dekolt. Powstrzymałaś się od chichotu, mimowolnie myśląc, że musisz pogratulować samej sobie, skoro potrafisz doprowadzić dowódcę oddziału specjalnego do takiego stanu. 

 Już miałaś ponownie zaatakować usta czarnowłosego i dać się do reszty ponieść namiętności, gdy nagle zdębiałaś.

 Mogłaś przysiąc, że właśnie usłyszałaś chrząknięcie po lewej stronie. I wiedziałaś, że Skipper również. 

  Czując spływającą po czole kroplę potu, odwróciłaś powoli głowę, przeklinając całą tą sytuację w myślach. A może Skipper mógłby nastraszyć... nie, tak nie wolno, odpędzając ten nieetyczny pomysł.

   Gdy spojrzałaś razem z czarnowłosym, ujrzałaś Kowalskiego, który odwracając wzrok próbował wycofać się dyskretnie do wyjścia. W tej sytuacji obie strony nie chciały, by do takiego spotkania w ogóle doszło. Naukowiec zdecydowanie nie pragnął się tu znaleźć, będąc świadomym konsekwencji, jakie go spotkają.

Westchnęłaś, gdy drzwi zamknęły się za niebieskookim. No to wpadliście. Nie wiedziałaś, kto to bardziej przeżywa - ty jako kobieta przyłapana na czymś takim czy Skipper, w końcu ich szef.

- Kowalski -

   Co chwilę wzdychałaś zadowolona. Zdecydowanie, bycie przekonywującą mogłaś sobie wpisać w CV. Nie, żebyś kiedyś planowała zmieniać pracę. Było ci tu za dobrze...

    Siedziałaś rozkrokiem na Kowalskim, który trzymał twoje ręce nieruchomo na talii, podczas gdy ty, naciskałaś biustem na jego klatkę piersiową i całowałaś go zachłannie. Po pewnym czasie mężczyzna przełamał wrodzoną nieśmiałość (bo jak na złość, nie chciał dzisiaj przełączyć się na swoją naturę amanta) i zaczął muskać cię dłonią po udzie, niby przypadkowo zahaczając o linię twojej bielizny. Oboje wczuliście się w pełen uczucia pocałunek, jakby nie widząc świata poza sobą.

  Jak zwykle, do takiej sytuacji doprowadziły twoje zdolności manipulacyjne. Brak jakiegoś cielesnego kontaktu doskwierał ci od dłuższego czasu, a i on nie za długo szukał jakiś przeciwności, gdy nagle pochyliłaś się, masując jego plecy, a potem siadłaś mu na kolanach... racja, skołowanie przez dłuższy czas dominowało, ale gdy trochę się przytuliłaś i zdusiłaś wszelkie oznaki nieporadności, zaraz dynamicznie odwzajemnił pieszczotę. Zwłaszcza, że oboje wątpiliście, by ktoś miał się zjawić w jego laboratorium...

Już miałaś rozpiąć kilka guzików jego koszuli, a on delikatnie zszedł z pocałunkami odrobinkę niżej, gdy nagle usłyszałaś coś, co szybko ocuciło cię z namiętnego szału.

   Skrzypnięcie drzwi. I zauważyłaś, że czarnowłosy też to usłyszał, bo nagle zamarł, napinając mięśnie. 

   Gdy odwróciłaś się w stronę, w której dobiegł cię ten porażający dźwięk,  ujrzałaś przerażonego... Szeregowego.

   Poczułaś, jakby spadł na ciebie tonowy kamień. Gorzej być chyba nie mogło.

    Nim jakkolwiek zareagowałaś, błękitnooki, uderzając się ramieniem boleśnie o framugę, wypadł z pracowni, piszcząc coś o herbacie i zatrzasnął za sobą drzwi. 

   Powoli spojrzałaś cała czerwona na Kowalskiego, który jakby odszedł z tego świata, opuszczając ręce bezwładnie i odlatując. Zdawałaś sobie sprawę, że to niezręczne, ale żeby aż tak reagować? Ruszyłaś się niespokojnie.

— P-pechowo...

   Po chwili jednak zdałaś sobie sprawę, co mógł pomyśleć i sama znacząco zbladłaś.

   A co, jak Szeregowy powie Skipperowi? 

O matulu...

- Rico - 

Jęknęłaś w usta czarnowłosego, czując szybkie bicie swojego serca. Czarnowłosy, słysząc twoją reakcję, w odpowiedzi ścisnął mocniej twój pośladek, prawie unosząc cię.

  Nawet nie zadawałaś sobie pytania, jak to mogło się stać. Doskonale wiedziałaś, z kim chodzisz.

 Rico był w stanie zacząć cię namiętnie całować tuż obok oddziału, a przyglądać ci się i gwizdać z zachwytem nawet i przy pełnym biurze. Dlatego obściskiwanie się w magazynie na dokumenty nie jest żadnym zaskoczeniem. Wręcz przeciwnie - to była kwestia czasu, nim zacznie się do ciebie dobierać. A ty niezbyt próbowałaś mu przerywać. Oczywiście, przez chwilę słyszałaś jakiś cichy głosik w umyśle, który uprzedzał cię przed niebezpieczeństwem bycia nakrytymi, ale i on ucichł przytłumiony pieszczotą.

  Rico był wręcz agresywny, a jego szorstkie dłonie zastawiały po sobie palące uczucie na twojej skórze. Nie trzeba nawet wspominać, że twoje rajstopy były zmasakrowane, a z koszuli oderwały się dwa guziki. Nogi nawet nie utrzymywały ciężaru twojego ciała, ponieważ czarnowłosy trzymał cię mocno za pośladki i przyciskał do ściany. 

  Na sekundę oderwaliście się od szaleńczego pocałunku, na co zaczęłaś muskać ustami jego szczękę. Ten tylko mruknął, a ty uśmiechnęłaś się delikatnie. Zapach jego wody kolońskiej był odurzający, a do tego mieszał się w gorącym powietrzu, które zmagało całą woń.

Niebieskooki nagle zaatakował twoje obojczyki, zostawiając chyba malinki. Ty natomiast muskałaś dłonią jego policzek, delikatnie wyczuwając pod kciukiem bliznę. Przez chwilę zostałaś w tej pozycji, jednak po pewnym czasie twoje ręce same powoli ruszyły do eksploracji ciała ukochanego. Wzdychałaś z rozkoszy, powoli sunąc jedną z dłoni po jego brzuchu. Wyczuwałaś pod spodem twarde, napięte mięśnie. Twój drażniąco delikatny dotyk powodował, że na skórze ukochanego pojawiła się gęsia skórka. Nie mogłaś jednak zbyt długo się nad tym zastanawiać, ponieważ Rico wcale nie zwalniał.

Nagle jednak usłyszałaś dźwięk otwieranych drzwi.

 Przerażona, ujrzałaś jakiegoś mężczyznę, którego kojarzyłaś z korytarzy w biurze. Zawstydzona przyłapaniem, zaczęłaś odpychać od siebie niebieskookiego pospiesznie. W końcu Rico odsunął się leniwie i spojrzał groźnym wzrokiem na intruza. Nie musiał jednak patrzeć na niego długo bo nieznajomy, zawstydzony znalezieniem się w centrum  takiej sceny, uciekł szybko i zamknął za sobą z hukiem drzwi.

Cała czerwona ukryłaś twarz w dłoniach. Nie wiedziałaś, czy byłaś bardziej zawstydzona, zażenowana, czy po prostu zrozpaczona.

  Rico, w przeciwieństwie do ciebie, szybko zapomniał o wydarzeniu i chciał wrócić do przerwanej czynności.

***

— A-ale to nic takiego... t-to ja powinnam przeprosić...

Bąknęłaś, patrząc na schylonego w pozie przeprosinowej agenta. Był to ten sam, który was przyłapał i... to on czuł się winny zaistniałej sytuacji. Nie wiedziałaś do końca, jak na to zareagować, przekonana, że to po twojej (a właściwie waszej - twojej i Rico!) stronie leży wina. Jednego jednak byłaś pewna.

Tylko Rico potrafił zrobić tak odwrócić właściwy bieg zdarzeń. Będziesz musiała mu podziękować...

- Szeregowy -

   Westchnęłaś, gładząc palcem po miękkim policzku Szeregowego, po czym ponownie przylgnęłaś do jego ust. On natomiast delikatnie chwycił twoje dłonie, jakby przekazując tym gestem całe swoje uczucie i umiłowanie względem ciebie.

    Staliście tak wtuleni w siebie od kilku minut, zapominając o reszcie świata. Słodkie pocałunki, kryjące jednak w głębi coś znacznie innego pochłaniały wasze umysły. Niezbyt myśleliście o jakichkolwiek zagrożeniach przyłapania, nawet niezbyt byliście w stanie określić, gdzie właśnie jesteście.

 Szeregowy smakował słodko - kojarzył się z watą cukrową, karmelkami i cukierkami tofi. Wszystkie te pyszności mieszały się w pewien niepowtarzalny posmak, jak się okazało, wybitnie uzależniający. Mimo, iż nie jeden raz wymienialiście się pocałunkami, nigdy nie byłaś nim nasycona.

  Byliście w nieuczęszczanym korytarzu, skryci za rogiem. Delikatnie przyciśnięci do siebie, a miłością biło od was już daleka. Tak łatwo było was niedojrzeć, gdy przeżywaliście swoją prywatną chwilę...

Pewnie całowalibyście się tak jeszcze chwilę, gdyby nie... niespodziewani goście. 

     Skipper z Rico pojawili się nagle i nieoczekiwanie, od razu zwracając uwagę twoją i Szeregowego. Patrzyłaś na agentów cała czerwona. Podczas gdy oni niewzruszeni stanęli przed wami. Rico zagwizdał z uznaniem.

— Ulala, Szeregowy! Nie wiedzieliśmy, że takie z ciebie zwierzę! — Powiedział, jak dla ciebie, za głośno, Skipper. Po chwili jednak twarz granatowookiego przybrała czuły, niemal ojcowski wyraz. — Nasz mały chłopiec dorasta...

W duchu cieszyłaś się, że o tobie zapomnieli, skupiając swoją uwagę na mężczyźnie. Który teraz wyglądał jakby miał się udusić - na przemian stawiał się to blady, to czerwony. Coś takiego, przyłapany, i to przez szefa...

   Jedno jednak sobie przyznałaś, pokonując swoją nawet wewnętrzną niewinność - chciałabyś zobaczyć, co by z tego wynikło, gdyby nikt was nie nakrył.

------

NOBODY EXPECTED THAT, HUH?!

a więc straciłam szacunek do samej siebie i rzeczy do stracenia.

miłego czytania.

pomagała jak zwykle istigiatora i emosek nieumiemnapisaćnazwy i nawet ich nie oznaczam hej hej omg idę zapaść się pod ziemie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top