| gdy jest zazdrosny |
good morning!
"gdy ma koszmar" się pisze, dlatego dziewczynie która tak na ten temat czeka przekazuję - przepraszam kochana, jeszcze chwila ;-;
a co do tego:
kocham tego typu rozdziały, dlatego jeśli mi nie wyszły, znaczy to, że nie ma dla mnie nadziei. well, miłego czytania w każdym razie!
...
"Bo mógłbym okazać się niewystarczający - bo ciągle taki się czuję."
- Skipper -
Jako osoba, która była uważana za otwartą i opanowaną, nierzadko musiałaś się spotykać z najdziwniejszymi ludźmi i być pośrednikiem między zarządem a agencją, czy nawet cywilami. Proste? Proste!
Tym razem przykładowo musiałaś oprowadzić pewnego agenta z wymiany. Od wielu dni przygotowywałaś się, by jak najlepiej wypaść przed nowym agentem, a razem z tobą przebywał często Skipper, który w marny sposób próbował cię pocieszyć i wybawić od stresu.
— [Imię]. nie ma się czym przejmować! Dopóki nie przedstawisz go ogoniastemu wszystko się jakoś ułoży!
***
— Oh. William, nie musiałeś! W końcu nie wiem, czy nawet znajdę dzisiaj czas...
— Nieważne, to za sam twój uśmiech!
Zarumieniłaś się, odbierając bukiet tulipanów od brązowowłosego mężczyzny. Uśmiechnęłaś się delikatnie, a błyszczące oczy agenta zachłannie rejestrowały twój najmniejszy ruch.
W końcu, kto by się spodziewał, że nowy członek waszej agencji tak bardzo cię polubi? Można by wręcz ująć to inaczej - byłaś podrywana! A tobie, kobiecie, coś takiego bardzo schlebia, zwłaszcza, że jego flirt nie był nachalny, a delikatny i szarmancki, prawie tak dobry jak Skippera. Oczywiście, wierna dowódcy oddziału specjalnego, nie planowałaś żadnego romansu na boku.
Gdyby tylko tak oczywiste wydało się to pewnemu granatowookiemu mężczyźnie na końcu korytarza...
***
Marlenka spojrzała na czterech agentów stłoczonych przy monitorze, gdzie Kowalski usilnie wystukiwał coś na klawiaturze, nadzorowany przez Skippera.
— Co robicie chłopaki? — brązowowłosa podeszła, spoglądając na monitor. Skipper odpowiedział jej obojętnie.
— Nic takiego Marlenko! Ot, rutynowe działanie, dbanie o bezpieczeństwo agencji i takie-
— Planujecie usunąć Williama z naszej jednostki? Tego nowego? — Brązowowłosa spojrzała na ekran ze zdziwieniem, nie przejmując się przerwaniem swojemu przyjacielowi.
— Szef stwierdził, że on jest jakiś podejrzany, więc Kowalski włamał się do plików bazy by wydalić go z naszej jednostki! — Odezwał się jak zwykle grzecznie Szeregowy, informując Marlenkę. W tle, jakby dla potwierdzenia, słyszeć dało się chrypiący głos Rico, który kiwał głową, bełkocząc "Podejrzany...".
Słysząc co, kobieta wywróciła oczami i oparła dłonie na biodrach.
— Podejrzany, tak? A może po prostu jesteś o niego zazdrosny Skipper? — Orzekła oskarżycielsko, kierując swój wymowny wzrok na czarnowłosego. Kowalski jednak podniósł się znad komputera i spojrzał pobłażliwie na brązowooką.
— Nasz szef Marlenko? Szef nigdy nie mógłby być zazdrosny, to nie w jego stylu — jego twarz wyrażała całkowitą pewność siebie, w przeciwieństwie do twarzy samego zainteresowanego, na której pojawiło się zwątpienie.
— Zwłaszcza, że podglądał [Imię] na korytarzu, jak ta dostawała bukiet od Willa. Widziałam go sama gdy stał w cieniu. — Stwierdziła Marlenka kiwając głową. Gdy Szeregowy z Kowalskim już mieli zacząć bronić swojego zwierzchnika, z boku dobiegło ich ciężkie, a zarazem uciszające westchnięcie.
Skipper z odwróconym wzrokiem przełknął ślinę.
— Są rzeczy, które chyba należy rozwiązać po ludzku Skipper i to jedna z nich. — Marlenka ostrzegła przyjaciela.
— Szefie...
— Kowalski, wróćcie potentata na listę. Marlenka ma rację. Nawet ja... m-muszę czasami zmienić taktykę.
***
— Hej William, mam dla ciebie notatki-
— Z-zostaw je na biurku, kiedyś je wezmę. D-do widzenia! — Spojrzałaś zaskoczona na mężczyznę, który na twój widok jakby pisnął, po czym odszedł szybko.
Nie wiedziałaś dlaczego już drugi dzień cię unikał. Zresztą, czy on miał spuchnięty policzek? Musisz zobaczyć o co chodzi.
***
— Skipper! — Marlenka wpadła do bazy oddziału specjalnego, ciskając gromami z oczu. Nikt jednak nie zareagował zbyt energicznie na jej przyjście; cała czwórka w dalszym ciągu spokojnie kontynuowała grę w karty.
— Cóż się stało Marlenko? — Granatowooki wyłożył damę pik, mrucząc coś o wygranej. Nawet nie spojrzał na kobietę.
— Gdy mówiłam o ogarnięciu tego po "ludzku" — tu sfrustrowana agenta nie wiadomo dlaczego zrobiła cudzysłów palcami w powietrzu — miałam na myśli porozmawianie z [Imię], a nie doprowadzenie niewinnego faceta do nerwicy!
Brązowooka gestykulowała nerwowo rękami, a jej głos wyrażał niezadowolenie i niedowierzanie.
— Ależ o co ci chodzi!
— Will zgłosił się dzisiaj do dowództwa poturbowany, trzęsący się i z podkrążonymi oczami, prosząc o przeniesienie!
— Biedaczek musiał u nas źle sypiać... — Brązowooka słysząc to wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, dający upust jej frustracji. Tymczasem granatowooki rzucił asa trefl i wstał od stołu zadowolony. — Wygrałem panowie! Tygodniowy rybi bonus idzie do mnie! Wszystko z tobą dobrze Marlenko?
Odpowiedział mu jednak tylko zdenerwowany krzyk.
- Kowalski -
To działo się w okresie, w którym czarnowłosy konstruował jeden ze swoich "przełomowych wynalazków".
Pochłonięty pracą, długo nie zwracał na ciebie uwagi. Zdawkowe odpowiedzi, ciągłe przesiadywanie w laboratorium i napady zarówno radości jak i szału. Wtedy też zawsze niezbyt miałaś co ze sobą zrobić, z przyzwyczajenia chodząc do bazy oddziału.
W końcu jednak, pewnego dnia, po raz kolejny zanudzona na śmierć brakiem uwagi, postanowiłaś pogadać z resztą mieszkańców "apartamentu". Oczywiście, jak można się spodziewać, najlepszy kontakt złapałaś z uroczym, uczynnym i otwartym Szeregowym. Błękitnooki był przemiły i zawsze wiedział, jak ci poprawić humor, gdy Kowalski znowu cię zignorował zajęty przypalaniem rękawiczki.
Było wam na wspólnych rozmowach tak dobrze, że w pewnym momencie przestałaś nawet zaglądać do pracowni Kowalskiego, a od razu ruszałaś do Szeregowego na herbatkę.
I okazało się, że naukowiec w końcu zaczął to dostrzegać. Pewnego dnia, gdy szał tworzenia ucichł na chwilę i odwrócił się do miejsca, w którym zazwyczaj siedziałaś, bardzo się zdziwił. Nie było cię tam!
Nieważne, że ostatni raz sprawdzał tydzień temu...
Gdy skołowany wyszedł z pomieszczenia na bazę i rozejrzał się, odkrył, że siedzisz razem z Szeregowym przy stalowym stole i razem się z czegoś śmiejecie. Właśnie chwyciłaś dłoń błękitnookiego, chichocząc uroczo. W końcu jednak zauważyłaś swojego partnera, więc uspokoiłaś się i uśmiechnęłaś się delikatnie do niego, ignorując jego zmieszaną minę.
— Witaj! I jak? Przepraszam, jeśli śmiałam się za głośno, po prostu Szeregowy powiedział coś tak kochanego... możesz wracać do pracy. — Powiedziałaś, przekonana, że to twoje napady radości wyrwały go z badań i przyszedł cię uciszyć.
Kowalski, słysząc twoje słowa, mruknął coś i niezgrabnie przeszedł z powrotem do laboratorium. Nie mógł się jednak skupić, słysząc zza grubej ceglanej ściany twój uroczy, słodki, przepiękny śmiech.
***
Przyglądałaś się swoimi [kolor] oczami Kowalskiemu, próbując słuchać w jego mamrotanie do samego siebie. Miałaś nadzieję, że pomoże ci to zrozumieć jego rozdrażnienie, które ostatnimi dniami wystąpiło. W końcu nie wytrzymałaś i poszłaś do Szeregowego, uznając, że naukowiec musiał wkurzać się z jakiegoś naukowego powodu. Nie dostrzegłaś nawet, że czarnowłosy odprowadza cię wzrokiem.
Całej tej sytuacji przyglądał się jednak Rico.
— Pfff i co on takiego w sobie ma? — Powiedział sam do siebie Kowalski, gdy tylko zamknęły się za tobą drzwi. — "Uroczy". Nikt już nie rozumie geniuszu!
Agent pewnie dalej by marudził sam do siebie głosem przepełnionym frustracją. Podskoczył i przerwał jednak, gdy nagle za jego plecami usłyszał bełkot. Był to Rico, wyraźnie tłumaczący mu coś na swój sposób. W końcu fan wybuchów wychrypiał.
— Zazdrosny jesteś. — I zrobił słodkie oczka, jakby podkreślając naiwną romantyczność tej sytuacji, a swoimi suchymi ustami robiąc dzióbka.
Kowalski odwrócił naburmuszony wzrok w bok, dalej będąc skierowanym w stronę drzwi, przez które wyszłaś.
— Zazdrosny! — Chrypiał śpiewnie dalej Rico. Mężczyzna jednak zdążył już odejść wgłąb laboratorium.
Wyraźnie walczył ze swoimi myślami, a jego gadatliwy towarzysz bynajmniej mu nie pomagał.
***
Pewnego dnia rozmawiałaś radośnie z Szeregowym, gdy nagle napatoczył się temat twojego związku z agentem.
— Kowalski naprawdę cię kocha — zauważył ostrożnie Szeregowy. — W głębi serca bardzo mu na tobie zależy. Nawet pomimo... t-tego jak czasami się zachowuje.
Słysząc to, uśmiechnęłaś się delikatnie, po czym upiłaś łyka herbaty z filiżanki. Poczułaś, że Szeregowy jest osobą, której można zaufać. Jego czyste serce zawsze dobrze pozwalało mu spojrzeć na uczucia osób dookoła niego.
— Jeśli chodzi o to...
***
— Witaj kochanie. Jak badania? — Przywitałaś czarnowłosego wesoło, wpadając do jego laboratorium. — Nad czym ostatnio pracowałeś... um, teleporter, dobrze pamiętam?
Naukowiec spojrzał na ciebie pewnie. Od dwóch dni z powrotem zaczął zachowywać się normalnie, jednak poświęcał twojej osobie więcej czasu, jakby podświadomie starając się nadrabiać czas, którego ostatniego nie spędzaliście razem.
— Tak! To będzie mój przełomowy wynalazek, moje dzieło życia, mój klucz do wrót legend nauki! — Zaśmiałaś się, będąc zarazem dumna ze swojego mężczyzny, który z zaaferowaniem zaczął rozrysowywać nieznany ci mechanizm na tablicy. — Zmniejszając biegun cząsteczki argonu i wtłaczając jej promień pomiędzy atomy...
I choć domyślałaś się, że Kowalski jest zazdrosny, oraz że podsłuchiwał waszą rozmowę, nic nie dałaś po sobie poznać, uznając to za swój kobiecy sekret. Ot, skoro poradził sobie sam, to nie ma co zaogniać sytuacji, racja?
- Rico -
Siedziałaś właśnie u Juliana, pijąc jakiegoś drinka bezalkoholowego zrobionego przez Maurice'a. Znowu pomagałaś szarowłosemu w doborze jakiś ubrań. Oczywiście, nie odbyło się bez podrywu - agent był jak zawsze nachalny, jednak zdążyłaś się do tego przyzwyczaić. No i nazywał cię nietypowo. Powoli zaczynałaś sądzić, że wszyscy tutaj mają coś do przezywania twojej osoby.
— Carlotta... wyglądasz dziś wyjątkowo pięknie — żółtooki próbował swoich sił u ciebie, jednak ty jedynie uśmiechałaś się delikatnie, zbywając go. W końcu odezwał się Maurice, jakby zaniepokojony.
— Królu, może niech król nie podrywa jednak dziewczyny Rico? — Spojrzałaś na niego, po czym jednak poczułaś kropelkę potu, spływającą po twoim czole.
"No tak, Rico..." Wzięłaś cicho kolejny łyk napoju. "Coś może w tym być."
— Jeszcze dziewczynę tego wariackiego pingwina — oznajmił pewnym głosem Julian, przybliżając się do ciebie i zaplatając dookoła swojego palca kosmyk twoich [kolor] włosów.
I w tym momencie... wszedł wyraźnie poszukujący cię czarnowłosy. Jak na zawołanie.
Zaczynałaś odnosić wrażenie, że miał wbudowany radar na wszystkie niepożądane wobec ciebie działania. W skrócie - beznadziejne wyczucie czasu. Idealne, byś nigdy nie mogła rozwiązać sprawy pokojowo....
— Cooo?! — Usłyszałaś wrzask czarnowłosego. Jedyne co zdążyłaś zobaczyć to chowający się pod barem Maurice, nim tancerz chwycił cię i... postawił przed sobą, tworząc z ciebie żywą tarczę przed twoim ukochanym.
— Em, może jednak dogadajmy się? Wiesz, nie trzeba od razu przechodzić do rozwiązań... em, siłowych! — Słyszałaś Juliana, który ewidentnie starał się uniknąć pobicia. Brzmiał na dość wystraszonego.
Zresztą nie dziwiłaś mu się, bo w dłoniach Rico nagle znalazł się łom. Przełknęłaś ślinę zestresowana.
Całe szczęście niebieskooki widząc ciebie nie ruszył do ataku. Podszedł jednak i gwałtownym ruchem wyrwał cię z rąk szarowłosego. Przycisnął cię to swojej klatki piersiowej i awanturował się jeszcze chwilę.
Po chwili poczułaś, jak cię wynosi. Zdążyłaś jednak dostrzec, że podrzuca im dynamit, po czym usłyszałaś (już niesiona przez swojego partnera z dala od mieszkania trójki ekscentrycznych agentów) jak wszyscy krzyczą.
— Mort! Łap wybuchającą treść!
— Królu niech król nie kopie Morta na dynamit! Mort uciekaj!
— Królu! Mam śmieszną czerwoną laskę!
— Biegnij z tym Mort!
— Ale królu, gdzie?
— Na pewno z daleka ode mojej królelewskiej osoby!
***
Siedziałaś w bazie, opierając się na plecach Rico, który marudził pod nosem.
— Nie przesadzaj! Przecież wcale nie był tak blisko! — Powiedziałaś, jednak słysząc przedrzeźniającego cię Rico uznałaś, że twoja cierpliwość się wyczerpała. — Dobrze, jak tak o nim mówisz to do niego IDŹ!
— ...Co? — Rico odwrócił się zaskoczony, a jego chrypliwy głos odbił się od ścian.
— Dobrze słyszałeś. Ciągle tak o nim mówisz, to może do niego pójdziesz? — Z trudem utrzymywałaś kamienną minę. Wiedziałaś, że to konieczne, by sztuczka się udała. — Czy to może jednak na mnie ci zależy?
Usłyszałaś skołowany bełkot, coś na wzór tłumaczenia się. Co oznaczało, że udało ci się.
Przytuliłaś się do Rico, który nie wiedział co zrobić, dlatego machinalnie oddał uścisk. Teraz mogłaś na spokojnie zmienić temat.
Jak dobrze, że koleżanka poleciła ci tą sztuczkę...
- Szeregowy -
Po Szeregowym długo nie było widać żadnej zazdrości. Ba, przez dłuższy czas nawet po po prostu jej nie było! Wszystko jednak miało swoje granice.
A wszystko poszło o Morta...
Przez kilka tygodni spędzałaś z brązowowłosym fanem Juliana dość duże ilości czasu. Wszystko było spowodowane twoimi obowiązkami. Chwila nadzoru, analiza, może jakaś rozmowa - siłą rzeczy musiałaś więc go poznać i przekonać do siebie.
Całe szczęście młodziutki agent nie był zbyt problematyczny. Szybko się polubiliście, a ty mimowolnie stwierdziłaś, że jest przeuroczy i przemiły.
I to dopiero zaczęło godzić w Szeregowego. Zwłaszcza, gdy tak wychwalałaś chłopięcą twarzyczkę Morta, przypisując mu do tego anielski głosik i wspominając o jego cudownych, smutnych oczach. I wtedy przestało się już dla Szeregowego liczyć, że postrzegałaś tego młodzika o złoto-czarnych oczach prawie jak młodszego brata. I tak czuł się zagrożony. I nie mógł sobie przestać rozmyślać na ten temat.
Na takich refleksjach przyłapał go kiedyś sam zainteresowany. Z ogromnym mango w dłoniach pochylił się, przybierając minę wręcz groteskową, nad błękitnookim. Jego dziecięcy ton rozbrzmiał w pomieszczeniu.
— Cześć miły panie pingwinie! Co robisz? — Szeregowy mruknął coś niezrozumiale, chcąc uniknąć rozmowy. — Nie słyszę.
— Nie powinno cię to obchodzić! — Wykrzyknął niespodziewanie najmłodszy agent oddziału specjalnego. Po chwili jednak jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu, jakby dopiero zdając sobie sprawę ze swojego niemiłego zachowania. — Jeju, Mort, naprawdę cię przepraszam!
— Eh, za co? — Smutne oczy spojrzały z niezrozumieniem na czarnowłosego. Chłopak zdążył już siąść obok Szeregowego i nie przejmując się niczym, zaczął jeść swój owoc.
— No za to, że byłem taki niemiły! Musisz czuć się urażony.
— A co to znaczy urażony?
— To znaczy... a zresztą, nieważne! — I już błękitnooki odszedł zdecydowanym krokiem w tylko sobie znanym kierunku, zostawiając brązowowłosego samego, siedzącego i niezważającego na nic.
I chyba nikt poza Szeregowym nie wiedział, gdzie ten poszedł. Po tym jednak wydarzeniu twój ukochany tłumił w sobie wszelkie objawy jakiejkolwiek zazdrości, tłumacząc sobie tym, że prowadzi ona do nieszczęścia.
Co za cudowny, niewinny chłopak.
---
ta daam! mam nadzieję, że da się przeżyć.
klasycznie, czekam na propozycje, opinie, komentarze i ewentualne zachwyty xd
kto wyszedł najlepszy? ja tym razem nie mam ulubionego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top