22.
Tego samego dnia, kiedy siedziałam w pokoju Zayn wszedł do środka.
- Co znowu? - mruknęłam, zakreślając coś w swoich notatkach.
- Może do mnie wpaść Liam? - zapytał, opierając się o framugę drzwi.
- Słucham? Od kiedy się o coś takiego pytasz? - odparłam zdziwiona.
- Wtedy nie było twojego ojca. - mruknął.
- Nie możecie gdzieś pojechać i się spotkać? - rzuciłam, nie chcąc odmawiać Zaynowi spotkania z kumplem. Nie chciałam tylko, aby odbyło się ono u nas w domu. Tata był po wypadku i nie można go było zbytnio denerwować.
- Gdzie? Nie zamierzam szwędać się po nocy w Bradford. - prychnął.
- Jezu, okej! Zapytam się czy może przyjść. - westchnęłam i wstałam z krzesła, mijając w drzwiach Zayna, który miał na ustach cwaniacki uśmieszek.
- Mogę na chwilę przeszkodzić? - zapytałam, wchodząc do salonu, w którym Ed oglądał telewizję.
- Jasne, coś się stało Katie? - odparł, podnosząc się nieudolnie do pozycji siedzącej.
- Czy...do mnie i do Zayna może dzisiaj wpaść kolega? - zagadnęłam niepewnie.
- Kolega? - ojciec uniósł brwi.
- Tak, kolega. - przytaknęłam.
- No...dobrze. Niech Ci będzie. - powiedział, a ja się uśmiechnęłam.
- Dzięki! - krzyknęłam, wychodząc z salonu.
- Załatwiłaś? - zapytał Zayn, kiedy tylko pojawiłam się na horyzoncie.
- Załatwiłam. - mruknęłam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Trzy godziny później, kiedy siedziałam na łóżku wykąpana, usłyszałam pukanie do drzwi, jednak zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć zostały one otwarte na oścież, a po chwili w moim pokoju pojawił się Liam z dwoma kartonami pizzy i mruczący coś pod nosem Zayn z butelką coli. Zamknął drzwi stopą i wszedł w głąb pomieszczenia.
- Oczywiście, że możecie wejść. - zironizowałam, czym rozśmieszyłam Liama.
Bardzo cieszyłam się na jego widok, bo zawsze jego towarzystwo było jakiegoś rodzaju odmianą.
- Miło Cię widzieć Kat. - powiedział Payne i złożył na moim policzku krótki pocałunek.
- Ciebie też. - zaśmiałam się krótko.
- Też tu jestem. - powiedział Zayn z pretensją w głosie.
- Widujemy się na co dzień, Malik. - rzuciłam w jego stronę, robiąc im miejsce na moim łóżku.
- Wy nadal toczycie wojnę o niewiadomo co? - zapytał Liam, otwierając jedno pudełko z pizzą.
- Nie toczymy wojny! - odparliśmy w tym samym czasie i spojrzeliśmy na siebie zażenowani.
- Tak, tak, wy wiecie lepiej. - odparł Payne.
- Coś konkretnego Cię tutaj sprowadza Liam? - zagadnęłam.
- Przyjechałem po prostu Was odwiedzić, a przy okazji pomóc. - odparł.
- Pomóc w czym? - zmrużyłam oczy, nie rozumiejąc do czego pije.
- Słyszałem o tym SMS'ie. - rzucił, biorąc pierwszy gryz.
- To nic takiego. - powiedziałam od razu, nie chcąc obarczać chłopaków moimi problemami.
- Wmawiaj sobie dalej. - prychnął Zayn.
- Dostałaś tylko jedną wiadomość? - zapytał Payne.
- Właściwie...to dwie. - przyznałam.
- Co?! - Zayn podniósł głos. - Nie powiedziałaś mi o tym! - dodał.
- Po pierwsze to bądź ciszej. - syknął w jego stronę Liam. - A po drugie...co było w tej wiadomości? - zwrócił się w moją stronę.
- Że mam sobie nie myśleć, że o mnie zapomniał. - mruknęłam.
- I nadal twierdzisz, że to pomyłka? - prychnął Malik.
- No i po co ta ironia? - zapytał Liam.
- Przestań się mnie czepiać! - pisnął Zayn.
- Nie ważne, masz jakieś podejrzenia do kogoś kto może za tym stać? - zagadnął brunet.
- Nie... - zaczęłam, ale zaraz mi przerwano.
- To na pewno Scott! - oznajmił Malik.
- Scott od Curtisa? - zdziwił się Payne. - Skąd on miałby mieć numer do Kat? - zapytał.
- Sama mu go dała. - powiedział Zayn.
- Co? Czemu? - ściągnął brwi.
- Chryste! Czy możemy zmienić temat? - westchnęłam zirytowana. - Poza tym przestań go oskarżać, nie masz pojęcia czy to on. - zwróciłam się w stronę Zayna.
- To kto inny według Ciebie, Panno Wielce Mądralińska? - prychnął Mulat.
- Nie wiem, może Gillis? Przecież wiesz, że on mnie nie cierpi. - powiedziałam.
- Kto to jest? - zapytał Liam.
- Taki zjeb od niej z uczelni, któremu dzisiaj przywaliłem. - oznajmił Malik.
- Znowu się z kimś biłeś? - westchnął chłopak.
- On mnie nie bił, tylko ja jego. - przyznał.
- Jesteś idiotą! Sam się prosisz o powrót do ośrodka! - Liam podniósł głos.
- I dobrze! Na pewno byłoby mi lepiej niż tutaj. - mruknął.
- Co ty wygadujesz? - prychnął Payne.
- Nie musiałbym teraz tutaj siedzieć i wysłuchiwać jej problemów! - Malik wskazał na mnie palcem, a ja w tej chwili zaczęłam zastanawiać się czy chłopcy też przechodzą okres...bo Zayn był tego idealnym przykładem!
- Wynoś się stąd. - powiedziałam opanowanym tonem.
- Co? - zmrużył oczy,patrząc się na mnie.
- Słyszałeś mnie! Wypierdalaj stąd Zayn, bo już nie mogę Cię więcej do cholery znieść! - wrzasnęłam, powodując u niego zaskoczoną minę.
Chłopak bez słowa odwrócił się i z lekkim trzaskiem zamknął drzwi.
- Wszystko w porządku? - zapytał Payne.
- Tak, Liam. W jak najlepszym... - odparłam, siląc się na jak najbardziej szczery uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top