Prison Babies
Usiadłem na fotelu przy biurku, przede mną siedział starszy, siwy mężczyzna z surowym wyrazem twarzy. Starałem się zachować spokój, ale pocące się dłonie i nerwowy tik w prawej nodze, utrudniało mi zachowanie pozorów. Starałem się ze wszystkich sił nie okazywać strachu przed tym staruszkiem i jak sądzę, udawało mi się to.
- A więc, Castielu. Jesteś gotowy na swój pierwszy obchód?
Niepewnie kiwnąłem głową.
- Tak, panie Singer.
Staruszek wstał z miejsca, powtórzyłem jego ruch i wyszliśmy na korytarz, prowadzący do wszystkich cel i na spacerniak.
Stanęliśmy przy pierwszej celi, a kierownik sięgnął po kartę wiszącą przy kratach.
- Megan Masters. Nasza Demonica. Potrójna Czarna Wdowa. Jedynie dwadzieścia lat. Kiedyś pomagała miejscowym szeryfom w rozwiązaniu sprawy zabójstwa jej drugiego męża, jak się później okazało, tylko wodziła ich za nos. Siedzi tu juz osiem lat, nadal mówi, że jest niewinna.
Przejrzałem jej - jak się okazało - akta. Rzeczywiście, nie za ciekawa osóbka.
Poszliśmy do następnej celi.
- Benjamin "Wampirat" Laffite. Wyrok dwudziestu pięciu lat. Siedzi za liczne wyłudzenia, wrobiono go w zabójstwo. Ale my wiemy, że jest niewinny. Wszyscy, którzy tu trafiają, są niewinni.
Dalej było kilku oszustów, złodziei i kolejna "Czarna Wdowa". Nie odzywałem się, jedynie czytałem akta, które dawał mi pan Singer.
- I wreszcie nasz kwiatuszek. Dean Winchester, dożywocie. Skazany za liczne morderstwa, podrabianie dokumentów, rozboje i wyłudzenia. Mało mówi, ale jeśli już zacznie - tu staruszek spojrzał na mnie. - To uciekaj jak najdalej - dokończył szepcząc. Dało się wyczuć w jego głosie nutkę rozbawienia.
- Ja bym radził uciekać przed tobą, Bobby. Ale jak kto woli - odezwał się głęboki głos z wnętrza celi. Poprzedni albo milczeli całkowicie, machając mi jedynie - co było dosyć zabawne - albo witali się jakimś głupim tekstem.
- Idiota - warknął pan Singer. - No, Castielu. Mam nadzieję, że poradzisz sobie z tymi... Przemiłymi istotami - zaśmiał się. - Ja wracam do biura, a ty zrób obchód. Ewentualnie rób co chcesz.
Wydawało mi się, że będzie tu większy rygor, czy coś. A tymczasem więźniowie mówią do strażnika jak do starego kumpla. Do tego komendant nie wydaje się być tak oschły jak na początku. Cóż, nie taki wilk straszny jak go malują, nie? Stałem jeszcze chwilę przed celą tego Winchestera, zastanawiając się, czy dobrze zrobiłem wybierając resocjalizację jako kierunek studiów. To jeszcze nie było takie złe. Prawdziwa zgroza zaczęła się, gdy przydzielili mnie do grupy mającej nadzorować więzienia, wtedy modliłem się, żeby jednak coś im się pomyliło i mam pracować w domu dziecka. Chociaż, po tym co widziałem tutaj przez te kilka ostatnich godzin, czuję się jak wśród zagubionych dzieci.
- Hej, pięknisiu, zamurowało cię, czy nadal czytasz moje przewinienia? Z tego co pamiętam, aż tak dużo ich nie było - ten sam niski głos wyrwał mnie z zamyślenia i dopiero wtedy zorientowałem się, że nadal trzymam jego akta. Odwiesiłem je na haczyk i chrząknąłem.
- Nie jesteśmy na ty, z tego co wiem - odpowiedziałem, próbując powstrzymać drżenie głosu i odwróciłem głowę.
- To zawsze można zmienić - wzdrygnąłem się na odległość, z jakiej ten głos do mnie docierał. W zasadzie był to bardzo seksowny głos.
- Wolałbym nie - warknąłem, zrzucając jego rękę z mojego karku. Obróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę biura szefa. Odchodząc, usłyszałem jedynie rozbawione prychnięcie. Co za dupek.
Stanąłem pod drzwiami pana Singera i niepewnie zapukałem, uprzednio zastanawiając się po co ja tu przyszedłem. Gdy nie usłyszałem odpowiedzi, nacisnąłem klamkę, drzwi ustąpiły i zajrzałem po cichu do środka. Otworzyłem szeroko oczy, widząc stojącego obok szeryfa faceta. Stojącego bardzo, bardzo blisko. Widocznie mnie nie zauważyli, bo żaden z mężczyzn nie zrobił nawet kroku, żeby się od siebie odsunąć, dlatego wysunąłem się z pokoju i najcieszej jaj potrafiłem, zamknąłem drewnianą powłokę, nadal powstrzymując śmiech, wywołany zaskoczeniem. Postanowiłem wrócić i zrobić mały obchód, żeby zapomnieć o tym incydencie. W końcu nie codziennie widzi się swojego szefa obściskującego się z innym mężczyzną. Zaśmiałem się.
- Co cię tak śmieszy? Misiaczek się stęsknił i postanowił wrócić? - kiedy ja się tu znalazłem...
- Tak, wiesz - prychnąłem. - Nie mogłem się doczekać, aż znów cię zobaczę, miłości mojego życia - powiedziałem teatralnie podwyższonym głosem i przyłożyłem rękę do czoła, podkreślając dramatyczność wypowiedzi.
- Ha, każda mi to mówi.
- Nie jestem dziewczyną, Winchester.
- O, to teraz jedziemy po nazwiskach, Novak?
- Skąd ty...
- Wieści szybko się rozchodzą.
- Dupek.
Winchester odburknął coś pod nosem. Uniosłem brew, a więzień natychmiast zamilkł.
- Widzę, że nasz jednorożec znalazł swoją tęczę, hm? - usłyszałem kobiecy głos z sąsiedniej celi.
- Czep sie, Meg - odezwał się Dean.
- Ou, wiewiórka gryzie.
- Ou, łasica sie wymądrza - przedrzeźnił ją mężczyzna mówiąc wyższym głosem. Duże dzieci.
- Palant.
- Suka.
- Dosyć - warknąłem sztucznie, udając, że mnie to ani trochę nie rozczula. Oni kłócili się jak rodzeństwo. Na szczęście mnie posłuchali. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę jedenastą. Podszedłem do każdej z cel i otworzyłem je. Więźniów było zaledwie siedmiu, przynajmniej tak słyszałem od pana Singera, natomiast zza krat wyszło jedynie pięcioro z nich, rozejrzałem się po celach.
- Dwójka naszych jest w bibliotece, praktycznie stamtąd nie wychodzą.
Spojrzałem na blondyna, który trzymał ręce w kieszeniach pomarańczowego, więziennego kostiumu. Teraz mogłem dokładniej mu się przyjrzeć. Krótko ścięte blond włosy, symetryczna twarz i... O mój Boże, te oczy. Piękne, błyszczące, zielone oczy, które wyrażały ból i smutek. Jego twarz wydawała się mieć dwa oblicza, jedno - wesołego, uśmiechniętego chłopca, drugie - hardego, nieufnego i doświadczonego życiem mężczyzny.
- Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej - odezwał się, a ja mógłbym przysiąc, że oblałem się rumieńcem. Natychmiast odwróciłem wzrok, którym przeskanowałem resztę więźniów.
- Do stołówki marsz! - krzyknąłem, starając się ukryć uśmiech, natomiast kilka osób się zaśmiało, ale wszyscy zgodnie ruszyli gęsiego w stronę wyznaczonej sali.
Czuję, że dam radę dogadać się z więziennymi dziećmi.
|••••••••••|
Hejka naklejka Demisie!
Tęskniliście?
Bo ja bardzo😘
Opowiadajcie, co u was?
Jak minął wam pierwszy miesiąc szkoły?
Który nauczyciel już was wkurza?
Serio, jestem ciekawa co sie dzieje u moich Demiśków!
Trzymajcie sie i nie puszczajcie!
Luv u all💚☕🍪
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top