"Nie przy ludziach..."

Dean przeciągnął się, mrucząc cicho. Czuł się dziwnie nieswojo. Spojrzał w bok i usiadł gwałtownie, podpierając się rękami.

- Witaj, Dean. - odezwał się niski głos, a blondyn odetchnął i położył się z powrotem, zamykając twarz w dłoniach. - Wszystko w porządku?

- Cas, pojawiłeś się na moim łóżku.... Znowu... Wszystko jest kurewsko dobrze. - westchnął i podniósł się z łóżka i wyszedł z pokoju, udając się do salonu, gdzie zastał swojego brata i Gabriela.

- Och no, nie przy ludziach. - rzucił obrzydzony, odwracając wzrok od migdalącej się pary. - Albo w ogóle... - zasłonił oczy i przeszedł obok nich, idąc w stronę kuchni. Wyciągnął z lodówki piwo i oparł się o blat, otworzył butelkę i pociągnął spory łyk, patrząc się na drzwi, przez które wchodził Castiel. "Wreszcie skończył z teleportowaniem się" pomyślał blondyn, odstawiając butelkę na blat i odwrócił się do anioła tyłem. Wyciągnął z szafki jajka i patelnię, chcąc zrobić sobie jajecznicę, ale myśl o jego młodszym bracie, obściskującym się z Gabe'm w pokoju obok, odebrała mu apetyt.
Odwrócił się, z zamiarem wyjścia i podskoczył do góry przestraszony i przymknął powieki zniecierpliwiony. Spuścił głowę i oblizał wargi, próbując nie wydrzeć się na Castiela, który stał zdecydowanie za blisko.

- Cas... Rozmawialiśmy o...

- Tak, wiem, przestrzeń osobista i te sprawy - westchnął brunet i cofnął się o krok. - Ale co poradzić no to, że przyciągasz mnie swoim wyglądem? - dodał mało pewnym głosem, wzruszając ramionami.

- Albo poszedłeś na kurs podrywu, albo do tej pory ukrywałeś swoją prawdziwą naturę, ale łaskoczesz moje ego.

Castiel spojrzał na niego, mrużąc oczy i przekrzywił głowę, jak zwykle, gdy czegoś nie rozumiał.

- Ja niczego nie łaskoczę, Dean.

- Czyli kurs... - szepnął do siebie blondyn i wzruszył ramionami. Ominął anioła i wyszedł z kuchni, pamiętając o zasłonięciu sobie oczu dłonią, żeby nie musieć patrzeć na młodszego brata i jego anielskiego kochasia.

- Wychodzę - rzucił, mimo wiedzy, że nikogo to nie obchodzi i złapał jeansową kurtkę, wbiegając na schody do wyjścia.

Wyszedł z bunkra i od razu odetchnął rześkim, porannym, a zarazem chłodnym, powietrzem. Założył kurtkę i sięgnął do kieszeni po kluczyki, z westchnięciem stwierdzając, że zostawił je w pokoju na szafce. Wrócił więc, z zadowoleniem stwierdzając, że kochankowie przenieśli się do sypialni (przynajmniej miał taką nadzieję i, że nie natknie się na nich, kiedy będzie wchodził do łazienki, ani nie usłyszy jęków). Wzdrygnął się jedynie i wszedł do pokoju, z niemałym zaskoczeniem stwierdzając, że w pokoju jest Castiel, który przytula się do jego poduszki, leżąc na jego łóżku.

Dean mimo woli uśmiechnął się na ten widok. Zapewne, gdyby Cas nie był jego przyjacielem, wyrwałby go ze snu, każąc wypieprzać z jego pokoju, ale twarz Castiela podczas snu, wyglądała tak spokojnie i nieprzyzwoicie pięknie.
Winchester podszedł do łóżka i przykrył mężczyznę kocem, nachylił się nad nim i wykonał gest, jakiego nigdy by się nie spodziewał w jego kierunku, a mimo to myślał o tym często, cmoknął go delikatnie w czoło. Zgarnął kluczyki do Impali z szafki i wyszedł z pokoju tak cicho, jak tylko potrafił, przedtem szepcząc ciche "dobranoc, mój aniołku".

Wjechał na barowy parking i wysiadł z samochodu. Rozejrzał się dookoła, słysząc znajome odgłosy walki i ruszył ku nim. Zobaczył dwóch bijących się kolesi i, próbującą ich rozdzielić, kobietę. Podszedł do wyższego i szarpnął go za kołnierz, odpychając mniejszego, kiedy z powrotem do niego doskoczył.

- Spokój! - warknął i kiedy mężczyźni się w miarę uspokoili, nadal mierząc siebie nawzajem wrogim wzrokiem.

- Nie interesuje mnie o co się lejecie, ale pani chyba chciała, żebyście się ogarnęli - mruknął niezadowolony i pchnął przypadkiem niższego, idąc w stronę wejścia do baru.

Jak zwykle jego pierwszym zamówieniem było whisky. Nie musiał pić, nie miał takiej potrzeby, a jednak, nie mógł się obejść bez choćby odrobiny whisky i jednej obejrzanej striptizerki.

W końcu, po jednej opróżnionej butelce whisky, postanowił, że wróci do domu. Może był mocno wstawiony, przez co prawie nie kontaktował, ale był wystarczająco trzeźwy, by nie zapominać o nie wsiadaniu za kierownicę, szczególnie jeśli chodziło o jego małą. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, zaczął myśleć o Castielu. Nagle przypomniał sobie, że jego anioł spał, więc przerwał 'modlitwę', mając nadzieję, że go nie obudził - o ile jeszcze spał - i niewiele myśląc, wsiadł do Impali. Uderzył się w oba policzki, zapewne zostawiając czerwone ślady i odpalił samochód, ruszając w stronę bunkra.

Ku swojemu zadowoleniu, na drogach było pusto, a on jechał w miarę prosto, dlatego dojechał do bunkra bez szwanku. Wszedł do środka i, o mało nie spadając ze schodów, ruszył w stronę swojego pokoju. Kiedy do niego dotarł uśmiech, który pojawił się na myśl o śpiącym w jego łóżku aniele, zniknął natychmiast, gdy nie zastał Castiela w sypialni. Położył się niezadowolony na, ku jego zaskoczeniu, jeszcze ciepłej pościeli i wtulił twarz w poduszkę, która pachniała aniołem, zasypiając niemal od razu.

Castiel wszedł po kilku minutach do salonu i uśmiechnął się, widząc wiszącą na wieszaku kurtkę Deana. Wytarł mokre włosy w ręcznik i zarzucił go sobie na nagie ramiona. Może i był aniołem, ale ciepła kąpiel, była jedną z tych czynności ludzkich, które polubił. Otworzył drzwi pokoju Deana, nie otrzymując odpowiedzi po wcześniejszym zapukaniu, wszedł do środka i, widząc blondyna leżącego i przytulonego do poduszki, uśmiechnął się. Podszedł do niego i przykrył go kołdrą. Skrzywił się na zapach alkoholu, który od niego wyczuł.

Dean odwrócił się na plecy i złapał Castiela za szyję, powodując, że ten zapiszczał i runął jak długi na Deana.

- Już mi nie uciekniesz - wymruczał blondyn tuż przy uchu anioła. Brunet zarumienił się i próbował wstać, ale uścisk na karku był za mocny i nie mógł się nawet ruszyć.

- Dean, jesteś pijany, puść mnie! - mówił nadal zarumieniony Castiel.

- To znaczy, że gdybym nie był pijany, chciałbyś się przytulać? Myślałem, że zawsze mnie chcesz - wymruczał mu do ucha blondyn, muskając jego szczękę nosem. Anioł starał się tego nie okazywać, ale niepowstrzymane drgawki wywołały uśmiech na twarzy Deana, a u Castiela ciche westchnięcia i rumieńce na policzkach.

- Wiesz... Że jesteś cholernym hipokrytą?

Dean zaśmiał się.

- Wiem, że jestem cholernie przystojnym, czarującym hipokrytą. I ty też to wiesz.

Blondyn schował głowę w zagłębienie szyi Anioła, dmuchając mu ciepłym powietrzem we wrażliwą skórę. Przełożył nogę przez biodra Castiela, aby ten nie mógł mu uciec, dodatkowo objął go ramieniem. Anioł spojrzał na rozluźnionego Deana i przesunął się lekko w lewo, chcąc wyswobodzić się z jego uścisku, ale blondyn przyciągnął go jeszcze bliżej, mrucząc pod nosem:

- Nie, Cas wygodny - brunet jeszcze raz zerknął na mężczynę, którego twarz tym razem wyrażała niezadowolenie, które po chwili ustąpiło spokojowi. Pomyślał, że mógłby się teleportować z jego objęć, ale zrezygnował, nie chcąc skrzywdzić Winchestera, za bardzo mu na nim zależało, żeby ot tak uciec. Poza tym, było mu wygodnie i stwierdził, że mógłby tak spędzić całe życie.

- Dobranoc, Dean - szepnął brunet, odwracając się przodem do mężczyzny i wtulił się w jego klatkę piersiową, powoli usypiając i wsłuchując się w miarowe bicie serca jego obecnej przytulanki.

Tak, zdecydowanie tak oboje chcieli spędzić resztę życia - razem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top