18. Intuicja

Sam bardzo uparł się żebyśmy po drodze do Minnesoty zajechali na targ rolniczy.

-Czemu my tu w ogóle jesteśmy?- zapytał zirytowany Dean.

-To że ty jesz wyłącznie te fast foody nie oznacza że też muszę. Na pewno nie zaszkodzi ci to.- odparł Sam wybierając najlepsze pomidory przy straganie.

-W Minneapolis biegaczowi wyrwano serce.- przeczytałam na głos artykuł w gazecie, którą czytam i ugryzłam czerwone jabłko patrząc z uśmieszkiem na blondyna.

-Chociaż ty mogłabyś stanąć po mojej stronie.-blondyn zrobił zniesmaczoną minę patrząc jak jem jabłko. Zrobiłam kolejny gryz. - Dokończyć o tym pożeraczu serc.

-Kolejny był także w Dertron. Dwa ataki w jednym stanie w odstępie pół roku. To musi być jakiś rytuał czy coś w tym stylu.- wyrzuciłam ogryzek po jabłku do kosza, obok którego przechodziliśmy.

-Albo chociaż jakaś pożerająca serca, opętana, demoniczna stara baba.- zażartował Dean.- Samy kończ królikowanie, mamy sprawę!- zawołał brata.

-Dajcie mi chwilę.- brązowo włosy machną jedynie ręką nadal przyczepiony do stoiska i dyskutuje z starszą panią na temat czy aby na pewno warzywa, które sprzedaje hodowane były w naturalny sposób .

-Weź coś zrób. - blondyn spojrzał na mnie błagalnie.

-W porządku.- zwróciłam się do starszego Winchester'a, a później spojrzałam w stronę młodszego. - Sam, w takim razie ja i Dean sami pojedziemy, tylko we dwoje!- krzyknęłam aby dobrze mnie usłyszał. Spojrzałam dumnie na blondyna gdy Sam nagle ożywiony w szybkim tempie do nas przybiegł zostawiając nie zadowoloną sprzedawczynię bo nie udało jej się nic mu sprzedać.

-Nie ma mowy! Jadę z wami.- oburzył się że chcieliśmy go zostawić.

-Ty to potrafisz go nastawić do pionu, że nawet zapomina o zdrowej żywności.- zwrócił się do mnie blondyn. Zaśmiałam się, Sam nie zrozumiał o co nam chodzi.

~~~

Minneapolis, popołudnie

Zajechaliśmy pod kostnicę. Zabraliśmy swoje odznaki i ruszyliśmy do budynku.

-Miło że agenci FBI zainteresowali się tą sprawą.- powiedział niski mężczyzna w białym kilcie prowadząc nas do odpowiedniego pomieszczenia. Weszliśmy do środka, a mężczyzna podszedł do półki i wyją dokumenty, które podał Sam'owi.

-Możemy zobaczyć zwłoki?- spytałam.

-Niestety nie, wczoraj został skremowane, rodzina bardzo na to nalegała.- kurde, będzie teraz trudniej znaleźć sprawcę.

-Okradziono go?- zapytał Dean.

-Wszystkie wartościowe rzeczy miał przy sobie. Podobny wypadek mieliśmy pół roku temu.

-Macie coś co może pomóc?- spytałam, doktor przytaknął i podszedł do komputera.

-Jest nagranie z parku, w którym ofiara biegła, a później zginęła.- puścił nam wideo na urządzeniu. Obok ofiary przebiegł gruby mężczyzna, który go wyprzedził.

-Ten pączek jako ostatni widział go żywego?- zakpił Dean.

-Poza zabójcą~, tak. Nazywa się Paul Hayes. Przesłuchaliśmy go ale nic nie wskazuje aby to był on.

-I teraz jest na wolności? -zapytał Sam, a doktor przytaknął głową- Możemy dostać jego adres?- wyszliśmy z budynku i pojechaliśmy bezpośrednio do domu Hayes'a.

~~~

Usiedliśmy w salonie Hayes'a.

-Przepraszam, ale chcę się trzymać diety i programu ćwiczeń.- odezwał się Paul robiąc sobie zdrowy koktajl na kuchennej wysepce.- Macie może ochotę?- wskazał na kefir, który ma dziwny kolor.

-Nie, dziękujemy.- odezwał się Sam. Paul zrobił duży łyk napoju przy tym się krzywiąc.

-Smakuje gównianie, ale pomaga zachować młodość.

-Minąłeś biegacza, który został później zabity. Rozmawiałaś z nim?- zapytał Sam.

-Już mówiłem glinom. Nie znałem gościa, nigdy z nim nie rozmawiałem. Przebiegłem obok i więcej go nie widziałem.- zrobił kolejnego łyka swojej mikstury. Coś w tym kolesiu mi nie pasuje, jest z nim coś nie tak.

-Ciężko uwierzyć, tamten mężczyzna był znacznie młodszy i do tego w świetnej formie, a pan za przeproszeniem nie. Musi pan używać czegoś naprawdę dobrego żeby być w stanie tak biegać.- powiedziałam chłodno i uśmiechnęłam się chamsko. Sam i Dean dziwnie się na mnie spojrzeli ale ja nic sobie z tego nie zrobiłam.

-Gdybyście zobaczyli mnie wcześniej.- Paul nawet nie zareagował na moje zachowanie.

-To wcześniej musiało być ciężko panu zmieścić ci się w drzwiach bo nadal nie widać dużych zmian.- powiedziałam poważnie z lekkim jadem w każdym słowie swojej wypowiedzi. Muszę go sprowokować to może popełni jakiś błąd.

-Nie da się od razu zmienić w Herkules'a. Ślęczenie przy biurku za dnia, oglądanie telewizji w nocy i jedzenie mrożonek mnie zabiło. Rok temu miałem problemy zdrowotne.- wkurzyło mnie to że nadal zachowuje się normalnie jakbym w żaden sposób go nie uraziła. Chciałam coś jeszcze powiedzieć ale Sam mnie wyprzedził.

-Przykro nam - spojrzał na mnie- to słyszeć.

-To odmieniło moje życie. Zacząłem dbać o siebie.

-Twoje ciało jest teraz świątynią, co?-zapytał przyjaźnie Dean.

-Gdzie na co dzień oddaję część.

Chłopcy podziękowali za rozmowę i wyszliśmy.

~~~

Pojechaliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy sobie jedzenie i zaczęliśmy dyskusje.

-Co Ci tam odbiło?- zapytał Sam.

-No właśnie wyglądałaś jakby ten koleś coś Ci zrobił.

-~Wybaczcie, poniosło mnie trochę. Po prostu coś mi w nim nie pasuje.

-Co masz na myśli?- Sam przerwał przeglądanie dokumentów i teraz dokładnie mi się przygląda.

-Sama nie wiem ...-przyszedł do mnie sms, zerknełam na wyświetlacz, to Benny :"Co tam u Ciebie?". Schowałam telefon do kieszeni.- Muszę na chwilę do toalety.- wstałam od stolika.

Będąc w łazience zadzwoniłam do przyjaciela.

-Widzę wielki postemp, umiesz pisać sms'y.- zaśmiałam się.

-Bardzo śmieszne.

-Mam nadzieję, że nie masz kłopotów.- oparłam się bokiem o umywalkę.

-Na razie nie, można powiedzieć że wszystko idzie w dobrym kierunku.

-Dawaj, co tam się dzieje.

-Znalazłem swoją krewną, pracujemy razem w kawiarni. Oczywiście nic nie wie, tak będzie bezpiecznie. Nie chce jej narażać.

-Super, przynajmniej tobie się udało.

-Słyszę smętny głos, co jest grane?- spytał z przejęciem Benny.

-Mamy nową sprawę, poniosło mnie przy rozmowie z świadkiem ale na usprawiedliwienie czuję że coś z tym kolesiem jest nie tak. Jakby miał w sobie coś ...

-Mrocznego, cząstkę jakiegoś potwora?

-Bingo, albo to moja paranoja.

-Znam Cię, a twoja intuicja nigdy się nie myliła. Spróbuj go jakoś podejść.

-Próbowałam ale koleś jest cwany.

-Dasz radę.

-Dzięki, do usłyszenia.

-Trzymaj się.

Zakończyłam rozmowę. Schowałam urządzenie do kieszeni. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Spędzenie w Czyśćcu tyle czasu w jakiś sposób zmieniło mnie, obudziło coś co kiedyś musiałam uśpić. Przemyłam ręce i wyszłam z łazienki.

-Dość długo tam siedziałaś, aż naleśniki ci wystygły.- spojrzał na mnie z nad dokumentów Sam.

-Zimne też są dobre.- wzięłam do ręki widelec i nadziałam na niego kawałek naleśnika.

-Z kim tak piszesz ostatnio?- pytanie brązowowłosego sprawiło, że prawie zakrztusiłam się jedzeniem i musiałam popić sokiem. Dean zaczął się nam uważnie przysłuchiwać.

-Co? Ja ...

-Wczoraj gdy rozmawialiśmy ktoś zadzwonił do ciebie, wyszłaś i długo nie wracałaś. Dzisiaj dostałaś sms'a i też wyszłaś. Odkąd wróciłaś jesteś jakaś inna, bardziej skryta.- spojrzenie Sama zaczęło sprawiać mi dyskomfort.

-Tyle czasu tam spędziłam, musiałam robić różne rzeczy. A jeśli chodzi o to z kim piszę, to moja stara znajoma. Spotkałam ją gdy wyszłam z Czyśćca, miała wtedy sprawę w okolicy. Teraz odnowiłam kontakt z nią.

-Przepraszam, nie chciałem. Myślałem ...- Sam'owi zrobiło się głupio.

-Nic nie szkodzi.-uśmiechnęłam się do chłopców wiedząc że to co powiedziałam wcale nie jest prawdą, ale oni nie muszą tego wiedzieć.

Wspomnienie

-Mogłabyś zwolnić!- krzyknął za mną Benny.

-Chcę jak najszybciej się stąd wydostać!- silna ręka na moim ramieniu zatrzymała mnie gwałtownie i odwróciła w jego stronę.

-Dobra, ale jeżeli nie odpoczniesz zginiemy bo nie będziesz w stanie się bronić. Spójrz na mnie!- spojrzałam w jego szare oczy.- Wyjdziemy z tego, rozumiesz?

-Tak... ale mam dosyć tego wszystkiego, dosyć. To mnie przytłacza.- zmęczenie daje mi się we znaki.

-Rozumiem. Choć to drzewo wydaje się w porządku.- podeszliśmy do drzewa, ułożyłam się na ziemi. Benny usiadł obok.

-Nie zasnę tak, jest za twardo.- skrzywiłam się podnosząc się z twardej ziemi pełnej kamyków i gałązek. Benny zaśmiał się.

-Połóż się na moich kolanach.- zdjął kurtkę i podał mi ją.

-A co z tobą?

-Poradzę sobie, pierwszy będę trzymał warte.- oparłam głowę na jego kolanach i przykryłam kurtką.

-Opowiedź coś o swoim ludzkim życiu wiesz zanim stałeś się wampirem. Co wtedy robiłeś?

-Poważnie?- uniósł żartobliwie brew do góry,- Co ty dziecko jesteś, że potrzebujesz bajeczkę na dobranoc?

-Sam chciałeś bym odpoczęła więc zaczynaj.- zamknęłam oczy.

-Dobrze ...

~~~

Z moich wspomnień wybudził mnie głos Dean'a.

-Kolejne morderstwo.- powiedział blondyn czytając coś na laptopie.

-W jakiej części Minneapolis?

-W Iawa. Dwa dni po tym przypadku.

-To nie mógł być Paul, był wtedy przesłuchiwany.- powiedział Sam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top