IV
Kiedy Hannah i Niko miały po osiemnaście lat, młodsza siostra Hannah zachorowała na białaczkę. Mała miała wtedy pięć lat i cały czas płakała. Serce się krajało, gdy słyszało się jej pełne bólu krzyki. Każdy kto znał Hannah współczuj jej i siostrze, ale nikt im nie pomógł.
Dodatkowo Hannah nie miała pieniędzy na ratowanie Małej. Po śmierci rodziców, to ona przejęła prawną opiekę nad pięciolatką. I niby skąd miała wziąć pieniądze na kosztowne leczenie, kiedy nadal była uczennicą liceum? Oczywiście Hannah starała się jak mogła. Pracowała na dwa etaty, często zarywając noce. Ale to nie wystarczało.
Wtedy jeszcze ani Hannah , ani Niko nie przyjaźniły się. Dopiero, gdy Hannah została pobita w szkolnej łazience, a Niko ją uratowała, między nimi nawiązała się nić porozumienia. Tego samego dnia, Hannah opowiedziała brunetce o swoich problemach z Małą. Niko w tmtym okresie życia nie obchodziły takie sprawy. W sumie nic ją nie obchodziło; ludzie, prawo, szacunek. Z niczym się nie liczyła. Dopiero w momencie, gdy Mała przybiegła i przytuliła się do niej, coś, gdzieś bardzo głęboko, poruszyło ją tak mocno, że wybiegła z mieszkania i zniknęła na parę dni.
Pojawiła się przed domem Hannah sześć dni później. Przez cały ten czas nikt jej nie widział. Nie było jej w szkole, pracy i mieszkaniu. Nikt nie wiedział, gdzie się podziała, ani czy w ogóle żyje. Hannah miała już biec na policję! Na jej szczęście (lub nieszczęście) nie musiała.
Oczywiście Niko nie chciała wytłumaczyć, gdzie była przez cały ten czas. Doprowadziło to do wielkiej awantury, podczas której Niko rzuciła grubym plikiem pieniędzy. Krzyknęła, że wygrała je na nielegalnych wyścigach samochodowych na leczenie dla Małej. I po raz kolejny wybiegła z mieszkania.
Wiedziona złymi przeczuciami, Hannah postanowiła poszukać przyjaciółki. Nie mając żadnego konkretnego planu, udała się na miejsce owych wyścigów. Wiedziała o nim od właściciela mieszkania Niko. Dotarła tam w chwili, kiedy pojazdy ustawiały się na linii startu. W jednym z nich siedziała Niko.
Ileż potrzebnych było próśb, błagań, probozycji, gróźb, aby wyszła z auta i oddała miejsce komuś innemu. Intuicja Hannah mówiła, że zaraz może stać się coś złego. No i nie myliła się.
Pare sekund po wystartowaniu, samochody wszystkich uczestników wybuchnęły. Dosłownie. Zupełnie jakby były wielkimi beczkami prochu, do których ktoś wrzucił zapałkę.
Wtedy Niko stała się dożywotnią dłużniczką Hannah. I teraz miała zamiar odwdzięczyć jej się tak samo.
_________________
Pięć minut po odpaleniu samochodu przez Niko i Sama, złapała ich policja.
Zatrzymali się, jakimś cudem, na poboczu. Co przy stu dwudziestu kilometrach na godzinę wcale nie było takie proste.
- Nie dobrze - mruknęła Niko sięgając do tylnej kieszeni spodenek.
Sytuacja wyglądała tak: jechali skradzionym autem, bez prawa jazdy, bez żadnych dokumentów, z bronią palną w gaciach. Ciekawe czy za takie coś trafia się do więzienia? A raczej na ile.
- Spokojnie, ja to załatwię - oznajmił Sam spoglądając przez tylną szybę. Policjant już szedł w ich kierunku.
- Nie ma mowy. Chcę coś sprawdzić.
Chłopak odwrócił się w jej stronę. Jego twarz wyrażała niepewność. Pewnie nie mógł uwierzyć, że i ona może wyciągnąć ich z tej beznadziejnej sytuacji. Ale Niko nie miała zamiaru się uginać tylko z takiego powodu. Sam musiał jej zaufać. Czy tego chciał, czy nie chciał.
Zresztą i tak nie miał wyboru. Policjant już pukał w szybę od strony kierowcy.
Niko opuściła szybę i się odezwała:
- Jakiś problem?
Policjant rozejrzał się po wnętrzu auta. Ciekawe czego się spodziewał? Trupa na tylnym siedzeniu? Narkotyków?
Chciałby.
- Proszę pokazać prawo jazdy i dowód rejestracyjny.
- Nie mam czasu na takie pieprzenie - oznajmiła Niko. Zaraz jednak dodała: - Panie władzo.
Po jej słowach zapadła cisza. Niko wręcz czuła na karku mordercze spojrzenie Sama. Dziewczyna nie spojrzała na niego. Skupiła się na odgrywanej przez nią roli.
Policjant zrobił się czerwony na twarzy.
- Że co proszę?
- Słuchaj - warknęła Niko. - Właśnie ścigaliśmy gościa podejrzanego o trzy zabójstwa, dopóki nam nie przeszkodziliście. Spieprzyliście sprawę i to konkretnie. Powinnam na was donieść. Ale nie zrobię tego. Wiesz czemu? - nie dała dojść do słowa mężczyźnie. - Bo wasza profesja też jest ważna i mam cholerną nadzieję, że zajmiecie się ważniejszymi sprawami.
Po tych słowach zamknęła szybę i zaczęła odjeżdżać. Na dowód, że nie kłamała, przycisnęła do szyby odznakę detektywa.
Przez kolejne dwa kilometry nikt się nie odezwał. W końcu Niko nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem.
- Nie wierzę, że się na to nabrali!
Otarła kąciki oczu, w których już wzbierały się łzy rozbawienia. Uwielbiała takie akcje. Pozwalały jej na okłamywanie ludzi, tak samo, jak oni przez całe życie traktowali ją. Niech mają za swoje.
- Czyli... - odezwał się Sam ze ściągniętymi brwiami*. - ...nie jesteś detektywem?
Niko spojrzała na niego z uśmiechem. Wątpiła, żeby był zaskoczony. Przecież razem z bratem mieli pełno fałszywych odznak i dowodów.
- Żartujesz? To fałszywka - machnęła odznaką i rzuciła ją na kolana chłopaka. - Kiedyś na dzielnicy, w której mieszkałam, przypałętał się jakiś chamski detektyw. Szukał gościa oskarżonego o porwanie. Miał pecha, bo trafił do czarnej dzielnicy. Ja akurat przechodziłam i trafiła mi się odznaka. - Zakończyła radośnie, jakby opowiadała bajkę na dobranoc.
- Przechodziłaś obok i nie zareagowałaś?
- Może gdybym teraz tamtędy przechodziła, pomogłabym mu. Ale nie wtedy.
Nie dodała nic więcej. Chłopak może dopowiedzieć koniec wypowiedzi wedle własnego uznania. I tak każda wersja będzie zawierała choć trochę prawdy. Większość z ludzi na pewno miała taki okres czasu, kiedy chciało się splunąć w ręce, wyciągnąć broń i zacząć wyliczankę. Moment, w którym człosiek marzył, żeby rzucić wszystko i skoczyć z mostu. Dużego. Pod nadjeżdżający pociąg. Niko również przeżyła taki czas. Właściwie większość jej życia się na niego składała. Trwał, dopóki nie poznała Hannah, i nie wyszła z tego piekła na Ziemi. A teraz Hannah została porwana przez jakichś demonicznych morderców. Jeżeli oni jej coś zrobią... Jeżeli ją zabiją... Tamten okres może się powtórzyć.
- A więc! - zawołała entuzjastycznie, starając ukryć się nękające ją myśli. - Dokąd dokładnie jedziemy?
Sam sięgnął na tylnie siedzenie i wyciągnął stamtąd gazetę. Odnalazł szybko potrzebny artykuł i przeczytał:
- Most nad wodospadem Multnomah.
Niko o mało nie zakrztusiła się powietrzem.
- Jesteśmy w Oregonie?!
Sam uśmiechnął się łagodnie. Czy takim uśmiechem można zabijać potwory? Jeżeli tak, to ten chłopak już wielu posłać w piach.
- Teoretycznie tak. Praktycznie w sumie też.
Noo nieźle... A jeszcze wczoraj jechała przez Nowy Jork.
- Rozumiem, że nie tego się spodziewałaś.
Kazał zjechać jej w lewo. W tym miejscu droga zamieniała się z asaltu w usypaną z kamieni. Niko słyszała - i czuła - każdy kamień uderzający o niskie zawieszenie. Zagryzła zęby i na chama przyspieszyła. Jak rozwali to auto teraz, będzie mogła wybrać inne. Im szybciej tym lepiej.
- Nauczyłam się, żeby niczego się nie spodziewać. Wiesz, żeby się nie rozczarować.
Nareszcie dojechali. Zatrzymała samochód za licznymi wozami policyjnymi. Hm. Ciekawe co takiego się stało, że przyjechało aż tyle funkcjonariuszy. Mordercza orgia, czy co?
Wysiadła z samochodu i zapięła koszulę. Zaskoczona stwierdziła, że pachnie ona perfumami, krwią i ziemią. Spojrzała przelotnie na Sama. Czy tak pachnie każdy łowca? Mieszaniną krwi i nocy?
Ruszyli w kierunku mostu. Zanim dotarli do pierwszych policjantów, Sam zatrzymał dziewczynę.
- Słuchaj. Może sam tam pójdę. No wiesz... - milczała, więc kontynuował. - Nie jestem pewny, czy wpuszczą tam zwykłego
d e t e k t y w a. To lepiej działa. - Wyciągnął zza marynarki odznakę FBI.
Niko pokiwała powoli głową. Wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni niezawodnych spodenek dokładnie taką samą odznakę, różniącą się jedynie imieniem, miejscem pracy oraz rokiem.
- Taka się nada?
Sam wpatrywał się w odznakę jak w wyjątkowo ciekawy obrazek. Po chwili otrząsł się z zaskoczenia.
- Co ty tam jeszcze trzymasz? - parsknął śmiechem. Po chwili jednka machnął ręką i dodał tylko: - Tyle nie mów mi, że na twoją dzielnicę zawitał federalny.
- No to nie powiem.
Wzruszyła ramionami i bez wahania ruszyła ku zbieraniny stróży prawa. Po chwili Sam się z nią zrównał. Podeszli do policjanta, który stał najbliżej. Pokazali mu odznaki i przeszli pod żółtą linią.
Po wejściu na most, Niko zatrzymała się gwałtownie. Teraz wiedziała o co tyle szumu.
Znalazła się w piekle.
______________
* dlaczego to brzmi jakby ściągnął (!) np. Spodnie? .-.
Nie no... Nie spodnie!!
Coś innego...
W każdym razie. Straszne słowo. Ale nic innegi mi nie pasowało, wybaczcie (:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top