Rozdział 7


Prawie dwa rozdziały jednego dnia :-D drugi już po północy, ale liczy się, jako za wczoraj :-P 

Dedykuję ten rozdział leuriel, która jak się przed chwilą dowiedziałam, miała wczoraj urodziny :-) życzenia już ci napisałam, ale i tak wszystkiego naj, kochana ♥♥♥

Miriel zamrugała powiekami i rozejrzała się wokół. Nie pojawiła się w swej komnacie, jak zamierzała, tylko w ogrodzie. Zdziwiła się, jednak złość, którą czuła, hamowała to mniej ważne uczucie. Po chwili doszła do wniosku, iż pewnie w jej pokoju jest właśnie ktoś, kto nie wie o jej sekrecie i aby zapobiec ujawnieniu jej boskiej natury, zmaterializowała się w innym miejscu.

Była już noc. Królowa wzdrygnęła się, czując chłodny wiaterek smagający jej ciało, okryte tylko cienką suknią. Ruszyła w stronę pałacu, nie powodując najmniejszego dźwięku. Nawet żaden kamyk nie śmiał zatrzeszczeć pod jej stopami. Niedużo później dotarła już do wrót domu. Zdziwieni strażnicy uchylili wejścia swej królowej, a gdy ta oddaliła się nieco, spojrzeli na siebie z szeroko otwartymi oczami.

-Kiedy ona wyszła?- zapytał jeden cicho.

-Nie wiem- odparł drugi, po chwili wybuchnęli głośnym śmiechem, lecz szybko się opamiętali, rozglądając wokół. Była noc. Wielu mieszkańców pałacu właśnie spało. Nie mogli jednak powstrzymać wesołych uśmiechów, które wpłynęły na ich twarze.

Miriel właśnie miała otworzyć drzwi swej komnaty, gdy pojawiła się w nich chuda elfka o dość fantazyjnych kształtach. Miała długie, brązowe włosy. Jeszcze nie spostrzegła królowej, albowiem stała tyłem.

-Dobrze, zapamiętam Legolasie- powiedziała, po czym odwróciła się, spotykając twarzą w twarz z Miriel. Zadowolony uśmiech na jej twarzy zniknął.

-Witaj, pani- szepnęła z lekkim ukłonem, po czym wyminęła blond włosom elfkę, aby już po chwili zniknąć za rogiem korytarza. Bogini wojny weszła do komnaty.

-O już jesteś, kochanie- rzekł król, uśmiechając się czule, jednak jego oczy pozostały smutne. Podszedł do żony, chcąc ją pocałować, lecz ta z zawrotną prędkością zmieniła miejsce swego pobytu.

-Co tu się działo?- wy warczała cichym, ale bardzo jadowitym głosem. Mąż spojrzał na nią zdziwiony.

-Ale o co chodzi, skarbie?

-Nie mów do mnie "skarbie"- krzyknęła Miriel i nie mogąc się powstrzymać, rzuciła w osłupiałego elfa szczotką do włosów. Ten w ostatniej chwili uchylił się przed pociskiem.

-Ja nie rozumiem...

-Nie udawaj!- warknęła Miriel, tym razem celując w niego poduszką- tylko na chwile mnie nie ma, a ty już sprowadzasz tu sobie jakąś kobietę.

-Nie masz o co być zazdrosna- odparł Legolas czule- my tylko rozmawialiśmy.

-Oczywiście, rozmawialiście!- odpowiedziała elfka. Cała złość, jaką czuła wcześniej i jaką poczuła teraz, złączyły się, tworząc coś, nad czym nie mogła zapanować. Miała ochotę jednocześnie płakać, jak i krzyczeć- możesz przynajmniej ty tego nie robić?

-Czego?

-Kłamać!- krzyknęła- wszyscy albo mnie okłamujecie, albo coś przede mną ukrywacie!

Powiedziawszy to, otworzyła drzwi i wybiegła z komnaty. Król chciał biec za nią, ale zrobiwszy trzy kroki, zatrzymał się. Jego żona zniknęła z szybkością, o jakiej marzyły chyba wszystkie istoty. Nie miał bladego pojęcia, gdzie ona może teraz być. Wrócił w głąb pokoju i usiadł na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Wytykał sobie w duchu, iż mógł pomyśleć, zanim wpuścił Silane do środka. Nie spodziewał się, że Miriel może być o to zazdrosna. Gdyby wcześniej wiedział, nigdy by tego nie zrobił. A przecież brązowowłosa elfka chciała tylko porozmawiać o dziwnych napadach na wioski. Nagle podniósł głowę, gdy do jego umysłu wkroczyło jedno zdanie. Korona najwyższego drzewa. Pokręcił jednak głową zrezygnowany, przypominając sobie rozmowę sprzed kilku lat.

Flashback

-Coś cię trapi?- zapytał Legolas, siadając na gałęzi obok żony i głaszcząc ją po policzku.

-Nie, skąd takie pytanie?

-Zawsze wchodziłaś na drzewa, gdy byłaś smutna.

-A więc zmieniłam przyzwyczajenie- odparła Miriel z lekkim uśmiechem, nie odrywając wzroku od rozgwieżdżonego nieba- czuję, że to miejsce jest moim domem. Kocham każdy strumyk, każdą łąkę i każde drzewo, jakie się tu znajduje. Gdy patrzę na to wszystko z góry, czuję się jeszcze bardziej szczęśliwa, niż zwykle. Nie mogę marnować tak magicznego miejsca na smutki, nie sądzisz?

-Sądzę, bo uważam, że ty nigdy nie powinnaś się smucić, najdroższa- szepnął elf, całując ją w szyje. Kobieta zaśmiała się cicho, po czym wtuliła w pierś męża. Potem przez jeszcze długie godziny siedzieli tak, po prostu wpatrując się w srebrzystą toń księżyca.

Legolas podniósł się z łóżka. Doszedł do wniosku, iż siedząc, na pewno nie odnajdzie ukochanej. Musiał działać. Postanowił zacząć od ogrodu, albowiem Miriel uwielbiała wąchać różnokolorowe róże. Mówiła, że każda z nich ma swoje własne, ukryte znaczenie.

Po ponad godzinie usiadł na ławce zrezygnowany. Przeszedł chyba cały ogród, a elfki jak nie było, tak nie ma. Zamknął oczy, nieświadomie przygryzając wargę. Nagle usłyszał cichutki dźwięk. Tego odgłosu nie mógł pomylić z żadnym innym. Czuł, jak jego serce zaciska się, jakby zgniatała je niewidzialna ręka. Jak mógł doprowadzić tę niezwykłą istotę do płaczu?

-Kochanie- powiedział szeptem, idąc za cichym pochlipywaniem- przepraszam.

-Idź stąd- warknęła Miriel słabo. Siedziała oparta o mur pałacu. Na jej długich rzęsach błyszczały maleńkie kropelki łez, a na bladych policzkach było ich jeszcze więcej.

-Skarbie, wybacz mi- zaczął Legolas, klękając obok niej- nie pomyślałem. Wiem, co czujesz, bo zdaje sobie sprawę, jak wściekły byłbym, gdybym był świadkiem takiej sytuacji u ciebie, ale... nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. My naprawdę rozmawialiśmy tylko o tych dziwnych najazdach. Silane jest zdolną wojowniczką, szkoloną na dowódcę straży, jednak jest jeszcze młoda. Właśnie dlatego chciała ze mną porozmawiać. Nie gniewaj się na mnie.

-Sama już nie wiem, co mam myśleć- szepnęła królowa- przepraszam, że tak wybuchnęłam, choć nie miałam powodu. Ja już po prostu nie daje sobie z tym rady.

-Z czym, skarbie?- zapytał elf, delikatnie gładząc ją po mokrym policzku.

-Z ciemnością, jaka opanowuje wszystko, włączając mnie. Fizycznie czuje się tak silna, że nie straszna mi nawet wielka bitwa. Psychicznie natomiast jestem wycieńczona.

-Czego się dowiedziałaś?- powiedział król, przyciągając żonę do piersi- co aż tak tobą wstrząsnęło?

-Ja...- zaczęła Miriel, po czym odetchnęła głęboko i powiedziała mężowi wszystko, o czym mowa była w Valinorze.

-Słyszałem kiedyś o Gorbagu- odparł Legolas, gdy skończyła mówić- znany jest jako świetny wojownik o niebywałych zdolnościach nie tylko bitewnych, lecz i intelektualnych.

-Czuję, że coś chcieli przede mną ukryć- szepnęła elfka, jednocześnie delikatnie gładząc ukochanego po karku. Nagle poczuła czyjąś obecność. Uniosła głowę i ujrzała starca o niezwykłych oczach w kolorze butelkowej zieleni. Przez chwile patrzyli na siebie, po czym mężczyzna kiwnął jej lekko głową i odszedł w głąb ogrodu. Miriel wydawało się, że skądś zna tego człowieka, lecz nie wiedziała skąd.

-Dowiem się wszystkiego- zakończyła cicho- choć nie wiem, jak trudne to będzie, to i tak tego dokonam.

***

Staruszek przez chwilę krążył po ogrodzie, myśląc nad tym, co usłyszał z ust Miriel. Kobieta wiedziała, że reszta Valarów coś przed nią ukrywa. Nie była głupia. Mężczyzna pokręcił głową zrezygnowany. Nagle uśmiechnął się szeroko i cichutko podgwizdując, ruszył w głąb lasu. Do miejsca gdzie nikt nie będzie mu przeszkadzać. Po kilku minutach dość szybkiego marszu przystanął.

-Pokaż się- rzekł, jakby w nicość- pokaż się!

Dostrzegł drobny ruch nad sobą. Jedna z setek tysięcy gwiazd poruszyła się i po chwili zniknęła, by po kilku sekundach pojawić się znowu. Staruszek dostrzegł przed sobą zarys niewidzialnej, kobiecej postaci, która powoli nabierała kolorów. Kobieta uniosła ręce do góry i tworząc szatę z jakby samego światła gwiazd, pojawiła się przed nim. Była piękna. Miała długie włosy w kolorze księżyca i gwiazd, które miłowała ponad wszystko. Jej złote oczy spoglądały na niego z czułością.

-Mój królu- rzekła, kłaniając się lekko- troszkę ci przybyło lat od naszego ostatniego spotkania.

Zaśmiała się dźwięcznie, na co starzec tylko pokręcił głową i pstrykając palcami, zmienił postać. Teraz wyglądał dużo młodziej, silniej, ale przede wszystkim potężniej.

-Co cię tu sprowadza, najdroższa?- zapytał Manwë, unosząc jej dłoń do ust i całując ją delikatnie.

-Z tego, co wiem, Król Valarów wydał zakaz ingerowania w sprawy mieszkańców Śródziemia- odparła słodko Varda- a więc co tu robisz?

-Myślisz, że jeśli wydaję jakiś rozkaz, to sam muszę go przestrzegać?- powiedział bóg z kpiącym uśmiechem.

-Tak- odrzekła jego żona krótko, przez co Sulimo roześmiał się i pocałował ją w policzek.

-Co ja bym bez ciebie zrobił?

-Pewnie dalej łamał swoje własne zasady.

-Muszę tu być, moja droga- szepnął Manwë, odwracając się i wpatrując w czerń lasu- muszę go pilnować.

-Nie możemy zmieniać biegu przyszłości- odpowiedziała Varda cicho, z widocznym smutkiem w głosie- nawet, wtedy gdy wiemy, że będzie ona dla nas tak przykra.

-Dlaczego on?

-Jest silny, odważny, waleczny i dobrze wiesz, że mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Ma to po niej, choć po ojcu też odziedziczył kilka bardzo przydatnych cech.

-Uważasz, że powinienem wrócić do domu?- zapytał Valar cicho.

-To jedyne rozwiązanie, aby to, co miało nadejść, w końcu mogło się spełnić.

-A więc wracamy- szepnął Manwë, po czym chwycił żonę za rękę.

-Razem?

-Razem.

Powiedziawszy to, zrobili kilka kroków do przodu, wchodząc w ciemność lasu, która po chwili pochłonęła ich, odsyłając prosto do domu. Ani przez chwilę nie puścili swych mocno ściśniętych dłoni.

***

Następne dni w leśnym królestwie były, można by rzec takie same. Ciągłe narady i próby wymyślenia, co dalej można uczynić. Ale jak można cokolwiek postanowić, gdy nie ma się żadnych informacji?

***

-Przecież nie możemy wysłać armii w ciemno!

-A jeśli to jedyne rozwiązanie?

-Nie zgadzam się!

-Ja też!

***

-Jak można ukryć gdzieś kilka tysięcy osób i nikt nie wie, gdzie się znajdują?

-Może to jakieś czary?

-Niby kto by je wykonywał?

-Może jakaś kolejna, rozkapryszona córeczka Sarumana?

-Naprawdę sądzicie, że jakaś kobieta dałaby sobie zrobić z nim dwoje dzieci? Albo, że aż dwie by go kiedykolwiek chciały?

-To był sarkazm!

-Ale, masz wyjątkowo interesujący tok myślenia.

***

Słońce powoli znikało za horyzontem. Niebo miało tyle barw, że nie sposób, było ich zliczyć. Ptaki śpiewały, a delikatny wiaterek leniwie poruszał koronami najwyższych drzew. Elentar i Mirgil leżeli na trawie, albowiem wybrali się do lasu, aby odpocząć po kolejnej naradzie. Przez ostatnie dwa dni mieli tyle tych "spotkań" ile jeszcze chyba nigdy, za czasów życia księcia. W pałacu panowała bardzo nerwowa atmosfera i wydawało się, że jeszcze trochę, a ktoś nie wytrzyma, tworząc awanturę na całe królestwo.

-Jak tam między tobą, a Daenerys?- zapytał Elentar, wpatrując się w lekko pomarańczowe niebo.

-Nigdy nie było lepiej- odparł jego przyjaciel. Na wspomnienie o ukochanej, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

-Och nie szczerz się tak, bo zaczyna mnie mdlić- żachnął się Książę Eryn Lasgalen, kręcąc głową. Mirgil parsknął śmiechem.

-Nie rozumiesz- odparł cicho- dopiero gdy poczujesz to, co ja, wtedy poznasz prawdziwą wartość miłości.

-Mówisz, jak Gimli, gdy się napije!

-A ty jak największa maruda królestwa! Oj, przecież ty jesteś największą marudą królestwa!

-Ja ci dam marudę- warknął rozbawiony Elentar, po czym rzucił się na przyjaciela. Z głośnym śmiechem tarzali się po ziemi, tocząc udawaną walkę. Byli swym zajęciem tak zaabsorbowani, że nie ujrzeli kilku postaci, które ich otoczyły. Gdy dwójka elfów zauważyła, co się święci, było już za późno. Próbowali walczyć z przeciwnikami, lecz po chwili Mirgil dostał czymś w głowę i runął na ziemię, niczym nieżywy. Jeden z atakujących chwycił go i przycisnął mu nóż do gardła. Spojrzał na młodego księcia z kpiną.

-Poddaj się albo zobaczysz, jak jego krew brudzi moje buty- warknął. Elentar nie mając innego wyboru, wypuścił z rąk sztylety, którymi się bronił. Usłyszał kroki za sobą i świst powietrza, gdy jakiś przedmiot leciał w kierunku jego głowy. Potem była już tylko ciemność.

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze :*** ci co sami piszą, dobrze wiedzą jak to motywuje do dalszej pracy :-)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top