Rozdział 4

W życiu każdego człowieka wspomnienia odgrywają znaczącą rolę. Istnieją chwile dobre, takie, które są warte zapamiętania oraz te złe, o których nie chcemy pamiętać, ale tym bardziej nie potrafimy się ich pozbyć. Właśnie te najgorsze myśli zostają z nami na długo, aby jak drzazga wbijać się coraz głębiej i głębiej. Wydarzenia sprzed dwóch dni są właśnie takimi wspomnieniami. Mimo iż, można by rzec, wszystko skończyło się dobrze, to i tak czarne myśli pozostały. Przez umysł każdego, wtajemniczonego w te przykre zajście przechodziło jedno pytanie. A co by było, gdyby...? Biednej księżniczce już teraz ciężko jest znieść, przygniatające ją tragiczne wspomnienia, co dopiero, gdyby Migil nie przybył na czas? Elfka, która dopiero co wkroczyła w dorosłość, już poznała jej tragiczne smutki. Na własnej skórze doznała okropieństwa, o których większość nawet boi się myśleć. Właśnie w takich chwilach dobrze jest mieć kogoś, na kogo można liczyć. Przyjaciół, rodzinę i... kogoś więcej. Takie wydarzenia zbliżają ludzi. Razem łatwiej jest przetrwać, choć czasami nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Myśli Daenerys wracały do tego, co wydarzyło się dwa dni temu. Wspomnienie zimnych, szorstkich i natarczywych dłoni obłapiających jej drobne ciało, wzbudzały w niej obrzydzenie. Bała się. Mimo iż, było już po wszystkim, a ona sama była bezpieczna, bała się, że to może się powtórzyć. Choć świeciło piękne, jasne słońce, którego delikatne promyki rozświetlały jej bladą twarz, czuła jakby świat zszarzał. Mimo ptaków, które z wdziękiem i elegancją wyczyniały najrówniejsze rzeczy na drzewach wokół niej oraz kolorowych kwiatów, które doszczętnie wypełniały oranżerię, w jej sercu nie panowało lato. Zawładnął nim lód. Zamknęła oczy, szczelniej otulając się cieniutkim kocykiem i po raz kolejny torturując się wspomnieniami. Chciała przestać. Tak bardzo chciała, aby to wszystko zniknęło, ale nie mogła sprawić, aby tak się stało. Czy tego chciała, czy też nie, te chwile były częścią niej i tylko od niej zależało, czy ją wzmocnią, czy wręcz przeciwnie- złamią.

Flashback

Niegdyś biała, piękna suknia teraz wyglądała jak kawałek szmaty, który nadawać by się mógł już tylko do umycia podłogi w jednej z ogromnych sal leśnego pałacu. Po smutnej twarzy w kolorze kości słoniowej spływały łzy. Duże i kształtne, moczące fioletową szatę królowej, która w geście pocieszenia głaskała córkę po plecach. Właśnie ten smutny widok ujrzał Elentar, który przybył na czele kilku strażników. Gdy jego ojciec razem z najbliższymi przyjaciółmi gnał na ratunek biednej Daenerys, młody elf ani na chwilę nie stracił przytomności umysłu, biegnąc nie tam, gdzie reszta, lecz tam skąd mógł oczekiwać pomocy. Książę widząc, w jakim stanie jest jego siostra, chciał coś zrobić. Podejść do niej, przytulić, lub zrobić cokolwiek, byleby- choć starsza- siostrzyczka przestała płakać. Drogę jednak zasłonił mu Legolas.

-Nie podchodź- szepnął z takim smutkiem i bólem w głosie, że młodemu elfowi zrobiło się zimno.

-Co się stało?- zapytał cicho, nie mogąc wykrztusić niczego innego. Król w odpowiedzi złapał go za rękę i podchodząc do zdezorientowanych strażników, pokrótce wyjaśnił, co się wydarzyło, albo co raczej, prawie się wydarzyło.

-Chciałbym, żeby to zostało między nami- zakończył cicho- to trudne dla mnie, a co dopiero dla Daenerys. Nikt poza nami nie musi o tym wiedzieć. Zrozumiane?

-Tak, królu- odparła piątka żołnierzy ze smutkiem w głosie.

-Możecie odejść- rzekł im jeszcze Legolas, po czym nie zwracając uwagi na odchodzących elfów, którzy swoją drogą szli, jakby na skazanie, położył dłoń na ramieniu syna. Ten uniósł wzrok, którym wcześniej sztyletował ziemię i kręcąc głową, zamknął oczy.

-To moja wina- szepnął ledwie słyszalnie- gdybym wcześniej... może wtedy... .

-Nie, synku- przerwał mu król- wina leży tylko i wyłącznie po stronie tych zwyrodnialców.

-Ona się nie pozbiera- powiedział cicho Elentar, kiwając głową w stronę siostry, która nadal łkała na ramieniu matki.

-Poradzi sobie- wyszeptał Legolas, przytulając syna tak, jak wtedy, gdy był małym dzieckiem. Książę również miał w pamięci tamte chwile, więc odrobinę uspokojony wtulił się w pierś ojca- wszyscy sobie poradzimy. Musimy być silni. Wielu próbowało nas rozdzielić, lecz nikomu się to jeszcze nie udało. Tym razem będzie tak samo.

***

Gdy nad ranem Miriel wróciła do komnaty, którą dzieliła z mężem, jak się spodziewała, elf nie spał. Siedział na tarasie, na zimnej podłodze, oparty o chropowatą ścianę i wpatrywał się w niebo, które wydawało się śmiać z jego bezsilności.

-Zasnęła?- zapytał, przenosząc wzrok na żonę, która stanęła pół metra za nim. Elfka w odpowiedzi pokiwała głową, po czym nie patrząc na swą piękną suknię, usiadła obok niego, wtulając się w jego ramie.

-Dlaczego?- powiedziała po jakiś dziesięciu minutach- dlaczego nasze życie nie może być spokojne? Dlaczego, gdy zaczyna się układać, coś się dzieje, a nasze szczęście rozpada się jak domek z kart?

-Zadaje sobie te same pytania od kilku godzin.

-Czasami mam wrażenie, że to wszystko nasza wina- szepnęła królowa, spoglądając na męża. Ten również przeniósł na nią swój wzrok. Ujrzał nie, silną kobietę, jaką znał, taką, która zniosła straszliwe tortury, tylko elfkę, którą złamały ostatnie wydarzenia. Zniosła wszystko to, co robiono jej przez dziesiątki lat, a teraz, gdy jej córkę, jednego z największych skarbów, spotkało coś tak strasznego, nie mogła sobie z tym poradzić.

-Co masz na myśli?- zapytał Legolas, łapiąc ją w talii i mocniej przysuwając ku sobie.

-Może te wszystkie przeciwności, to jakieś znaki? Może ktoś daje nam tym sygnał, że nie zasługujemy na szczęście- odparła tak cicho i melodyjnie, jak wiatr, który dopiero budzi się do życia.

-Uważasz, że nie powinniśmy być ze sobą- podsumował elf.

-Na to wygląda- zgodziła się kobieta, po czym przeciągnęła dłonią po wyraźnie zarysowanej linii jego szczęki. Potem oparła czoło o jego pierś i westchnęła- jestem egoistką.

-Nieprawda- odrzekł Legolas, głaszcząc ją po plecach- jesteś moją boginią.

-Jestem egoistką- powtórzyła kobieta, kręcąc głową- gdybym nią nie była, już dawno odrzuciłabym to, co do ciebie czuję. Może wtedy inni nareszcie mieliby upragnione szczęście.

-Nie... .

-Ale nie potrafię- przerwała mu Miriel- nie patrzę na szczęście innych, ale to, co czuję do ciebie i nie mogę z tego zrezygnować. Jestem za słaba, aby to zrobić.

-Nie jesteś słaba.

-Każde wydarzenie, tak straszne, jak to, co dzisiaj się prawie wydarzyło, lub mniej okropne, pokazuje to, jak się zmieniam. Nie jestem już tą samą kobietą- uniosła głowę, spoglądając na męża smutno, a po jej policzku spłynęła łza- gdyby nie ty, nie wiem, co bym dzisiaj zrobiła. Gdy zobaczyłam... widziałam... co oni chceci jej zrobić, myślałam, że nic mnie nie powstrzyma. Legolasie, ja chciałam ich zabić!- kolejne diamentowe krople opuściły jej duże, fiołkowe oczy- zrobiłabym, to gdyby nie ty.

-Też miałem na to ochotę- odpowiedział król, ścierając kciukiem wilgoć z jej twarzy- gdy zdałem sobie sprawę, co tam się prawie wydarzyło, gdy spostrzegłem, że przez nich moja mała córeczka płacze. Czułem taką nienawiść, jak wtedy, gdy dowiedziałem się, że Saruman cię więził. Nie umiem tego opisać.

-Ale jednak się opanowałeś. Nie zabiłeś ich, tylko zamknąłeś do lochów. Postąpiłeś tak, jak powinien postąpić prawdziwy władca.

-Zrobiłem to tylko dlatego, że wiedziałem, iż przysporzę im tak więcej cierpień- rzekł Legolas poważnie.

-Jak ona sobie z tym poradzi?- szepnęła nagle Miriel.

-Tak, jak radziliśmy sobie ze wszystkim do tej pory- odparł król, przytulając mocno żonę i owijając sobie wokół palca pasmo jej długich, jasnych włosów.

-Znaczy jak?

-Razem.

***

Władcy Eryn Lasgalen nie mogli patrzyć, jak ich córka coraz to bardziej zatraca się w smutku. Próbowali ją pocieszyć na każdy ze znanych im sposobów, lecz nie przynosiło to żadnych efektów. Daenerys nie chciała z nikim rozmawiać. Nie jadła, nie piła, tylko całe dnie spędzała w przepięknie urządzonej oranżerii, wpatrując się w jakiś mało istotny punkt przed nią. Gdy była mniejsza, przychodziła tu, gdy chciała się uspokoić lub po prostu pobyć sama. Teraz to miejsce koiło jej zszargane nerwy.

Miriel miała plan, jak choć trochę odwrócić uwagę córki. Uważała, że jeśli to nie pomoże, to nic, ani nikt nie zdoła tego dokonać. Gdy po raz chyba dziesiąty tego dnia próbowała porozmawiać z córką i jak za każdym razem odchodziła, spotykając się z głuchą obojętnością, którą roztaczała księżniczka, postanowiła wcielić swój plan w życie. Legolas był mu całkowicie przeciwny, lecz otrzymawszy piękne i nadwyraz zimne spojrzenie od swe małżonki, nie mógł zrobić nic innego, jak dać jej wolne pole do popisu. Plan królowej był prosty, a zaczynał się właśnie w tej chwili.

-Mirgil!- zawołała Miriel, unosząc lekko swą szaroniebieską suknię i podbiegając do elfka, która właśnie zniknął za zakrętem korytarza.

-Co z Daenerys?- zapytał mężczyzna, zauważając ją i wychodząc jej na spotkanie. Bogini opowiedziała mu, o okropnym nastroju, w jakim jest jej córka.

-Biedna- szepnął Mirgil jakby do siebie. Następnie wzdrygnął się, wracając świadomością do chwili obecnej. Spojrzał na królową błagalnie- mogę ją zobaczyć?

-Właśnie...- zaczęła elfka, lecz nie dane jej było skończyć.

-Przepraszam, głupie pytanie- rzekł elf, uderzając się lekko w głowę- tylko by się pewnie przestraszyła, a nie potrzeba jej więcej nerwów.

-Właśnie...- powtórzyła Miriel, ale przerwano jej po raz kolejny.

-Już ostatnio się mnie bała, a teraz pewnie byłoby jeszcze go... .

-Czy ty możesz wreszcie się zamknąć?- warknęła zirytowana królowa.

-Przepraszam- szepnął blondyn, a co kobieta wzniosła oczy ku niebu.

-Właśnie szukałam cię, bo chciałam, żebyś z nią porozmawiał.

-Na prawdę?

-Nie. Jestem w idealnym nastroju do żartów, a ty jesteś jednym z ich obiektów- powiedziała Miriel z sarkazmem- naprawdę!

-Ale, ja nie rozumiem- odparł Mirgil, kręcąc głową. Królowa po raz kolejny przewróciła oczami.

-Myślisz, że jestem głupia? Przecież widzę, jak na nią patrzysz.

-Ja wcale na nią nie... no dobra czasami spoglądam- dokończył, widząc uniesione brwi elfki.

-Już nie gadaj tyle, tylko idź do niej. Jest w oranżerii- powiedziała Miriel. Jej rozmówca pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym odwrócił się na pięcie, zmierzając prosto ku odpowiedniemu pomieszczeniu. Królowa nie miała iść za nim, lecz zdając sobie sprawę z jednej, drobne rzeczy poszła za nim, przyspieszając lekko kroku. Była już prawie przy wejściu do "ogrodu" gdy usłyszała głos ukochanego.

-Jeśli coś jej zrobisz, to obiecuję, że rodzona matka cię nie pozna.

-A mnie nie będzie obchodzić, że jesteś moim przyjacielem, tylko mu pomogę- dodał Elentar zimno.

-Nie mam zamiaru nic jej robić- odparł Mirgil, po czym wszedł do środka. Miriel podeszła do męża i syna i spojrzała na nich ze złością.

-No, co?- burknęli jednocześnie. Kobieta pokręciła głową, nie mówiąc już nic. Teraz czekali na rozwój wydarzeń.

Wiecie co? Jestem z siebie dumna :-D napisałam ten rozdział w...(ach ta wyższa matematyka) troszkę ponad dwie godziny. W większości taki jeden rozdziałek piszę duuużo dłużej :-) byłam pewna, że dzisiaj tylko zacznę, a jutro skończę, ale poszło mi w miarę sprawnie. Nie napisałam wszystkiego, co chciałam, bo w tym rozdziale miała być jeszcze rozmowa Daenerys z Mirgilem, ale szczerze powiedziawszy już mi się nie chciało pisać, a wiedząc, że i tak was ostatnio zaniedbuję, to zamiast dopiero jutro, to dodaję dzisiaj.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top