Rozdział 17
Zapraszam Was do obejrzenia mojego nowego filmiku :-)
-O matko- szepnął Gimli obok niej. Władcy Leśnego Królestwa pokiwali głową.
-Racja- odparli cicho, nie mogąc oderwać wzroku od tego, co mieli przed sobą.
Zdania pisane kursywą odbywają się w języku dothraków ;-)
Miriel pokręciła głową. Nie spodziewała się zobaczyć czegoś takiego.
Gdzie by nie spojrzeć, byli ludzie. Kobiety, mężczyźni i dzieci. Wydawało się, że nie są to tysiące, a setki tysięcy istot. Nie ważne było czy to dorośli, czy też nie, albowiem każdy miał na szyi brązową, ciasną obręcz. Ich stroje były stare i widać, że używane od bardzo dawna. Kobiety były bardzo chude, mężczyźni wręcz przeciwnie. Wszyscy wyglądali na ludzi smutnych i niezadowolonych ze swego losu.
Elfka była wściekła, nie wyobrażając sobie, jak można do czegoś takiego doprowadzić. Dlaczego płeć decydowała o racjach żywieniowych?
Jej wyobrażenia o dothrakach były kompletnie inne, niż to, co właśnie widziała.
Wszyscy przyglądali się trójce przyjaciół z niekrytym zaciekawieniem. Pewnie nieco dzień w ich wiosce pojawiali się obcy.
Jeśli mowa o wiosce, to można by rzec, że niestety pasowała ona do mieszkańców. Duże, szaro-brązowe namioty były porwane i brudne, ale co najgorsze, było ich zbyt mało, aby pomieścić wszystkich dothraków. Widziało się już to na pierwszy rzut oka.
Choć obozowisko samo w sobie zdawało się biedne i surowe w wyglądzie, na samym jego końcu stał "dom" inny od wszystkich. Jego rozmiary znacznie przewyższały resztę. Nie był on stary, wykonany z taniego, rozpadającego się materiału, tylko silnego, złotego włókna. Wydawał się pałacem na tle innych "budowli".
Legolas przełknął ślinę i zazgrzytał zębami ze złości. Podczas gdy ludzie głodowali i męczyli się w ciasnych namiotach, jeden człowiek mieszkał w luksusie. Król Eryn Lasgalen, mimo iż nie poznał jeszcze khala - czyli jakby króla dothraków - poczuł w stosunku do niego niechęć.
Nie miał czasu na dłuższe rozmysły, albowiem kilku wojowników stanęło przed nim i dwójką jego towarzyszy, mówiąc coś niskim, gardłowym głosem. Gdy zdali sobie sprawę, że pojmani nie rozumieją ich mowy, ruchem ręki kazali im iść za sobą. W tym czasie trójka innych mieszkańców podążała za nimi, trzymając dłonie na rękojeści broni.
Przyjaciołom nie pozostało nic innego, jak iść we wskazanym kierunku. Gdy mijali bawiące się dzieci, te wbiegały do namiotów. Kobiety patrzyły na nich obojętnie, mężczyźni natomiast mieli wrogie wyrazy twarzy, jakby czegoś się obawiając.
Legolasowi zdawało się, że gdy tylko na kogoś spojrzy, ten spogląda na niego z jeszcze większą niechęcią. Nie rozumiał ich zachowania, lecz nie chcąc niepotrzebnie denerwować swych - miał nadzieję - przyszłych sojuszników, patrzył przed siebie, nie zwracając uwagi na otoczenie. W tej chwili oddałby wiele, aby mieć przy sobie swój łuk.
Jak się spodziewali, szli na spotkanie z khalem. Gdy jeden z dothraków - gestem - wskazał im wejście do namiotu, Miriel skinieniem głowy podziękowała mu, lecz ten spojrzał na nią z jakby zdziwieniem, którą szybko zastąpiła maska obojętności.
Elfce od razu, gdy przekroczyła próg "mieszkania" rzucił się w oczy przepych, z jakim je wykonano. Od wewnątrz było jeszcze ozdobniejsze niż od zewnątrz. Sądząc po kilku ruchomych płachtach materiału, miało kilka izb. Na środku tej, do której ich wprowadzono, stało ozdobne krzesło. Miriel prychnęła, nie mogąc się powstrzymać. To miał być ten khal? To miał być ten waleczny, postawny mężczyzna, mający we władaniu olbrzymią armię świetnie wytrenowanych wojowników? Kobieta widziała tylko grubego, łysego człowieka, który wyglądem przypominał dorosłego knura. Na jego twarzy czaił się chytry uśmieszek, a patrzał prosto na elfkę, badając kształty jej ciała.
-Belen!- krzyknął piskliwym głosikiem, przez co Gimli zachichotał, nawet nie znając znaczenia tego słowa. Belen okazała się drobną, brązowowłosą kobietą z burzą maleńkich loczków na głowie. Ubrana była w czystą, aczkolwiek wyjątkowo skromną, niebieską sukienkę.
-Tak, panie?- zapytała. W jej ustach język dothraków brzmiał bardzo ładnie. Nie wydawał się surowy, tylko na swój sposób piękny.
-Zapytaj się we Wspólnej Mowie, kim są i czego chcą.
Kobieta dopiero teraz zwróciła uwagę na trójkę pojmanych. Spojrzała na każdego z nich, a jej wzrok zatrzymał się na elfce.
-Mój pan - Dario- zaczęła- jest zdziwiony waszą obecnością u nas, albowiem niewielu udało się pokonać góry. Pyta więc kim jesteście i z jaką sprawą przybywacie.
-Nazywam się Legolas, to moja żona - Miriel - oraz Gimli, nasz długoletni przyjaciel i towarzysz wypraw.
Belen powtórzyła słowo w słowo to, co rzekł elf. Dario, uśmiechnął się jeszcze perfidniej niż wcześniej.
-Królątko z Mrocznej Puszczy z żonką i parobkiem- prychnął- niech gada czego chce, bo łapska już mnie świerzbią na tę babę.
-Mój pan cieszy się, mogąc powitać tak szlachetnych gości w swych progach. Ponawia jednak pytanie, co do celu waszego przybycia.
-Wojna się szykuje, ot co- odparł Gimli, wzruszając ramionami lekceważąco.
-I co mi niby do tego?- warknął khal, gdy szatynka przetłumaczyła mu słowa krasnoluda- powiedź karłowi, że ma iść do burdelu, gdzie jego miejsce.
-Naprawdę mam to powiedzieć?- szepnęła Belen, wpatrując się w podłogę.
-Do reszty zdurniałaś, kobieto?! Niech tłumaczą, o co im się rozchodzi.
-Mój pan wie, że ciemne czasy powracają do Śródziemia. Zastanawia się jednak, z czym konkretnie do nas przybywacie.
-Szykuje się ostateczna bitwa, dlatego też przyjechaliśmy powiadomić was o niej. Mamy nadzieję, że dołączycie, stając po stronie sprawiedliwości- odparła Miriel, patrząc na wodza dothraków z wyzwaniem w oczach i cieniem uśmiechu.
-Co to za król, że nawet żony nie umie przypilnować, żeby trzymała język za zębami- rzekł Dario- ciekawe czy do łóżka też taka wyrywna.
-Co mam odpowiedzieć, mój panie?- zapytała tłumaczka, kłaniając się lekko.
-Powiedz, że ciągniemy tę bezsensowną rozmowę tylko przez jej kształtom dupę i że możemy się dogadać- mężczyzna wręcz rozbierał elfkę wzrokiem, przez co Legolas ledwie powstrzymywał się przed rzuceniem na khala. Gimli również nie był z tego faktu zadowolony. Tylko Miriel przez cały czas uśmiechała się lekceważąco i z rozbawieniem przyglądała się szpetnej twarzy wodza dothraków.
-Mój pan...- zaczęła Belen, lecz przerwał jej Gimli.
-Przestań mówić "mój pan" bo to się staje irytujące! Przecież i tak nikt nas nie rozumie.
-Kazał przekazać, że może negocjować, co do wyruszenia na wojnę- kontynuowała kobieta, uśmiechając się lekko.
-Czego więc żąda?- powiedział Legolas z pogardą, jednocześnie bojąc się odpowiedzi.
-Król Leśnego Królestwa pyta, czy jest coś, co mogłoby przekonać cię do zmiany decyzji.
-Niech mi odda tę blondynę- odparł Dario, wskazując na Miriel.
-O co chodzi?- wy warczał elf, patrząc na tłumaczkę.
-On chce... ciebie, moja pani- szepnęła ledwie słyszalnie Belen, nie odważając się spojrzeć na królową.
Reakcje co do jej słów były różne. Gimli gwałtownie poczerwieniał ze złości, Legolas rzucił się do przodu, chcąc dopaść siedzącego khala, lecz drogę zagrodziło mu kilku osiłków. Dario przyglądał się temu wszystkiemu z satysfakcją. Po raz kolejny to właśnie elfka była nadal spokojna, co więcej - uśmiechała się.
-Kłótnie nic nie wskórają, moi drodzy- rzekła. Dwójka towarzyszy znieruchomiała i spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Ani mi się waż!- warknął Legolas, widząc po minie żony, co takiego chce uczynić.
-Nie ma innego wyjścia, najdroższy- odparła kobieta, podchodząc do ukochanego i kładąc mu dłoń na policzku. Jednocześnie mrugnęła do niego porozumiewawczo. Gimli patrzył na nią ze strachem.
-Powiedz grubokostnemu, że się zgadzam- zwróciła się do Belen, która przestraszona i zmieszana zarazem, powtórzyła jej słowa w języku dothraków. Khal słysząc odpowiedź, zaklaskał w ręce z uciechy.
-A więc mamy umowę- rzekł swym piskliwym głosikiem- jutro wszyscy moi wojownicy wyruszą na wojnę, potem wrócą a ona os teraz, dopóki mi się nie znudzi, zostanie ze mną.
-Nie- odpowiedziała Miriel hardo, gdy szatynka przetłumaczyła słowa swego władcy.
-Jak to "nie"?- warknął Dario, rozumiejąc, co powiedziała elfka.
-Jutro z samego rana twoja armia będzie gotowa do drogi- zaczęła królowa, powoli idąc w stronę mężczyzny. Początkowo drogę zagrodził jej jeden z wojowników, lecz po chwili przepuścił ją, spodziewając się, że jako kobieta i tak nic nie zdołała zrobić- i dopiero wtedy, gdy będę przekonana, że wszystko jest tak, jak być powinno, oddam ci się.
Po raz kolejny rzuciła khalowi spojrzenie, w którym czaiło się wyzwanie. Jej twarz znajdowała się tak blisko niego, że aż czuł zapach jej włosów. Wtedy elfka odwróciła się na pięcie i wróciła do dwójki towarzyszy, kręcąc delikatne biodrami.
-Zgoda- rzekł Dario, gdy Belen skończyła tłumaczyć słowa Miriel- jutro nastąpi wymiana.
Razem z Legolasem podali sobie ręce na znak przyjęcia warunków umowy. Elf zrobił to niechętnie, lecz pocieszała go myśl, że jego ukochana ma plan.
Nie ona jedna miała zaplanowane to, co się wydarzy następnego dnia. Khal nie zamierzał dotrzymać słowa. Śmiał się z naiwności trójki przyjaciół, nie mogąc się doczekać tego, co przyniesie jutro.
***
Daenerys spoglądała w jasną, ogromną taflę księżyca. Wyobrażała sobie, że właśnie w tej samej chwili jej ukochany patrzy na ten sam punkt na niebie. Uśmiechnęła się, lecz po chwili westchnęła zrezygnowana i odwróciła się. Zamknęła niebieskie oczy, tonąc we wspomnieniach. Czuła ogromną tęsknotę. Nie mogła doczekać się ponownego spotkania z rodzicami, bratem i Mirgilem. Wiedziała jednak, że nie ma teraz czasu na rozklejanie się.
Elfka na powrót weszła do komnaty, zostawiając za sobą światło gwiazd. Miała szczęście, albowiem chwilowo nikogo w niej nie było.
Gdy wojska z Leśnego Królestwa dotarły do Helmowego Jaru, były już w nim tysiące innych żołnierzy. Przybyła armia z Rohanu, Gondoru, Rivendell i Lothlorien. Według informacji i krasnoludy powinny niedługo dotrzeć.
Mimo iż Helmowy Jar był olbrzymią twierdzą, taka ilość wojowników, jaka w nim obecnie przebywała, nie miała szans na wolną przestrzeń. Jedną komnatę zajmowało od kilku do kilkunastu osób, w zależności od wielkości pomieszczenia.
Księżniczka położyła się na swej pryczy i zamknęła oczy, słuchając ognia trzaskającego w palenisku. Od jakiegoś czasu to właśnie ten dźwięk potrafił złagodzić jej smutki i odegnać złe myśli. Przy ogniu czuła się wolna, silna. Niezwyciężona.
Nagle elfka rozwarła powieki, gwałtownie stając na równe nogi. Chwyciła w dłonie torebkę, z którą nie rozstawała się podczas drogi i rzuciła ją w płomienie. Jak zaczarowana spoglądała na pomarańczowy ogień, trawiący jej własność. W jednej chwili pojawiło się jasnoniebieskie światełko. Daenerys pochyliła głowę, aby sprawdzić, czy to nie złudzenie. Wtem rozległy się dwa następujące po sobie trzaski.
-O mój Boże!- szepnęła księżniczka, mimowolnie otwierając usta ze zdziwienia, strachu, ale i podziwu w jednym.
***
Ramie w ramie, żołnierz przy żołnierzu, wojownik przy wojowniku. Dzikie, górzyste pustkowie zapełniło się jakby rojem mężczyzn. Stali oni w wielu równych rzędach, a było ich tylu, że nie sposób policzyć ich ilości. Niedaleko od nich stały kobiety z dziećmi. Patrzyli oni, jak ich najbliżsi - gotowi do pójścia na wojnę - czekali na dalsze rozkazy.
U dothraków rzeczą niezwykłą było, iż obecny khal wychodził ze swego pałacu. Był on bowiem człowiekiem leniwym, aroganckim i egoistycznym. Dbał tylko o siebie i swe bogactwo. Gdy Dario sobie czegoś zamarzył, musiał to mieć, bez względu na cenę. Tego dnia jednak postanowił opuścić swój namiot, aby dokonać wymiany. Przynajmniej jeśli można tak nazwać jego plany. Mężczyzna uśmiechał się złośliwie, nie mogąc doczekać się tego, co zaraz miało się wydarzyć.
Miriel, Legolas, Gimli i Belen szli, mijając przygotowaną armię. Dario był widoczny z daleka. Miriel wzdrygnęła się, wyobrażając sobie życie z takim człowiekiem. Nie była pewna, czy by to zniosła. Prawdopodobnie wolałaby powrócić do Wieży Saurona.
-Zapytaj się kurwy, czy się wyspała- rzekł khal, gdy we czwórkę stanęli obok niego.
-Pyta się, czy się wyspałaś, pani- przetłumaczyła kobieta z westchnieniem. Elfce ledwie dostrzegalnie poruszyły się usta w geście uśmiechu.
-Powiedz, że tak. Błagam jednak abyś przestała do mnie mówić "pani".
-Dobrze.
-A więc wymiana- powiedział Legolas, po czym przełknął ślinę, nie mogąc kontynuować- ty dostaniesz Miriel, a my armię.
-Dokładnie, głupku- odparł Dario, gdy Belen mu przetłumaczyła słowa elfa.
-Powiedz im więc to- rzekła królowa poważnie- powiedz, że wyruszą na wojnę.
Gdy khal usłyszał przetłumaczoną wypowiedź Miriel, zaśmiał się i pokręcił głową.
-Głupcy- warknął rozbawiony- naprawdę sądziliście, że oddam wam moją armię? Może i ta blond kurwa ma ładną dupę, ale nie jest warta tych wszystkich żołnierzy. Przyszliście tu z własnej woli. Teraz będę miał i nową kurwę, i armię.
-To ty jesteś głupi- powiedziała córka Galadrieli dźwięcznie. Słowa wypowiedziała w języku dothraków.
-Ty znasz dothradzki?- zapytał khal wzburzony, spoglądając na elfkę z wściekłością.
-Znam wiele języków- odparła Miriel z dumą i zwycięstwem w oczach. Korzystając z chwilowego zdziwienia i nieuwagi wodza dothraków, odwróciła się do stojącej armii i stanęła przed nimi.
-Człowiek nie powinien być własnością innego człowieka- krzyknęła tak, aby wszyscy ją usłyszeli- nikt nie jest mniej wart od drugiej osoby. Nie dajcie dłużej sobą pomiatać! Możecie z tym walczyć. Postawcie się swym panom! Walczcie o przyszłość swoją i swoich najbliższych.
-Zamknij się!- krzyknął Dario, próbując podbiec do elfki, lecz Legolas jednym chwytem powalił go na ziemię.
-Ani drgnij- warknął król.
-Zabijcie ich!- powiedział khal z bólem.
-Możecie walczyć przeciwko nam, jednocześnie godząc się ze swoim losem, ale możecie też postawić się!- kontynuowała Miriel- zabijcie tych, którzy odbierając wam wolność!
Początkowo wydawało się, że armia nie reaguje, albowiem wszyscy stali nieruchomo. Nagle rozległy się głośne okrzyki bólu. Ludzie, którzy wcześniej pilnowali, aby armia stała w równych szeregach, padali niczym muchy. Jeden z dothraków wystąpił do przodu, trzymając w dłoniach łuk. Trójka przyjaciół i Belen nie odrywali od niego wzroku, nie wiedząc, co ten zamierza. Mężczyzna błyskawicznym łukiem napiął cięciwę i wypuścił strzałę.
-Nie...- zdołał tylko krzyknąć Dario, nim pocisk wbił się w jego czaszkę. Szkarłatna posoka zabarwiła ziemię. Legolas po raz ostatni rzucił okiem na byłego wodza, po czym na powrót stanął obok Gimliego i tłumaczki.
-Jesteście wolni.- wykrzyknęła Miriel, uśmiechając się łagodnie i powoli idąc w głąb armii. Legolas chciał ją zatrzymać, lecz powstrzymał go krasnolud.- Sięgnęliście po wolność i od dziś to wy będziecie decydować o własnym życiu. Możecie odejść, gdzie tylko chcecie i z kim chcecie. To wasz wybór, bo to wasze życie. Ja jednak proszę was, aby choć część was wsparła nas w walce. Nie jako nasi żołnierze, lecz jako wolni ludzie. To nie jest rozkaz, bo nikt nie powinien wam rozkazywać. Ja proszę.
W jednej chwili dotąd spokojni żołnierze zaczęli krzyczeć jedno słowo. Słychać je było wszędzie.
-Co to znaczy?- szepnął Król Eryn Lasgalen.
-Królowa- odparła Belen cicho.
Cała armia w jakby zdolnym geście odwróciła się w stronę Miriel, wyciągając ręce, aby choć jej dotknąć. Elfka uśmiechnęła się szeroko, widząc i słysząc to, co się wokół działo. Kilku dothraków podniosło ją i posadziło na swych ramionach. Królowa odchyliła głowę do góry, spoglądając w niebo, na którym dopiero co pojawiły się barwy dnia. Wreszcie poczuła, że mają szansę na wygraną.
Szkoła jest do dupy :-( czasu brak. Trzecia klasa, testy, bal, polonez i jeszcze raz testy. W grudniu mamy próbne sprawdziany i nauczyciele się pieklą :-/. Ale już od dawna wiem, jak ta historia się skończy, także przynajmniej nie marnuje czasu na wymyślanie tego, co będzie w nexcie :-D Nawet wiem ile osób zginie :-P ale tego wam nie zdradzę :-D
Po raz kolejny zapraszam Was do obejrzenia mojego nowego filmiku :-)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top