Rozdział 1
Przed wami czysty debilizm z bohaterami :-D
W miejscu gdzie smutek jakby stykał się ze szczęściem, znajdowało się duże królestwo. Otoczone było ono setkami drzew o ogromnych rozmiarach. Ich liście nie miały jednolitego koloru. Choć niby były podobne, to tak naprawdę różniło je wszystko. Nie ma dwóch takich samych płatków śniegu i dokładnie tak samo jest z liśćmi. Niby zwykłe, a jednak tak niezwykłe. W środku puszczy stało wiele domów. Małych i dużych, płaskich i wysokich, jednak żadne nie mogło się równać z tym, który znajdował się w jego centralnym punkcie. Był to mianowicie pałac, wykonany z materiału przypominającego marmur, a jednak trochę innego. Idealnie wtapiał się w otoczenie, tworząc piękną i niespotykaną całość. Na środku dziedzińca stały trzy postacie. Po budowie ciała można było rozpoznać, że to mężczyźni. Dwoje z nich miało w rękach długie kije, którymi walczyli. Nagle jeden zgrabnym ruchem wytrącił przeciwnikowi prowizoryczną broń i sprawił, że druga z postaci poleciała na ziemię. Wygrany spojrzał na pokonanego z rozbawieniem.
-Nie pracujesz nogami- zaśmiał się młodzieniec. Miał średniej długości, jasne, blond włosy oraz fiołkowe oczy, które z rozbawieniem wpatrywały się w towarzyszących mu przyjaciół. Siedzący naprzeciwko niego młodzian, rozcierał obolałe ramie.
-Znawca się znalazł- warknął, zabierając z twarzy długie włosy w kolorze ciemnego blondu, jednak mimo nieprzyjaznego tonu, jego oczy puszczały wesołe ogniki.
-Ja nic nie mówię, ale Elentar pokonał cię po raz dziesiąty- szepnął brązowowłosy mężczyzna. Powiedział to jakby do siebie, lecz i tak wszyscy usłyszeli jego słowa. Patrząc po jego minie, właśnie o to mu chodziło. Siedzący na ziemi elf spojrzał na niego ze złością.
-Coś insynuujesz?
-On tylko daje ci do zrozumienia, że jestem najlepszy- rzekł Elentar, pokazując mu język.
-I najskromniejszy- dodał brunet.
-Oj nie przesadzaj, Eldarionie, bo się zarumienię- jakby w odpowiedzi na swoje słowa zakrył poliki dłońmi- ja się czerwienie przez ciebie!
-Zawstydzony Książę Lasu Zielonych Liści- powiedział Mirgil, jednocześnie wstając- zapamiętam tę chwilę na długo.
-Och, zamknijcie się- warknął Elentar. Chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz przerwał mu zniecierpliwiony krzyk, dobiegający z jednego z białych tarasów pałacu.
-Elentar!
-Ratunku!- szepnął książę, udając przerażonego, przez co jego przyjaciele roześmiali się cicho.
-Słyszałam- zaśmiała się elfka, patrząc na towarzystwo z góry. Miała długie włosy, które przez jasne promienie wydawały się prawie białe. Jej fiołkowe oczy błyskały z rozbawienia- jeśli zaraz się tu nie pojawisz, to nawet przyjaciele ci nie pomogą!
-Pięknie pani wygląda, lady Miriel.
-Nie podlizuj się, Mirgilu- rzekła królowa, mrugając do elfa- po raz kolejny powtarzam: mów mi po imieniu.
-Postaram się zapamiętać.
-Nie podrywaj mi mamy- warknął Elentar, przez co dwójka jego towarzyszy zaśmiała się cicho. Miriel natomiast zniknęła w pałacu, rzucając jeszcze synowi rozbawione spojrzenie.
-Ale musisz przyznać, że mamy wyjątkowo ładną królową- powiedział Mirgil, zyskując mocnego kuksańca od przyjaciół- dobra, dobra już nic nie mówię.
-Mam taką nadzieję- usłyszeli głos za sobą. Elf ptzełknął ślinę i powoli się odwrócił. Przerażonym wzrokiem wpatrywał się w lodowo niebieskie oczy króla.
-No, bo ja... ja naprawdę...- zaczął, nie przestając się jąkać- to nie tak, jak myślisz.
-A co ja myślę?- zapytał Legolas, unosząc brwi i zakładając ręce na piersi.
-Nie wiem, ale na pewno nie to, co trzeba- wybuchnął Mirgil, drapiąc się po głowie. Pozostali mężczyźni spojrzeli na siebie, po czym jakby umówionym ruchem, wybuchnęli śmiechem. Syn Lindira i Tamarel machnął ręką i pokazał im język, następnie odszedł rozbawiony.
-Bój się, tato- rzekł Elentar. Zakładając włosy za spiczaste ucho.
-Niby czego?
-Masz konkurencję- szepnął Eldarion, zyskując wściekłe spojrzenie władcy i parsknięcie księcia. Przyjaciele zaśmiali się po raz kolejny.
-Jako król mam specjalne względy i armie na rozkazy- odparł Legolas ze śmiechem- jakby co, to jestem przygotowany.
-Ale przede mną cię nikt nie obroni- usłyszał zirytowany głos. Tym razem to on odwrócił się ze strachem. Stojąca za nim kobieta wzięła się pod boki i uniosła brwi.
-Yyym... Miriel- zaczął władca powoli- pięknie wyglądasz, skarbie.
-Darój sobie- odparła elfka, kręcą delikatnie głową. Jej długie włosy zawirowały w powietrzu. Spojrzała na męża i syna z wyrzutem.
-Teraz się zacznie- szepnął Elentar, a syn Aragorna zaśmiał się cicho.
-Tak, mój drogi. Teraz się zacznie- potwierdziła Miriel, po czym złapała Legolasa za rękę i pociągnęła go tak, że miała go, razem z synem naprzeciwko siebie.
-Jaki dzisiaj jest dzień?- zapytała spokojnie.
-Ładny?- zaproponował król, jednocześnie uśmiechając się kpiąco.
-Słoneczny?- dodał książę, mrugając do taty.
-Nie mam na nich siły- wyszeptała Miriel, załamując ręce. Nie była pewna, czy jej najbliżsi stroją sobie z niej żarty, czy mówią całkiem serio. Po nich można, było się wszystkiego spodziewać.
-Dwudziesta rocznica waszej koronacji- rzekł Eldarion, który ledwie powstrzymywał się, aby nie parsknąć śmiechem.
-Jeden rozważny- powiedziała królowa.
-I nudny- szepnął Legolas, przez co książę Gondoru pokazał mu język. Elfka tylko przewróciła oczami.
-A pamiętacie, co się będzie działo za kilka godzin, czy o tym też zapomnieliście?- zapytała poważnie, jednak w duchu była już mocno rozbawiona.
-Jak moglibyśmy zapomnieć, skarbie- rzekł czule Legolas, łapiąc żonę za rękę i ściskając ją lekko- przygotowujesz ten bal od dawna.
-Te ozdoby- wtrącił Elentar, wzdychając.
-Zaproszenia- dodał król z uśmiechem.
-Ubrania- powiedział książę.
-Zamęt- szepnął mąż Miriel.
-Jedzenie- westchnął Eldarion z błogością, przez co pozostali zaśmiali się głośno.
-Nie było chyba, aż tak źle- rzekła królowa rozbawionym głosem. Pozostała trójka spojrzała na siebie z uniesionymi brwiami.
-Gorzej!- odparli jednocześnie, z powrotem przenosząc wzrok na elfkę. Ta po raz kolejny wybuchnęła śmiechem, po czym pocałowała męża w policzek.
-Przepraszam- szepnęła z lekką skruchą- chciałam, żeby wszystko wyszło wyjątkowo.
-I na pewno tak będzie, kochanie- odrzekł Legolas, następnie pocałował żonę namiętnie. Ta zamknęła oczy i ściśle do niego przylgnęła. Przyjaciele stojący obok spojrzeli na siebie, przewracając oczami. Kilka machnięć rękami i już mieli przygotowany plan. W czasie gdy para królewska była zajęta sobą, oni postanowili się ulotnić.
-Elentarze- usłyszeli rozbawiony głos za sobą. Mężczyźni odwrócili się powoli- nie zapomniałeś czegoś?
-Yyym... nie?
-Masz się przygotować- rzekła Miriel- nie jesteś już dzieckiem.
-Ale ja jestem gotowy- odparł elf, uśmiechając się zadziornie.
-Masz zamiar zrobić to samo, co ostatnio?- zapytał Legolas, wiedząc, że tym jednym pytaniem wygrał starcie z synem. Elentar lekko się skrzywił, a Eldarion parsknął śmiechem. W głowie elfickiego księcia pojawiło się wspomnienie sprzed kilku tygodni. Wparował do sali tronowej w mocno ubrudzonej szacie. Chciał porozmawiać z rodzicami, więc od razu ich zawołał, a spojrzawszy najpierw na trony, a potem długi stół, zamarł. Ujrzał bowiem, wiele ważnych osób. Władców większości królestw w Śródziemiu i ich doradców. Wszyscy wpatrywali się w niego z rozbawieniem, tylko jego rodzice mieli inne miny. Nie był to zawód, lecz połączenie ogromnej radości i zdziwienia. Nagle jego mama wybuchnęła śmiechem, a po chwili dołączyli do niej wszyscy zgromadzeni. Książę czuł, że się czerwieni, więc wymamrotał przeprosiny i wyszedł z komnaty. Od tego czasu starał się zawsze dobrze wyglądać, choć nie zawsze mu to wychodziło.
-W sumie, to możesz iść tak, jak teraz jesteś- powiedziała królowa, patrząc na niego z błyskiem w oku. Wiedziała, że jej syn nie pozwoli sobie na kolejną wpadkę.
-Dziękuję za pozwolenie, mamo- odparł Elentar z szelmowskim uśmiechem. Miriel niespodziewająca się takiej odpowiedzi, otworzyła usta ze zdziwienia i dopiero po chwili przypomniała sobie, jak się je zamyka. Mężczyźni widząc jej minę, wybuchnęli śmiechem.
-Spokojnie- rzekł Eldarion- przypilnuję go.
-Trzymam cię za słowo- odrzekła elfka, kręcąc głową. Przyjaciele odeszli, a ona przeniosła wzrok na męża. Przytulili się do siebie, wsłuchując w delikatny szum strumyka. Legolas uśmiechał się smutno.
-Nie mogę uwierzyć, że on jest już dorosły- szepnął.
-Nadal zachowuje się, jak dziecko- parsknęła Miriel, wywołując ciepły uśmiech na twarzy króla.
-Ale gdy trzeba staje się dorosły.
-Dzieci szybko dorastają- wyszeptała elfka, uśmiechając się do wspomnień- jeszcze niedawno Daenerys była malutka. Potem urodził się Elentar i nawet nie zauważyłam, kiedy dorośli.
-Potem będzie ślub- rzekł cicho król. Żona spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
-Jaki ślub?
-Daenerys znajdzie sobie męża- odparł Legolas.
-Moja mała córeczka- szepnęła Miriel żałośnie, przez co elf roześmiał się głośno i pogłaskał ją po policzku.
-Wszystko ma kiedyś swój początek i niestety też koniec- odpowiedział król, kończąc ich rozmowę. Złapał żonę w talii i przysunął ją do siebie, wdychając delikatny zapach jej włosów. Nic nie mówili, wspominając wszystko to, co wydarzyło się przez ostatnie dekady.
Przepraszam, że krótko ale wiecie, że mam antywenę :-( chyba lepsze to, niż nic. Postaram się jak najszybciej dodać nexta. Na pewno nie będziecie musieli czekać na następny tyle, co ostatnio. Chyba powoli wiem, co mam robić i wracam do rzeczywistości. Małymi krokami, ale wkraczam na właściwe tory :-D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top