9.

Larissa: Sądzę że się z kimś spotyka... Wyszedł wieczorem a wrócił nad ranem. 

Ja: Spokojnie to nic nie znaczy. Tak samo robi mój aseksualny brat. ~I.H.

Larissa: Jego kumpel próbował mnie pocieszać...

Larissa: H? Literówka? Zadzwoń. 

Ja: Sorki, przyzwyczajenie. Nie wnikaj. Nie mogę zadzwonić bo razem z Samem pracujemy nad sprawą ~I.

Larissa: Tęsknie za Wami. Też chciała bym nad czymś popracować ale nic tu nie ma!

Ja: Wiem że nic tam nie ma. W Londynie jest mało potworów, a te które tam żyją się nie wychylają.~I.

W mojej okolicy było chyba tylko jedno kitsune, ale niegroźne. Nad sprawami nadprzyrodzonymi przeważają zwykłe zabójstwa.

Larissa: Dzisiaj poznałam jego brata. Arogancki dupek, Chciał mnie przekupić!

Ja: Jeśli będziesz miała jakieś problemy to zadzwonię do jednego z moich braci. Idioci... ale przydatni.~I.

Larissa: A nie mówiłaś coś że jak do któregoś zadzwonisz to Cię namierzą?

Ja: Dla przyjaciółki zaryzykuję. A tak wgl to kiedy go poznałaś? Tego swojego chłopaka?~I.

Larissa: Mówiłam Ci chyba milion razy! Zanim się spotkałyśmy szukałam ciekawej pracy za granicą i wyszło na to że jakiś miesiąc pracowaliśmy razem. A ostatnio spotykałam go pod czas różnych spraw w zupełnie innych częściach kraju. Opowiem Ci wszystko jeszcze raz jak przyjadę, bo za dużo wykosztuję się na SMSy. A tera poszukam sobie jakiegoś miłego zajęcia.

Larissa: Podobno zabili kogoś. Pójdę sprawdzić bo przyczyny zgonu są dziwaczne.

Ja:Gdzie jesteś? ~I.

Chyba zmienię nazwę kontaktu

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Spokojnie radzę sobie. A poza tym sama mówiłaś kiedyś że lepiej unikać i nie kontaktować się z twoim rodzeństwem. Jestem na posterunku policji.

Ja: Uważaj na Andersona~I.

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Kogo? A z resztą nie ważne. Myślałam że policjanci są takimi idiotami tylko w stanach. Ale tu są jeszcze więksi...

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Idę na łowy. Podobno gdzieś straszy duch. Liczę na to że te stare budynki kryją w sobie coś więcej...

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Cholera! To nie duch! Jakiś idiota straszył sąsiadów.

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Stwierdzam że angielska herbata jest za mocna. Przerzucam się na kawę.

Ja: A co z kakao? ~I.

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Skończyło mi się, a nigdzie nie mogę go zdobyć. Czy Anglicy nie piją kakaa?

Ja: Sklep przy Backer st.~I.

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Mojego kochasia nie ma już od 7h. Zaczynam się martwić.

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Dzięki! Skąd wiedziałaś że tam będzie?

Ja: Nie pytaj... Może jednak podam Ci nr do mojego brata? Namierzymy twojego chłopaka w mniej niż 10 min~I.

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Nie trzeba. Wrócił. Cały we krwi. Podobno nic mu nie jest, a krew nie jest jego.

Ja: Sprawdź czy nie jest potworem~I.

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Zrobiłam to już za pierwszym razem Nie reaguje na sól ani na wodę święconą. Ma srebrną zastawę do herbaty... I posrebrzane sztućce. On taki po prostu jest.

Ja: Łowca?~I.

Uparta zakochana Lara której się nudzi: Nie wierzy w bajki...

Zmienię tą nazwę.

Dziewczyna NIE łowcy: Znowu gdzieś wyszedł. Nie będę go śledzić. Ufam mu.

Dziewczyna NIE łowcy: Chyba mu ufam

Ja: Nigdy nie ufaj facetowi. A tym bardziej dziwnym Anglikom. Wierz mi. Mam doświadczenie~I.

Dziewczyna NIE łowcy: Ten jego kumpel działa mi na nerwy.

Ja: Dowiedz się czy przypadkiem nie woli chłopców.~I.

Dziewczyna NIE łowcy: Podobno ma żonę. Chętnie ją poznam.

***

Dziewczyna NIE łowcy: Jaki on słodki... Zabrał mnie do restauracji na kolacje. Kupił Pierścionek! *-*

Dziewczyna NIE łowcy: Niech go szlag! Wybiegł z lokalu. Wracam do mieszkania

Ja: Masz klucze?~I.

Dziewczyna NIE łowcy: Tak, ale nie były potrzebne bo ten jego kolega czekał w mieszkaniu. Chyba kogoś zamorduję.

Dziewczyna NIE łowcy: Właśnie przyszedł. Zgubił pierścionek.

Ja: Srsly?~I.

Dziewczyna NIE łowcy: Wracam za 3 dni. Przywieść Ci coś?

Ja: Kup herbatę~I.

Dziewczyna NIE łowcy: Kupiłam wcześniej :) Znalazłam pod łóżkiem wiewiórkę! O.o

Ja: Mam ochotę wysłać Cię po coś do mojego starszego brata, ale lepiej żebyś go nigdy nie poznała...~I.

Dziewczyna NIE łowcy: Nie może być taki zły... Nie uwierzysz! Znalazł pierścionek! (Był w płaszczu) Oświadczył się! Od dzisiaj jestem jego narzeczoną! Dzwonię Abi!

Ja: Gratulację!~I.

Szczerze cieszyłam się z jej szczęścia.

Dziewczyna NIE łowcy:Wspaniały dzień! Nie dość że oświadczyny to jeszcze morderstwo! Mam sprawę. Żadnych śladów zabójcy. To musi być mściwy duch!

Przypomina mi kogoś tym swoim entuzjazmem.

Dziewczyna NIE łowcy: Idę na miejsce zbrodni.

Cholera a jak spotka...

Ja: Nie! Nie idź!~I.

Dziewczyna NIE łowcy:Czemu?

Ja:Bo mój brat idiota może się tam kręcić. I wyprzedzając pytania, nie, nie jest mordercą.~I.

Chyba powinnam znowu zmienić tą nazwę.

Narzeczona NIE łowcy: Sądzisz że nie dam sobie rady?

Ja:Tak~I.

Narzeczona NIE łowcy: No to zostanę w mieszkaniu. Mój kochaś się ulotnił. Pracuje.Podobno wróci za dwie godziny.

Ja: Jesteś pewna że to nie on? Ta krew...~I.

Narzeczona NIE łowcy: Tak. Jestem pewna. Jak już mówiłam, pracowaliśmy razem przez jakiś czas. Teraz raptem stwierdził że jego praca jest zbyt niebezpieczna dla mnie...

Ja: Chyba nie wie na czym polega praca łowcy

Narzeczona NIE łowcy: Bo on nie wie... Albo przynajmniej nie przyjmuje tego do wiadomości. Nie zgadniesz co znalazłam na komputerze mojego narzeczonego

Ja: A widziałaś lapka Deana?! ~I.

Narzeczona NIE łowcy: To jednak nie był jego komputer. Kolega zapomniał i właśnie po niego przyszedł.

Narzeczona NIE łowcy: Laptop Deana? Niech zgadnę. Azjatki...

Ja: Dean jest cholernie przewidywalny.~I.

***

Lara: Dzisiaj wracam. Sorki że wczoraj nie pisałam ale zgubiłam telefon.

Ja: Mogę mieć do Ciebie prośbę~I.

Lara: Jasne~. Nudzi mi się. Niepotrzebnie brałam ze sobą sprzęt.

Ja: Pozdrowiła byś taką moją starą koleżankę?~I.

Lara: Kogo?

Ja: Molly. Jest patologiem w pobliskim szpitalu... Podaj tylko moje imię to będzie wiedziała o kogo chodzi.~I.

Lara: Byłam u niej. Strasznie roztrzepana. Wyglądała jak by chciała mnie zabić wzrokiem. Była strasznie zaskoczona.

Ja: Czym?~I.

Lara: Nie wiem nie pogadałyśmy za długo. Mój narzeczony wparował do kostnicy po czym odwiózł mnie do domu. Prawie mnie za sobą ciągnął! Ciekawe skąd wiedział że będę w szpitalu.

****

Lara: Zaraz mam samolot.

Lara: Cholera! Mieliśmy już startować, a wstrzymali lot. Moje kochanie zmienił zdanie i leci ze mną do Kansas! Jest niesamowity!

****

Usłyszałam dzwonek komórki. Jedną ręką chwyciłam telefon, odebrałam i umieściłam go między głową a ramieniem tak żeby mieć wolne ręce.

-Halo? Lara?

-Tak, to ja - usłyszałam głos przyjaciółki

-Już wylądowaliście?

-Tak. Gdzie jesteś?

-Zszywam Deanowi rękę. Prawie dał się idiota załatwić wilkołakowi. Kretyn nie posłuchał mnie

-Ej!- zbulwersował się Dean- Ja tu jestem!

- Tak czy inaczej Laro, nie dam rady przyjechać. spróbujcie wziąć taksówkę.

- Okej, przyjedziemy taksówką. Pa!- rozłączyła się z tymi słowami.

****

Po raz kolejny dzwonię do Lary. Za piątym razem dopiero odebrała.

-Tak?

-Hej! Daleko jesteście?

-Nie, jesteśmy już prawie pod domem. Nie wydzwaniaj do mnie. Za pół godziny będziemy.

Pół godziny. To całkiem sporo czasu. Wystarczająco żeby zmyć z siebie krew i inne ślady polowania.

Ledwo co wyszłam spod prysznica a zadzwoniła Lara.

-Wpuścisz nas? Cholerna pogoda a ja nie mam parasolki.

-Dopiero wyszłam z pod prysznica. Dzwoń do Sama albo Deana. Wyszłam w samym szlafroku i ręczniku na głowie z łazienki. Winchesterzy przywykli do tego że chodzę po domu... bunkrze w samym szlafroku więc to nie było by dla nich nic dziwnego, jednak nie miałam zamiaru odstraszać chłopaka Lary. Wyszłam z łazienki i spotkałam po drodze Sama. Jego telefon zaczął dzwonić

-Odbierz- rzuciłam a on posłuchał i po chwili słyszałam wściekły głos Lary płynący z słuchawki

-Otwórz te cholerne drzwi- Zaśmiałam się i poszłam do swojego pokoju żeby się ubrać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top