8.
***Ibbie***
-Ibbie to ja już za chwilę lecę...- Powiedziała Lara wpadając z hukiem z walizkami do biblioteki
-Co? Gdzie?-oderwałam się od pasjonującej książki o średniowiecznych walkach z demonami
-Przecież Ci mówiłam!- spojrzała na mnie spode łba i machnęła lekceważąco ręką- śpieszę się- Co dzisiaj jest... coś mówiła tylko...
-Na lotnisko?-zapytałam bo przypomniałam sobie o tym że wspomniała coś wczoraj o dzisiejszym locie...- O której miałaś na nim być? O 13?
-14:30 jest wylot... O boże spóźnię się!
-Nic się nie martw masz jeszcze godzinę. Dean poprzestawiał zegarki...
- To zdążę się jeszcze wrócić po szczotkę do włosów, bo chyba zapomniałam spakować.
-Ach...- mruknęłam i miałam ochotę uderzyć się w głowę. Jak ja mogłam zapomnieć?!- Jedziesz do chłopaka.- powiedziałam bardziej do siebie niż do niej.
-To prawie mój narzeczony!- Powinnam chyba bardziej skupiać swoją uwagę na tym co mówi, a nie wyłączać się za każdym razem gdy zaczyna mówić o... Stevie?.. Stephan?... Stuart? Nie ważne.
-Prawie.
-Jadę do niego na tydzień lub dwa. Poradzisz sobie beze mnie?
-Jestem wystarczająco samodzielna jak sądzę.-stwierdziłam z krzywym uśmiechem- To jaki on jest?-zapytałam zmuszając się do uwagi na jego temat, niestety nie udolnie, bo kiedy Lara zaczęła swój monolog na temat jego "cudowności" mój mózg odłączył się od uszu, czy jakoś tak i przestałam słuchać. Zauważyłam że skończyła mówić i oczekuje jakiegoś komentarza z mojej strony.
-Czyli całkiem fajny?- zapytałam z nadzieją że nie zorientowała się że myślami byłam zupełnie gdzie indziej.
-Tak... On jest taki...- Nie chciało mi się znowu tego słuchać więc usiadłam prze stoliku przed laptopem.
-Wspaniale!- Krzyknęłam gwałtownie się podnosząc a sądząc po minie Lary, najwyraźniej przerwałam jej w pół zdania...
-Naprawdę? Cieszysz się z mojego wyjazdu?
-No coś ty...- Zmarszczyłam brwi.- Znalazłam nam ciekawą sprawę do rozwiązania! Sama zobacz! wskazałam na laptopa gdzie wyświetlona była internetowa strona jakiejś gazety. Larissa popatrzyłą na mnie jak na idiotkę.
-Za pięć minut wyjeżdżam... Wiesz?
-Miałam nadzieje że pojedziesz zapomniałaś, albo że pojedziesz jutro...-zamyśliłam się- W takim razie będę musiała sama rozwiązać tę sprawę- powiedziałam
-Zawsze masz Sama i Deana...- wzruszyła ramionami
-Ci idioci mogą co najwyżej mi przeszkadzać. Widziałaś jak Sam na mnie patrzy?
- Jak Dean na placek?
-No i nie wiem też co powiedziałaś chłopakom bo Dean, znany podrywacz, często nie odzywa się do mnie słowem... Za to Sam... Mam wrażenie że pożera mnie wzrokiem...
-Ehem...- uciekła wzrokiem- To ja już może pójdę
-Nie słyszałaś tego.- Powiedziałam bo właśnie dotarły do mnie moje własne wcześniejsze słowa... Nalałam sobie whiskey patrząc jak Lara opuszcza bunkier. O 14:20 dostałam SMSa
Larissa: Siedzę już w samolocie. Muszę wyłączyć telefon. Za 10 min wylatujemy do Londynu.
Czyli leci do Londynu... ciekawe jakie inne ciekawe informacje zignorowałam...
Larissa: Hej tu Lara. Jestem już na miejscu. Londyn to piękne miejsce Powinnaś go kiedyś odwiedzić
Ja: Pamiętasz że się tam urodziłam, nie?~ I.
Larissa: Sorki, zapomniałam. Te taksówki są niesamowite.
Larissa: Mój przyszły narzeczony mieszkał z facetem.
Ja: Ale teraz nie mieszka co?~I.
Larissa: Nie, na szczęście już nie. Ma urocze małe mieszkanko i gosposie.
Następnego dnia
Zostałam zalana falą SMS'ów nie miałam nawet czasu na odpisanie na jednego bo pojawiał się następny.
Larissa: Pocałował mnie! <3 Z własnej woli. To już o czymś świadczy?
Larissa: Powiedział że ma dla mnie prezent!
Larissa: Dał mi czek od brata... Świetny prezent , nie ma co :c
Larissa: Oprowadzi mnie po Londynie. Tym razem może coś pozwiedzam. Ostatnim razem byłam tu służbowo. Kupić Ci pamiątkę?
Larissa: Już kupiłam
Aż się boję...
Larissa: Zgadnij co znalazłam w jego lodówce?! O.o
Larissa: Albo lepiej żebyś nie wiedziała...
Też tak uważam
Larissa: Mam problem. Chyba coś brał!
Larissa: Nie, jednak tylko się uśmiechał. Miałam kakao na całej twarzy...
Larissa: Pytał czym się zajmuję. Powiedzieć mu?
Ja: Nie! Oszalałaś?~ I.
Larissa: I tak by się dowiedział. Powiem mu.
Larissa: Myślał że żartuje. Nie uwierzył mi. Co mam zrobić?
Ja: Kogo ty się pytasz?! Jestem osobą wyjątkowo aspołeczną... A jeśli już jakiś chłopak mi się trafił to skutecznie odstraszali go moi socjopatyczni bracia.~I.
***
Po obiedzie dostałam kolejne wiadomości. Mimo iż denerwowały mnie, bo dźwięk telefonu przeszkadzał mi w pracy, to byłam ciekawa co dzieje się z moją przyjaciółką w moim mieście.
Larissa: Jego kumpel zaczyna mnie denerwować...Za często przychodzi.
Larissa: Stwierdzam że mój chłopak nie rozumie co to prywatność...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top