3.
Dziewczyny stały się nierozłączne, głównie dlatego że szukały śladów Sama i Deana na wszystkie możliwe sposoby. Skubani dobrze się ukryli. Kilka razy Lara widziała wzmiankę o nich w policyjnych raportach. Wiele razy były blisko odnalezienia Winchesterów. Raz przyjechały trzy godziny po opuszczeniu przez braci motelu. Nie ukrywajmy, nie łatwo było ich dorwać.
Skubani uciekli komandosom! Byli najbardziej poszukiwanymi ludźmi w kraju!
W międzyczasie Ibbie dowiedziała się o istnieniu rzeczy nadprzyrodzonych i została łowcą. No dobra nie zupełnie. Wyszukiwała nowe sprawy określała z czym mają do czynienia i wysyłała Lare na misję. W czasie kiedy Lara odcinała głowę jakiemuś wampirowi Ibbie próbowała namierzyć Winchesterów.
Miesiąc później
***Ibbie***
-Tak się zastanawiam...-zaczęłam rozmowę prowadząc moje ukochane autko. Lara rozwaliła swoje tydzień temu kiedy przejechała zmiennokształtnego. Biedny Dodge był do kasacji.-Lara to zdrobnienie od...?
-Nie domyśliłaś się?-spiorunowała mnie wzrokiem
-Domyślam się ale wolała bym się upewnić-wzruszyłam ramionami
-Larissa...
-Śliczne imię-stwierdziłam od razu
-Jest okropne!-oburzyła się- Jak dla jakiejś księżniczki... Nie sądzisz że trochę nie pasuje do mojego zawodu?
-Mnie tam się podoba...
-A ty?-spojrzałam na nią na chwilę
-Co ja?
-Nie mów mi że Ibbie to pełne imię...
-Isabelle.-wyplułam- Głupie imię-stwierdziłam
-Mnie tam się podoba- zacytowała mnie z uśmiechem.
Dojechaliśmy do jakiegoś hotelu.Moteli w tym mieście nie było. Mimo iż skupiałyśmy się na poszukiwaniach Winchesterów nie mogłyśmy opuścić jakiejkolwiek sprawy którą miałyśmy w pobliżu.
-Co mamy?-zapytała Lara gdy zniknęłyśmy za drzwiami wynajętego pokoju. Wyciągnęłam mapę miasta którą kupiłam na stacji i przyczepiłam ją taśmą klejącą do ściany.
-Dwa zaginięcia tu-wskazałam na miejsce gdzie stał jakiś budynek przeznaczony do rozbiórki- I jedno tu- wskazałam na lombard- Z tego co wiem to poprzedni właściciel domu zmarł nie zostawiając testamentu. Nie miał żadnych krewnych więc część jego rzeczy wylądowała lombardzie a reszta została przekazana bezdomnym i na jakieś cele charytatywne.
-Jakiś związek wśród zaginionych?
-Te dwie pierwsze osoby były zainteresowane kupnem jakiegoś zabytkowego zegarka z tamtego domu. Trzecią osobą była pracownica lombardu która przyszła do pracy ale nigdy nie opuściła budynku.
-To mściwy duch?
-Tak.
-Musimy znaleźć ten zegar.
-Miejscowe muzeum.-stwierdziłam idąc przygotować sobie herbatę. Nie była to angielska herbata ale ujdzie. Niektórych nawyków nie da się zmienić.- Ktoś uznał ten przedmiot za zabytkowy i teraz leży w gablotce.-Powiedziałam po czym upiłam łyka herbaty.-Powodzenia!-rzuciłam tylko po czym zabrałam się za szukanie informacji o jakichś ciekawych morderstwach, zaginięciach i ostatecznie o Winchesterach.
****
Po paru godzinach do pokoju weszła Lara. Była brudna i osmalona a we włosach miała sól.
-Zegar spalony?
-Nie.
-Co?-wstałam-Jak to?
-Nie spaliłam go bo to nie on trzymał ducha. Pod zegarem przyczepione było zdjęcie właściciela tamtego domu i jego zmarłej żony.
-Spaliłaś zdjęcie?
-Tak.-powiedziała i chciała rzucić się na łóżko ale jej nie pozwoliłam.
-Idź się umyj!-Kazałam a ta wywróciła oczami ale podreptała do łazienki. Wyszła z niej zawinięta w szlafrok. Ktoś zapukał do drzwi a ja odruchowo rzuciłam-Proszę!- Do pomieszczenia weszła męska wersja pokojówki.
-Czy zamawiały panie...-zaczął, pchając przed sobą metalowy wózek jakimś jedzeniem, górą słodyczy i czajniczkiem z herbatą, ale przerwał w pół zdania kiedy zobaczył Larę w szlafroku
-Tak, zamawiałyśmy a teraz postaw to tutaj-wskazałam na stolik- I zjeżdżaj stąd zanim powiem Twojej żonie że chciałeś zarywać do mojej przyjaciółki która jest w samym szlafroku i że masz romans z właścicielką hotelu...-Na moje słowa chłopak trochę się zmieszał a po odstawieniu tego co przyniósł na stolik z pośpiechem opuścił pokój.
-Jak ty to robisz?-Zapytała opychając się piankami
-Co robię?-odpowiedziałam pytaniem
-Patrzysz na kogoś kilka sekund, po czym wymieniasz mu 10 faktów o nim samym...-rzuciła biorąc kolejną piankę
-Nie wiem, tak jakoś-wzruszyłam ramionami- To chyba rodzinne
-Rodzinne?
-Wspominałam Ci kiedyś że mam braci...
-Nie wiele o nich mówisz...
-Bo...-Zaczęłam ale przerwałam by nalać sobie herbaty-Jeden to dupek i aspołeczny świr drugi to też dupek tyle że z obsesją na punkcie swojej wagi, który zawsze chodzi z parasolką... W skrócie głupi i głupszy
-Przynajmniej ich znasz...-uśmiechnęła się smutno- Jednego z moich braci nigdy nie zdążyłam poznać a pozostała dwójka w tej chwili może umierać albo gorzej... Chciała bym być na twoim miejscu-To ostatnie powiedziała prawie szeptem ale i tak usłyszałam
-Uwierz mi że nie chcesz mieć takich braci jak ja.
-Czemu? Z twojego opisu wydają się być zabawni...
-Chciała bym... Siebie uważają za ósmy cud świata . Mogę się założyć że nigdy żaden z nich nie przyzna się że ma jeszcze jakieś rodzeństwo.-Podkradłam jej piankę przez co myślałam że zabije mnie wzrokiem.
__________________
No to mamy kolejny rozdział :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top