1.

Larissa była czwartym, najmłodszym dzieckiem Johna Winchestera. John przed śmiercią nigdy nie wspomniał Samowi i Deanowi, że mają jakieś rodzeństwo. Jakimś cudem odnaleźli kiedyś Adama, ale nie nacieszyli się przecież bratem długo, bo zginął. Nigdy nie wiedzieli o swojej młodszej siostrze, pozostawionej przez Johna na wychowanie swojej cioci Abigail, byłej łowczyni, która nie mogła już wykonywać swojego zawodu ze względu na lewe ramie. A właściwie na jego brak. Był to wynik samotnego spotkania kobiety z wendigo. Biedny potwór... Nie chcecie wiedzieć co z nim zrobiła...

Mimo, że była niebezpieczną i nieustraszoną łowczynią była też miłą kobietą pracującą w cukierni. Była starą znajomą Johna.

Matka Lary, Agnes to siostra Abigail, która tak jak siostra była łowczynią. Niestety zginęła próbując po kłótni z siostrą rozbić w pojedynkę gniazdo wampirów, gdy Lara miała 6 lat.

Dziewczyna średnio pamięta matkę, ale pamięta za to co ta jej mówiła.

Ma brata.

A nawet trzech. Synowie Johna...

Kiedy tylko skończyła 18 lat postanowiła, że kiedyś, gdy będzie gotowa, wyjedzie w poszukiwaniu rodzeństwa.

Najpierw zaczęła od Adama.

7 Lat później

- Abi! - Krzyknęła Lara wołając ciocię do pokoju.

- Tak? - zapytała niska kobieta o krótkich, kasztanowych włosach niesymetrycznie ściętych tak, że z prawej były dłuższe.

- Nie mogę się zalogować - Dziewczyna niewinnie wskazała na laptopa.

- Nie zalogować, a włamać się. A to już spora różnica - zaśmiała się Abigail.

- To pomożesz mi? - Winchester zrobiła maślane oczka do kobiety, która ją wychowywała. - Dobrze - zgodziła się kobieta po czym zabrała urządzenie siadając koło wychowanki na łóżku.

- Tylko powiedz mi, po co ci dostęp do danych FBI i policji. - Lara westchnęła.

- Chcę znaleźć braci - kobieta popatrzyła na nią zdziwiona.

- Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi - mruknęła do siebie Abi klikając coś na laptopie. Kilka chwil później Larissa miała pełen dostęp do potrzebnych jej informacji. Wyszukała Adama a jej serce zaczęło wybijać nerwowy rytm. Wyskoczyło jej zdjęcie szczupłego blondyna wraz z dokumentami dotyczącymi jego osoby. Ciotka dziewczyny wyszła z pokoju do kuchni.

- Możesz zrobić mi kakao? - Rzuciła do starszej łowczyni, która mimo swojej niepełnosprawności dobrze sobie radzi. Nauczyła ją walczyć, jak przystało na Winchestera oraz studiowała z siostrzenicą "teorię zabijania potworów" jak miały zwyczaj to nazywać. Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na ekran.

Adam Milligan - informacje ogólne:

Ur. 29 września 1990

Miejsce zamieszkania: Windom, Minnesota.

Nie karany.

Wykształcenie:
Szkoła średnia ukończona z wyróżnieniem.

Obecnie:
Studia - biologia, Wisconsin.

Niewiele starszy. - pomyślała - Nieco ponad pół roku... Choć rocznikowo o rok.

Abi przyszła do pokoju niosąc w zdrowej ręce kakałko. Do szczęścia Larze brakowało tylko pianek. Uwielbiała je odkąd była mała. Kiedyś w raz z mamą piekły je nad ogniskiem, po czym rozpływające się słodkości zajadły popijając kakaem. To było jedno z niewielu szczęśliwych wspomnień matki, jakie jej pozostały.

- Kiedy wyjeżdżasz? - zapytała Abi kładąc kubek na stoliku.

- Jutro z samego rana. - odpowiedziała dziewczyna, po czym uśmiechnęła się do niej pocieszająco.

Wyszukała jeszcze dane Sama i Deana Winchestera, po czym wydrukowała potrzebne informacje.

Jeszcze tego samego dnia spakowała wszystkie potrzebne rzeczy i zaniosła je do samochodu, którym był wspaniały granatowy Dodge Charger z 1970.

Samochód ten wybrał John, podczas jednego z tych dwóch, czy trzech razy, kiedy widziała go na oczy.

Kiedy w bagażniku znalazło się wszystko co może być potrzebne, począwszy od ubrań i szczotki do włosów, a skończywszy na soli, benzynie i broni palnej, pożegnała się z ciocią i z piskiem opon odjechała z podjazdu.

Tym czasem w innym stanie.

- Isabelle... - zaczęła nauczycielka piątej już w tym roku szkoły. A jest dopiero luty!

- Ibbie, po prostu Ibbie - powiedziałam zrezygnowana, bardzo nie lubiłam, swojego pełnego imienia. Nazwisko zmieniłam, kiedy tylko przeprowadzałam się (uciekałam) z Londynu. Od czterech lat nazywałam się Isabelle Pancake.

Kiedy tylko udało mi się po obrażać większość nauczycieli i dyrekcję do tego stopnia, że wyrzucali mnie ze szkoły, zmieniałam ją na inną przeprowadzając się jakieś 200 km dalej, gdzie usiłowałam skończyć tą nieszczęsną edukacje.

Nie moja wina, że żona dyrektora z poprzedniej szkoły sypia z woźnym... A dyrektor powinien się cieszyć, być może dzięki mnie nie będzie miał rudego dziecka...

- Ibbie nie wiem, czy wiesz, ale twoje zachowanie... I te twoje bezpodstawne oskarżenia...

- Tak wiem, wiem. Ale mam racje, a to, że nie zauważa pani takiej prostej i na prawdę widocznej rzeczy jak to, że pani mąż woli mężczyzn, świadczy tylko o tym, iż jest pani niedorozwinięta intelektualnie.

- Jak możesz tak do mnie mówić?! I oskarżać o takie rzeczy mojego męża - bulwers kobiety był naprawdę zaskakujący. Stwierdziłam jej coś oczywistego co nawet ślepy, albo mój najstarszy brat by zauważył, a ta zaczęła gwałtownie gestykulować, krzyczeć i chaotycznie rozglądać się we wszystkie strony.

- Normalnie - powiedziałam i wzruszyłam ramionami. - Jeśli nie wierzy pani w to co mówię to proszę zadzwonić do męża. Odpowie, że wróci później z pracy, a tak naprawdę to zamknął się się w składziku na sprzęt gimnastyczny wraz z WF-istą z liceum na przeciwko - nauczycielka zrobiła się cała czerwona.

- Nawet jeśliby tak było to skąd możesz wiedzieć takie rzeczy? Znowu odpowiesz mi, że można się tego domyślić?

- Tak, jeśli jest się na tyle inteligentną osobą to można to łatwo wydedukować ...

- Tak? - była cała czerwona ze złości, ale ją olałam i nadal mówiłam spokojnym i wyraźnym głosem.

- Tak, dokładnie tak samo jak to, że wczoraj została pani na noc w szkole. Sądząc po niebieskim tuszu odciśniętym na ręce zasnęła pani przy sprawdzaniu kartkówek, nie sprawdzianów, bo je pani zawsze drukuje. Musiała być pani przygotowana na taką ewentualność, bo zmieniła pani ubrana na inne, które sądząc po lekkim pognieceniu trzymała pani w torbie - stwierdziłam, że zachowuję się jak mój braciszek, to chyba rodzinna przypadłość. - Ale serio, na pani miejscu sprawdziła bym tamten składzik - nauczycielka prawie wybiegła.

Tydzień później jechałam swoim czarnym Buick Lesabrem z 1960 ku nowej szkole i nowym ludziom do irytowania.

****

Po drodze poszłam na stację benzynową prócz kupienia paliwa wzięłam sobie ciasto, które miało służyć mi za śniadanie, znalazłam coś czego nie mogłam się oprzeć w gazecie opisane było ciekawe zabójstwo jakiejś kobiety. Nauka poczeka.

Początkowo sądzono, że zaginęła, jednak znaleziono jej szczątki w szybie wentylacyjnym jej sypialni. Policję wezwał jej syn, Adam, który kilka dni później zaginął. Pewnie podzielił los swojej matki.

Serio, zaczynam przypominać brata.

Nie żeby to było jakoś specjalnie dziwne, bo w końcu jesteśmy bliźniakami. Tyle że on tym bardziej denerwującym.

Pierwszym co zrobiłam, było udanie się z wizytą do sąsiadki pani Milligan. Kiedy zapukałam do drzwi otworzyła mi kobieta około 60 lat. Od 10 lat wdowa, mieszka sama, ale od czasu do czasu odwiedza ją syn, o czym świadczy sportowa kurtka zawieszona w holu.

- Tak? - zapytała niepewnie.

- Witam. Czy chciałaby pani odpowiedzieć na kilka pytań odnośnie tego co zdarzyło się w domu obok?

- Policja? Już z wami rozmawiałam... - zdziwiła się.

- Nie, nie jestem z policji. Jestem detektywem - stwierdziłam, teraz braciszek pewnie by się wkurzył, że zabrałam mu fuchę, no ale cóż...

- Proszę wejść - zaprowadziła mnie do niewielkiego pokoju. Całego w kwiaty... Tapeta, meble, firanki, obrus, a nawet kubek stojący na stole był w kwiaty. Usiadłam na pstrokatej sofie i już miałam zacząć zadawać pytania kiedy usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Westchnęłam a wdowa poszła otworzyć drzwi. Usłyszałam nazwisko tamtej zmarłej dwójki oraz to że dziewczyna jest siostrą zmarłego chłopaka. Chwilę później do pokoju weszła niska dziewczyna o brązowych oczach i i nieco jaśniejszych niż tęczówki włosach sięgających lekko za szczękę .Ubrana była w koszulę w czerwoną kratę, jeansy i skórzaną kurtkę.

____________________

Jak widać rozdział został delikatnie edytowany. Mam w planie też edycje reszty książki i jej rozbudowę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top