Sunny Night
Niech nikt go nie osądza, bo to nie tak, że Min Yoongi nie chciał tu być. W końcu te wszystkie lata znajomości coś dla niego znaczyły. To jednak nie oznaczało, że, gdyby miał on jakikolwiek wybór, wygrałby jeden z największych teatrów w Seulu na miejsce, gdzie będzie spędzał kolejny z rzędu piątkowy wieczór, bo, dzięki swojemu najlepszemu przyjacielowi, Yoongi właśnie to ostatnio miał w zwyczaju robić. A mógłby teraz pić z Namjoonem i Jacksonem w jakimś obskurnym barze…
Pieprzeni artyści...
Sfrustrowany co chwilę poprawiał według niego za ciasno zawiązany krawat. Miał ochotę wrócić do taksówki i kazać kierowcy zawieźć go z powrotem do domu, ale wiedział, że nie może. Ten spektakl był niesamowicie ważny dla Jimina.
Dlaczego z tych wszystkich ludzi na Ziemi, a przynajmniej w Korei Południowej, mężczyzna musiał przyjaźnić się akurat z Park Jiminem? Nie wiedział i nie był nawet do końca pewny, czy chciał to wiedzieć. To na pewno był bardzo dziwny powód.
Kim Taehyung, jeden z wielu aktorów pracujących w tym teatrze oraz bliski przyjaciel Jimina, twierdził, że to wszystko wynikało z powodu desperacji i chęci posiadania przez Mina chociażby jednego przyjaciela, który będzie od niego niższy. Bo przecież Park był niższy. Tylko o jeden centymetr, ale, w tym przypadku jeden centymetr nigdy nie znaczył tak wiele.
I właśnie ten jeden centymetr sprawił, że Yoongi był tu, gdzie był. Przed teatrem, w idiotycznym garniaku oraz z kwiatami dla Parka w prawej dłoni. Tancerz kazał mu je kupić twierdząc, że przyjaciel nie może gratulować mu tego, jak niesamowicie wystąpił, bo to było oczywiste i wskazywały na to wszystkie ostatnie tygodnie spędzone na ćwiczeniu tanecznych układów, bez stosownie dużej ilości kwiatów dla młodszego. Jimin po raz pierwszy miał szansę zagrać główną rolę i chciał, by w czasie premiery wszystko było idealne. Obecność Mina oraz kilku innych przyjaciół była obowiązkowa.
-Co robisz hyung?
Z zamyślenia wyrwał go niski, męski głos. Starszy od dobrych kilku minut stał przy drewnianym pojemniku na śmieci i patrzył, to na kosz, to na kwiaty. Nie zdążył. Teraz nie wypadało mu tego zrobić.
Yoongi, zamiast odpowiedzieć, po prostu odwrócił się w stronę Taehyunga i wzruszył ramionami.
Obok srebnowłosego stał przystojny mężczyzna, którego Min skądś kojarzył. Po sekundzie dociera do niego, że ów postać jest jednym z aktorów. Wcześniej miał możliwość oglądać go tylko na teatralnych deskach i to tylko dzięki Jiminowi. Cóż… młodszy dbał o to, Yoongi był na bieżąco ze wszystkim, co ma coś wspólnego ze sztuką, a mężczyzna, pomimo znikomych chęci, się temu nie sprzeciwiał, bo nawet lubił Parka.
-Jin hyung, to Min Yoongi. Yoongi hyung, poznaj Kim Seokjina. - Tae przedstawił ich sobie pośpiesznie.
Kolejny wyższy od Yoongiego...
°○°♡°○°
Światło powoli zaczynało gasnąć, a mężczyzna miał coraz większą ochotę po prostu zasnąć. Siedzący po jego prawej Taehyung i Seokjin po cichu rozmawiali między sobą. Jeongguka nie było z nimi, bo tak samo jak Park brał udział w spektaklu.
Z tego, co uszy Mina zdążyły przypadkiem wychwycić, można się było dowiedzieć, że mówili o formie zbliżającego się przedstawienia. Podobno było to nowe spojrzenie na taniec. Nie rozumiał czym się tak emocjonowano. Balet nowoczesny z kilkoma elementami hip-hopu, jak opisał mu to kiedyś Jimin. Oczywiste młodszy użył do tego o wiele więcej barwnych przymiotników. Pomimo że mężczyzna naprawdę lubił hip-hop, nie uważał, by to mogło być czymś przesadnie niesamowitym. Nie miał najmniejszego zamiaru udzielać się w jakikolwiek sposób w tej rozmowie.
Razem z nadejściem zupełnej ciemności na widowni zapadła niezmącona, niczym tafla nawet najstarszym bogom nieznanego jeziora, cisza. Po krótkiej chwili, która równie dobrze mogłaby być wiecznością, na równiutkiej wodnej powierzchni zaczęły się pojawiać pierwsze koncentryczne kręgi, od spadających kropli zbliżającego się deszczu. Flet, skrzypce i wiolonczela, a później już tylko altówka. Nuta po nucie i kolejne krople z dziwiku burzyły ciszę.
Pierwsza kolumna światła upadła na scenę przy dźwiękach saksofonu zmieszanego wolnymi obrotami z klarnetem. Postać o ubraniu równie jasnym, co samo światło, zaczęła powoli poruszać się po scenie.
Yoongi dobrze znał te płynne i miękkie niczym jego poduszka, za którą tęsknił, ruchy. Niektóre z tych figur widział tyle razy w wykonaniu przyjaciela, który miał słabość do tańczenia w każdym możliwym i nie miejscu, że wydawały mu się być naturalnym sposobem poruszania się młodszego. I na swój sposób właśnie tak było, dzięki czemu Min mógł patrzeć, jak Park Jimin tańczy równie pięknie co zwykle, a razem z każdym kolejnym jego ruchem i obrotem były budowlane następne kolumny z czystego światła.
Kiedy wszystkie instrumenty smyczkowe zaczęły grać, większość widowni już nie pamiętała o tym, że kiedyś nie padało na jeziorze. W ślad za przyjacielem starszego reszta tańczących kwiatów powoli zaczęła rozkwitać na scenie. Tak jezioro zmieniło się w najprawdziwszy ogród i Yoongi nie był pewny, który z kwiatów jest najpiękniejszy. Dla niego wszystkie były równie ładne, gdy krążyły wachlując swymi liśćmi i machając łodyżkami. Czy miał przyznać laur wygranej Jiminowi ze względu na to, że się przyjaźnią i to, z jaką precyzją zginał jedno z kolan, dzięki czemu za każdym razem uzyskiwał wręcz identyczny kąt, gdy musiał powtarzać daną figurę? Czy może to Jeongguk i jego złączone dłonie oraz plecy wygięte w głębokim łuku, opierający się o Parka w udawanym, ale przy okazji bardzo przekonującym, omdleniu był tym, który zasługiwał na najwięcej uwagi?
Gdy już chciał spytać o to Taehyunga, zorientował się, że ten posyła oczarowane i przepełnione zachwytem spojrzenie w dokładnie to samo miejsce, na które Min patrzył przed chwilą. Cóż… Kim nawet nie musiał mówić, który kwiat uważa za najpiękniejszy.
Yoongi już prawie przybił piątkę swojemu staremu przyjacielowi, Piaskowemu Dzadkowi lecz, w deszczowym ogrodzie, na chwilę wyłoniło się Słońce, wybudzając go drzemki za pomocą swoich gorących promieni. Zamiast tańczącego przyjaciela na środku znajdowała się nieznana oczom starszego postać. Obcy mężczyzna rozpoczął swój solowy taniec w momencie, gdy po raz pierwszy zabrzmiały dźwięki pianina. Każde wygięcie ręki i łuk zatoczony za pomocą stopy w powietrzu, to wszystko emitowało energię silniejszą od gwiazdy, która jeszcze dwie godziny temu świeciła nad Koreą. Yoongi nie był w stanie spać w takich warunkach.
I, kiedy nieznany tancerz przestał grać pierwsze skrzypce, a do pianina przyłączyły się instrumenty dęte wraz z kontrabasem, Min dalej patrzył tylko na niego. Spomiędzy deszczu wyłapywał wszystkie promienie prawie całkowicie ukrytego Słońca. Oczywiście mężczyzna starał się kierować spojrzenie w stronę swojego przyjaciela i innych, równie dobrych tancerzy lecz jego oczy dalej wracały tam, gdzie było im najlepiej, chłonąc przyjemne ciepło.
W pewnym momencie ogród zaczął więdnąć, a kwiaty powoli umierać. Po kolei burzono następne po sobie kolumny światła i, gdy Jimin obrócił się po raz ostatni wokół leżącego na środku Jeongguka, scena znów stała się niezmąconym jeziorem, a Yoongi zupełnie przestał czuć gorące promienie swojego jeszcze nie nazwanego Słońca.
°○°♡°○°
-Yoongi! - młody tancerz krzyczy szczęśliwy, gdy widzi, że przyjaciel wywiązał się z obietnicy i trzyma w dłoni kwiaty. - Jak ci się podobało hyung? - pyta odbierając bukiet herbacianych róż od mężczyzny.
Starszy zauważył, że jego oddech był wyraźnie przyspieszony. Występ wycisnął z Parka wszystek energii, ale pomimo tego Jimin dalej wydawał się być wręcz pijany ze szczęścia. Zawsze tak wyglądał po udanym występie.
-Było okej… - Min starał się nie myśleć o Słońcu. - Zawsze mogło być gorzej. - mówił bez wyraźnych emocji.
Uśmiech Jimina stał się jeszcze szerszy, przez co zmrużył swoje oczy do tego stopnia, że nikt nie byłby wtedy w stanie zobaczyć jakiego są koloru. Znał tego na pierwszy rzut oka wypranego z emocji marudę na tyle dobrze, by wiedzieć, że naprawdę mu się podobało.
Widząc to, starszy przesunął swoje śpiące spojrzenie po kulisach, lustrując wszystkich tu zebranych. Nie znalazł tego, kogo szukał. Udało mu się jedynie wypatrzyć Taehyunga, który właśnie rozmawiał ze znów żywym Jeonggukiem.
Po jego scenicznej śmierci nie było nawet śladu. Dwójka stała dostatecznie blisko siebie, by móc w miarę spokojnie porozmawiać na zatłoczonym korytarzu. W pewnym momencie Kim nachylił się nad uchem Jeona i powiedział mu coś z dość specyficznym uśmiechem. Po chwili można było zaobserwować, jak, w zgięciu szyi Taehyunga, chowa się twarz pokryta intensywnym i mało trupim rumieńcem, który sięgał samych końcówek uszu młodego tancerza.
Tak.
Jeongguk był teraz definitywnie żywy.
Za plecami Yoongi słyszał wyraźny śmiech Jimina. Był przekonany, że jest on spowodowany zachowaniem obserwowanej przez jego samego dwójki i, właśnie z tą myślą, odwrócił się w stronę Parka.
Gdy stał się świadkiem już kolejnego, w ciągu ostatnich kilku godzin, wschodu Słońca zrozumiał swoje błędne myślenie.
-Yoongi hyung, poznaj Jung Hoseoka. Niedawno przeprowadził się do Seulu.
Więc to tak się nazywało Słońce.
-Hoseok hyung, to Min Yoongi.
Mężczyzna powinien coś powiedzieć. Coś, dzięki czemu od razu zyskałby sympatię Hoseoka, Słońca. Min uważał te słowa za synonimy. Nie był w stanie. Myślał tylko o tym, jak bardzo uśmiech już nie nieznajomego jest gorący i promienisty. W sumie to nie tylko uśmiech, ale i on cały był dość gorący…
-Jesteś niczym Słońce - przerwał gdzieś w jednej trzeciej wywodu Parka na temat tego, jak Jimin poznał Yoongiego. Nawet nie zauważył kiedy to zrobił. Działał pod wpływem instynktu.
-Oh…-na twarzy, której imię w końcu było mu znane pojawiło się zdziwienie zmieszane z lekkim rozbawieniem i odrobiną czegoś, czego Min nie był w stanie wychwycić.
Jimin przyglądał się całemu zajściu z deczka wyrwany w pantałyku. Z Yoongim nic nie było na sto procent pewne i nie wiedział do czego ma zmierzać to porównanie. Miał nadzieję, że starszy nie będzie stosować tego samego typu uprzejmości, co do Taehyunga, w czasie ich pierwszego spotkania i nie zacznie obrażać Hoseoka.
Min już szykował się na porażkę i powrót to nocnego mroku, gdy zobaczył, jak usta Słońca wykrzywiają się w jeszcze większym, przyjaznym grymasie. Nie był pewien czego szukać najpierw; okularów przeciwsłonecznych czy kremu z filtrem.
-Też jesteś słodki.
Chyba też się uśmiechał i to cholernie mocno, bo Park spojrzał na nich zadowolony i stwierdził, że czas poszukać Jina i porozmawiać z nim na temat tego, jak świetnie mu poszło. Tamta dwójka chwilowo nie potrzebowała jego obecności.
Bo Min Yoongi jednak chciał tu być.
°○°○°○°○°○°○°○°
mam nadzieję, że wyszło lepiej, niż mi się wydaje. szczególnie końcówka
°○°○°○°○°○°○°○°
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top