XXIII
Poprawiał krawat i co chwilę przeczesywał ręką włosy stojąc przed lustrem. Idiota. Upiłem duży łyk Ognistej. Zabini przypatrywał mi się od jakiegoś czasu. Rzuciłem mu krótkie spojrzenie, a on pokazał mi na migi, żebym wyluzował.
- Panowie! - zakrzyknął wesoło Nott - Oto jeden z tych bardziej udanych dni mojego życia - Prychnąłem i nalałem sobie do połowy whiskey, by następnie upić łyk. Trunek zapiekł mnie w gardle, to mnie trzymało od skomentowania całego tego... czegoś. Theodore zobaczył moje niezadowolenie, ale chyba nie kwapił się, by coś z tym zrobić. Lepiej dla niego.
- Dobra! Na mnie już czas! Życzcie mi szczęścia! Muszę jeszcze odebrać Dowell z jej Pokoju Wspólnego - Słysząc ostatnie zdanie miałem ochotę rzucić w niego tą szklanką. Na szczęście zanim zrobiłem coś głupiego, oddalił się, pozostawiając za sobą zapach niezbyt przyjemnych perfum.
- Malfoy, gdybyś wcześniej...
- Nawet. Nie. Próbuj - warknąłem obdarowując go wzrokiem zabójcy.
- Przynajmniej po whiskey przestajesz gadać głupoty i chociaż nie zaprzeczasz, że chciałbyś...
- Za dużo gadasz Blaise.
Jednak pod wpływem już znacznej ilości alkoholu, przyszła mi na myśl pewna kwestia.
- Właściwie Zab... - odwrócił się w moją stronę mrużąc oczy - Czemu postanowiłeś pomagać mi, a nie zakochańcowi co? To tak samo twój kumpel jak i ja - Podniosłem brwi do góry upijając kolejnego łyka.
- Malfoy, jak ty nic nie rozumiesz. Odłóż tą szklankę, bo my jeszcze wybieramy się na ten bal, więc nie upijaj się - rzucił, grzebiąc w szafie i wyciągając jego i moją szatę wyjściową.
- Nigdzie nie idę, daruj sobie. Mogę jednak wiedzieć, czego nie rozumiem? - zadałem pytanie, odkładając szklankę na stół.
- Teraz uważnie mnie posłuchaj - spojrzał mi w oczy i kontynuował - Przypomnij sobie ile Nott miał dziewczyn i w ilu był zakochany. Nie pamiętasz? Nic dziwnego, skoro nie da się ich zliczyć na palcach u dwóch dłoni. Teraz sięgnijmy pamięcią daleko wstecz i zastanówmy się, ile było ich u ciebie? Zero? Nie licząc oczywiście naszej przecudnej Parkinson, która jest jak magnes na lodówkę. Idziemy dalej. Co zmieniło to w życiu naszego kochanego Notta? Dosłownie nic, oprócz tego, że teraz prawie skakał do sufitu. W twoim, mój drogi? Od jakiegoś czasu, nie widzę cię otoczonego Ślizgonkami, ani z Pans. Nie myślisz o zadaniu dłużej niż cztery godziny dziennie, więc coś jest na rzeczy. Teraz sam sobie odpowiedz. Komu miałbym pomóc? Theo, który i tak znajdzie sobie pocieszenie, jeśli Dowell nie okazywałaby chęci do bycia z nim, czy tobie, kiedy widać, że ta dziewczyna zmienia cię na lepsze? Stary, dwa miesiące temu wyzywałem Gryfonki od najgorszych, ale coś mi się wydaje, że to już się skończyło, patrząc na to jaki ona ma na ciebie wpływ. No spójrz na siebie! Upijasz się, bo dobrze wiesz, że spędzi z nim miło wieczór. Przejmujesz się nią Smoczku, obchodzi cię, że będzie dobrze się bawiła z Nottem i boisz się, że może się w nim zauroczy. To pierwsza dziewczyna, na której rzeczywiście ci zależy. Więc rusz arystokratyczne dupsko, wypij jakiś eliksir i idziemy, a jeśli nie to sam cię tam zaciągnę.
Przełknąłem głośno ślinę przyswajając właśnie to, co mi wyznał. Miał rację. Miał cholerną rację, nie wspominając nawet kwestii Notta. Wszystko co mówił o mnie było prawdą, do której w życiu nie przyznałbym się na trzeźwo. Wstałem z fotela biorąc do ręki szatę wyjściową. Zabini uśmiechnął się do mnie szeroko, ja wszedłem do łazienki, żeby przygotować się do wyjścia.
*
Przejrzałam się w lustrze i westchnęłam głęboko. Pracowałam nad tym wyglądem czterdzieści minut. Moje długie, blond włosy były rozpuszczone i lekko pofalowane. Nie lubiłam się malować, więc postawiłam tylko na kreski, tusz do rzęs i szminkę w kolorze jasnego różu. Ostatni raz sięgnęłam po szczotkę, bu przeczesać moje włosy. Spojrzałam na moją sukienkę. Koronkowa, biała i zwiewna sukienka bez ramiączek, opinała mi się w talii prezentując sylwetkę. Do tego założyłam białe szpilki na platformie, które muszę przyznać, nie należały do najwygodniejszych. Następnie sięgnęłam po srebrną bransoletkę i delikatny wisiorek. Końcowy efekt, nawet samą mnie szokował. Bardzo podobała mi się ta sukienka, tym bardziej, że nie była zbyt obcisła i nie musiałam się martwić, że chociaż to będzie mi przeszkadzać. Sięgnęłam po kopertówkę w tym samym kolorze i wyszłam z dormitorium. Ginny i Hermiona już dawno wyszły, to ja tak długo się guzdrałam. Wychyliłam się zza filaru, by zobaczyć kto jest w Pokoju Wspólnym. Na szczęście przy kominku siedzieli tylko Dean i Seamus. Stukanie moich obcasów, najwyraźniej przyciągnęło ich uwagę, bo odwrócili się w moją stronę. Seamus zagwizdał głośno.
- No Melissa! Uważaj na siebie, bo z takim wyglądem przyciągniesz do siebie dużo palantów - uznałam to za komplement, więc uśmiechnęłam się do niego promiennie i podziękowałam. Dean pokazał mi dwa kciuki do góry. Wygląda na to, że nie jest tak źle, prawda? Popchnęłam portret Grubej Damy i z małą trudnością przeszłam przez próg. Mój partner czekał na mnie opierając się o ścianę. Nott postawił na czarny garnitur, białą koszulę i czarny krawat. Kiedy mnie zobaczył, głośno wciągnął powietrze do płuc.
- No nieźle.. To-To znaczy świetnie wyglądasz! - skomentował, nadal zszokowany moim wyglądem. Musiałam przyznać, że całkiem dobrze wyglądał w tym stroju.
- Dziękuję - odparłam rumieniąc się lekko. Wziął mnie pod ramię, a następnie skierowaliśmy się w kierunku Wielkiej Sali, gdzie miał się odbyć Bal Bożonarodzeniowy. Uznałam, że to dość niedorzeczne, ponieważ nie jesteśmy prawie całą szkołą, tak jak w zeszłym roku, tylko dosyć małą grupką. Po drodze Theodore opowiadał mi kawały i narzekał na Zabiniego i Malfoy'a, jakimi to są strasznymi bałaganiarzami, oraz że musi wszystko po nich sprzątać. Uznałam to za dosyć zabawne, gdyż nie wyobrażam sobie jego, jako krzątającego się po dormitorium i sprzątającego każdy jego kąt. Otworzył przede mną drzwi do Wielkiej Sali, a ja obdarowałam go szczerym uśmiechem i przekroczyłam próg Wielkiej Sali. Wyglądała trochę inaczej, niż gdy zastałam ją na śniadaniu. Zamiast drobnego śniegu, z sufitu spadały duże śnieżynki, które kiedy się je dotknęło, rozpływały się w powietrzu. Podłoga wyglądała niczym tafla lodowa, wiec na początku przestraszyłam się, że się poślizgnę. Po prawej stronie, znajdował się bufet z różnymi daniami, tortem i szampanem. Tuż obok niego stało pokaźny barek, do którego dobierali się Krukoni. Za to lewej stronie, dostrzegłam parkiet. Oczywiście, to wszystko stało na drugim końcu sali. Zauważyłam, że ludzi jest o wiele więcej niż na spotkaniu. Na oko licząc, jakby z cztery razy więcej, wliczając kelnerów, nosicieli szampana i drobnych przekąsek. Ściana została zaczarowana i zamiast zwykłych, marmurowych ścian, widziałam ośnieżony las nocą. Nadal nie jestem pewna czy słowo "trochę" pasowało tutaj. To wszystko wyglądało cudownie. Czułam się jak w jakiejś Śnieżnej Krainie. Ślizgonowi też zaparło dech w piersiach, lecz podążyliśmy do tłumu, przechodząc przez połowę Wielkiej Sali.
- No nareszcie! Miriam, proszę odhacz pannę Dowell i pana Notta z listy - polecił Slughorn dziewczynce, która przynosiła mi listy od niego. Spojrzałam na nią współczująco, ale rozbrzmiała pierwsza piosenka i nie zdążyłam się do nie odezwać, gdyż Nott wyciągnął mnie od razu na parkiet. Nawet nie zauważyłam jeszcze Hermiony i Ginny. Gdzie one są do jasnej anielki? Melodia, która leciała od razu przypadła mi do gustu. Do tego szybkiego utworu tańczyłam ze Ślizgonem na środku parkietu, a coraz więcej uczniów wchodziło potańczyć. Nie mogłam powiedzieć, że posiadał niskie umiejętności w tańcu, lecz nie powalił mnie na kolana. Krótko mówiąc, mogło być lepiej. Ruszałam się powoli, starając się dostosować do rytmu piosenki. Następne trzy utwory zleciały bardzo szybko, a mój partner nie odstępował mnie nawet na krok. Raz Krukon z niższego roku, chciał do nas dołączyć, a on "niechcący" zagrodził mu drogę do tego. Z głośników dosłyszałam znane mi rytmy. Aż pisnęłam z podekscytowania. To moja ulubiona piosenka (znajduje się ona u góry)! Znałam wszystkie słowa na pamięć. Nie zdążyłam pochwalić się brązowowłosemu o tym fakcie, ponieważ usłyszałam znajomy głos za sobą, przez który przeszedł mnie dreszcz po całym ciele.
- Co powiecie na odbijanego?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top