XXI
Myślałem, że właśnie się przesłyszałem. Czy on postradał zmysły? Jaki słonecznik? Jakie zwiędłe serce? Od kiedy Zab jest pieprzonym poetą? Nie odpowiadając mu na to, nawet spojrzeniem, ustawiłem się w kolejce. Słyszałem, że podążył za mną. Wziąłem głęboki oddech i uspokoiłem się. Po prostu kupię te perły matce i wyjdę stąd.
- Jak chcesz Dracze, jak chcesz... Po prostu wpadłem na pomysł - zaczął, a ja nadal tyłem do niego, postanowiłem dać mu mówić - Bo widzisz... Chyba powiem o tym Nottowi. Pewnie wróci tu jeszcze dzisiaj i jej go kupi.
Przełknąłem głośno ślinę i zacisnąłem pięść. Oblizałem usta, i pozwoliłem mu kontynuować.
- Chyba zaraz poślę mu w tej sprawie sowę... Im szybciej tym lepiej no nie? - zapytał się mnie, a ja tylko zacisnąłem zęby.
- Taak, tak, poślij mu sowę - przytaknąłem starając się nie sprawiać wrażenia zdenerwowanego.
- Pewnie się ucieszy no nie? Słuchaj, on nie ma podejścia do kobiet, a to świetna okazja, żeby ona przekonała się do niego - rozwodził się. Szlag by Zabiniego i jego pomysły. Chociaż, niech robi co chce. Co mnie obchodzą Nott i Dowell? Niech robią co chcą. Mogą nawet wychować razem dzieci, życzę im powodzenia. Kolejka powoli się zmniejszała, a ja już chciałem wyjść z tego przeklętego miejsca. Teraz jakiś facet kupował dwie obrączki. Pewnie ślub.
- Masz pergamin? Muszę mu to szybko napisać. Będzie mi wdzięczny do końca życia! Możne nawet zarobię dzisiaj butelkę Ognistej? - entuzjazmował się, a ja strzelałem palcami.
- O mam kawałek! Ej co myślisz, jak zareaguje Dowell? Pewnie rzuci mu się w ramiona i takie tam - zaśmiał się przy ostatnim zdaniu, a ja mocno przegryzłem wargę zębami - Idę go wysłać, wrócę za chwilę -rzucił, po czym wyszedł ze sklepu. Czym ja się przejmuję? Tym, że Dowell polubi Notta? Że będą się całować gdzie popadnie? Trzymać za rękę? Malfoy, popadasz w paranoję. W końcu moja kolej na zakup.
- To wszystko? -spytała ekspedientka o ciepłym uśmiechu i roześmianych oczach. Odwróciłem się, w kierunku wystawy. Wisiorek wciąż tam wisiał, a żółte płatki słonecznika rzucały się w oczy. Wziąłem głęboki wdech i odwróciłem się do niej, kiwając głową. Zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu. Zab, właśnie do mnie przyszedł.
- Już! Wysłałem. Pewnie od razu tu przyleci, no nie? - mówił z rozbawieniem, a ja pokiwałem głową, wymuszając uśmiech - Chodźmy do Trzech Mioteł, tam mamy się z nim spotkać - zakomunikował, a ja nadal zaciskając pięści, szedłem razem z nim, do pubu. Nie odzywał się do mnie, a ja maskując złość, wkroczyłem do Trzech Mioteł. Znalazłem wolny stolik w kącie i od razu ruszyłem w jego kierunku. Kilka Krukonek rzuciło mi tęskne spojrzenia, a ja usiadłem na krześle i spojrzałem się na nie od niechcenia. Dwie dziewczyny spłonęły rumieńcem, a jedna puściła mi oczko. Szybko poniosłem mój wzrok gdzie indziej, bo miałem wrażenie, że mają ochotę przysiąść się do naszego stolika. Stukałem palcami w blat stołu. Blaise rzucił mi dziwne spojrzenie, ale za chwilę wstał i pokiwał do kogoś stojącego w drzwiach. Osoba ruszyła w naszym kierunku, z wyraźną radością.
- Dobra Diable, jak kitowałeś, to osobiście rzucę na ciebie Cruciatus - tą osobą okazał się Nott, ale ja nawet nie uraczyłem go spojrzeniem. Zajął krzesło obok mnie, pytając go o szczegóły. Moja twarz wykrzywiła się w jeszcze większym grymasie. Theodore ekscytował się wiadomościami, a ja napiąłem wszystkie mięśnie. Czemu tak się zachowywałem? Przecież, zawsze był dla mnie jak brat. Teraz miałem ochotę wsadzić jego głowę do muszli klozetowej. Moja myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół niego i Dowell będących w szczęśliwym związku, co tylko podnosiło moje ciśnienie. Kiedy Madame Rosmerta przyniosła nam Kremowe Piwo, wstałem z krzesła.
- A ty gdzie? - zaczepił mnie rozkochany Ślizgon.
- Idę się przewietrzyć - odpowiedziałem mu najbardziej chłodno jak tylko się dało i wyszedłem z Trzech Mioteł.
*
Na szczęście udało mi się zrobić większość zakupów. Szczęśliwie kupiłam dla każdego przemyślany prezent. Dla Hermiony wybrałam ciepły, beżowy i miękki w dotyku sweter, (ostatnio narzekała, że wszystkie swetry, które ma gryzą i że zaraz spali je w kominku) dla Rona organizer i niewidzialny atrament, (dobry w czasie trudnych testów) dla Ginny miałam woreczek miętowych ropuch (uwielbia je) i broszkę w kształcie miotły, dla Harry'ego złotą plakietkę z napisem "Szukający", dla rodziców kupiłam paczkę ich ulubionych słodyczy z Miodowego Królestwa, a dla bliźniaków sygnety (świecą na zielono, gdy właściciele są obok siebie, na pomarańczowo, gdy nie ma ich w pobliżu, a na czerwono, gdy coś się stało któremuś z nich). Nie miałam nic dla Rachel, bo nie mogłam jej kupić prezentu, gdyż ciągle była ze mną. Najwyżej załatwię to następnym razem. Nadal myślałam, o tym naszyjniku. Jak go zobaczyłam, od razu się w nim zakochałam. Kojarzył mi się z latem, moją ulubioną porą roku. I domem. Mama zawsze ma pełno tych kwiatów w ogrodzie, a ja często zanosiłam kilka do swojego pokoju. Nawet nie wiem, czy to przez myśl o domu, czy po prostu dla tego, że te kwiaty urzekają mnie swoim wyglądem. Kiedy ujrzałam go na wystawie, przeszedł mnie ciepły dreszcz. Nie miałam jednak wystarczająco pieniędzy by go kupić. Skierowałyśmy się prosto do zamku z wielkimi torbami i ustami wypchanymi słodyczami z Miodowego Królestwa.
*
Wtargnąłem do sklepu i mój wzrok spoczął na wystawie. Delikatnie chwyciłem naszyjnik i na szczęście podszedłem do kasy już bez kolejki. Ekspedientka widząc mnie posłała mi szeroki uśmiech.
- Bardzo rozpieszczasz twoją dziewczynę! Musi mieć duże szczęście - stwierdziła poprawiając swoje kręcone, rude włosy. Spiąłem się słysząc słowa twoją dziewczynę.
- Nie, tamten był dla mamy...
- A ten? - zapytała patrząc na wisiorek, który trzymałem w dłoniach, jakby to był najcenniejszy skarb na świecie. Starałem się nie uszkodzić zawieszki.
- To dla znajomej - powiedziałem cicho.
- Ach! Ładna? - widać, że zainteresowała się komu chcę sprawić tak drogi prezent. Podrapałem się po karku. Właściwie dlaczego ja jej się spowiadam?
- Ech no... Tak... Właściwie tak... - wręcz szepnąłem. To co powiedziałem całkowicie zgadzało się z rzeczywistością. Powoli zaczynam się zastanawiać, co się ze mną do cholery dzieje. Kiwnęła głową, a ja zapłaciłem jej i skierowałem się do wyjścia.
- Oby ci się udało! - krzyknęła za nią, a ja odwróciłem się i z uśmiechem kiwnąłem głową. Schowałem ozdobę do kieszeni i wróciłem do Trzech Mioteł, gdzie czekali na mnie Ślizgoni.
- No nareszcie! - zakrzyknął Nott - Idziemy go kupić, słuchajcie nie mogę się doczekać jej miny! - mówił z przejęciem, a ja uśmiechnąłem się kpiąco. Szedłem z tyłu, podczas kiedy oni prowadzili. Chcę mieć dobry widok, na to co zaraz będzie się działo. Podeszli do wystawy, a Blaise zaczął doszukiwać się zguby. Miałem duże kłopoty z opanowaniem śmiechu.
- Blaise, gdzie on jest? - warknął Thedore, a Zab odwrócił się w moją stronę. Niewinnie wzruszyłem ramionami.
- Nie mam pojęcia, był tutaj - Nie odrywał ode mnie wzroku.
- Pewnie go kupiła - zasugerowałem, a brunet się ze mną zgodził. Jednak Diabeł nadal przyglądał mi się z zaciekawieniem. Przez całą drogę lamentował, że nie mógł go kupić, a ja bawiłem się jak nigdy w życiu. Znajdowaliśmy się w lochach, a Blaise poprosił mnie na słowo. Nott sam wszedł do Pokoju Wspólnego. Gdy tylko to zrobił, Blaise wybuchnął śmiechem. Głośnym, szczerym śmiechem, a ja byłem dosyć zmieszany.
- Jestem geniuszem - pochwalił siebie, a mnie nagle olśniło. Zaplanował to. Wszystko zaplanował. Najpierw zaczął mnie podpuszczać, a potem nawet wysłał mu sowę. A to po to, bym kupił ten wisiorek.
- Ty... - Chciałem zwyzywać go od najgorszych, ale nie przyszła mi do głowy żadna dobra odzywka.
- Wszystko poszło gładko i zgodnie z planem. Nie dziwę się, że jestem w Slytherinie - zachwalał sam siebie, a ja miałem ochotę go udusić. Poklepał sam siebie po ramieniu - Jestem najlepszy.
Po raz pierwszy po prostu miałem ochote go uderzyć.
- Po co to zrobiłeś, kretynie?
- Żeby ci pokazać, że jesteś zazdrosny, Smoku - poruszył do mnie brwiami dwa razy i zniknął za drzwiami. A ja stałem, jak ten ostatni idiota i nie wiedziałem co powiedzieć. To prawda. Gdybym nie był zazdrosny, nie reagowałbym tak, na myśl o ich dwójce razem. Nie kupiłbym tego naszyjnika. Coraz bardziej, wątpiłem w to, że Dowell jest mi obojętna.
Po pierwsze, chciałabym podziękować cudownej salvio_hexia za tą śliczną okładkę! Mam nadzieję, że ona również się wam podoba ;)
Po drugie w obsadzie nastały pewne zmiany, jakby ktoś chciał zobaczyć xx
A po trzecie... Dziękuję wam za to, że jesteście. Swoimi komentarzami i gwiazdkami dajecie mi dużo motywacji do dalszego pisania! Na prawdę doceniam każdą gwiazdkę i każdy komentarz. Dzięki wam mam już ponad 5k wyświetleń! To cudowne, wy jesteście cudowne. Dziękuję, kochane.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top