XL

Jeśli komuś nie odpalałaby się muzyka do rozdziału, to jej tytuł to Bastille - Get Home Zapraszam do czytania! 


Łzy ciekły mi po policzkach. Modliłam, się, żeby nikt nie zobaczył mnie w taki stanie. Cała się trzęsłam i łkałam co chwilę. Stwierdziłam, że i tak go nie znajdę, więc skierowałam się do Wieży Astronomicznej. Z tamtego balkonu widać całe błonia i Zakazany Las, uznałam to za idealne miejsce dla uspokojenia się i ułożenia swoich myśli. Podążałam tam całkowicie roztrzęsiona, pociągając nosem i ocierając twarz mokrą od łez. Nie mogłam uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Nigdy nie pomyślałbym, że czuł do mnie coś takiego. Że po prostu mnie kochał. Ten naszyjnik... bal, to jak patrzył na mnie, kiedy obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym... To wszystko zaczynało nabierać sensu, chociaż nadal to wywoływało u mnie głębokie niedowierzanie. No bo, Malfoy kochający jakąś dziewczynę? Wspięłam się na szczyt wieży z wielkim trudem, chcąc w końcu odetchnąć świeżym powietrzem, mimo iż było niesamowicie zimno. Nie stałam tu jednak sama. Zamarłam wpatrując się w niego. Opierał ręce o barierkę i patrzył przed siebie. Nie miał pojęcia o mojej obecności. Wahałam się, czy chrząknąć, odezwać się, czy po prostu odejść stąd, zanim mnie dostrzeże. Za późno, ponieważ wyczuł, że ktoś mu się przygląda. Obrócił się powoli i spojrzał mi prosto w oczy. Nic nie powiedział. Zaczął iść w moim kierunku, a moje nogi zrobiły się jak z waty. Przytulił mnie, ani nie mocno, ani delikatnie, ale tak, żebym poczuła się w jego ramionach bezpiecznie. 

- Płakałaś? - spytał cicho trzymając mnie w objęciach. Od razu to odwzajemniłam, nie chciałam by pomyślał, że tego nie chcę.

- Tak wyszło - mruknęłam wtulając się w jego tors. Jego serce biło bardzo szybko. Na pewno nie szybciej niż moje, które zmierzało wyskoczyć mi z piersi. Puścił mnie, i uniósł mój podróbek tak, abym nie urywała z nim kontaktu wzrokowego.

- Posłuchaj - zaczął, nabierając powietrza do płuc - Na początku nie chciałem ci tego mówić. Pragnąłem pozbyć się tego uczucia jak najszybciej. Tyle, że to nie takie proste. Nie wiem, czy to w ogóle jest możliwe. Z pewnością się go nie pozbyłem, bo to uczucie zawsze wzrasta, gdy ciebie widzę. Twoje oczy. To jak poprawiasz włosy. Twój głos. No i rzecz jasna, twój uśmiech. To brzmi żenująco, ale taka jest prawda. Miałem parszywe życie. Zresztą postawmy sprawę jasno, nadal je mam. Ale w tym parszywym życiu, jest coś dzięki czemu jest ono bardziej kolorowe, weselsze. I to nie nowa miotła, galeony w banku, albo jakaś przyszła impreza. To ty. Tylko ty. Pewnie nie domyślasz się, jak to się zaczęło, hm? Pozwól, że ci opowiem. Kiedy zobaczyłaś mnie, kiedy płakałem i po prostu otarłaś moje łzy... Coś jakby... Coś jakby we mnie pękło. Moja maska ślizgońskiego dupka w tamtym momencie połamała się w drobne kawałeczki. Bo widzisz... To co uczyniłaś, to coś co dawała mi wyłącznie moja matka. Bezinteresowność i troskę. A potem... Potem poszło z górki, gdyż coraz częściej pojawiałaś się w moim marnym życiu. Pamiętasz tą sytuację w bibliotece? To z Potterem? Byłem zazdrosny. Byłem zazdrosny, jak jeszcze nigdy w życiu nie byłem. Sama pomyśl. Ja, dziecko arystokratów, mające cokolwiek czego zapragnie... Zazdrosne? Tak, to również dla mnie coś nowego. Dlatego poszedłem pić. Bałem się, że jakiś inny chłopak może cię zainteresować. A któż by inny niż ten sławny Wybraniec? Kiedy przyszłaś, trochę mi ulżyło, bo wiedziałem, że ciebie obchodzę. Nawet nie wiesz jak trudno mi to wszystko mówić. Takie to trudne, bo to prawda, którą za wszelką cenę chciałem zamaskować i sprawić by nie wyszła na światło dzienne. Mój plan nie zadziałał, za bardzo zawróciłaś mi w głowie, Melissa. Jesteś moim jednym światłem, sama twoja obecność obok mnie sprawia mi radość. Dziwne prawda? Dla mnie to już chleb powszedni od jakiegoś czasu. Oczywiście zrozumiem doskonale, jeśli stwierdzisz, że nic do mnie nie czujesz, to zupełnie zrozumiałe. Po prostu chciałbym ci powiedzieć... Melissa, ja... Kocham cię. Kocham cię jak jeszcze nikogo i jestem tego pewien. 

Rozpłakałam się na samym początku jego mowy, a z czasem wstrzymywanie się od płaczu szło mi coraz gorzej. Teraz nie dałam rady. Zasłoniłam ręką usta i po prostu nie miałam pojęcia co zrobić. To było zbyt piękne, nieprawdopodobne. Jednak moje i tak już złamane na kilkaset części serce, podpowiadało mi co mu odpowiedzieć. I wiem, że to słuszne. 

- Ja też cię kocham, Draco - To trwało sekundę, a on złączył nasze usta w pocałunku. Na początku był on bardzo delikatny. Potem blondyn przerodził go w łapczywy i zachłanny, jakby ktoś za chwilę miał mu mnie odebrać. Jego zimne wargi muskały moje z pożądaniem, a ja nie byłam mu dłużna. Przyciągnął mnie bliżej siebie, łapiąc za talię. Teraz liczyła się tylko ta chwila, nic więcej. Tylko on. Ten pocałunek. Nie wiem ile trwał. Nie dbałam o to. Czułam, że wznoszę się ponad ziemię, że nie ma cudowniejszej chwili niż obecna. Ślizgon zakończył to przegryzając moją dolną wargę. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, która poruszała się z zaskakującą prędkością.

- Proszę, powiedz mi, że to się dzieje na prawdę - Jego błagalny ton uświadomił mi, że nie wierzy w to całe zajście, podobnie jak ja.

- Jeśli to jakiś mój sen, to skaczę z tej Wieży.

- Skaczę z tobą, skarbie.

*

- Przesuń się kurwa, nie widzisz, że chcę przejść? - warknąłem do jakiegoś Krukona z niższej klasy. Ten czmychnął na drugą stronę schodów, a ja zbiegłem po nich, nawet na niego nie spoglądając. Nie miałem humoru. Po tym, jak wypuściłem gołąbeczki z pułapki, McPróchno zauważyła, że majstruję coś przy tym składziku. Pewnie myślała, że coś kombinuję, bo w sumie, często przyłapywała mnie na jakiś kawałach i numerach. Ustaliła mi szlaban w dzień treningu Ślizgonów. Może być gorzej? Tak, matka przed chwilą posłała mi list o tym, że zerwała z jej chłopakiem. Który to już? Siódmy? A zaczynałem go lubić, o ironio. Do tego, Tłuste Włosy zakomunikował mi oszałamiający fakt, iż oblałem trzeci test z rzędu i grozi mi oblanie eliksirów. Wprost cudownie! Przyuważyłem jakąś całującą się parę na parapecie. Wiedziałem, że to Rudzielec i ta dziwaczka Lavender.

- Zassałeś się jak pijawka, Weasley - zakpiłem, a Rudy odkleił się od tej pustej, jak butelka whiskey w moim dormitorium Gryfonki.

- Ty nie masz do kogo, co Blaise? - uśmiechnął się kpiąco i znów zaczął się mizdrzyć z Brown. Miałem ochotę po prostu mu przyłożyć, ale wolałbym nie dostać kolejnego szlabanu, ze względu na tego wieśniaka. Ominąłem ich wyraźnie zniesmaczony. Jednak, mimo wszystko Obdartus miał rację. Ale kogo to obchodzi? Nie potrzebuje dziewczyny, to jedynie kłopot, musisz się ciągle nią zajmować, pytać co u niej i na Merlina, być romantycznym. Jakim kretynem trzeba być, żeby pisać się na coś takiego? Ktoś wpadł na mnie i rozległ się hałas spadających książek. Drobna dziewczyna zaczęła sprzątać bałagan. Postanowiłem jej pomóc, bo zauważyłem jej zaskakujące podobieństwo, do tej brunetki z mojego snu. Zbierając jakieś podręczniki, które pierwszy raz widziałem na oczy, wręczyłem je jak się okazało, Gryfonce. Patrząc po mundurku, nie musiałem zbytnio główkować, by na to wpaść. Podniosła głowę, ukazując swoją twarz. Przyjęła ode mnie książki i pospiesznie uniknęła jakiejkolwiek styczności ze mną, mamrocząc pod nosem "dzięki". To na pewno ona. Te włosy, figura... Dziewczyna z mojego snu to Nerey. 


Chciałabym tylko was poinformować, że istnieje hasztag na tt: #SunflowerFF  Stworzyłam go, żebyście mogły wyrazić opinię na temat rozdziałów, ogólnie tego ff albo wypytać kiedy rozdział. Jest to bardzo dla mnie ważne, gdyż taki hashtag z moim własnym ff to w sumie moje małe marzenie, jejuuu ♥ No i ja osobiście płakałam jak pisałam, także pozdrawiam wszystkich o słabych nerwach. To chyba tyle, kocham was! ♥



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top