XIII

Jadłam z Rachel Fasolki Wszystkich Smaków. Hermiona poszła do swojego prywatnego dormitorium, bo Ron ją wkurzył. Obściskiwał się z Lavender gdzie popadnie, a jej serce łamało się na drobne kawałki. Było to widać po jej oczach. Znam ją  dosyć dobrze i wiem, że cierpiała przez niego. Wiem, że jest w nim zakochana, nie musi mi się nawet do tego przyznawać. Na prawdę jej współczułam. Chociaż, nie wiem jak ona się czuje.. Bo nigdy się nie zakochałam. Oczywiście kiedy miałam może z osiem lat, przyjaźniłam się z chłopakiem o imieniu Wallace. Byliśmy 'parą'. Wzięliśmy nawet ślub, a moja lalka to była nasze dziecko. Cmoknął mnie nawet wtedy w policzek, a ja byłam zaskoczona tym posunięciem. Zawsze wspominam to z uśmiechem na twarzy. Wallace z rodzicami mieszka teraz z rodzicami w Francji i chodzi do Beauxbatons. Nie widziałam go od tego czasu, ale bardzo bym chciała. Ciekawe jak bardzo się zmienił. 

- Teraz ty! - mruknęła Rachel przeżywając coś z niesmakiem. Coś się stało. Postanowiłam jeszcze o nic nie pytać. Włożyłam rękę do pudełka i wylosowałam beżową fasolkę. Wzięłam ją do ust i od razu rozpoznałam z czym mam do czynienia.

- Cholera, woskowina z uszu - przełknęłam z trudnością, a Rachel ledwo się uśmiechnęła. Dobra, koniec tego.

- Rachel o co chodzi? - zapytałam już lekko przestraszona stanem przyjaciółki. Ta tylko pokiwała przecząco głową.

- Chodzi o Daniela, prawda? - Spojrzała się na mnie, a ja z jej twarzy wyczytałam nic innego niż ból i smutek. 

- Pokłóciliście się? - Nie odpowiadając kolejny raz, po prostu mnie przytuliła. Odwzajemniłam to, głaszcząc ją delikatnie po plecach.  Odkleiła się ode mnie i chyba już zrobiła się bardziej wylewna. 

- Po prostu... Wydaję mi się, że on mnie zdradza - Łzy kapały jej po policzkach. Rękawem od bluzy otarłam jej łzy z policzków i pocałowałam ją w głowę. Następnie wstałam z łóżka i zaczęłam zakładać trampki.

- Gdzie idziesz? - zapytała przełykając głośno ślinę.

- Dowiedzieć się czy jakiś śmieć, czasami nie zdradza mojej przyjaciółki - Wiązałam sznurówki, a ta rzuciła mi się na szyję. 

- Kocham cię - pociągnęła nosem - Co ja bym zrobiła bez ciebie?

- Nie wiem, na pewno nie skopałabyś mu dupy tak jak ja - stwierdziłam, a ta zaśmiała się. W końcu. 

- Wracaj szybko, proszę - powiedziała, a ja kiwnęłam głową i wyszłam. Mogę się nawet włóczyć po nocy, ale dowiem się prawdy. Poszłam prosto do Pokoju Wspólnego Krukonów. Był na przedostatnim piętrze. Aż się we mnie gotowało. Jak tylko się dowiem, że chociaż powiedział do innej dziewczyny 'kochanie', skończy się to dla niego źle. Nie chciałam wiedzieć, dlaczego Rachel uważa, że ją zdradza. Skoro tak sądzi, coś musi w tym być, a ja nie zamierzam tego tak zostawić. Kiedy ktoś rani moich przyjaciół, ja ranię go. Może to brzmi dosyć bezlitośnie, ale skończyły się dobre czasy. Voldemort wrócił, nie wiadomo kiedy zaatakuje, a ja mam się szczypać z jakimś gnojem? Niedoczekanie. Dotarłam w końcu do drewnianych drzwi. z kołatką w kształcie orła Cholera, te zagadki. Nie jestem Krukonem, w życiu tego nie zgadnę. 

- Melissa? Co ty tu robisz? - usłyszałam ciepły głos za mną. 

- Na Merlina, Luna! Z nieba mi spadasz! - Odetchnęłam z ulgą. Może ona go zna?

- Czemu chciałaś tu wej...

- Luna znasz Daniela McDonalda? - zadałam pytanie przerywając jej w połowie zdania. 

- Tak znam go - odparła z lekkim uśmiechem. Matko, jak dobrze, że ją spotkałam!

- Jaki on jest? 

- To straszny babiarz - odparła, a ja zacisnęłam pięści. Przegryzłam dolną wargę i wzięłam głęboki wdech. 

- Coś nie tak? - zmartwiła się. Oj, jest bardzo nie tak.

- Widziałaś go może kiedyś z jakąś dziewczyną? - Patrzyła się na mnie jakby już wiedziała o co chodzi.

- To twój chłopak? 

- Nie, mojej przyjaciółki. Luna, widziałaś go z jakąś dziewczyną? - Traciłam już powoli cierpliwość. Chcę w końcu wiedzieć, czy mogę mu przywalić, czy nie.

- W sumie to przed chwilą, jak tutaj szłam. Z Astorią Greengrass. Szli do lochów. A no i.. trzymali się za ręce - Tyle mi wystarczyło. Pożałuje, że kiedykolwiek śmiał zdradzić Rachel. Sukinysyn.

- Dzięki Luna, miłego wieczoru.

Jak gdyby nigdy nic odeszłam poprawiając sobie włosy. Podwinęłam rękawy i włożyłam różdżkę do tylniej kieszeni moich dżinsów. Pora pokazać temu dupkowi, że jego miejsce jest w Skrzydle Szpitalnym.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top