VI
Czemu ten rok szkolny rozpoczął się od piątku? Gdyby dziś był poniedziałek, nie musiałabym nigdzie iść.
Ubrałam czarne spodnie, zwykłą czarną koszulkę, a do tego kurtke moro i czarne niskie trampki. Z łazienki wyszła Rachel, ubrana w granatową rozkloszowaną sukienkę, a do tego założyła białe trampki i biały sweterek.
- I jak wyglądam? - spytała obracając się dookoła.
- Pięknie, ale nadal cię nienawidzę - mruknęłam i założyłam ręce na piersiach. Ona tylko podeszła i mnie przytuliła.
- Też cię kocham Mel.
- Ta ta, miejmy to za sobą - bałam się, że jego znajomi to jakieś puste lale, albo jacyś napaleńcy. Szlag by to.
- Ostrzegam cię, że jak gdzieś sobie pójdziecie...
- Nigdzie nie pójdziemy! Chodź, pewnie już czekają na nas pid zamkiem - Była za bardzo optistycznie do tego nastawiona, więc podążyłam za nią. Musiałam wręcz biec. Strasznie się podekscytowała. Ja tylko modliłam się w duchu, żeby ci jego znajomi byli fajni. Wyszłyśmy przed zamek. Kiedy zobaczyłam kto tam stoi, chciałam uciec gdzie pieprz rośnie. Rachel od razu spojrzała na mnie z przerażeniem. Ja pierdole, to będzie najgorszy dzień.
Stał tam nie kto inny niz Draco Malfoy. Jeszcze nas nie zauważyli.
- Miło było, ale ja stąd spierdalam, pozdrów ich ode mnie i życz miłego dnia...
- Mel, Rachel tutaj! - wołał Daniel. Kurwa, jestem w ciemnej dupie. Nic już nie zrobię. Przeklinając cały świat podeszłam do nich. Stał tam jeszcze Zabini i Nott. Miałam ochotę stąd zniknąć w tej chwili. Jej chłopak mnie przytulił a ja to niechętnie odwzajemniłam. Jak mógł mnie wrobić w takie bagno?
- Może się poznajcie? Draco, to jest...
- Spoko Dan, znamy się - Nadal na niego nie patrzyłam. Mój plan na wieczór to nie patrzeć i nie odzywać się do nich. A tą rozkochaną dwójkę wsadzę do Zakazanego Lasu.
Szłam obok Rachel, ale kiedy zauważyłam, że mają zamiar pokazywać swoją miłość wszystkim dookoła, usunęłam się na szary koniec. Dobrze mi się samej szło, kiedy dołaczył do mnie Malfoy i spółka. Czas na wyśmiewanie się z odosobnionej jednostki?
- My się chyba jeszcze nie znamy - odezwał się do mnie Nott wyciągając rękę. Wiedziałam, że robi to z musu, ale uścisnęłam jego rękę i szybko ją zabrałam. Chyba zauważył, że coś nie gra.
- Coś ci jest?
- A ty co Nott? Pomoc dla dziewczyn w opresji? - zażartował Malfoy. Nadal się nie odzywałam i zacisnęłam pięści. Wiem, że prędzej czy później tego nie wytrzymam. Co innego jak jest sam, i co innego jak jest z kumplami. Zaczęli rozmawiać między sobą i nie odzywali się do mnie, aż nie weszliśmy do Trzech Mioteł. Od razu usiadłam na brzegu. Miałam cichą nadzieje, że Rachel usiądzie obok mnie. Błąd. Usiedli do innego stolika. Przysięgam, że zastosuje wobec niej najstraszliwsze męczarnie, gdy tylko stąd wyjdziemy. Na szczęście na kanapie obok mnie usiadł Theodor. Dzięki Bogu.
Blaise i Nott poszli zamówić, nie pytając się mnie czy coś chce. Najmilej na świecie. Zostałam sama z... Nim.
- Teraz już nie jesteś taka śmiała, hmm? Opadły ci płatki kwiatuszku? - mówił ironicznie, a ja miałam ochotę walnąć go w twarz.
- Powiedziałbym ci, że ładnie wyglądasz... Ale jesteś Gryfonką i to do tego dość wkurwiającą - zacisnęłam zęby. Nie słuchaj go, po prostu go nie słuchaj - Więc nie, nie zrobię tego. I jakbym wiedział, że tu będziesz, Dan musiałby mi zapłacić 100 galeonów za przyjście tutaj i znoszenie twojego towarzystwa - ciągnął. Niestety to już zabolało.
- Ta Rachel jest całkiem spoko,czemu przyjaźni się z kimś takim jak ty? - Chłopacy przyszli z kremowym piwem, również dla mnie. Ja czułam, że po prostu tego psychicznie nie wytrzymam i wyjdę stąd. On jednak nie przestawał.
- Nie wiem w sumie, to wina twojego zjebanego charakteru czy fatalnego wychowania? - Spojrzeli się na niego, a ja z hukiem wyszłam z Trzech Mioteł, trzaskając za sobą drzwiami. Uciekłam w jakieś uliczki, żeby nikt mnie tu nie znalazł. Gdy chociaż był sam, ale był z kolegami nie czułam się już taka jak on to powiedział, śmiała. Łzy zaczęły mi ciec z oczu. Słysząc jak ktoś woła moje imię, schowałam się za jakąś gospodą. W życiu nie pokaże im, że płakałam. Muszę teraz przedostać się do Hogwartu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top