V
Szedłem na śniadanie, byłem lekko spóźniony. Jestem Prefektem i niestety już nie mogę sobie na to pozwolić. Dostrzegłem burze jasnych blond włosów. Mam cię. To była niepowtarzalna okazja. Szedłem za nią, więc mnie nie zauważyła. Wziąłem ją za nadgarstki i pociągnąłem w głąb korytarza. Zaczęła wrzeszczeć i się wić, więc przycisnąłem ją do ściany i zasłosniłem jej usta ręką. Tylko, że ona nie patrzyła się na mnie ze strachem... Patrzyła się na mnie z nienawiścią.
- Słuchaj Dowell - powiedziałem cicho - Mam nadzieję, że w końcu przestaniesz wpierdalać się w nie swoje sprawy i drugiej takiej rozmowy nie będzie - Przez cały czas patrzyłem jej się w oczy. Nadal się nie bała, po prostu była wściekła.
- Więc powiem to szybko, po prostu... - Nie mogłem dokończyć, gdyż ugryzła mnie w rękę, Ona korzystając z tego, że byłem dosyć oszołomiony, kopnęła mnie w nogę i uciekła do Wielkiej Sali. Mała wredna szmata... Poprawiłem szatę i rozmasowałem łydkę. Pożałuje tego.
~
Śmieć. Idiota. Frajer. Bezmózg. Tylko takie wyzwiska na razie przychodziły mi na razie do głowy. Chciał mnie zestraszyć. No i mu się nie udało, jest najgorszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam.
Dosiadłam się do Hermiony i Rachel.
- A ty czemu tak późno? - zapytała Miona z troską.
- Nic takiego, nie mogłam czegoś znaleźć - odpowiedziałam wymijająco i zabrałam się za tosta z serem - Co mamy pierwsze?
- Zielarstwo z Krukonami - odparła natychmiastowo Rachel. Wybuchnęłam śmiechem.
- Już znasz jego plan na pamięć? - zaśmiałam się, a ta uderzyła mnie w ramię - Au!
- Należało ci się.
- Hermiona, a ty o tym wiesz...
Przerwali mi Harry i Ron wchodzący do sali.
- Dzień dobry! - wesoło przywitał się Harry, a Ron od razu zabrał się za jedzenie.
Hermiona dziwnie patrzyła na kogoś za mną. Odwróciłam się. Malfoy patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić. Poruszył brwiami, a ja tylko cmoknęłam do niego i wróciłam do mojego tosta. Hermiona zaśmiała się głośno.
- Ser mi skapnął na koszulkę? Czy mam pryszcza? - spytałam głupio. Już wiedziałam z czego ona się śmieje. Ron miał na koszuli cały dżem z tosta. Wyglądał, jakby właśnie kogoś zabił i ubrudził się krwią.
Harry chyba pomyślał o tym samym.
- O nie! To seryjny zabójca Ronald Weasley! Jest uzbrojony w tosta! - Wszyscy zaśmialiśmy się z żartu Harry'ego. Zaraz potem poszliśmy na Zielarstwo.
- Przedstawię ci go. Jestem pewna, że go polubisz! - mówiła z ekscytacją Rachel. Oby. Staliśmy przed szklarnią ósmą, a brunetka nawijała mi o swoim Danielu.
- O patrz! To on! - zawołała i wskazała na chłopaka o ciemnobrązowych włosach. Wow, był przystojny. Nawet bardzo przystojny. Rzuciła mu się w ramiona, a on pocałował ją w głowę. Aww, słodko.
- Cześć, ty jesteś Melissa, tak? Rachel mi o tobie dużo opowiadała - powiedział uśmiechając się promiennie i wyciągnął rękę w moją stronę. Uścisnęłam ją i odwzajemniłam uśmiech.
- Tak, tak to ja, miło mi cię poznać.
- Może wyszłabyś z nami gdzieś? Oczywiście wezmę też jakiś znajomych, nie chcę, żebyś czuła się jak piąte koło - Spojrzałam przerażona na stojącą za nami Rachel. Kiwała głową i pokazywała kciuki do góry.
- Z chęcią - odpowiedziałam. Zabiję ją własnymi rękami.
- Okej! Więc jutro? Jest wypad do Hogsmead więc gdzieś się przejdziemy - pokiwałam "ochoczo" głową, a on tylko uśmiechnął się szeroko. Weszliśmy do cieplarni, a ja miałam zabić pewną osóbkę.
- Czy ty postradałaś rozum? Nie wiem jakich on ma znajomych - szepnęłam wściekła.
- Przestań Mel, będzie okej.
Lepiej niech tak będzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top