ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 2

-Wstawaj Lotta- do pokoju wszedł Oscar i odsłonił żaluzje. Otworzył szafkę w biurku dziewczyny i z pamięci wyciągnął jej odpowiednie leki.- Jak się czujesz? Budziłaś się w nocy?

-Nie, całkiem nieźle spałam- westchnęła, podnosząc się z łóżka. Na szafce nocnej czekał na nią rogalik i szklanka ciepłego mleka.- Jak długo spałam? Miałam ustawiony budzik.

-Wiem, wyłączyłem ci go w nocy, bo nie chciałem żebyś się obudziła za wcześnie czy coś, bo wiesz, inna strefa czasowa i tak dalej- wytłumaczył, wkładając wszystko do jednego pudełeczka.- Pozwoliłem ci dzisiaj spać dłużej, bo wiem, że może być ciężko ci się przestawić- uśmiechnął się i podał jej leki.

-Dziękuję Oscar, doceniam twoje zaangażowanie, Isaac wrócił w nocy do siebie?

-Dzisiaj spał na kanapie, ale ogólnie zawsze było tak, że czasem spaliśmy tutaj, czasem pod namiotem- stwierdził, po czym założył jej włosy za ucho.-Coś wymyślę żebyśmy nie szli.

-Chcę iść, wezmę apteczkę i dam radę- stwierdziła pewna siebie, biorąc gryza drożdżówki.

-Najpierw przyzwyczaj organizm do temperatury i atmosfery, potem pogadamy. Mama mówiła żebyś parę dni nie szarżowała- powiedział, podnosząc się z łóżka. Otworzył laptopa siostry i puścił jakąś przypadkową playlistę.- Ogarnij się i zejdź na dół- dodał, wychodząc z pokoju. Lotta została sama i zjadła wszystko, co jej przygotowała ciocia i brat. Wstała z łóżka, tylko po to, żeby zaraz ponownie na nim usiąść. Zakręciło się jej w głowie, co nie było niczym dziwnym. Zamknęła na chwilę oczy i zaczęła głęboko oddychać. Musiała się uspokoić. Po paru minutach w końcu mogła normalnie funkcjonować. Wybrała ubrania oraz lekko się pomalowała, aby ukryć zmęczenie na swej twarzy i bladość, która towarzyszyła jej od paru lat.

Zakładała właśnie skarpetki, kiedy ktoś zapukał do pokoju.

-Proszę!-odezwała się, a do środka wszedł jej kuzyn, uśmiechając się lekko.

-Hei Lottie- rzucił i zlustrował ją z góry na dół.- Ładnie wyglądasz. Instagram jednak nie oddaje twojego realnego wyglądu- zaśmiał się, a blondynka lekko uderzyła go w ramię.-No już, już, przemoc w rodzinie!- krzyknął, niezbyt głośno.-Chciałem spytać czy jest coś konkretnego, co chcesz zobaczyć w Norwegii. W końcu nie było cię tutaj od dobrych paru lat-stwierdził i zmarszczył brwi. Zawsze tak robił kiedy się nad czymś zastanawiał.- Masz ochotę na pudding?

-Chcecie iść z chłopakami?- spytała i spryskała się jakimiś perfumami, które dostała od mamy.

-Nie, chce wziąć ciebie i pokazać ci trochę miasta, bo pamiętam jak byłaś w nim zakochana.

-Luke, to było tyle lat temu, dziś mój norweski nie jest już tak dobry, a serce wciąż zostaje w Stanach- stwierdziła, odwracając się do niego przodem i patrząc mu w brązowe oczy. Były tak hipnotyzujące.

-Jesteś Norweżką, bez względu na to jak długo mieszkasz za oceanem. Chcę żebyś czuła więź z tym krajem i byś uczyła dzieci swojego dziedzictwa. Poza tym niedługo kończysz osiemnaście lat. Nie jest to jeszcze pełnoletniość, ale już więcej możesz plus no wiesz, chciałbym ci pokazać co możesz zyskać tutaj, czego nie macie u siebie w Stanach- wytłumaczył się i wdział na twarz niewielki uśmiech. Lottie zastanawiała się chwilę nad tym, co mu odpowiedzieć, ale w końcu pokiwała głową na zgodę.

-Pudding Królowej brzmi super- stwierdziła w końcu, zakładając na włosy opaskę i uśmiechając się do niego. Luke chwilę wyglądał na zszokowanego, ale w końcu oprzytomniał i rzucił:

-W takim razie za dwadzieścia minut przy aucie!- i wybiegł z pokoju, nie czekając nawet na odpowiedź. Lottie spakowała do torebki portfele, dokumenty i jakieś tabletki, które lekarz kazał jej mieć przy sobie. Założyła na siebie ciepłą bluzę i wyszła z pokoju. W kuchni było słychać ożywioną rozmowę dwójki chłopców, Isaaca i Oscara. Wbrew pozorom, wcale nie umilkli, kiedy dołączyła do nich blondynka.

-Dlatego najpierw powinniśmy iść na Rampestreken!To jest idealna atrakcja na to, żeby najlepiej poznać Norwegię!

-Komu planujecie tą wycieczkę?- wtrąciła się Lottie

-Wam obojgu. Planowałem z Lukasem, że od razu pójdziemy w góry, bo to jest całe piękno kraju, ale twój brat stwierdził, że nie ma już tyle siły co kiedyś i że najwcześniej w góry to pójdziemy dopiero w połowie lipca- prychnął Isaac i spojrzał błagalnym wzrokiem na dziewczynę, licząc, że może jej uda się przekonać swojego brata do zmiany decyzji. Ona jednak uśmiechnęła się tylko lekko, wiedząc, że Oscar wziął wszystko na siebie, aby nie zdradzić prawdziwego powodu, dlaczego nie mogą iść w góry.

-W Stanach praktycznie w ogóle nie chodzę po górach, dlatego ja też uważam, że lepiej poczekać- stwierdziła, a Isaac prychnął, rzucając pod nosem jakieś norweskie przekleństwa.

-No już, już Is. Przecież równie dobrze możemy na początek ogarnąć po prostu Drogę Trolli- rzucił Luke, który właśnie wszedł do kuchni. Objął kuzynkę ramieniem, uśmiechnął się i spytał:- Gotowa?

-Gdzie wasza dwójka idzie?

-Na Pudding Królowej Maud- odpowiedziała bratu Lotta.-I tak, jestem gotowa- podniosła z podłogi torebkę i przełożyła ją sobie przez ramię.- Do później- dodała i oboje wyszli z domu.

-Wszystko okej z Lukasem?- spytał Oscar, popijając herbatę i obserwując przez okno dwójkę, która właśnie wyszła z domu.

-Tak, czemu pytasz?

-Dlaczego zabrał Lottie na pudding? Przecież on zawsze był na wyjątkowe okazje- zastanowił się i westchnął cicho.

-Myślę, że sam Ci powie jak będzie odpowiednia pora- zakończył to rozważanie chłopak i dopił resztkę napoju.- Jaki jest realny powód, że nie chcesz iść w góry?

-Lottie nie lubi tak bardzo gór, poza tym ona dawno nie chodziła po żadnych. Niech się najpierw przyzwyczai do klimatu- przyznał, choć czuł, że Isaac nie do końca mu wierzy.

-Łapie- rzucił jednak, kończąc tym samym rozmowę.

Tymczasem Lukas i Lottie dojechali w ciszy do miasta. Chłopak wybrał swoją ulubioną kawiarnię, aby przypomnieć kuzynce urok tego małego, norweskiego miasta.

-Więc jaki jest prawdziwy powód tego, że mnie tu wziąłeś?- spytała podejrzliwie blondynka, wchodząc do środka uroczego budynku. Pomieszczenie w środku było dość niewielkie. Mieściło się tam zaledwie pięć stolików. Przy jednym z nich siedziało starsze małżeństwo i wspólnie popijało kawę, zaraz obok nich siedziała jakaś trójka przyjaciół, śmiejąc się z czegoś pod nosem, przy ladzie stała jakaś para nastolatków, wyraźnie ze sobą flirtująca. Lottie uśmiechnęła się lekko, zdając sobie sprawę, że oni też mogą zostać tak odebrani.

-Chciałem z tobą po prostu pogadać, nie widziałem cię trzy lata- odparł i powiedział ich zamówienie. Dodatkowo wziął dla siebie kawę, a dla kuzynki herbatę pomarańczową.- Z tego co pamiętam, uwielbiałaś ją- wytłumaczył swój wybór. Potem zajęli miejsce przy stoliku, początkowo w ogóle ze sobą nie rozmawiając.

-Powiesz w końcu prawdę?- spytała, marszcząc brwi. Lukas westchnął i zaczął bawić się swoimi palcami.- Luke?

-No bo planuję się oświadczyć Ingrid- rzucił w końcu, na jednym oddechu, jakby chcąc się w końcu pozbyć tych słów.

-To jest cudowna wiadomość!- podekscytowała się dziewczyna i złapała kuzyna za dłonie. Miała okazję poznać jego wybrankę serca, kiedy przyjechali w odwiedzinach do Stanów trzy lata temu. Ona miała wtedy piętnaście lat, a oni po osiemnaście. To był czas, w którym Lottie miała chwilowy spokój z chorobą, a jej kuzyn i jego dziewczyna kończyli szkołę, rozpoczynając równocześnie studia, które jednak podtrzymała tylko Ingrid, ponieważ Lukas rzucił je po roku, stwierdzając, że woli pracować. Jak się jednak okazało, zrobił to tylko po to, by zdobyć dwuletnie doświadczenie w klinice weterynaryjnej i aplikować na dokładnie ten kierunek. Dlatego też w te wakacje miał tak dużo czasu, skończył pracę i czekał na wyniki rekrutacji.- Naprawdę się cieszę z twojego szczęścia.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top