ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 4

Lottie obudziła się jako pierwsza. Isaac miał jedną dłoń na jej biodrze, a drugą na włosach. Oscar i Lukas spali na podłodze, a na stole leżały puste butelki po whisky i piwie.

-Dzień dobry- usłyszała męski, zachrypnięty głos.

-Nie chciałam cię obudzić- zaczęła, widząc zaspaną minę Isaaca.

-Nie, w porządku- uśmiechnął się i cofnął obie ręce, a dziewczyna podniosła się.-Robimy im śniadanie?

-Czy ja wiem?- zastanowiła się, spoglądając na pijanego brata i kuzyna.

-Dawaj, zrobimy im owsiankę- spróbował jeszcze raz blondyn, zgarniając ze stołu jakieś ciastko. Lottie zastanawiała się chwilę nad tym co zrobić, nie miała siły na to, żeby w ogóle wstać z tej kanapy, ale zdała sobie sprawę, że obaj chłopcy uchylili by jej nieba, gdyby rano obudziła się z kacem, dlatego pokiwała twierdząco głową na propozycję norwega, który uśmiechał się szeroko. Wstał i podał dłoń dziewczynie, aby pomóc jej wstać.- Idź się przebierz czy co tam chcesz zrobić i widzimy się w kuchni.- stwierdził i uśmiechnął się zawadiacko.

Po około piętnastu minutach, Lotta zeszła do kuchni, w której był już Isaac z wyciągniętymi płatkami owsianymi i jakimiś owocami.

-Ty nie żartowałeś- zaśmiała się, podchodząc do lodówki.

-Oczywiście, że nie- odparł, szukając czegoś w telefonie.- Z czym zazwyczaj je owsiankę twój brat?

-Zazwyczaj nie je- stwierdziła, wyciągając mleko sojowe.- Ale bez obaw, obaj je pokochają. Zagotuj wodę, ja znajdę jakieś orzechy do tego- zarządziła i wzięli się za pracę. Kiedy jedzenie było gotowe, znalazła jeszcze w apteczce leki przeciwbólowe, które najpewniej obu się przydadzą. Po około dziesięciu minutach usłyszeli ciche przekleństwo Oscara, który stał w progu kuchni.

-O dzień dobry- powiedział Isaac, nakładając sobie i Lottie trochę borówek do miski. Brat blondynki spoglądał na nich z podniesioną do góry brwią.

-Co wasza dwójka znowu wymyśliła?- spytał niepewny, odbierając od siostry miskę.

-Co ty nas tak od wczoraj podejrzewasz?- prychnęła dziewczyna, nalewając mu herbaty. Spojrzała kątem oka na Isaaca, który uśmiechał się pod nosem, definitywnie coś kombinując. Nikomu jednak nie powiedział co mu chodziło po głowie, dlatego najpewniej miała to być dla nich niespodzianka.

-Bo jemu źle z oczu patrzy- stwierdził ze śmiechem, wskazując palcem na przyjaciela, który tylko spuścił głowę.

-Na Odyna, czy wy musicie tak wrzeszczeć?- spytał Lukas, który właśnie wszedł do kuchni, przecierając lekko czerwone oczy. Lottie podała mu butelkę wody i jakieś tabletki.

-Zjesz coś?

-Nie, dzięki- stwierdził, siadając na blacie kuchennym.- Nad czym kminicie?- dopytał, sącząc kawę kuzyna.

-Właściwie to nie wiemy, bo to Is coś kombinuje.

-Od razu, że ja coś- oburzył się blondyn, marszcząc brwi. Zaraz jednak uśmiech wrócił na jego twarz i wyciągnął telefon, wysyłając im coś.- Opracowałem trasę na małe ognisko nad wodą, zaraz obok przystani Kammen Småbåthavn. Co o tym myślicie?- spytał w końcu, kiedy widział, że wszyscy sprawdzają zaproponowaną przez niego atrakcję.

-Czy to na pewno odpowiedni...- zaczął Oscar, ale przerwała mu siostra.

-Jak dla mnie wygląda super, wchodzę w to- stwierdziła, dość odważnie, mrugając do brata okiem, który odziwo zrozumiał przekaz i więcej się nie odezwał.

-To tylko jakieś dwa kilometry na nogach, potem możemy pójść na Kammen Beach. Myślałem, żeby tam na plaży się przespać i na następny dzień iść na Rauma Bru i gdzieś tam pospacerować.

-Dzisiaj chcesz iść?- spytał w końcu Lukas, wkładając kubek do zlewu.

-Nie, dzisiaj chciałem wrócić do domu, spakować się, wy moglibyście iść kupić jakieś cieplejsze ciuchy na nocki i jutro możemy wyruszyć- Oscar kiwnął głową, zgadzając się na ten pomysł.

-A więc ugadane- uśmiechnął się szeroko Isaac i dał Lottie całusa w policzek.- Mówiłem ci, że opłaca się im dać tą owsiankę?- zaśmiał się i porwał z komody swoje klucze i żegnając się z nimi szybko, wyszedł z domu. Kuzynostwo spojrzało na siebie i wybuchło rechotem, a potem każdy rozszedł się do swoich pokoju, postanawiając, że jak wróci ciocia to pojadą jej autem na zakupy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top