17

Usłyszałam odgłos silnika, a dłuższą chwilę później ktoś zapukał do drzwi, jednak ja wciąż dzielnie walczyłam ze swoimi włosami, usiłując je rozczesać, co przerwał mi dopiero głos Chrisa.

- Cześć – rzucił jakby nigdy nic, po czym nieco podniósł głos. – Minnie, chyba do ciebie!

- Domyśliłam się! – odkrzyknęłam.

- Aj, Jacob, nie podrywaj mnie tak, nie pojadę z tobą, bo Minnie będzie zazdrosna... - Pokręciłam z rozbawieniem głową, słysząc przez drzwi jego niby zalotny ton. Wreszcie odłożyłam szczotkę i wyszłam z pomieszczenia, posyłając przyjacielowi pełne politowania spojrzenie. – Szybka jesteś.

- W moim przypadku to jest zaleta – Wzruszyłam niewinnie ramionami, na co aż prychnął.

- Dobra, nie wracaj zbyt późno, nie zaczepiaj obcych i inne takie, dziękuję za wolny dom, moje karaoke już się cieszy, pa! – Niemal wypchnął mnie za drzwi i to naprawdę cud, że zdążyłam włożyć buty. Jacob przytulił mnie na powitanie, komplementując nawet mój strój, choć byłam ubrana praktycznie tak samo, jak każdego innego dnia.

Wsiedliśmy do auta, a on po chwili wyjechał z uliczki, przy której aktualnie mieszkaliśmy z Chrisem. Pierwszy raz w życiu jechałam samochodem ze złożonym dachem i mimo że nie należałam do dziewczyn, które poleciałyby na auto, to jednak było w tym coś wow, co jakby podświadomie dodawało plus do opinii o spotkaniu.

Co jakiś czas spoglądałam na Jacoba, który oczywiście za każdym razem to zauważał i posyłał mi znaczący, ale jednocześnie dość uroczy uśmiech, a ja wyłącznie kręciłam z rozbawieniem głową. Z odtwarzacza leciała jakaś składanka, która nawet wpadała w mój gust, więc oprócz tego, że poprawiało mi to humor, zdarzało mi się podśpiewywać pod nosem, do czego chłopak jeszcze bardziej mnie zachęcał, a momentami nawet i dołączał.

- Ktoś nas chyba wyprzedził – rzucił nagle, gdy oboje zobaczyliśmy płatki róż rozrzucone na drodze przed nami, które pewnie zostały z jakiegoś ślubu. Mimowolnie parsknęłam śmiechem.

- Nie spieszy mi się, żeby ich dogonić – Wzruszyłam niewinnie ramionami, opierając się łokciem o drzwi i patrząc na widok wokół nas. Czułam ten klimat, który napawał mnie beztroską, gdy płatki podlatywały do góry, zmuszone prędkością, z jaką jechaliśmy, gdy mijaliśmy kolejne krajobrazy, słuchając kolejnych piosenek, a wiatr niby dawał nam w twarz, ale było to na tyle przyjemne, że powiedziałabym prędzej, że jego podmuchy delikatnie rozwiewały mi włosy.

Jakkolwiek poetycko to nie brzmi.

Nie jestem pewna, ile czasu jechaliśmy, właściwie prędzej zgadłabym, ile piosenek zdążyliśmy przesłuchać, ale to niezbyt istotne. Ostatnia prosta podjeżdżała pod górkę, na której szczycie się zatrzymaliśmy. Nie była bardzo wysoka, właściwie nieco przypominała tą, z której chłopaki skakali któregoś dnia, o mało nie przyprawiając mnie o zawał. Jacob wybrał dla nas miejsca na masce samochodu i muszę mu przyznać, że widok był nieziemski.

- Trochę jak w filmie – palnęłam nagle, zwracając na siebie jego uwagę. – Albo w jakimś teledysku, wiesz. Wzgórze, samochód, jakaś parka...

- Parka? – spytał, a ja wyłącznie wzruszyłam obojętnie ramionami. – Czyli ogólnie mogę uznać, że ci się podoba?

- Jak najbardziej – Posłałam mu uśmiech, po czym spojrzałam przed siebie. Niebo zaczynało nabierać różowych kolorów, a słońce sunęło coraz niżej, ogrzewając nas ostatnimi promieniami. Było przyjemnie, naprawdę, tylko że nadal nie byłam pewna, jak mam odbierać całe to spotkanie.

Natomiast on tak jakby czytał mi w myślach.

- To chyba jedyna randka w moim życiu, nad którą tak długo myślałem – przyznał nagle, a ja przez chwilę wyłącznie uniosłam brew. – I jedyna, na którą tak bardzo czekałem.

- Czyli to randka? – wtrąciłam, ale w odpowiedzi dostałam wyłącznie znaczące spojrzenie, na które cicho się zaśmiałam.

- Cieszę się, że wpadliśmy na siebie w tej pizzerii – kontynuował jakby nigdy nic, a ja zamilkłam, patrząc na niego z lekkim uśmiechem. – Mimo że wtedy raczej niezbyt byłem nastawiony na jakąkolwiek znajomość, naprawdę nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę, że przyszliście na ten obóz i że mogłem cię poznać – Uśmiechnął się, przysuwając nieco i wciąż patrzył mi w oczy. – Nie wiem, czy to brzmi jak w filmie lub teledysku, ale jesteś wyjątkowa, Minnie i nawet jeśli to głupie, kręcisz mnie.

Uchyliłam nieco usta, czując, jak coś mi ściska żołądek, bo mimo wszystko, mimo jego zachowania przez ostatnie dni, włącznie z tym z pizzerii rano, nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że on mówi, czy robi to na poważnie, a on tak po prostu...

Cholera.

Zanim zdążyłam do końca przetrawić sytuację, Jacob był już na tyle blisko, że mimowolnie przymknęłam oczy, czując jeszcze bardziej zapach jego perfum. Dosłownie w ostatniej sekundzie, zanim nasze usta się zetknęły, podświadomość dała mi dość mocno z liścia, przez co się odsunęłam. W mojej głowie mimowolnie pojawił się obraz tamtej cholernej nocy, która wciąż mnie prześladowała i ogłupiała na tyle, że sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.

- Nie – palnęłam, czując wzrastające zażenowanie sobą i całą tą sytuacją, gdy zobaczyłam jego zdezorientowane i nieco zawiedzione spojrzenie. – To znaczy ugh, nie zrozum mnie źle, proszę. W ostatnim czasie sporo się wydarzyło i sama nie wiem, na czym stoję w jednej relacji, w którą mam wrażenie, że dość mocno się zaangażowałam emocjonalnie i przepraszam, ale po prostu wolałabym najpierw wyjaśnić wszystko z tamtą osobą, bo to byłoby nie fair w stosunku do ciebie, gdybym teraz ot tak się z tobą całowała.

- Wiesz, mnie by to bardzo nie przeszkadzało – rzucił, nieco rozluźniając atmosferę, bo oboje się zaśmialiśmy. Złapałam go za dłoń z lekkim uśmiechem, ale myślę, że oboje czuliśmy, że to bardziej przyjacielski gest.

- Słuchaj, miesiąc temu byłabym gotowa dać ci w twarz „ot tak", ale powiedzmy, że przekonałeś mnie do siebie. W gruncie rzeczy naprawdę cię polubiłam, choć nadal nie do końca cię rozumiem i moim skromnym zdaniem za niektóre zachowania mógłbyś oberwać, ale to nie temat na teraz – Mimowolnie parsknęłam, widząc jego wzrok, ale kontynuowałam. – Czuję się teraz dość mocno zagubiona i nie chcę cię okłamywać ani dawać złudnej nadziei, bo nie wiem, czy czujemy to samo, o ile w ogóle coś czujemy, bo znamy się dość krótko – podkreśliłam, po chwili wzdychając. – Po prostu nie jestem w stanie ci niczego obiecać, zwłaszcza że możliwe, że czuję coś do kogoś innego, więc wolę ci powiedzieć to teraz i nie zrozum mnie źle, naprawdę uważam cię teraz za świetną osobę, tylko nie chcę, żebyś niepotrzebnie tracił czas...

- Minnie – przerwał mi, posyłając znaczące spojrzenie. – Rozumiem, serio i spokojnie, nie zamierzam cię pospieszać. Chyba trochę się domyślam, o czym mówisz, ale trudno, sam mogłem z poczekać z tą rozmową, ale chyba wolę, żebyś wiedziała i mam po prostu nadzieję, że nawet jak wrócimy do szkoły, to nasz kontakt się nie skończy.

- To ci mogę zagwarantować – Uśmiechnęłam się lekko, a on po prostu objął mnie ramieniem, całując krótko w czoło.

I to chyba było najlepsze, co mógł wtedy zrobić.

***
rozdział pomocniczy ŻEBYŚCIE MIELI PROBLEM KTÓRY SHIP WSPIERAĆ HA.

powiedzcie mi skarby, chcecie dziś jeszcze jeden? tylko od razu ostrzegam, że zbliżamy się do końca!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top