10
- Dobra, uwaga, będziecie zachwyceni! – zapowiedział Frankie, stawiając przed nami pudełko, a Lucas i Justin zajęli miejsca obok niego. Siedzieliśmy większą grupą na trawie między domkami, bo chłopaki stwierdzili, że znaleźli coś, co muszą nam pokazać, a szczególnie Chrisowi i mi. Miałam wrażenie, że tylko ja byłam szczerze zainteresowana, bo Jenny właśnie usypiała z głową na moich udach, a Chris znalazł nowe powołanie w postaci kostki Rubika. – Gotowi?
- Tak, tak – rzucił, nawet nie odrywając wzroku od swojej zabawki, a ja machnęłam na niego ręką i skinęłam głową. Frankie otworzył wreszcie pudełko, a ja od razu spojrzałam do środka.
- Żartujesz? – parsknęłam, biorąc do ręki stosik zdjęć z naszych obozów, głównie ostatniego, które de facto w większości robiłam ja. – Przecież ostatnim razem zgubiłam kartę z aparatu z tymi zdjęciami.
- Co? Pokaż! – Chris odrzucił kostkę na bok, wgapiając się w fotografie, ale ja wciąż czekałam na odpowiedź Frankiego.
- Znaleźliśmy ją rok temu, jak tu byliśmy i wywołałem wszystkie. Chciałem wysłać ci je pocztą, ale nie miałem adresu i wziąłem je ze sobą, jakbyśmy chcieli powspominać – Wzruszył ramionami, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam i nachyliłam do przodu, przytulając go mocno.
- Dziękuję, serio – powiedziałam ciszej do jego ucha, po czym wróciłam na swoje miejsce, a Jenny momentalnie poderwała się do góry.
- To było niekomfortowe – zaznaczyła, poniekąd grożąc mi palcem. Posłałam jej bezgłośne „przepraszam", ale machnęła ręką, opierając głowę na moim ramieniu.
Wzięłam do ręki zdjęcia, zaczynając je powoli przerzucać, a na moich ustach mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Chriiis – przeciągnęłam jego imię, szturchając go łokciem, żeby spojrzał na to, co ja. – Nasz pierwszy obóz.
Chciało mi się jednocześnie śmiać i płakać. Chris ścięty na jeżyka, ja w grzywce na bok, staliśmy objęci przed jednym z domków, a zdjęcie pewnie robiła moja mama.
- Kiedy to było? – zagadnęła Jenny.
- Osiem lat temu – Spojrzałam kątem oka na chłopaka, który pokiwał głową.
- Cóż, dojrzewanie, robisz to dobrze – Przeczesał dłonią włosy, na co wszyscy parsknęli śmiechem. – Dobra, dawaj następne – Objął mnie ramieniem, podczas gdy dziewczyna posłała mi znaczące spojrzenie, odsuwając się lekko od nas. Podałam poprzednią fotografię Frankiemu, oglądając kolejną, na której mój przyjaciel leżał zwinięty w kulkę, przytulając do siebie piłkę. – Pamiętam to! Byliśmy wtedy najmłodsi i starsze dzieciaki nie chciały mi pozwolić grać w nogę.
- I co zrobił mądry Chris? – spytałam, choć doskonale znałam tę historię.
- Złapał piłkę, zrobił przewrót i uciekł – przyznał dumnie, kładąc dłoń na sercu.
- Czemu przewrót? – spytał Lucas, marszcząc brwi.
- Żeby zmylić przeciwnika – Chris puścił mu oczko, a ja parsknęłam śmiechem, widząc zdezorientowane miny dzieciaków.
- I reakcja tych chłopaków była mniej więcej taka, jak wasza – dodałam, a oni wyłącznie zbyli nas spojrzeniem godnym tylko największych idiotów.
Czy robiło nam to różnicę? Niespecjalnie.
- Penny! – pisnęłam, widząc na jednym ze zdjęć rudowłosą opiekunkę.
- To była moja idolka – przyznał dumnie Chris.
- To nie ta Penny, o której co roku wspominają przy ognisku? – zagadnął Frankie, na co pokiwałam głową. – To może wreszcie ktoś nam wyjaśni, o co chodzi?
- Słuchaj, to był nasz drugi obóz, mieliśmy tradycyjne ognisko, bla bla bla. W każdym razie Penny, jako nałogowa palaczka...
- Naprawdę do dziś nie wiem, jaka siła zmusiła ją do przyjechania tutaj – wtrąciłam, a chłopak zaśmiał się, przechylając tak, że stuknęliśmy się ramionami i posłał mi znaczące spojrzenie, żebym kontynuowała za niego. – Poszła do lasu zapalić, bo przy nas nie mogła. I jak tak sobie stała, to nagle usłyszała głos z tyłu.
- Daaaaj buuuchaaa – dokończył Chris głosem wyjętym ze słabego horroru, na co mimowolnie parsknęłam śmiechem. – No to dziewczyna sprintem leciała przez las do obozu, a potwór za nią. Wleciała tu, obudziła połowę ludzi i nie mając lepszego pomysłu, przeskoczyła nad ogniskiem, które chłopaki mieli zaraz gasić.
- Spaliła się? – Jenny wytrzeszczyła oczy.
- Ona nie...
- Potwór się spalił! – krzyknął Lucas.
- Biegł za nią przez obóz, skoczył przez ognisko, ona widziała tylko jego kształt, robiący nad ogniem coś na wzór szpagatu – kontynuowałam. – I wtedy usłyszała pękający materiał i głośny krzyk.
- Pisnęła, odwróciła się i w konsternacji patrzyła, jak leśniczy łapie się za chyba nieco zwęglone krocze – dokończył Chris, uśmiechając się lekko. – Teraz to nie brzmi tak super, ale wyobraźcie sobie, jak oglądaliśmy to w nocy z okien. A Penny...
- Rzuciła palenie? – spytał Justin, a my posłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- Tak, właśnie tak – powiedzieliśmy jednocześnie.
- Właściwie to paliła dwa razy więcej, kupiła gaz pieprzowy, a jak podszedłeś do niej po zmroku, to zakładała ci Nelsona – dodał Chris, za co trzepnęłam go w ramię.
- Wniosek z tego taki, żebyście nie palili, koniec – podsumowałam, przekładając kolejne zdjęcie. Było ich naprawdę dużo i naprawdę byłam w szoku, że Frankie wywołał je wszystkie.
Zaczynając od pojedynczych fotografii z pierwszych obozów, przechodząc do tych, gdzie nasza ekipa zaczęła mieć rację bytu, kończąc na ostatnim obozie sprzed dwóch lat, z którego chyba zostało najwięcej zdjęć.
- Moje ulubione – powiedział Chris, gdy trzymałam przed sobą zdjęcie naszej dwójki i Diany, leżących na trawie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Czekaliśmy wtedy na ognisko i trochę przysypialiśmy, bo cały dzień spędziliśmy po drugiej stronie jeziora, gdzie popłynęliśmy rowerkiem wodnym. Co prawda dostaliśmy wtedy za to długie kazanie o nieodpowiedzialności, ale skoro nic się nie stało, a my i tak byliśmy najstarsi z uczestników, to ostatecznie opiekunowie nie robili o to większych problemów.
- A obstawiałem, że ulubione jest to – wtrącił Frankie, machając do nas zdjęciem, na którego widok oboje wybuchliśmy śmiechem. Chris stał pośrodku, napinając, wtedy jeszcze niezbyt istniejące, mięśnie, a my z Dianą zrobiłyśmy jakieś idiotyczne pozy, próbując naśladować modelki.
- Ja chyba nie umiałabym wybrać jednego – przyznałam, patrząc na kolejne, przez które mimowolnie się wyszczerzyłam. – Chociaż to uwielbiam.
Wystawiłam w ich stronę zdjęcie z ogniska sprzed dwóch lat, które zrobił nam jeden z opiekunów. Siedzieliśmy wtedy większą grupą i wszyscy unieśliśmy w górę kije z nabitymi piankami, szczerząc się, jak idioci, bo z tego, co pamiętam, któryś z chłopaków zaczął wtedy się wygłupiać tuż za fotografem. Ja, Chris, Diana, Jenny, Frankie, Lucas, Suzie i jeszcze kilkoro dzieciaków. I cóż, naprawdę wyglądaliśmy jak szczęśliwa familia.
- Powtórzę się, ale wow, dojrzewanie, robisz to bardzo dobrze – podsumował Chris, przejeżdżając po wszystkich wzrokiem i uśmiechnął się do mnie.
- To milutkie – Odwzajemniłam uśmiech, czochrając go po włosach.
- Luz, nie mówiłem o tobie, Minnie. Ty się zatrzymałaś gdzieś przy czternastce – Momentalnie skierowałam na niego znaczący wzrok, ale zbytnio się tym nie przejął, wybuchając śmiechem.
- Cham – prychnęłam, dając mu z łokcia w bok, co tylko wzmocniło jego rozbawienie.
- Oj no, żartuję, jesteś jeszcze bardziej urocza – Objął mnie ramieniem, a ja wywróciłam oczami, zaczynając go łaskotać.
***
minnie toja
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top